Spodobał Ci się jakiś tekst? Dialog? Napisz tutaj teskt z mojego opowiadania, który najbardziej zapadł Ci w pamięć! :D
Mam nadzieję, że wspólnie przypomnimy sobie najlepsze i najśmieszniejsze chwile! : ))
-To ja mu mówię, co nie, hehe, że to ja tu dowodzę, co nie, a Twój głos to mnie obchodzi, jak wiesz, jak dzisiejszy strój Jacykowa, co nie, hehe. -A ten co na to? - Piotrek N. był wyraźnie podekscytowany rozmową z zimowym mistrzem udzielania wywiadów. -No co, mandat mi wypisał. Ale i tak nie zapłaciłem, hehe. -Jaa... - oczy środkowego wyglądały jak dwa okrągłe spodki.
1. -Nie wiedziałem, że SPA, to Spalskie Przedsiębiorstwo Agroturystyczne... - zdziwił się Piotrek. 2. -Aaa, no tak. Bo przecież dorośli od razu przyjadą so Spały, jeśli zobaczą różowego Dzika i drzewo przebrane ze słońce... - mruknął Kurek. 3. -Ten od siedmiu ku*wa boleści, pier*olony liść, ma zjeb*ne, ku*wa uczulenie na ten cholerny flesz, czy jaki ku*wa ch*j?! - Pawła i takiej wiązanki przekleństw jeszcze w życiu nie słyszałam. 4. -Gra Barbie, będziesz mogła jej dołożyć... 5. -No i ja jemu mówię, słuchaj stary, jak dalej będziesz odwalał taką manianę, to inaczej pogadamy, co nie... - opowiadał Jarosz jednym tchem i popijał energetykiem. - Potem dostał ode mnie parę razy z pięści w twarz, prawy sierpowy, lewy sierpowy i tak dalej, aż w końcu się obudziłem... - westchnął.
i 1000 500 100 900 innych superaśnych! Nie mogę wybrać kilku :(
-Żyła jestem, nie Żyły! - warknął narciarz. -Żyła sobie żyła... - zaśmiał się Kurek. -A potem ta żyła już nie żyła. - dodał Winiar ciągle wpatrujący się w ciemność. -Grozicie mi? - Piotrek wszystkich podejrzliwie zmierzył wzrokiem.
ee ale tego jest za dużo: Siatkarz tylko coś mruknął i odwrócił się na drugi bok. -Bartuś... pomocy. - szepnął. - Nie czuję rąk... - pisnął. - Barteeek... pomóż mi, ja naprawdę nie chciałem znać Twojego hasła... Bartek, help. Nie mogę się ruszyć... moje ręce, już nie będę mógł grać w siatkówkę, nie mam ich... Bartuś... chcesz tego? Bartuś... - prosił, stękał i jęczał. Na nic mu to było. - Matko Boska, za jakie grzechy? - chlipnął. - A Krzysiu mówił żeby nie klnąć...
-Szukam sznurówek! - dało się słyszeć na korytarzu. Ach ten Piotruś, nawet sznurówek w butach nie ma... -Opchnąć Ci za zeta? - Zatorski lekko wynurzył się z pokoju. -Pięćdziesiąt groszy. - założył ręce na torsie. -Siedemdziesiąt. - Zatorski powtórzył jego czynność. -Sześćdziesiąt. - środkowy zmrużył oczy. -Sześćdziesiąt pięć. - Zatorski także to zrobił. -Sześćdziesiąt dwa? -Sześćdziesiąt trzy. -Umowa stoi. - podali sobie dłonie, a już po chwili Piotruś miał swoje sznurowadełka za sześćdziesiąt trzy grosze.
Tańcowały dwa Piotrki... jeden sztywny, drugi wiotki, HA! -To ja mu mówię, co nie, hehe, że to ja tu dowodzę, co nie, a Twój głos to mnie obchodzi, jak wiesz, jak dzisiejszy strój Jacykowa, co nie, hehe. -A ten co na to? - Piotrek N. był wyraźnie podekscytowany rozmową z zimowym mistrzem udzielania wywiadów. -No co, mandat mi wypisał. Ale i tak nie zapłaciłem, hehe. -Jaa... - oczy środkowego wyglądały jak dwa okrągłe spodki.
-Jak nie. - udzielił się Dzik. - Srebrny Asanastasi nam da taki wycisk, że aż brak słów. - złapał się za głowę z tego całego przerażenia. -Asana... co? - zdziwił się Ziomek. -Asanastasi! - przesylabował. - Nie wiesz jak Twój własny trener się nazywa?! -Głuupku. - jęknął Zbyszek pukając się w skroń. -Ale ja, czy JołZiomuś? -Obydwoje! A-NA-STA-SI! -No to mówię Asanastasi... - zdziwił się Michał. -To ja już nie wiem. - załamał się rozgrywający.
-Łoo ja cie. Jakie ja mam żyły... - Zibi przypatrywał się swoim żylastym rękom. -Żyła jestem, nie Żyły! - warknął narciarz. -Żyła sobie żyła... - zaśmiał się Kurek. -A potem ta żyła już nie żyła. - dodał Winiar ciągle wpatrujący się w ciemność. -Grozicie mi? - Piotrek wszytkich podejrzliwie zmierzył wzrokiem.
jest tego 10000000 razy wiecej ale teraz mi sie nie chce szukać
PRZEPRASZAM ŻE TAKI DŁUGI ALE JEST ŚWIETNY <3 :-Ćwiczyć! - wskazałam na parkiet. -No, łatwo Ci powiedzieć... - Pit mamrotał sobie pod nosem i odbierając piłkę od trenera poszedł na miejsce zagrywki. Odbił nią kilka razy o podłogę, z wielkim skupieniem spojrzał na nią, jakby przekazywał jej myśl "tylko oby w boisko". Jeszcze raz odbił i przymierzył się do serwu. -Eej! 8 sekund już minęło! - wrzasnął Zibi. -Żebyś Ty nie minął... - odparł mu Kubiak. -Uuu, ostry pocisk. - zagwizdał Zagumny. -Sito będzie, sito! - Winiar klaszcząc w dłonie darł się wniebogłosy. -Winiar jest kretynem. - zanucił Piter do tej samej melodii. -A Piter murzynem. - swoje trzy grosze dorzucił Krzysiu. -Igła to rasista... - wtrącił Dziku. -To rzecz oczywista! - dodał Bartman. -Kiedy w końcu zagrasz? - Guma także trzymał się tej muzyczki. -Jak Zator kupi se bagaż... - Cichy zmarszczył brwi śpiewając to. -Nie wyszło rytmicznie... - zanucił Ignaczak. -Osz kurczę, faktycznie! - zaśmiał się środkowy. -Chciałbym potrenować... - burknął Kurek. -A nie jak Makłowicz zupę gotować? - odrzekł Kubiak. -Skończmy panowie te rymy zacne... - polecił Zbyszek. -Bo ja tutaj zaraz zasnę. - Ziomek teatralnie ziewnął. -Boże, jesteśmy mistrzami! - Igła przybił piątki ze swoją drużyną. -Odkrywamy nowe talenty. - dodał Zibi. -No a ten jak tam stał, to stoi! - oburzył się Winiarski wskazując na ciągle śpiewającego sobie Cichego. -Mam! - wydarł się po chwili na całą Spałę. -Nie drzyj się! - Kurek aż przeczyścił swoje ucho. -Gdy Ignaczak piłkę odbiera, to Zatorski na ławce trenera poniewiera, lecz jak Ziomek nam wystawi, to się atakujący w niebiosach sławi. Możdżon blokuje, świat zawojuje, a Winiarski ma odbiór wcale nie płaski, więc piłka leci do Zagumnego, on już wie co z nią zrobić, dla niego nic w tym trudnego. Będzie kiwka, zwód wspaniały, a potem w blasku fleszy moment chwały. Trener Andrea na nas się drze, ale to tylko pomaga naszej grze. Agata siedzi jak na szpilkach, jej brzuch jest wtedy cały w motylkach. Kuraś nasz guru, znów ze środka atakuje, niech powiedzą tylko, że my to zwykłe... -Piotrek! - Igła przerwał jego genialny trans. -Zbóje! Bartman i jego ręka nadzwyczaj mocna, wbija piłkę w parkiet, niczym w lato nadchodząca fala gorąca. Kubiak w trybuny za żołędziami poszedł, aż tłum ludzi momentalnie się rozszedł. Kogoś pominąłem w tej rymowance, jaką nawinąłem? O sobie już raczej nie będę wspominał, czyli to już chyba ostateczny finał... -Matko Boska... - tylko na takie słowa stać było Krzysia. -Drugi 50-Cent, czwarty Peja, osiemnasty Snoop Dogg! - ZB9 aż klaskał w dłonie, a Pit lekko się ukłonił. -Twoje słowa w mojej głowie tkwią, czyżby one mi się śnią? - załapał Winiarski. -Ejj! A ja nie mogę wymyślić żadnego rymu! - zmartwił się Zati. -Musisz poczuć ten luz... ten "flow". - odparł Nowakowski. -Flow. - parsknął Paweł. -Rym na przykład do... mogę? - Igła próbował mu jakoś pomóc. Młody libero zamyślił się, lecz po chwili zadowolony z siebie odpowiedział: -Wyjść dzisiaj z Tobą nie mogę, bo gdzieś niedawno zgubiłem nogę! -No i brawo! - na sali rozległ się krzyk i wiwat.
