wtorek, 23 grudnia 2014

Merry Christmas, everyone!

-Proszę, zrób to za mnie... - biedny Piter stał nad wanną, z tasakiem w trzęsącej się dłoni i modlitwą na ustach. - Prosze... Ja po prostu jestem za dobrym człowiekiem na takie czyny... - prawie łzy stanęły mu w oczach. -Czy ty wiesz do kogo mówisz? - prychnął Zatorski. - Ja mrówki nie potrafię strącić!
-No ale ja słyszę, jak on do mnie mówi... "Nie zabijaj mnie Piotrze, jestem niczego winną rybką, chlip". - jęczał środkowy. - Widzisz te jego smutne usteczka? One układają się w podkowę...
-Jak długo jeszcze? - w drzwiach od łazienki pojawił się Ignaczak. Chłopcy z przerażenia podskoczyli, a tasak wyślizgnął się z dłoni siatkarza. Trzech mężczyzn przypatrywało się temu, jak ostre narzędzie, niosące śmierć wiruje w powietrzu i trafia do wanny, która natychmiast wypełniła się krwią, zabijając stworzenie.
-Jak u Hitchcocka... - wydukał młody libero.
-Stefan... - Nowakowski otarł wyimaginowaną łzę z policzka.
-Skończcie płakać mameje, Agata czeka na rybę. - ponaglał Krzysiu. Piotruś bijąc się z samym sobą, wyjął z wody przepołowionego karpia i westchnął głęboko. Miał nadzieję, że będzie smaczny, bo tyle co on się nad nim pastwił, to jego.

