piątek, 15 listopada 2013

~Rozdział 92~

Szybko wytarłam mokre policzki i gwałtownie odwróciłam głowę.
-Jak zwykle... - siatkarz westchnął głęboko, kiwając głową.
-Śledziłeś mnie? - uniosłam brew.
-Nie... - wyparł się. - Znaczyy... Tak... Trochę. - uśmiechnął się lekko.
-Chcesz mi teraz wypomnieć jaką jestem idiotką, zdzirą, szmatą, egoistką, tak? - wyliczałam.
-Nie. Tylko głupią, zagubioną sierotą, która boi się spojrzeć prawdzie w oczy.
-Nie jestem sierotą! - oburzyłam się.
-Ojj, jesteś, jesteś... - kolejny raz odetchnął.
-Dobrze, że ty jesteś taki zaradny i problemy omijają cię szerokim łukiem. - prychnęłam.
-Nie musisz mnie przecież lubić za to, że potrafię sobie radzić w życiu. - obojętnie wzruszył ramionami. - W sumie... To nie musisz mnie wcale lubić. Chodzi mi tylko o to, żebyś dogadała się z tym palantem Kubiakiem i albo sobie wszystko wytłumaczycie i będzie cud, ekstra, malina, miód, ALBO, wytłumaczycie i już więcej nie zobaczycie się na oczy...
-To nie zależy tylko ode mnie. - oznajmiłam.
-W tej chwili zależy. Bo wystarczy tylko wrócić do ośrodka. Potem rzeczywiście, jego zdanie też się będzie liczyło...
-Pocieszyciel jakich mało. - burknęłam.
-Chcesz w końcu z nim pogadać i przestać nie spać po nocach!?
-Skąd wiesz, że nie śpię po nocach? - skrzywiłam się.
-Ja wiem wszystko. - podszedł do mnie i gwałtownym ruchem chwycił mnie pod łokieć. - Chodź, robi się chłodno...
Posłusznie powędrowałam za libero przygotowując sobie scenariusz, który znając życie i tak nie dojdzie do skutku. Im bliżej było do spalskiego ośrodka, tym bardziej waliło mi serce, jakby chciało złamać żebro.
-Oddychaj, to tylko rozmowa... - Krzysiek otworzył drzwi i pozwolił wejść mi przodem.
-Ta. - mruknęłam pod nosem, rzucając się na windę. Wcisnęłam przycisk i już po chwili znajdowałam się na właściwym piętrze.
-Siedzemdziesiąt jeden. - delikatnie pchnął mnie w stronę tamtego pokoju. Zgromiłam go nienawistnym spojrzeniem i co chwila spoglądając w tył, czy Igła patrzy, kroczyłam niekończącym się korytarzem. W końcu dotarłam do celu. Tabliczka z cyferką wzbudzała we mnie skrajne emocje, a ręka cały czas wahała się, czy pukać, czy też nie. Po chwili jednak kostki moich palców zetknęły się z twardymi dzwiami. Wokół rozległo się echo cichego stukotu.
-Weeejść! - usłyszałam z pokoju. Kiwnęłam do Igły i wtargnęłam do pomieszczenia. - Agata? - wydukał zdziwiony Misiek.
-A no ja... - wzdrygnęłam ramionami.
-Jak chcesz mnie namówić, żebym przyszedł tam do was, to nawet nie radzę próbować... - prychnął powracając do czytania swojego pisemka.
-Wcale nie miałam takiego zamiaru. - domknęłam drzwi i oparłam się o ścianę.
-Taaa...? - spojrzał na mnie spod byka.
-Musimy pogadać, nie sądzisz?
-Nie lubię rozmawiać. - spoważniał.
-To jak chcesz to załatwić? Na migi? - obruszyłam się nieco. On parsknął cichym śmiechem, lecz natychmiast się opamiętał. - To poważne sprawy, załatwmy to jak dorośli.
-Ja nic nie chcę załatwiać, ja po prostu... - gwałtownie zerwał się z łóżka i podszedł do okna opierając się o parapet. - Po prostu jeszcze nie potrafię...
-Ja przepraszam Michał... - zmiękłam. On nic nie odpowiedział. - Przepraszam... Nie wiem co mam więcej powiedzieć...
-No widzisz. - wtrącił. - Sama nie wiesz o czym chcesz ze mną rozmawiać.
-Teraz powiesz, że to tylko i wyłącznie tylko moja wina?
-A może to ja puściłem się ze Zbyszkiem?! - krzyknął. Moje łzy momentalnie naszły łzami.
-Ty chamie... - wypowiedziałam prawie bezdźwięcznie.
-Myślałaś, że przyjdziesz tutaj do mnie, przeprosisz i ja wrócę do ciebie jak na skrzydłach?! No kurwa, bez jaj! - chodził po całym pokoju. - Jeszcze nikt mnie tak nie zranił. Nikt. - wycedził przez zęby.