-To ja mu mówię, co nie, hehe, że to ja tu dowodzę, co nie, a Twój głos to mnie obchodzi, jak wiesz, jak dzisiejszy strój Jacykowa, co nie, hehe. -A ten co na to? - Piotrek N. był wyraźnie podekscytowany rozmową z zimowym mistrzem udzielania wywiadów. -No co, mandat mi wypisał. Ale i tak nie zapłaciłem, hehe. -Jaa... - oczy środkowego wyglądały jak dwa okrągłe spodki.
-Ty, Piotrek. - zaczął Igła, a dwóch Pitów spojrzało w jego kierunku. - Skoczny Piotrek. -Dwóch skacze. - Cichy spojrzał na libero lekceważącym wzrokiem. -Ale ten od nart. - westchnął. -A to ja, hehe. -No. Bo wiesz, chodzą ploty, że jak byłeś mały, to wpadłeś do kociołka z marihuaną. Prawda to? -Nie, ale chciałbym... hehe.
-Mam! - wydarł się po chwili na całą Spałę. -Nie drzyj się! - Kurek aż przeczyścił swoje ucho. -Gdy Ignaczak piłkę odbiera, to Zatorski na ławce trenera poniewiera, lecz jak Ziomek nam wystawi, to się atakujący w niebiosach sławi. Możdżon blokuje, świat zawojuje, a Winiarski ma odbiór wcale nie płaski, więc piłka leci do Zagumnego, on już wie co z nią zrobić, dla niego nic w tym trudnego. Będzie kiwka, zwód wspaniały, a potem w blasku fleszy moment chwały. Trener Andrea na nas się drze, ale to tylko pomaga naszej grze. Agata siedzi jak na szpilkach, jej brzuch jest wtedy cały w motylkach. Kuraś nasz guru, znów ze środka atakuje, niech powiedzą tylko, że my to zwykłe... -Piotrek! - Igła przerwał jego genialny trans. -Zbóje! Bartman i jego ręka nadzwyczaj mocna, wbija piłkę w parkiet, niczym w lato nadchodząca fala gorąca. Kubiak w trybuny za żołędziami poszedł, aż tłum ludzi momentalnie się rozszedł. Kogoś pominąłem w tej rymowance, jaką nawinąłem? O sobie już raczej nie będę wspominał, czyli to już chyba ostateczny finał... -Matko Boska... - tylko na takie słowa stać było Krzysia. -Drugi 50-Cent, czwarty Peja, osiemnasty Snoop Dogg! - ZB9 aż klaskał w dłonie, a Pit lekko się ukłonił.
"-I tak uważam, że Bartuś to ogromny fan naćpanych misiów, chlejących hektolitrami sok ze śmiesznych gumijagód, po którym mają halucynacje... - prychnął Zbyszek. -Skąd wiesz, że one piją sok z gumijagód? - Kurek podejrzliwie się na niego spojrzał. -Bo byłem mały? - uniósł jedną brew. -Oglądał naćpane misie, uczył się wulgarnych sentencji... stary, gdzie byli Twoi rodzice?! - odrzekł Ignaczak. Bartman tylko wzruszył ramionami. - To wiele wyjaśnia... - westchnął." ~ to mnie powaliło. Śmiałam się z tego z koleżanką przez kilka dni ;D
-Ten od siedmiu ku*wa boleści, pier*olony liść, ma zjeb*ne, ku*wa uczulenie na ten cholerny flesz, czy jaki ku*wa ch*j?!
-Oglądał naćpane misie, uczył się wulgarnych sentencji... stary, gdzie byli Twoi rodzice?!
-Asana... co? - zdziwił się Ziomek. -Asanastasi! - przesylabował. - Nie wiesz jak Twój własny trener się nazywa?! -Głuupku. - jęknął Zbyszek pukając się w skroń. -Ale ja, czy JołZiomuś? -Obydwoje! A-NA-STA-SI! -No to mówię Asanastasi... - zdziwił się Michał. -To ja już nie wiem. - załamał się rozgrywający.
"- Mam wielką i przeochoczą ochotę spuścić wodę, lecz przeszkadza mi w tym niewiedza o aktualnym miejscu spoczynku spłuczki." hahahahahhaha nie wyrabiam :D
-Zator? - wszyscy wybuchnęli śmiechem. -Co miałem poradzić, jak mi się walizka popsuła! - bronił się. No w sumie jak Ci się walizka popsuje, to wkładasz wszystko do reklamówki... ale jechać do Brazylii z pięcioma foliowymi reklamówkami?! Zatorski love.
-Bartuś... - słychać było cichutki, piskliwy głosik. - Bartuś... - przerodził się on już w głośniejszy, lecz nadal piskliwy. - Bartek...
Siatkarz tylko coś mruknął i odwrócił się na drugi bok. -Bartuś... pomocy. - szepnął. - Nie czuję rąk... - pisnął. - Barteeek... pomóż mi, ja naprawdę nie chciałem znać Twojego hasła... Bartek, help. Nie mogę się ruszyć... moje ręce, już nie będę mógł grać w siatkówkę, nie mam ich... Bartuś... chcesz tego? Bartuś... - prosił, stękał i jęczał. Na nic mu to było. - Matko Boska, za jakie grzechy? - chlipnął. - A Krzysiu mówił żeby nie klnąć...
-Bartek... - jęknął bezradny siatkarz. - Czas pogodzić się z tym, że już nie będę grał w siatkówkę. Muszę spróbować zasnąć.. ehh... Trudno jest spać, jeśli wiesz, że nie masz rąk... Biedny ja. - prowadził swój monolog. - Bartek! - krzyknął w końcu, a przyjmujący odwrócił się w jego stronę. -Hm? - mruknął zaspany. -Nie mam rąk... - odparł. -Aha. - po czym poszedł spać dalej. -Zero wsparcia dla inwalidów... Nie mam rąk do cholery! A nie, bo pójdę do piekła... A może... ja już jestem w piekle. Diabeł Belzebub przechwycił moje ręce, aby odegrać turniej siatkówki tam na dole? Ciekawe i warte zastanowienia. Ale jeśli je sobie wziął, to muszę być naprawdę wybitny, aniżeli zabrał sobie moje kończynki. Nie wziął ich Możdżonkowi, a wziął moje. To musi coś znaczyć! Jestem piekielnym siatkarzem!
-Ja nie mam rąk! Ja chcę siusiu, jeść i pić! Czuję jak krew przepływa w moich żyłach... diabeł oddał moje ręce! Moje piekielne ręce! - zaśmiał się złowieszczo i podniósł prawą dłoń, która jak roślinka opadła na ziemię. - To teraz lewa. - chwycił ją i przerzucił przez całe ciało. Ona opadła na jego tors. - Odzyskałem ręce! - krzyknął na cały hotel.
Wszyscy szli ze swoimi walizkami, ale oczywiście Zator musiał być inny. Reklamówki, to chyba dobry argument na jego dziwność. Wszyscy mierzyli go wzrokiem od góry do dołu, a reszta siatkarzy nie przyznawała się do niego, przez co mógł czuć się nieco odrzucony. Tylko Pit dotrzymywał mu towarzystwa, bo on i jego niedowład nie nadążali za resztą.
-Musimy zdążyć, Agata nie może wylecieć bez pożegnania! Szybko! - poganiał wszystkich Pit, który ledwo nadążał za swoimi nogami. Była tylko jedna przeszkoda... obrotowe drzwi. Nic nie jest w stanie tak przeszkodzić siatkarzom jak obrotowe drzwi. Nowakowski sobie poradził, sprytnie i z gracją przekręcił się pomiędzy szybami, lecz z Zatorskim nie było już tak łatwo. -Cholera jasna! - krzyczał, próbując wyciągnąć swoje reklamówki. - Wcięło je! -Zator, zablokowałeś cały ruch! - Kubiak próbował wypchać go z przejścia. -Pituś, pomóż... - Paweł wystawił ręke w stronę kolegi. -Lol. - skrzywił się Piotrek i pobiegł w stronę kas. -Nie mogę się ruszyć! - Zatorski pchał się we wszystkie strony. Siatkarze także mu w tym pomagali, lecz bezskutecznie. Całkiem śmiesznie musiała wyglądać taka pchająca się grupka, dwumetrowych mężczyzn i ten jeden z reklamówkami, co go wcięło między obrotowe drzwi. A Pituś twardo szedł szukać Agi. -Na trzy! - zarządził Dziku. - Raz, dwa, TRZY! - wszyscy chłopcy pchnęli młodego libero, a ten zostawiając swoje "bagaże" w tyle upadł na podłogę.
-Ja mam niedowład, a ten mną rzuca! - burknął Piter, za co dostał mukę w ramię od Kurasia.
-Matko, co tam się stało?! - zerwałam się z miejsca i ruszyłam na koniec autokaru. Zastałam Piotrka trzymającego się za rękę i Bartka tarzającego się ze śmiechu. - Co mu zrobiłeś?! - usiadłam obok środkowego. -Miał mnie masować, a nie łaskotać! - burknął siatkarz. -Boże, jak śmiesznie. - wydukał rozbawiony Kurek. - Uwielbiam łaskotać ludzi, jeśli nie mogą się obronić, bo mają paraliż rąk. - w autokarze rozległa się salwa śmiechu. -Ha ha haa... - Cichy wywrócił ślepiami i zrobił smutną minę przyglądając się mi. -Porypany jesteś, Kurek. - zaśmiałam się i uderzyłam jego ramię.
- Noo, pan Nowakowski genialnie prezentuje się w stroju wiewiórki!