-Mówiłam, że na ostatnią chwilę, to tak nie da rady! Wyżej tę bombkę, widzisz, że tutaj jest napaćkane tymi kolorami jak na cygańskim weselu... Zbyyysiu, zdejmij tę czapkę, dzieci tylko straszysz. - instruowała wszystkich doktor Agata.
-Do kuchni! - wrzasnął Kurek. - Do kuchni, do kuchni, do kuchni! Już!
-Ale to tutaj jestem wam potrzebna! - upierała się.
-Karp cię teraz potrzebuje, stracił aż dla ciebie głowę... - przyjmujący pociągnął kobietę w stronę kuchni.
-Ale to robota dla Kubiaka..
-Kubiak właśnie lepi pierogi, dasz sobie radę, jesteś świetna! - mrugnął okiem i wrócił do przyozdabiania choinki. Agata pacnęła rybę koniuszkiem palca, a ona lekko się wzdrygnęła. Kobieta natychmiast odskoczyła, lecz zaraz dokładnie się rozejrzała, czy nikt tego nie widział. Przecież kto boi się nieżywej ryby. Nie wiedziała jednak, że zza kuchennej lady czaił się jeden osobnik! Mianowicie detektyw Pit! Aga kolejny raz przystąpiła do zaznajomieniem się z rybą, chwyciła jej ogon w dwa palce i uniosła. Skrzywiła się na sam unoszący się od niej zapach. Odłożyła ją i chwyciła nóż.
-Pozwól... - obok niej pojawił się Piotrek. - Ja już go znam, to mój kumpel, jeśli ja pozbawię go łusek, pewnie lepiej to zniesie. - rzekł, po czym odebrał od Agaty nóż. Ona, zdziwiona, nie odezwała się ani słowem i wróciła do grupki siatkarzy siłujących się z choinką.
-Chłopaki... - jęknęła.
-Co? - zapytał Winiarski, któremu uszy renifera zsunęły się na ślepia, wydając przy tym wdzięczne brzęczenie dzwoneczkami.
-Ta choinka nie ma igieł!
-No bo Igła przypadkowo trącił, no i tak wyszło... - skrzywił się Bartman.
-Ale już sprzątam! - Krzysiu od razu rzucił się na podłogę, zbierając każdą igiełkę.
-Najgorsze święta ever... - Agata złapała się za głowę.
-Ałaaaaaaaaaaaaaaa! - głośny krzyk dobiegł z kuchni. Wszyscy natychmiast tam pobiegli. - On mnie ugryzł! - wskazał na leżącą na blacie rybę. - Perfidnie! W palec! - machał swoim długaśnym kciukiem przed twarzami siatkarzy.
-Uchlastał sobie nożem pewnie i teraz płacze... Załóż mu jeszcze sprawę w sądzie. - prychnął Zbyszek.
-Nożowi? - zdziwił się Zatorski.
-Rybie debilu!
-To Stefan! - wciął się Piotrek.
-Ej, ludzie... - do kuchni przyszedł Winiarski. - Bo wiecie, mam mały problem.
Wszystkie oczy skierowały się na renifera oplecionego w światełka.
-Pomożecie? - chlipnął bezradnie. Cała drużyna zostawiła Piotrka i przeniosła się na Michała, wywijając nim w każdą stronę. Biedulek.
-Ej... - następna ofiara pojawiła się w pobliżu.
-Co?! - krzyknęli wszyscy.
-Pierogi... - mruknął smutno. - Upadły...
-Same upadły?! Czy twoje niedorozwinięte ręce im pomogły?! - wydarła się jedyna żeńska reprezentantka.
-No ręce... - spuścił głowę.
-No ręce, no ręce... - westchnęła głośno. - No debil!
-Może da radę jeszcze pozbierać. - wtrącił Kurek.
-Nie. - uciął Kubi. - Wpadły w żółty śnieg jak wynosiłem je z letniej kuchni... - wszyscy cichutko parsknęli śmiechem. - I ja też... - śmiechy ustały, bo rozległ się jeden wielki ryk.
-No kuźwa, znoowu, Stefan ty kanibalu! - wrzasnął Piter.
-Po pierogach, po rybie, po choince... - wyliczała Agata. - Ciekawe co jeszcze nas czeka.
-Renifer też jakiś taki nie w stanie... - wspomniał Bartman.
-W stanie, w stanie, chwilowo tylko zaniemogłem. - bronił się Winiarski.
-Wiedziałem, żeby zostać u mamusi... - chlipnął Zatorski. - Mogłem walić tę kadrę.
-E tam, wszystko byłoby takie typowe... - Kuraś wzruszył ramionami. - W sumie, to mamy pretekst, żeby zamówić pizzę. - wyszczerzył się, a wszyscy przystali na jego pomysł. Pomysłodawca wykonał jeden telefon i zaczęło się wielkie czekanie na przysmak.
-Nawet Mikołaj nie raczył nas odwiedzić... - powiedział Zati obrażonym tonem.
-A zostawiłeś mu ciasteczka? - burknął Piter.
-Ty miałeś to zrobić! - odpyskował libero.
-Dzieci, już powinniście wiedzieć, że Mikołaj nie leci na badziewne ciastka. Piwko i czipsy, to taaaak... - zaśmiał się Zagumny.
-Poza tym, Mikołaj nie istnieje. - skwitował Kubiak, a dwóch pociesznych zawodników zgromiło go morderczym spojrzeniem. Teoretycznie, to już dawno powinien leżeć w kostnicy.
-Co ty możesz o tym wiedzieć! - ryknął Zatorski. Zdziwiony Dziku rozejrzał się po pozostałych kolegach z drużyny, nie dowierzając, że taka dyskusja w ogóle ma miejsce.
-Typie - zaśmiał się. - Ile ty masz lat? Pięć?
-Rozumem na pewno... - bąknął Guma pod nosem.
-Nie psujcie mu dzieciństwa... - Piotrek objął przyjaciela ramieniem. Nagle rozlezgł się dźwięk dzwonka do drzwi. Zatorek ruszył jak poparzony, w głebi ducha licząc, że to Santa.
-O... - wydał z siebie jęk rozczarowania.
-Trzy giganty pepperoni, pięćdziesiąt pięć złoty. - rzekł znudzony dostawca. Hojny libero sypnął mu sześć dych.
-To za to, że nie możesz spędzić świąt w gronie rodzinnym. - dodał i przymknął wrota.
-A piątak na pewno mi to wynagrodzi. - parsknął mężczyzna i wsiadł na swój skuterek. Rzecz biorąc pewnie mu zimno, jak tak musi popindalać...
-No to wesołych. - powiedział Paweł, kładąc opakowania pizzy na stole.
-Wesołych. - zawtórowali wszyscy i zabrali się za szamanie.
-To jednak jedne z moich najlepszych świąt. - uznał Kubiak.
-Moich chyba też. - poparł Bartman i trącił Agatę łokciem.
-No jest nawet fajnie. - przewróciła oczami, zajadając się gorącym włoskim specjałem.
-HO HO HO! - rozległo się za oknem.
-Miki! Mój ziomek! - pisnął Zatorski.

___________________________________________________________________

Kochani!

Pewnie nie dowierzacie w to, co teraz czytacie ;o ja też nie dowierzam, że to piszę. Po prostu, siedziałam przed komputerem i poczułam nagły przypływ weny ;o to chyba ta "magia świąt". 
Sissi - chwilowy powrót. (prawie jak tytuł sensacyjnego filmu). Jeju, jak miło to wszystko poczuć jeszcze raz :')))
Nie wiem ilu z Was tutaj zajrzy, ilu z Was jeszcze o mnie pamięta ;o Wiem, że zniknęłam bez żadnego słowa, ale chyba poczułam wypalenie zawodowe. (tak się tłumacz Sissi). 

A, no i oczywiście zdrowych, spokojnych i wesołych świąt, spędzonych w gronie rodzinnym <3 wszystkiego siatkarskiego!:*

Pozdrawiam, Sissi. <3