-To był nic nieznaczący incydent! My nawet nie byliśmy wtedy ze sobą!
-To nie oznaczało, że możesz od razu wskoczyć do łóżka innemu. - skwitował.
-Nie będziesz mi mówił co mogę, a czego nie. - zmarszczyłam brwi.
-To co ty chciałaś wyjaśniać?
-Masz rację, to było niepotrzebne. Już nie mamy o czym rozmawiać... - rzuciłam na odchodnym i z impetem otworzyłam drzwi.
-O. - Piter wydał z siebie dźwięk. - Agata.
Tylko przewróciłam oczami i wyminęłam stojących wokół siatkarzy wracając do swojego lokum.
-I? - Igła próbował wyciągnąć ode mnie jakieś informacje.
-I dupa. Jedna wielka, beznadziejna dupa. - jego również zgrabnie ominęłam i wparowałam do pokoju trzaskając drzwiami. Rzuciłam się na łóżko, tonąc w potoku łez. Wszystko straciło sens, a ja miałam poczucie, że już nigdy nie odzyskam Michała... To mnie zabijało.
-Co ci powiedział?! - do pokoju jak tornado wpadł Winiarski.
-Nic, nie wtrącaj się. - burknęłam.
-Będę się kurwa wtrącał, bo przez te wasze spiny, drużyna się sypie, nie zauważyłaś?!
-To niech się sypie, chuj mnie to boli... I tak dla nikogo już tutaj nie istnieję! - krzyczałam połykając łzy.
-Czemu zaczęłaś myśleć tylko o sobie? - zdziwił się.
-Bo nie warto zbyt długo troszczyć się o innych. I tak dostaniesz kopa w dupę. - odparłam, chowając twarz w dłoniach.
-Co ci powiedział...? - ponowił pytanie.
-Że nie jest gotowy o tym rozmawiać... potem wyrzucił mi, że puściłam się ze Zbyszkiem. Zabolało, wiesz? - spojrzałam na niego. Stał jak zamurowany.
-Nie mogę stanąć po żadnej stronie, bo oboje jesteście głupi. - westchnął. - Serio, teraz nie mam żadnego pomysłu na to, żeby znowu było jak dawniej.
-Bo nie ma sposobu, żeby było jak dawniej.
-Ale nie wyjeżdżaj znowu, to na pewno nie załatwi sprawy. Całe życie będziesz przed tym uciekać...
-Podobno rozwalam ekipę... - prychnęłam z dezaprobatą, podcierając zakatarzony nos.
-Zamknij się lepiej. - utonęłam w jego objęciach. Kołysaliśmy się z boku na bok, co niezwykle poprawiło mi humor.
-Ejj, bo wiesz co... - do pokoju, jak do siebie wszedł Nowakowski. - Uhuhu, ja chyba nie w porę... - zawstydził się.
-Daruj sobie... - przewróciłam oczami. - Co się stało?
-W naszym pokoju trochę stypa, wszyscy się zmyli... No ale, następnym razem. - wzdrygnął ramionami.
-Nie mam siły na melanże. - posmutniałam.
-Ehee... - spojrzał na mnie spod byka.
-A spadaj. - cisnęłam w śrokowego poduszką.
-To ja też się ulatniam. Trzym się, widzimy się na kolacji. - Winiar mrugnął do mnie okiem i razem z Piotrkiem opuścili pomieszczenie. Znów zostałam sama. Westchnęłam sobie cichutko, wstałam, zmyłam resztki makijażu spływającego po moich policzkach i zabrałam się za rozpakowywanie bagażu. Otworzyłam walizkę i wyrzuciłam z niej wszelkie ubrania. Razem z nimi wypadł też dziwny krążek, ze stukotem opadający na podłogę. Schyliłam się i podniosłam metalowy przedmiot. Oczy kolejny raz zaszkliły się, lecz pomimo tego, na moje usta wkradł się uśmiech. Tak bardzo miłe wspomnienia obudziły się w mojej głowie. Nasunęłam pierścionek na palec i wystawiłam dłoń przed siebie. Cudownie odbijał słońce padające przez okno. Ale... No właśnie, ale. Musiałam go zdjąć, oddać, pozbyć się go. Chociaż tego...

____________________________________________________________________

Pytałam się na tt, czy dodać dziś, czy jutro. Więcej głosów było na dziś, więc dodaję dziś, ale krócej. ;c 
Znów długa przerwa... ZA DŁUGA.
A tutaj link do bloga, którego zacznę po epilogu "Siatkarskich" : ) 

Pozdrawiam, Sissi.♥