-Uwiera mnie to... - Pit poprawiał swoje wdzianko jak tylko mógł. - Tamci na pewno będą mieli lepszą fuchę... - burknął. W tamtym momencie z charakteryzatorni wyszli siatkarze, którzy mieli być fotografowani. -A może jednak nie. - powiedział Piotrek, ledwo powstrzymując śmiech. Z rządku pomalowanych na różne odcienie tęczy chłopców dało się słyszeć ciche "ku*wa". -Przynajmniej nie macie liści do łba przyczepionych! - burknął Kuraś. -I ogona w tyłku! - dodał Piter. -A Wy nie jesteście pomalowani na różowo... - mruknął Kubiak.
-Jestem wiewiórką i pamięć mam krótką?! - wydarł się Nowakowski. - What the fuck ist that?!
-Chmurki! - wrzasnęła Renia. -To my, to my, to my... - na białym prześcieradle pojawił się Jarosz razem z Rucym. -Chmurki falują... falują chmurki! - Ela dawała im ciche podpowiedzi. -Falujemy... - szepnął Michał. -Słoneczko... - dodała Renata. -Ale ja... - zdziwił się Marcin. -Słoneczko do chmurek! Po ułamku sekundy koło chmurek stało słoneczko. -Teraz drzewo wyłania się z ziemii... a właśnie, trawa! -To ja... - mruknął Guma i położył się na ziemii. -Drzewo staje na trawie i pomału rośnie, proszę bardzo... -Mam na nim stanąć?! - pisnął Bartek. -Drzewo staje na trawie i rośnie, co jeszcze nie jest zrozumiałe?! -Przepraszam Pawełku... - szepnął Bartek i delikatnie stanął na swoim koledze. -Tak właśnie, rośnie, rośnie, rośnie... szumi drzewo... Wiatr! - wrzasnęła. - Wiatr! -Kto jest wiatrem? - wszyscy rozejrzeli się wokół. -Jestem, jestem, sorry, nie mogłem poradzić sobie z tymi frędzelkami... - zza kulis wyszedł Ziomek i zaczął biegać pomiędzy pozostałymi siatkarzami. -Drzewo urosło, pokazuje się wiewiórka! -O, to ja... - odparł dumny z siebie Piotrek i wtargnął na "scenę" -Wiewiórka wchodzi na drzewo... - nakazała, a Bartek razem z Pitem wybuchnęli śmiechem. -Nie zapominaj, że trawa może uschnąć! - z dołu słychać było przeraźliwy krzyk. -Proszę, wiewiórka na drzewie wypowiada swoją kwestię... proszzz... - pstryknęła palcami. -Hej dzieci, jeśli chcecie zobaczyć spalski las, przed ekran dziś zapraszam Waaas... -Drzewo i jego tekst... -Przyjedź do Spały i spędź tutaj czas wspaniały! -I leśny skrzat wchodzi! -Nie bój się mnie człowieku bezduszny, bo wycieczka do Spały to wybór jest słuszny! - Zibi wyrecytował swój tekst. -I chmurki falują! I słoneczko się kręci! I drzewo szumi! I wiewiórka skacze! I wiatr wieje! A skrzat... niech zejdzie... -Ej! - zasmucił się Zbyszek. - Dyskryminacja! - burknął i usiadł obok mnie... w sumie, to mnie nie było, bo ja umarłam ze śmiechu już dawno. Na widok różowego Kubiaka, z którego spływała już różowa farba i po części wyglądał jak świnka w łatki, łzy same ciekły po moich policzkach. Ale muszę przyznać! Chłopcy jako tęcza sprawdzili się niesamowicie! Gorzej z grupą od spotu reklamowego, bo Ci nie mogli ogarnąć kto co mówi i kiedy wchodzi przed kadr.
-Rzucam to! - usłyszeliśmy krzyk z drugiego końca sali. - Nienawidzę tej roboty! I tego liścia! Nic mi się nie podoba!
-Jak to się zakłada? - zapytał Zatorski zaplątany w kable od maski. -Boże. - pokręciłam głową. - Zdejmij to... patrz, tutaj masz taki otwór, tutaj wkładasz twarz. Następnie te czarne kabelki podłączasz po tej stronie skrzyneczki, a te czerwone po tej. -A co ze skrzyneczką? -Przypinasz do spodni... - pomogłam mu ja przyczepić do tylnej kieszeni treningowych spodenek. -Mówisz, że czerwone kabelki na prawą stronę? - Bartman we wszystkim się pogubił. -Nie, czerwone na lewą... -Czyli czarne na prawą. - zauważył spostrzegawczy Piter. -Nie, czarne na lewą. - zdziwił się Zatorski. -Co?! Czerwone na lewą! - wrzasnęłam. -Czyli... jak w końcu? - zapytał Ziomek. -Czerwone na prawą! -Ale wcześniej mówiłaś, że czerwone na lewą... - powiedział Kubiak. -Cholera, przypnijcie jak chcecie! Najwyżej tętno mierzyć Wam będzie w płucach! -Ale ja nie chcę. - zasmucił się Nowakowski. -Czyli przypnij czerwone na lewą, a czarne na prawą! -Okej, ale nie krzycz. - chwycił kabelki i zastanowił się chwilę. - Ale którą prawą? Tą prawą, czy tamtą? - odwracał skrzyneczkę we wszystkie strony. -Cyferki masz mieć na wierzchu i na tą prawą, po prawej cyferek! -Po prawej cyferek... się robi. -A co z drugą końcówką kabelków? - zapytał Kurek. -Przyczep do maski. - odrzekłam. -Z tyłu, z przodu, z boku, określ się. -Z tyłu! Chcesz biegać z kabelkami na oczach?! -Kuurde, to muszę poprawić. - usłyszeliśmy głos Zatiego. -A czy to, że się duszę, to ma jakieś znaczenie? - zapytał Możdżon. -Nie powinieneś się udusić... - wzruszyłam ramionami. - Możesz mieć trudności z oddychaniem, ale to normalne. Najwyżej krzycz... -Jeśli ktokolwiek mnie usłyszy. - wymamrotał środkowy.
-Sito będzie, sito! - Winiar klaszcząc w dłonie darł się wniebogłosy. -Winiar jest kretynem. - zanucił Piter do tej samej melodii. -A Piter murzynem. - swoje trzy grosze dorzucił Krzysiu. -Igła to rasista... - wtrącił Dziku. -To rzecz oczywista! - dodał Bartman. -Kiedy w końcu zagrasz? - Guma także trzymał się tej muzyczki. -Jak Zator kupi se bagaż... - Cichy zmarszczył brwi śpiewając to. -Nie wyszło rytmicznie... - zanucił Ignaczak. -Osz kurczę, faktycznie! - zaśmiał się środkowy.
And :
-Ty, Piotrek. - zaczął Igła, a dwóch Pitów spojrzało w jego kierunku. - Skoczny Piotrek. -Dwóch skacze. - Cichy spojrzał na libero lekceważącym wzrokiem. -Ale ten od nart. - westchnął. -A to ja, hehe. -No. Bo wiesz, chodzą ploty, że jak byłeś mały, to wpadłeś do kociołka z marihuaną. Prawda to? -Nie, ale chciałbym... hehe.
And :
-Bartek... - jęknął bezradny siatkarz. - Czas pogodzić się z tym, że już nie będę grał w siatkówkę. Muszę spróbować zasnąć.. ehh... Trudno jest spać, jeśli wiesz, że nie masz rąk... Biedny ja. - prowadził swój monolog. - Bartek! - krzyknął w końcu, a przyjmujący odwrócił się w jego stronę. -Hm? - mruknął zaspany. -Nie mam rąk... - odparł. -Aha. - po czym poszedł spać dalej. -Zero wsparcia dla inwalidów... Nie mam rąk do cholery! A nie, bo pójdę do piekła... A może... ja już jestem w piekle. Diabeł Belzebub przechwycił moje ręce, aby odegrać turniej siatkówki tam na dole? Ciekawe i warte zastanowienia. Ale jeśli je sobie wziął, to muszę być naprawdę wybitny, aniżeli zabrał sobie moje kończynki. Nie wziął ich Możdżonkowi, a wziął moje. To musi coś znaczyć! Jestem piekielnym siatkarzem!
-Nie, czerwone na lewą... -Czyli czarne na prawą. - zauważył spostrzegawczy Piter. -Nie, czarne na lewą. - zdziwił się Zatorski. -Co?! Czerwone na lewą! - wrzasnęłam. -Czyli... jak w końcu? - zapytał Ziomek. -Czerwone na prawą! -Ale wcześniej mówiłaś, że czerwone na lewą... - powiedział Kubiak. -Cholera, przypnijcie jak chcecie! Najwyżej tętno mierzyć Wam będzie w płucach! -Ale ja nie chcę. - zasmucił się Nowakowski. -Czyli przypnij czerwone na lewą, a czarne na prawą! -Okej, ale nie krzycz. - chwycił kabelki i zastanowił się chwilę. - Ale którą prawą? Tą prawą, czy tamtą? - odwracał skrzyneczkę we wszystkie strony. -Cyferki masz mieć na wierzchu i na tą prawą, po prawej cyferek! -Po prawej cyferek... się robi. -A co z drugą końcówką kabelków? - zapytał Kurek. -Przyczep do maski. - odrzekłam. -Z tyłu, z przodu, z boku, określ się. -Z tyłu! Chcesz biegać z kabelkami na oczach?! -Kuurde, to muszę poprawić. - usłyszeliśmy głos Zatiego. -A czy to, że się duszę, to ma jakieś znaczenie? - zapytał Możdżon. -Nie powinieneś się udusić... - wzruszyłam ramionami. - Możesz mieć trudności z oddychaniem, ale to normalne. Najwyżej krzycz... -Jeśli ktokolwiek mnie usłyszy. - wymamrotał środkowy.
