wtorek, 20 listopada 2012

~Rozdział 30~

-Ej mała, nie śpimy - Kubiak delikatnie poprawił mi włosy i pocałował w skroń.
-Co? Ja nie śpię... - zaprzeczyłam przecierając oczy.
-A ja jestem Giba. - mruknął Zbyszek.
-No to gratulacje. - ziewnęłam. - Dobra, może ja rzeczywiście pójdę już spać. Jutro trudny dzień nas czeka. - zamachnęłam łokciem.
-No! Dla Zatiego trzeba trumnę strugać. - zaśmiał się Ignaczak.
-Ojj! Pani Fela nie jest taka zła. - machnął ręką. - Gorzej z trenerem, bo jak się dowie, że Kurek niedysponowany, to już nie będzie chciał nas trenować.
-Dokładnie. Pomyśli, że coś tutaj ćpamy. - poparł Bartman.
-Matka wie, że ćpiesz? - Pit + hehe = Miłość.
-Jeden przyszedł po kakao w środku nocy, ten ma okres, jeszcze wcześniej wszyscy w jednym czasie nabawili się zapalenia korzonków... - pokiwał głową Winiarski.
-Paranoja. A w telewizji wydajecie się tacy normalni... - westchnęłam.
-Telewizja kłamie! - dobra puenta Krzysia nie jest zła. Ze wszystkimi półprzytomnie się pożegnałam i poszłam do siebie. Kluczyk nie chciał wejść do zamka. Próbowałam na wszystkie możliwe sposoby, ale nie dało rady. Ta złośliwość rzeczy martwych. Wróciłam do pokoju Pita i Bartka.
-Kto okaże się dobrym człowiekiem i pomoże biednej kobiecie w potrzebie? - wyjęczałam.
-Kobieta nie jest w potrzebie, tylko już śpi. - uśmiechnął się Dziku i podał mi właściwy kluczyk.
-Aha - spojrzałam na numerek widniejący ne breloczku. Tam 77, a ja mam 66. Czyli wszystko jasne.
-To ja może kobietę odprowadzę. - Michał lekko popchnął mnie w kierunku korytarza. - Nara. - pożegnał się z kolegami i podprowadził mnie pod sam próg pokoju i jeszcze dodatkowo otworzył mi drzwi.
-Od razu pod kołderkę proszę! - nakazał. W sumie to i tak już nie miałam zamiaru nic robić. - Dobranoc. - przykrył mnie po same uszy i subtelnie pocałował.
-Dobranoc. - odparłam i sennie się uśmiechnęłam.
-Kocham Cię. - szepnął jeszcze na wychodnym.
-Mhm... - przytaknęłam. Oj no sorry, już wtedy śniłam o latających jednorożcach, to jak miałam wyznać mu miłość?!
***
Obudziłam się tuż po 8. Przeciągnęłam się we wszystkie strony. Nie miałam ochoty wstawać z tego jakże cudownego łoża, ale obowiązki wzywają. Poszłam pod prysznic, ubrałam się i uczesałam luźnego warkoczyka. Po chwili zeszłam na stołówkę. Tam jak zwykle śmiechy i chichy, lecz Serbów wyjątkowo na śniadaniu nie było. Zdziwiona wzięłam sobie jajecznicę i kawę, bo bez niej byłabym trupem. 
-Nie mówcie mi tylko, że ominęła mnie mina trenera, kiedy Kurek wyjawił mu swój sekret. - powiedziałam odstawiając talerz i widząc rozbawionych chłopaków.
-Niee, z tym czekamy specjalnie na Ciebie. - odparł prawie płaczący ze śmiechu Igła.
-No to o co chodzi? - zdziwiłam się.
-Zbyszek próbuje powiedzieć dyskwalifikacja. - a no tak. Mogłam się domyślić, bo w końcu tylko on siedzi przybity. 
-Nie ładnie się tak śmiać z kolegi! - rzekłam surowym tonem. Nawet na chwilę podziałało i wszyscy popatrzyli się na mnie z przerażeniem, lecz zaraz i tak Kurek parsknął śmiechem, a za nim cała reszta.
-Współczuję Zbysiu. - posłałam mu spojrzenie pełne smutku.
-To i tak przez Ciebie. - burknął.
-Trzeba było nie dyskwalifikować mnie z gry. - Dziku poruszał brwiami. 
-A gdzie Serbowie? - zapytałam.
-Pojechali na sparing. - odparł Kuraś. 
-Siurak trener na horyzoncie. - zaśmiał się Ziomek. 
-No to życzcie mi powodzenia. - siatkarz zerwał się z miejsca i podszedł do stolika "kołcza". - Dzień dobry panie trenerze... - zaczął i usiadł na wolnym krześle obok. - Mam do pana taką nietypową sprawę. 
-No u Was to chyba już nic mnie nie zaskoczy... - głośno westchnął.
-Bo chodzi o to, że nie mogę dzisiaj trenować. - skrzywił się.
-Dlaczego? 
-Bo jestem niedysponowany. - trener Anastasi wypluł całą zawartość swojej jamy ustnej na stół, a reszta drużyny wybuchnęła śmiechem.
-Co Wyście brali?! - oburzył się Andrea.
-No brałem jakieś tabletki na ból brzucha, ale chodzi o to, że nic mi nie pomaga. - wyliczał Bartek.
-Nie chodzi mi o tabletki... - machnął ręką. 
-Mówiłem, że będzie myślał, że coś ćpamy. - wtrącił Zbyszek. 
-To co, mogę prosić o jeden dzień wolnego? - wyszczerzył się przyjmujący.