+masa ze wszystkich rozdziałow, ale szukanie tego i wklejanie tutaj trwałoby całą wieczność ;D no i przenosiłabym całe rozdziały xD
-Gdy Ignaczak piłkę odbiera, to Zatorski na ławce trenera poniewiera, lecz jak Ziomek nam wystawi, to się atakujący w niebiosach sławi. Możdżon blokuje, świat zawojuje, a Winiarski ma odbiór wcale nie płaski, więc piłka leci do Zagumnego, on już wie co z nią zrobić, dla niego nic w tym trudnego. Będzie kiwka, zwód wspaniały, a potem w blasku fleszy moment chwały. Trener Andrea na nas się drze, ale to tylko pomaga naszej grze. Agata siedzi jak na szpilkach, jej brzuch jest wtedy cały w motylkach. Kuraś nasz guru, znów ze środka atakuje, niech powiedzą tylko, że my to zwykłe... -Piotrek! - Igła przerwał jego genialny trans. -Zbóje! Bartman i jego ręka nadzwyczaj mocna, wbija piłkę w parkiet, niczym w lato nadchodząca fala gorąca. Kubiak w trybuny za żołędziami poszedł, aż tłum ludzi momentalnie się rozszedł. Kogoś pominąłem w tej rymowance, jaką nawinąłem? O sobie już raczej nie będę wspominał, czyli to już chyba ostateczny finał... -Matko Boska... - tylko na takie słowa stać było Krzysia. -Drugi 50-Cent, czwarty Peja, osiemnasty Snoop Dogg! - ZB9 aż klaskał w dłonie, a Pit lekko się ukłonił. -Twoje słowa w mojej głowie tkwią, czyżby one mi się śnią? - załapał Winiarski. -Ejj! A ja nie mogę wymyślić żadnego rymu! - zmartwił się Zati. -Musisz poczuć ten luz... ten "flow". - odparł Nowakowski. -Flow. - parsknął Paweł. -Rym na przykład do... mogę? - Igła próbował mu jakoś pomóc. Młody libero zamyślił się, lecz po chwili zadowolony z siebie odpowiedział: -Wyjść dzisiaj z Tobą nie mogę, bo gdzieś niedawno zgubiłem nogę! -No i brawo! - na sali rozległ się krzyk i wiwat.
-Ciepło tutaj dosyć... - zauważył Igła zdejmując reprezentacyjną bluzę. -No całkiem... - zgodził się Winiarski także rozpinając odzież wierzchnią. -Ha! A ja, krótkie spodenki mam na wierzchu! - wydarł się Zatorski. - Rozchylam, wyjmuję i mam! - po sekundzie szeleszczenia reklamówką wyjął czarne spodenki. -Gdzie je założysz? - odparł znudzony Zbyszek. -Na tyłek, a gdzie! - mądrze odpyskował Pawełek, mądrze. -Uuu, pocisk! - zagwizdał Kurek. -Pocisk to Ty będziesz miał zaraz z tego Twojego przystojnego ryjka! -Uuu, po... - zaciął się Krzysio .- ...ćwiartowana porzeczka... - dokończył.
-Bajer... - rozmarzył się Piter, który wychodząc z autokaru uniósł głowę wpatrując się w szyld wiszący nad wejściem do budynku. Może nie w szyld, lecz w to co wisiało nad nim. Czerwonym spray'em na białym tle napisane było: -"Polish welcome, kurwa mać". Czemu nie. - Kubiak wzruszył obojętnie ramionami, a końca śmiechu chłopaków nie było widać. -Umrę jeśli w barku znajdę "Polish vodka". - Ignaczak aż płakał. -Uwielbiam Argentynę. - posumował Zbyszek ocierający łzy z policzków. Wszyscy razem weszliśmy do recepcji i zamarliśmy. -DZIEŃ DOBRY! - powitała nas chyba cała hotelowa obsługa ubrana na biało-czerwono. -Jeśli do nas przyjadą Brazylijczycy też mamy odstawić się na zielono-żółto? - szepnął Kurek.
"-Okej, dzięki. - mrugnął okiem i przyłożył dłoń do jego czoła, wbijając go w siedzenie. - Na czym skończyliśmy? - zwrócił się do mnie głęboko się zamyślając. -Poczekaj, daj mi chwilę to sobie przypomnę... - wtrącił Pit, który siedział obok mnie. - Chyba na tej kontroli uzębienia... coś mówiłaś, że Misiek ma siódemkę do zreperowania... trzeba plombę założyć, czy coś... -A no tak! - uderzyłam się w czoło. - Muszę jeszcze raz rzucić na to okiem. - uśmiechnęłam się szeroko, co zrobił także Kubiak. Splotłam ręce na jego karku ponownie tonąc w gorącym pocałunku. Przerwało mi stukanie w ramię. -Sprawdź, czy mu ząb mądrości nie wyrasta. - polecił Nowakowski i powrócił do czytania swojego pisemka. -Cenna uwaga... - poparłam go i kolejny raz zatraciłam się w ponętnych ustach Michała"
-"Polish welcome, kurwa mać". Czemu nie. - Kubiak wzruszył obojętnie ramionami, a końca śmiechu chłopaków nie było widać. -Umrę jeśli w barku znajdę "Polish vodka". - Ignaczak aż płakał. -Uwielbiam Argentynę. - posumował Zbyszek ocierający łzy z policzków. Wszyscy razem weszliśmy do recepcji i zamarliśmy. -DZIEŃ DOBRY! - powitała nas chyba cała hotelowa obsługa ubrana na biało-czerwono. -Jeśli do nas przyjadą Brazylijczycy też mamy odstawić się na zielono-żółto? - szepnął Kurek.
<3 : -Alergia? -Kurz i pylenie lip. -No to lipa. - zaśmiał się Kubiak. -Uzależnienie? -Siatkówka. -Ooo, dobra odpowiedź. - Michał poklepał go po plecach. padłam : -Siurak trener na horyzoncie. - zaśmiał się Ziomek. -No to życzcie mi powodzenia. - siatkarz zerwał się z miejsca i podszedł do stolika "kołcza". - Dzień dobry panie trenerze... - zaczął i usiadł na wolnym krześle obok. - Mam do pana taką nietypową sprawę. -No u Was to chyba już nic mnie nie zaskoczy... - głośno westchnął. -Bo chodzi o to, że nie mogę dzisiaj trenować. - skrzywił się. -Dlaczego? -Bo jestem niedysponowany. - trener Anastasi wypluł całą zawartość swojej jamy ustnej na stół, a reszta drużyny wybuchnęła śmiechem. -Co Wyście brali?! - oburzył się Andrea. -No brałem jakieś tabletki na ból brzucha, ale chodzi o to, że nic mi nie pomaga. - wyliczał Bartek. -Nie chodzi mi o tabletki... - machnął ręką. -Mówiłem, że będzie myślał, że coś ćpamy. - wtrącił Zbyszek. -To co, mogę prosić o jeden dzień wolnego? - wyszczerzył się przyjmujący. -Nie żartuj sobie. - parsknął trener. -Ile razy mam powiedzieć to diabelskie słowo? -Trzy. - odpowiedzieli wszyscy chórem. -Myślałem, że dwa. Czyli muszę jeszcze poćwiczyć. - odparł Zbyszek i kontynuował swój trening, a reszta przyłożyła sobie "face palm'a". -Mógłbym usłyszeć to godzinę temu, a tak o całą godzinę bliżej mi do grobu. - westchnął Krzysiu spoglądając na wyświetlacz komórki. - Umrę ze świadomością, że zadaję się z ludźmi, którzy chcą pożyczyć kakao od trenera, chłopakami, którzy miesiączkują oraz nie umieją mówić i z marzeniem posiadania stroju w małpeczki. - westchnął rozkładając się na podłodze. -Oookej... - odznaczyłam dwa kwadraciki. - Jesteś na coś uczulony? -Nie. -Używki? -Ty. -Misieek. - roześmiałam się i podniosłam wzrok. Spotkaliśmy się spojrzeniami. -Słucham? - wyszczerzył się. -Nie ma niestety takiej odpowiedzi. - zasmuciłam się. -No to dopisz. - wzruszył ramionami.
-Ja pierdolę, ochrona! - wrzasnął Kurek, a wszyscy siatkarze w popłochu wystartowali ze swojego miejsca. -Zajebiście. - powiedziałam pod nosem wpatrując się w mężczyznę, który biegł właśnie w moją stronę. -Może ucieknijmy? - zapytał Paweł piskliwym głosikiem. -Dobry plan. - szarpnęłam go za rękaw i ruszyliśmy w długą. _________________________________________________________ Była tylko jedna przeszkoda... obrotowe drzwi. Nic nie jest w stanie tak przeszkodzić siatkarzom jak obrotowe drzwi. Nowakowski sobie poradził, sprytnie i z gracją przekręcił się pomiędzy szybami, lecz z Zatorskim nie było już tak łatwo. -Cholera jasna! - krzyczał, próbując wyciągnąć swoje reklamówki. - Wcięło je! -Zator, zablokowałeś cały ruch! - Kubiak próbował wypchać go z przejścia. -Pituś, pomóż... - Paweł wystawił ręke w stronę kolegi. -Lol. - skrzywił się Piotrek i pobiegł w stronę kas. -Nie mogę się ruszyć! - Zatorski pchał się we wszystkie strony. Siatkarze także mu w tym pomagali, lecz bezskutecznie. Całkiem śmiesznie musiała wyglądać taka pchająca się grupka, dwumetrowych mężczyzn i ten jeden z reklamówkami, co go wcięło między obrotowe drzwi. A Pituś twardo szedł szukać Agi. __________________________________________ I jeszcze jak Kubiaczek pytał Agę o ''chodzenie'' ^^
i jeszcze to : -Piotrusiu, to, że mężczyzna ma własny samochód, nie oznacza, że nie może przejechać się kilka razy taksówką. - Krzysiek poklepał go po ramieniu, a reszta siatkarzy nagrodziła go brawami. -No, a co ma taksówka do kobiety?! - oburzyłam się. -Czekaj, czekaj... mogę zabłysnąć? - wtrącił Piotrek. - Bo jeśli kobieta raz, czy dwa przejedzie się taksówką, to oznacza, że nie ma samochodu! Siatkarze przestali przeżuwać to co obecnie mieli w swojej jamie ustnej. -To było słabe... - skrzywił się Winiarski. -No, trochę to zepsułeś. - poparł go Zbyszek. -No trochę bardzo. - dodał Bartek. -Trochę bardziej niż bardzo. - dodał Krzysiek. -Bardziej, bardziej niż bardziej bardzo. - prychnął Zatorski. -Zator, popsułeś to. - zaśmiał się Bartman. -Bardziej niż bardziej trochę bardziej bardzo? - zamyślił się Piotrek, a tyle "face palm'ów" świat nie widział.
-Mówię Wam, że nic mi nie będzie, będę się oszczędzać, a Wy nie, bo to koniec świata i mi amputują nogę! - burknęłam, opierając się o ramię Kubiaka. -Amputują Ci nogę?! - przeraził się młody libero. -Tak, nawet dwie. - uśmiechnęłam się sztucznie. -Michał, obiecaj, że nawet bez nóg będziesz ją kochał, bo mnie popamiętasz! - Paweł pogroził koledze palcem. -Nie no co Ty, wyniosę ją na środek ulicy i zostawię, bo przecież nie ma nóg, to jak mam ją kochać... -Wyobraziliście sobie teraz taką turlającą się Agę? - zaśmiał się Piter. -Nie no dzięki... - chlipnęłam. - Nabijają się z kaleki... wracamy? Położyłabym się...
_______________ TO Z NAJNOWSZEGO, ALE UWIELBIAM. ;3 WSZYSTKIE WW SĄ BOSKIE. ;3
-Nie lubię szpitali. - mruknął Zati. - Tak biało, sterylnie i śmierdzi dentystą... - skrzywił się. -Nie wiem jak Twój, ale mój dentysta akurat nie śmierdzi. - wciął się Kurek. -Jak się chodzi na kasę chorych to i nawet dentysta śmierdzi. - skwitował Bartman i poczłapał za nami w kierunku rejestracji.
"-Dzień dobry. - przywitał się grzecznie. - Ja poproszę... hmm... - zamyślił się na chwilę. - To będzie tak... poproszę jedną drożdżówkę z budyniem, jedną z serem i jedną z jabłkiem. - wyrecytował. Mężczyzna posłusznie wykonał jego polecenie. - Albo wie pan co... jednak bez tej z jabłkiem, bo jak tak na nią patrzę, to wydaje mi się, że się ze mnie nabija. To tylko te dwie. -2,80. - wymamrotał sprzedawca. -To może wezmę jeszcze pączka... Po chwili urodziwy pączek ładnie prezentował się obok drożdżówek -A z czym ten pączek? -Z marmoladą. -Różaną, morelową, truskawkową...? -Malinową. -To poproszę tego z toffee. - wskazał palcem na półkę z pączkami. -Coś jeszcze? - pan eskpedient wbił wszystko w kasę. -A wie pan co... może jednak wezmę te jagodzianki i pączka z nadzieniem różanym. -Pit! - wrzasnęli wszyscy, a środkowy uciszył nas ruchem ręki. Biedny sprzedawca krążył wśród półek z wypiekami, a za nami robiła się jeszcze większa kolejka. -Ile płacę? -4,26 . -Ooo... - zasmucił się Cichy. - To chyba jednak wezmę drożdzówkę z serem. -Masz pan te jagodzianki, pączki i drożdżówki, tylko idź pan stąd! - uu, nie dziwię się mu. Na jego miejscu też bym wybuchła. -Za darmo?! -Tak, za darmo! Następny! -Tak się to robi! - dumny z siebie siatkarz wgryzł się w drożdżówkę. - Przepraszam, ja prosiłem o drożdżówkę z serem, a ta jest z jabłkiem, mówiłem że - nie dokończył, bo oberwał słodką bułką w twarz. - DZiękuję. - mruknął i razem z tymi którzy już kupili wyszedł na zewnątrz. Resztę drużyny, plus mnie obsłużono szybciej niż samego Pita. Ale cóż, klient nasz pan!" :D JEA!
-Co to jest?! -wskazałam na ten cały bałagan i co chwila spoglądałam na Michała i włamywacza od siedmiu boleści. -Pit, to nie tak miało wyglądać... - westchnął załamany Misiek. -Jaki Pit?! Nie znam Pita, a tak poza tym to przecież mnie tu nie ma, jak zwykle coś ćpaliście i macie omamy, co nie? No, mówiłem. Ale ja jestem gdzie indziej, to jak mogłem mówić, skoro mnie tu nie ma i nie mogę z Wami gadać! Zmywam się, bo powinienem być gdzie indziej, niż jestem teraz, ale wcale nie tu, bo przecież jestem tam... nara. - aż się zapowietrzył od tego ględzenia, motania i plątania.
-Mnie tu nie widzicie, mnie tu nie ma, ja znikam, wnikam w ścianę i się rozpływam! - krzyczał pewien osobnik z czarną kominiarką na twarzy wśród sterty porozrzucanych ubrań, bielizny i pozostałych rzeczy, które bez apelacyjnie nie powinny ujrzeć światła dziennego. -Co to jest?! -wskazałam na ten cały bałagan i co chwila spoglądałam na Michała i włamywacza od siedmiu boleści. -Pit, to nie tak miało wyglądać... - westchnął załamany Misiek. -Jaki Pit?! Nie znam Pita, a tak poza tym to przecież mnie tu nie ma, jak zwykle coś ćpaliście i macie omamy, co nie? No, mówiłem. Ale ja jestem gdzie indziej, to jak mogłem mówić, skoro mnie tu nie ma i nie mogę z Wami gadać! Zmywam się, bo powinienem być gdzie indziej, niż jestem teraz, ale wcale nie tu, bo przecież jestem tam... nara. - aż się zapowietrzył od tego ględzenia, motania i plątania. Jak strzała wyleciał z pokoju, zostawiając po sobie tylko burdel i zapach. Czyżby nie brał prysznica po porannym rozruchu? Chyba trzeba dać im lekcje higieny. I jak on ma sobie dziewczynę znaleźć skoro śmierdzi jak spocony dinozaur?!
-Dlaczego bułki nie są przekrojone? - zasmucił się Zatorski spoglądając na okrągłe pieczywo. -A co, mamusia kroić nie nauczyła? - powiedział Bartek dosyć piskliwym głosem. -Nauczyła. - odparł mu libero. - Ale ja płacę, to wymagam. -Bierz nóż i pomykaj! - zasugerował Bartman. -Przychodzę po treningu, zmęczony, ledwo trzymam się na nogach i jeszcze mam bułki kroić? - przeraził się. -No rzeczywiście, bo to tyle pracy... - westchnął Igła. -A co, może to takie "hop-siup" ? - skakał na krześle. - Co Ty myślisz, że co ja jestem! -Zati, spokojnie... - Pit próbował go uciszyć. -Co spokojnie?! Bułka to bułka, ma być cholera przekrojona! - wydzierał się na cały ośrodek. -Paweł... - szepnął Nowakowski, lecz w hałasie krzyków Zatiego nie było go słychać. -Przyjeżdżam na jakieś zadupie, żeby grać mecze, żeby potem wygrywać puchary, a tu co?! Nieprzekrojone bułki! Co to ma być! W dupach im się poprzewracało! -Paweł. - odkaszlnął środkowy. -Co Paweł, co Paweł! Bułkę macie mi przekroić, a nie Paweł! -Ona jest przekrojona... - Piotrek uniósł jedną połówkę pieczywa. -Aha. - zmieszał się młody siatkarz. - Przekrojona mówisz... - ściszył głos. - Smacznego. - głośno przełknął ślinę i delikatnie zaczął smarować wierzch swojej bułki.