-Nie żartuj sobie. - parsknął trener. - W tym sezonie już mieliście wystarczająco dużo wolnego, a widzę, że już nie macie pomysłów na wymówki. Za pół godziny widzę wszystkich na sali. - rozkazał, a zmartwiony Bartek wrócił do naszego stołu. 
-No i zepsułeś. - mruknął Krzysiu.
-Za pół godziny na sali?! W tym czasie nawet moje jedzenie w żołądku nie zdąży się ułożyć! - krzyknął Piter, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi. Chyba już się do tego przyzwyczaił. 
-A ty Zati? - zwróciłam sie do małego libero.
-Co ja? - uniósł jedną brew.
-Kiedy idziesz złożyć zażalenie na posiłek? - uśmiechnęłam się.
-Ja pójdę po obiedzie. Chciałbym jeszcze przeżyć ten ostatni trening w moim życiu... - westchnął. 
Po chwili wszyscy już poszliśmy do pokoi, aby się przygotować. Gdy szykowałam się do wyjścia na boisko, usłyszałam pukanie.
-Prooszę! - krzyknęłam.
-Dzień dobry. - do pokoju wszedł uśmiechnięty pan Sokal.
-O, dzień dobry. Proszę wejść. - zaprosiłam go do środka. 
-Dzisiaj muszę załatwić kilka spraw osobistych, więc nie będę miał czasu uzupełnić tych papierów. Zajmiesz się tym? - podał mi stos kartek.
-Tak, oczywiście.
-No to nie przeszkadzam i miłego dnia. 
-Wzajemnie. 
Doktor Sokal wyszedł ode mnie, a ja rzuciłam kartkami na łóżko. Przecież nie wyrobię się z tym przez miesiąc! Szybko je przekartkowałam i wydawało mi się, że były to karty zdrowia chłopaków. Znowu? 
Zbigniew Andrzej Bartman
ur. 4 maja 1987r. w Warszawie.
Wzrost : 198 cm
Waga : 91 kg 
Super uzupełnianie mnie czeka. Wpakowałam papiery do teczki, którą włożyłam do torby i zeszłam na dół. Po drodze minęłam chłopaków kupujących wodę w bufecie. Usadowiłam się w kącie sali i rozłożyłam wokół siebie wszystkie papiery. 
-Uuu, dzisiaj papierkowa robota. - obok mnie usiadł Dziku i zaczął się rozciągać. 
-Noo... - westchnęłam. - Chorowałeś na przewlekłe choroby? - zapytałam odszukując jego kartę.
-Na świnkę i ospę. - odparł.
-Oookej... - odznaczyłam dwa kwadraciki. - Jesteś na coś uczulony?
-Nie. 
-Używki?
-Ty.
-Misieek. - roześmiałam się i podniosłam wzrok. Spotkaliśmy się spojrzeniami.
-Słucham? - wyszczerzył się.
-Nie ma niestety takiej odpowiedzi. - zasmuciłam się.
-No to dopisz. - wzruszył ramionami.
-Co dopisz? - wtrącił się Nowakowski zaglądając przez ramię Michała.
-O, Piter. Powiedz mi... - znalazłam biały papier z jego danymi. - Chorowałeś na świnkę, ospę, różyczkę albo odrę?
-Ospa. - wyszczerzył się. 
-Alergia?
-Kurz i pylenie lip.
-No to lipa. - zaśmiał się Kubiak.
-Uzależnienie?
-Siatkówka. 
-Ooo, dobra odpowiedź. - Michał poklepał go po plecach.
-Macie jakieś leki, które musicie przyjmować? 
-A jak kiedyś brałem na alergię, to się liczy? - zapytał Piotrek.
-Nie. 
-No to nie. - wzruszył ramionami. - Coś jeszcze? 
-Niee, ty możesz iść, już wszystko mam uzupełnione u Ciebie. A ty, Misiek?
-Ty jesteś moim lekiem... - poruszał brwiami.
-Michaaaaał. - jęknęłam. - Bo się drugi raz zakocham. - pocałowałam go. 
-Ty, zakochany! - Igła gwizdnął na Kubiaka, a on jeszcze raz dając mi całusa pobiegł do kolegów. Na następnej przerwie dopytałam jeszcze pozostałych chłopaków o ich choroby i alergię, a resztę dokończyłam podczas ich meczu. Od tych malutkich literek dwoiło mi się w oczach, a na dodatek dostałam piłką od Winiara, który właśnie serwował. Przeprosił krzycząc przez całą salę. Pozbierałam wszystkie kartki do kupki i z powrotem schowałam je do torby. 
-Koniec? - zapytał trener z uśmiechem na ustach. Przytaknęłam kiwając głową i usiadłam na ławce podpijając trochę wody Michałowi. 
-Nie po prostej! - krzyknęłam na Bartmana, któremu nie wyszedł któryś atak z kolei.
-Chcesz się zamienić!? 
-Nie. - wyszczerzyłam się, a on pokiwał głową. 
-Igła dołem, dołem! - darłam się na libero.
-Patrzcie, jaka znawczyni się znalazła! - parsknął Ignaczak. 
-Nie żeby coś, ale Kurek właśnie przekroczył linię trzeciego metra. - powiedziałam panu Anastasiemu, a chłopcy uderzyli się w czoło. Niektórzy już nie wytrzymali i poszli po kosz z piłkami. Zdziwiłam się, ale po chwili zrozumiałam co mieli na myśli. Każdy z nich wziął po jednej i rzucił nią we mnie, na znak buntu. 
-Nie umiecie przyjąć krytyki! - oburzyłam się, osłaniając głowę. 

_____________________________________________________________

Dzisiaj taki niemrawy ten rozdział według mnie. xD No ale całkowitą opinię pozostawiam Wam. ;-*
Oglądacie dzisiaj mecz? ;>  Sovia! ♥
A widzieliście już nowy filmik od Igły? :D Jeśli nie, to zarzucam Wam linkiem. ;-*

Pozdrawiam, Sissi. ♥

20 komentarzy:

  1. Hahahaha ta niedyspozycja, leki na ból brzucha wymiękam;D Co rozdział to lepszy, chociaż nie... one wszystkie są świetne! :D
    Oczywiście, że oglądnęłam wywiady :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :D
      To bardzo dobrze. Żebyś widziała jaką radością wybuchnęłam, gdy wchodzę na jego bloga, a tu filmik! : o *___*

      Usuń
  2. Kurcze, rozdział jak zwykle świetny. ^^
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pierwszaaa :3
    Boski moim zdaniem xd jak każdy!
    Uzależnienie - to słodkie <3
    Pozdrawiam : *

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie obraziłabym się gdybyś dała jeszcze jeden dzisiaj :D Jak zwykle ekstra :)
    Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety nie dam rady. :C
      Dziękuję bardzo. ;-*

      Usuń
  5. Jaki niemrawy, gdzie niemrawy? Nie ma takiej opcji w ogóle, bo jest świetny :)
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieeeemrawy no co ty :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://i-zyjmy-dlugo-i-szczesliwie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozumiem, tak samo robiłam. ;-))
    I dziękuję za linki, na pewno zajrzę.
    Pozdrawiam. ;-*

    OdpowiedzUsuń
  9. bedzie dziś następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  10. :))Naprawdę świetnie piszesz ;**
    Zapraszam do siebie
    http://klaudiavoll.blogspot.com/2012/11/rozdzia-vi.html
    Pozdrawiam gorąco!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. ;-))
      Na pewno zajrzę do Ciebie. ;)
      Również pozdrawiam. ;-*

      Usuń
  11. Genialny blog <33
    czytam od wczoraj nałogowo, pisz dalej!!

    OdpowiedzUsuń