+ -Gdzie Siurak? - zapytał Bartman, przychodząc do naszego stołu i odkładając talerz pełny parówek. -Śpi. - uciął Piotrek. - Mówię Wam, śpię sobie, śpię, a tu nagle "o kuurna, już wieczór". A ja takie "LOL" no i śpię dalej. Zasnąłbym gdyby nie mój niedowład, który już pożerał me ręce... - tutaj, żeby dodać trochę dramatyzmu zrobił krótką pauzę. - No a potem zadzwonił budzik, ale Bartek nie wstał. -Ty, może on umarł? - rzucił Winiar. -Jak się nie odzywałeś, to było dobrze. - zganił go Krzysiek. - O której się położyliście? -No normalnie, tak jak zawsze - odparł Piter. - O trzeciej. -Jest ósma. - stwierdził Winiarski spoglądając na zegarek. -Co Ty, na serio? - libero wywrócił oczami. -Chcę pomóc, ej! - obruszył się przyjmujący. -Tak? To siedź cicho, mamy ważną misję. -Może coś mu się śniło po prostu... - powiedziałam, a wszyscy zgromili mnie wzrokiem. -Ale Bartek nigdy nie mówił przez sen... - zamyślił się Cichy. - No może raz, jak śniło mu się, że jest zjadany przez dinozaury z twarzą prezesa Przedpełskiego... -Patologia. - skwitował Marcin. Wszyscy tylko skinęli głowami i dokończyli swój posiłek, bez Bartka u boku. Biedny, może teraz właśnie ma jakiś bliski kontakt z dinozaurami, a my tutaj obżeramy się parówkami... -Czemu mnie nikt nie obudził?! - usłyszeliśmy wrzask już na wejściu. -Bartek! - Piter entuzjastycznie krzyknął witając kolegę. - Myśleliśmy, że umarłeś! -Co? - zdziwił się siatkarz. - Znowu śnił mi się Przedpełski... - westchnął głęboko i odszedł do szwedzkiego stołu, z którego nabrał sobie góry jedzenia.
"Dzik" podąża za mną i właśnie chce wtargnąć na terytorium swojej samicy. Stop, stop, stop... To siatkarze, czy program przyrodniczy, bo się pogubiłam? Siatkarze? Zmieniam repertuar.
-Szukam sznurówek! - dało się słyszeć na korytarzu. Ach ten Piotruś, nawet sznurówek w butach nie ma... -Opchnąć Ci za zeta? - Zatorski lekko wynurzył się z pokoju. -Pięćdziesiąt groszy. - założył ręce na torsie. -Siedemdziesiąt. - Zatorski powtórzył jego czynność. -Sześćdziesiąt. - środkowy zmrużył oczy. -Sześćdziesiąt pięć. - Zatorski także to zrobił. -Sześćdziesiąt dwa? -Sześćdziesiąt trzy. -Umowa stoi. - podali sobie dłonie, a już po chwili Piotruś miał swoje sznurowadełka za sześćdziesiąt trzy grosze.
Fajnie jechać autobusem, nie wiedząc dokąd. - uznał Cichy. - To takie ekscytujące! To jak seks bez zabezpieczenia! -Żeby on jeszcze wiedział o czym mówi... - westchnął Kubiak.
. -Ten od siedmiu ku*wa boleści, pier*olony liść, ma zjeb*ne, ku*wa uczulenie na ten cholerny flesz, czy jaki ku*wa ch*j?! - Pawła i takiej wiązanki przekleństw jeszcze w życiu nie słyszałam.
"Jaka śmierć będzie bardziej efektowna? - spytał Misiek. - Śmierć poprzez uduszenie go śmierdzącym dezodorantem Zibiego, pokazanie mu twarzy Zibiego i zezwolenie na zgon ze strachu, czy może rzucenie mu Zibiego na pożarcie, potem niestrawność pająka i kopnięcie kalendarz z powodu wycieńczenia i zakrztuszenia się własnymi wymiocinami?" nie mogę z tego hahahahaha. :D :3
"...Żebym Ciebie zaraz kurna nie przypudrowała! - zamachnęłam ręką, a ten zdążył uniknąć ciosu. -Jestem! - krzyknął nieźle zmachany Ignaczak. - Nie mieli lodu, dostałem groszek. - uniósł kącik ust, przykładając zimną puszkę do mojego czoła. -Dali Ci groszek, tak za nic? - zdziwił się przyjmujący. -A za co mieli dać? - prychnął Krzysiek. -Wyczuwam korupcję. Śmierdzi mi nią na milę. - Bartek spojrzał na kolegę z drużyny świdrującym wzrokiem..."
"-Matko z ojcem, już myślałem, że Dziku Cię zdradza i trzyma Zatora za rękę, a to Ty! - przeraził się Winiar. -No już nie przesadzajmy, aż tak brzydka to nie jest. - wtrącił Bartek. -Dzięki Bartuś, umiesz dowartościować. - cmoknęłam w jego kierunku. -Do usług. - mrugnął ślepiami. -Ekipa zebrana?! Wszyscy są?! To ruszamy! - kierownik Ignaczak był w swoim żywiole. Poprowadził całą grupę w stronę plaży, a ja nie puszczałam ręki Michała ani na chwilę. -Z tymi spodenkami wtapiasz się w tłum, ciągle myślę, że jesteś Zatim. - obok nas znalazł się Winiarski. -Potraktuję to jako komplement. - roześmiałam się. -Nie daj się zwieść, to istna obelga! - wtrącił Zbyszek. -Przyjmę to na klatę! - odparłam. -Moja krew! - Piter poklepał moje ramię."
"-Oni muszą tu być? - bąknęłam spoglądając na cały rządek "schowanych" siatkarzy. -Nie zwracaj na nich uwagi. - zasugerował, a po chwili z kieszeni ciemnych dżinsów wyjął czerwone pudełeczko. Z trzęsącymi się rękoma otworzył je i klęknął na jedno kolano. - Wyjdziesz za mnie? - zapytał drżącym głosem, lecz po sekundzie jego twarz rozpromieniała. -Kto ma chusteczkę? - chlipnął Zatorski. - Oczy mi się spociły..."
"Jaka śmierć będzie bardziej efektowna? - spytał Misiek. - Śmierć poprzez uduszenie go śmierdzącym dezodorantem Zibiego, pokazanie mu twarzy Zibiego i zezwolenie na zgon ze strachu, czy może rzucenie mu Zibiego na pożarcie, potem niestrawność pająka i kopnięcie kalendarz z powodu wycieńczenia i zakrztuszenia się własnymi wymiocinami?"
-Przychodzę po treningu, zmęczony, ledwo trzymam się na nogach i jeszcze mam bułki kroić? - przeraził się. -No rzeczywiście, bo to tyle pracy... - westchnął Igła. -A co, może to takie "hop-siup" ? - skakał na krześle. - Co Ty myślisz, że co ja jestem! -Zati, spokojnie... - Pit próbował go uciszyć. -Co spokojnie?! Bułka to bułka, ma być cholera przekrojona! - wydzierał się na cały ośrodek. -Paweł... - szepnął Nowakowski, lecz w hałasie krzyków Zatiego nie było go słychać. -Przyjeżdżam na jakieś zadupie, żeby grać mecze, żeby potem wygrywać puchary, a tu co?! Nieprzekrojone bułki! Co to ma być! W dupach im się poprzewracało! -Paweł. - odkaszlnął środkowy. -Co Paweł, co Paweł! Bułkę macie mi przekroić, a nie Paweł! -Ona jest przekrojona... - Piotrek uniósł jedną połówkę pieczywa. -Aha. - zmieszał się młody siatkarz. - Przekrojona mówisz... - ściszył głos. - Smacznego. - głośno przełknął ślinę i delikatnie zaczął smarować wierzch swojej bułki.
-Jaki Pit?! Nie znam Pita, a tak poza tym to przecież mnie tu nie ma, jak zwykle coś ćpaliście i macie omamy, co nie? No, mówiłem. Ale ja jestem gdzie indziej, to jak mogłem mówić, skoro mnie tu nie ma i nie mogę z Wami gadać! Zmywam się, bo powinienem być gdzie indziej, niż jestem teraz, ale wcale nie tu, bo przecież jestem tam... nara. - aż się zapowietrzył od tego ględzenia, motania i plątania.
-"Polish welcome, kurwa mać". Czemu nie. - Kubiak wzruszył obojętnie ramionami, a końca śmiechu chłopaków nie było widać. -Umrę jeśli w barku znajdę "Polish vodka". - Ignaczak aż płakał. -Uwielbiam Argentynę. - posumował Zbyszek ocierający łzy z policzków. Wszyscy razem weszliśmy do recepcji i zamarliśmy. -DZIEŃ DOBRY! - powitała nas chyba cała hotelowa obsługa ubrana na biało-czerwono. -Jeśli do nas przyjadą Brazylijczycy też mamy odstawić się na zielono-żółto? - szepnął Kurek.
-Ten od siedmiu ku*wa boleści, pier*olony liść, ma zjeb*ne, ku*wa uczulenie na ten cholerny flesz, czy jaki ku*wa ch*j?!
-Mam! - wydarł się po chwili na całą Spałę. -Nie drzyj się! - Kurek aż przeczyścił swoje ucho. -Gdy Ignaczak piłkę odbiera, to Zatorski na ławce trenera poniewiera, lecz jak Ziomek nam wystawi, to się atakujący w niebiosach sławi. Możdżon blokuje, świat zawojuje, a Winiarski ma odbiór wcale nie płaski, więc piłka leci do Zagumnego, on już wie co z nią zrobić, dla niego nic w tym trudnego. Będzie kiwka, zwód wspaniały, a potem w blasku fleszy moment chwały. Trener Andrea na nas się drze, ale to tylko pomaga naszej grze. Agata siedzi jak na szpilkach, jej brzuch jest wtedy cały w motylkach. Kuraś nasz guru, znów ze środka atakuje, niech powiedzą tylko, że my to zwykłe... -Piotrek! - Igła przerwał jego genialny trans. -Zbóje! Bartman i jego ręka nadzwyczaj mocna, wbija piłkę w parkiet, niczym w lato nadchodząca fala gorąca. Kubiak w trybuny za żołędziami poszedł, aż tłum ludzi momentalnie się rozszedł. Kogoś pominąłem w tej rymowance, jaką nawinąłem? O sobie już raczej nie będę wspominał, czyli to już chyba ostateczny finał... -Matko Boska... - tylko na takie słowa stać było Krzysia. -Drugi 50-Cent, czwarty Peja, osiemnasty Snoop Dogg! - ZB9 aż klaskał w dłonie, a Pit lekko się ukłonił.
sorka że taki długi, ale awww:D -Dzień dobry. - przywitał się grzecznie. - Ja poproszę... hmm... - zamyślił się na chwilę. - To będzie tak... poproszę jedną drożdżówkę z budyniem, jedną z serem i jedną z jabłkiem. - wyrecytował. Mężczyzna posłusznie wykonał jego polecenie. - Albo wie pan co... jednak bez tej z jabłkiem, bo jak tak na nią patrzę, to wydaje mi się, że się ze mnie nabija. To tylko te dwie. -2,80. - wymamrotał sprzedawca. -To może wezmę jeszcze pączka... Po chwili urodziwy pączek ładnie prezentował się obok drożdżówek -A z czym ten pączek? -Z marmoladą. -Różaną, morelową, truskawkową...? -Malinową. -To poproszę tego z toffee. - wskazał palcem na półkę z pączkami. -Coś jeszcze? - pan eskpedient wbił wszystko w kasę. -A wie pan co... może jednak wezmę te jagodzianki i pączka z nadzieniem różanym. -Pit! - wrzasnęli wszyscy, a środkowy uciszył nas ruchem ręki. Biedny sprzedawca krążył wśród półek z wypiekami, a za nami robiła się jeszcze większa kolejka. -Ile płacę? -4,26 . -Ooo... - zasmucił się Cichy. - To chyba jednak wezmę drożdzówkę z serem. -Masz pan te jagodzianki, pączki i drożdżówki, tylko idź pan stąd! - uu, nie dziwię się mu. Na jego miejscu też bym wybuchła. -Za darmo?! -Tak, za darmo! Następny! -Tak się to robi! - dumny z siebie siatkarz wgryzł się w drożdżówkę. - Przepraszam, ja prosiłem o drożdżówkę z serem, a ta jest z jabłkiem, mówiłem że - nie dokończył, bo oberwał słodką bułką w twarz. - DZiękuję. - mruknął i razem z tymi którzy już kupili wyszedł na zewnątrz. Resztę drużyny, plus mnie obsłużono szybciej niż samego Pita. Ale cóż, klient nasz pan!
-Dzień dobry. - przywitał się grzecznie. - Ja poproszę... hmm... - zamyślił się na chwilę. - To będzie tak... poproszę jedną drożdżówkę z budyniem, jedną z serem i jedną z jabłkiem. - wyrecytował. Mężczyzna posłusznie wykonał jego polecenie. - Albo wie pan co... jednak bez tej z jabłkiem, bo jak tak na nią patrzę, to wydaje mi się, że się ze mnie nabija. To tylko te dwie.-2,80. - wymamrotał sprzedawca.-To może wezmę jeszcze pączka...Po chwili urodziwy pączek ładnie prezentował się obok drożdżówek-A z czym ten pączek?-Z marmoladą.-Różaną, morelową, truskawkową...?-Malinową.-To poproszę tego z toffee. - wskazał palcem na półkę z pączkami.-Coś jeszcze? - pan eskpedient wbił wszystko w kasę.-A wie pan co... może jednak wezmę te jagodzianki i pączka z nadzieniem różanym.-Pit! - wrzasnęli wszyscy, a środkowy uciszył nas ruchem ręki. Biedny sprzedawca krążył wśród półek z wypiekami, a za nami robiła się jeszcze większa kolejka.-Ile płacę?-4,26 . -Ooo... - zasmucił się Cichy. - To chyba jednak wezmę drożdzówkę z serem.-Masz pan te jagodzianki, pączki i drożdżówki, tylko idź pan stąd! - uu, nie dziwię się mu. Na jego miejscu też bym wybuchła.-Za darmo?!-Tak, za darmo! Następny!-Tak się to robi! - dumny z siebie siatkarz wgryzł się w drożdżówkę. - Przepraszam, ja prosiłem o drożdżówkę z serem, a ta jest z jabłkiem, mówiłem że - nie dokończył, bo oberwał słodką bułką w twarz. - DZiękuję. - mruknął i razem z tymi którzy już kupili wyszedł na zewnątrz. Resztę drużyny, plus mnie obsłużono szybciej niż samego Pita. Ale cóż, klient nasz pan!
Siatkarz tylko coś mruknął i odwrócił się na drugi bok.-Bartuś... pomocy. - szepnął. - Nie czuję rąk... - pisnął. - Barteeek... pomóż mi, ja naprawdę nie chciałem znać Twojego hasła... Bartek, help. Nie mogę się ruszyć... moje ręce, już nie będę mógł grać w siatkówkę, nie mam ich... Bartuś... chcesz tego? Bartuś... - prosił, stękał i jęczał. Na nic mu to było. - Matko Boska, za jakie grzechy? - chlipnął. - A Krzysiu mówił żeby nie klnąć...
-Mnie tu nie widzicie, mnie tu nie ma, ja znikam, wnikam w ścianę i się rozpływam! - krzyczał pewien osobnik z czarną kominiarką na twarzy wśród sterty porozrzucanych ubrań, bielizny i pozostałych rzeczy, które bez apelacyjnie nie powinny ujrzeć światła dziennego.-Co to jest?! -wskazałam na ten cały bałagan i co chwila spoglądałam na Michała i włamywacza od siedmiu boleści.-Pit, to nie tak miało wyglądać... - westchnął załamany Misiek.-Jaki Pit?! Nie znam Pita, a tak poza tym to przecież mnie tu nie ma, jak zwykle coś ćpaliście i macie omamy, co nie? No, mówiłem. Ale ja jestem gdzie indziej, to jak mogłem mówić, skoro mnie tu nie ma i nie mogę z Wami gadać! Zmywam się, bo powinienem być gdzie indziej, niż jestem teraz, ale wcale nie tu, bo przecież jestem tam... nara. - aż się zapowietrzył od tego ględzenia, motania i plątania. Jak strzała wyleciał z pokoju, zostawiając po sobie tylko burdel i zapach. Czyżby nie brał prysznica po porannym rozruchu? Chyba trzeba dać im lekcje higieny. I jak on ma sobie dziewczynę znaleźć skoro śmierdzi jak spocony dinozaur ?!
+ -Gdzie Siurak? - zapytał Bartman, przychodząc do naszego stołu i odkładając talerz pełny parówek.-Śpi. - uciął Piotrek. - Mówię Wam, śpię sobie, śpię, a tu nagle "o kuurna, już wieczór". A ja takie "LOL" no i śpię dalej. Zasnąłbym gdyby nie mój niedowład, który już pożerał me ręce... - tutaj, żeby dodać trochę dramatyzmu zrobił krótką pauzę. - No a potem zadzwonił budzik, ale Bartek nie wstał.-Ty, może on umarł? - rzucił Winiar.-Jak się nie odzywałeś, to było dobrze. - zganił go Krzysiek. - O której się położyliście?-No normalnie, tak jak zawsze - odparł Piter. - O trzeciej.-Jest ósma. - stwierdził Winiarski spoglądając na zegarek.-Co Ty, na serio? - libero wywrócił oczami.-Chcę pomóc, ej! - obruszył się przyjmujący.-Tak? To siedź cicho, mamy ważną misję.-Może coś mu się śniło po prostu... - powiedziałam, a wszyscy zgromili mnie wzrokiem.-Ale Bartek nigdy nie mówił przez sen... - zamyślił się Cichy. - No może raz, jak śniło mu się, że jest zjadany przez dinozaury z twarzą prezesa Przedpełskiego...-Patologia. - skwitował Marcin. Wszyscy tylko skinęli głowami i dokończyli swój posiłek, bez Bartka u boku. Biedny, może teraz właśnie ma jakiś bliski kontakt z dinozaurami, a my tutaj obżeramy się parówkami...-Czemu mnie nikt nie obudził?! - usłyszeliśmy wrzask już na wejściu.-Bartek! - Piter entuzjastycznie krzyknął witając kolegę. - Myśleliśmy, że umarłeś!-Co? - zdziwił się siatkarz. - Znowu śnił mi się Przedpełski... - westchnął głęboko i odszedł do szwedzkiego stołu, z którego nabrał sobie góry jedzenia.
,, -A co im zrobiłeś? - zapytałam. -Odwdzięczyłem się za moją przeszłość... - zmrużył oczy. -Nie jesteśmy w filmie akcji... - wywróciłam oczami. - Co Ci odwaliło? -Zadzwoniłem do Zibiego i przedstawiłem się jako menadżer włoskiej drużyny siatkarskiej i poszukujemy dwóch atakujących. - opowiadał z dumą w głosie. -I to ich tak zdenerwowało? -Nie no, potem jeszcze powiedziałem, czy mogą wziąć ze sobą Pawła Zatorskiego, a oni od razu się kapnęli... "
-Czaicie jaki miałem sen! - wtrącił się zadowolony Piter. - Ja, plaża, drinki, opalone dziewczyny z dużymi... -Ekchm... - odkaszlnął Krzysiek. -Z dużymi oczami! - burknął środkowy. - Słońce przygrzewa mą twarz, one smarują kremem mój piękny brzuch, a potem poszliśmy do mnie i... -Ekchm! - ponownie Igła... może powinien się czegoś napić, a nie tak przerywać Piotrkowi! -Poszliśmy do mnie i oglądaliśmy film! A potem przez okno wleciało stado komarów i pogryzły tamte dziewczyny na śmierć... - zrobił smutną minę. Ja znów wybuchnęłam płaczem. - Tak wiem, że to smutne. - chlipnął. - A mogło być tak pięknie...
-Zator, daj temu dziecku spokój, no ja chrzanię... - odezwał się ojciec. -Bawię się z nim. - odparł siatkarz. -Ty go tykasz. - zauważył Winiarski. -A co, mam z nim zacząć piłkę kopać? - pokręcił głową. -Ale on śpi. - wtrąciłam. -A dlatego się nie rusza... Wszystko jasne. - libero roześmiał się i usiadł na łóżku.
-Zator, daj temu dziecku spokój, no ja chrzanię... - odezwał się ojciec. -Bawię się z nim. - odparł siatkarz. -Ty go tykasz. - zauważył Winiarski. -A co, mam z nim zacząć piłkę kopać? - pokręcił głową. -Ale on śpi. - wtrąciłam. -A dlatego się nie rusza... Wszystko jasne. - libero roześmiał się i usiadł na łóżku. Pozdrowienia z podłogi! Ogólnie to wszystko jest świetne, całego opowiadania nie wkleję ;c
No widzisz Bartuś, Twój M&M's się znalazł! - powiedział Piter, podnosząc cukierka z podłogi i pokazując go przyjacielowi. Kurek tylko pociągnął go za koszulkę i znów wyprowadził. -Oddawaj go! - krzyknął Bartek zamykając drzwi Pozdro z podłogi :D Boskie opowiadanie xd
-Cholera jasna! - krzyczał, próbując wyciągnąć swoje reklamówki. - Wcięło je!
OdpowiedzUsuń-To ja mu mówię, co nie, hehe, że to ja tu dowodzę, co nie, a Twój głos to mnie obchodzi, jak wiesz, jak dzisiejszy strój Jacykowa, co nie, hehe.
OdpowiedzUsuń-A ten co na to? - Piotrek N. był wyraźnie podekscytowany rozmową z zimowym mistrzem udzielania wywiadów.
-No co, mandat mi wypisał. Ale i tak nie zapłaciłem, hehe.
-Jaa... - oczy środkowego wyglądały jak dwa okrągłe spodki.
Jebłam... :D
to było mistrzowskie :D
Usuńzgadzam się :D
UsuńVE.
Gdybym miała wybrać najlepszy fragment, musiałabym wkleić tu całe opowiadanie ; )
OdpowiedzUsuń"A wiecie, że jak zamknę oczy, to widzę... ciemność?"
OdpowiedzUsuńI wiele,wiele innych :)
1. -Nie wiedziałem, że SPA, to Spalskie Przedsiębiorstwo Agroturystyczne... - zdziwił się Piotrek.
OdpowiedzUsuń2. -Aaa, no tak. Bo przecież dorośli od razu przyjadą so Spały, jeśli zobaczą różowego Dzika i drzewo przebrane ze słońce... - mruknął Kurek.
3. -Ten od siedmiu ku*wa boleści, pier*olony liść, ma zjeb*ne, ku*wa uczulenie na ten cholerny flesz, czy jaki ku*wa ch*j?! - Pawła i takiej wiązanki przekleństw jeszcze w życiu nie słyszałam.
4. -Gra Barbie, będziesz mogła jej dołożyć...
5. -No i ja jemu mówię, słuchaj stary, jak dalej będziesz odwalał taką manianę, to inaczej pogadamy, co nie... - opowiadał Jarosz jednym tchem i popijał energetykiem. - Potem dostał ode mnie parę razy z pięści w twarz, prawy sierpowy, lewy sierpowy i tak dalej, aż w końcu się obudziłem... - westchnął.
i 1000 500 100 900 innych superaśnych! Nie mogę wybrać kilku :(
cały ten fragment o niedowładzie rąk Pita wymiatał :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się ;) Popłakałam się ze śmiechu ;D
Usuń-Żyła jestem, nie Żyły! - warknął narciarz.
OdpowiedzUsuń-Żyła sobie żyła... - zaśmiał się Kurek.
-A potem ta żyła już nie żyła. - dodał Winiar ciągle wpatrujący się w ciemność.
-Grozicie mi? - Piotrek wszystkich podejrzliwie zmierzył wzrokiem.
Żyła! mój idol! :D
ee ale tego jest za dużo:
OdpowiedzUsuńSiatkarz tylko coś mruknął i odwrócił się na drugi bok.
-Bartuś... pomocy. - szepnął. - Nie czuję rąk... - pisnął. - Barteeek... pomóż mi, ja naprawdę nie chciałem znać Twojego hasła... Bartek, help. Nie mogę się ruszyć... moje ręce, już nie będę mógł grać w siatkówkę, nie mam ich... Bartuś... chcesz tego? Bartuś... - prosił, stękał i jęczał. Na nic mu to było. - Matko Boska, za jakie grzechy? - chlipnął. - A Krzysiu mówił żeby nie klnąć...
-Szukam sznurówek! - dało się słyszeć na korytarzu. Ach ten Piotruś, nawet sznurówek w butach nie ma...
-Opchnąć Ci za zeta? - Zatorski lekko wynurzył się z pokoju.
-Pięćdziesiąt groszy. - założył ręce na torsie.
-Siedemdziesiąt. - Zatorski powtórzył jego czynność.
-Sześćdziesiąt. - środkowy zmrużył oczy.
-Sześćdziesiąt pięć. - Zatorski także to zrobił.
-Sześćdziesiąt dwa?
-Sześćdziesiąt trzy.
-Umowa stoi. - podali sobie dłonie, a już po chwili Piotruś miał swoje sznurowadełka za sześćdziesiąt trzy grosze.
Tańcowały dwa Piotrki... jeden sztywny, drugi wiotki, HA!
-To ja mu mówię, co nie, hehe, że to ja tu dowodzę, co nie, a Twój głos to mnie obchodzi, jak wiesz, jak dzisiejszy strój Jacykowa, co nie, hehe.
-A ten co na to? - Piotrek N. był wyraźnie podekscytowany rozmową z zimowym mistrzem udzielania wywiadów.
-No co, mandat mi wypisał. Ale i tak nie zapłaciłem, hehe.
-Jaa... - oczy środkowego wyglądały jak dwa okrągłe spodki.
-Jak nie. - udzielił się Dzik. - Srebrny Asanastasi nam da taki wycisk, że aż brak słów. - złapał się za głowę z tego całego przerażenia.
-Asana... co? - zdziwił się Ziomek.
-Asanastasi! - przesylabował. - Nie wiesz jak Twój własny trener się nazywa?!
-Głuupku. - jęknął Zbyszek pukając się w skroń.
-Ale ja, czy JołZiomuś?
-Obydwoje! A-NA-STA-SI!
-No to mówię Asanastasi... - zdziwił się Michał.
-To ja już nie wiem. - załamał się rozgrywający.
-Łoo ja cie. Jakie ja mam żyły... - Zibi przypatrywał się swoim żylastym rękom.
-Żyła jestem, nie Żyły! - warknął narciarz.
-Żyła sobie żyła... - zaśmiał się Kurek.
-A potem ta żyła już nie żyła. - dodał Winiar ciągle wpatrujący się w ciemność.
-Grozicie mi? - Piotrek wszytkich podejrzliwie zmierzył wzrokiem.
jest tego 10000000 razy wiecej ale teraz mi sie nie chce szukać
Olka
PRZEPRASZAM ŻE TAKI DŁUGI ALE JEST ŚWIETNY <3 :-Ćwiczyć! - wskazałam na parkiet.
OdpowiedzUsuń-No, łatwo Ci powiedzieć... - Pit mamrotał sobie pod nosem i odbierając piłkę od trenera poszedł na miejsce zagrywki. Odbił nią kilka razy o podłogę, z wielkim skupieniem spojrzał na nią, jakby przekazywał jej myśl "tylko oby w boisko". Jeszcze raz odbił i przymierzył się do serwu.
-Eej! 8 sekund już minęło! - wrzasnął Zibi.
-Żebyś Ty nie minął... - odparł mu Kubiak.
-Uuu, ostry pocisk. - zagwizdał Zagumny.
-Sito będzie, sito! - Winiar klaszcząc w dłonie darł się wniebogłosy.
-Winiar jest kretynem. - zanucił Piter do tej samej melodii.
-A Piter murzynem. - swoje trzy grosze dorzucił Krzysiu.
-Igła to rasista... - wtrącił Dziku.
-To rzecz oczywista! - dodał Bartman.
-Kiedy w końcu zagrasz? - Guma także trzymał się tej muzyczki.
-Jak Zator kupi se bagaż... - Cichy zmarszczył brwi śpiewając to.
-Nie wyszło rytmicznie... - zanucił Ignaczak.
-Osz kurczę, faktycznie! - zaśmiał się środkowy.
-Chciałbym potrenować... - burknął Kurek.
-A nie jak Makłowicz zupę gotować? - odrzekł Kubiak.
-Skończmy panowie te rymy zacne... - polecił Zbyszek.
-Bo ja tutaj zaraz zasnę. - Ziomek teatralnie ziewnął.
-Boże, jesteśmy mistrzami! - Igła przybił piątki ze swoją drużyną.
-Odkrywamy nowe talenty. - dodał Zibi.
-No a ten jak tam stał, to stoi! - oburzył się Winiarski wskazując na ciągle śpiewającego sobie Cichego.
-Mam! - wydarł się po chwili na całą Spałę.
-Nie drzyj się! - Kurek aż przeczyścił swoje ucho.
-Gdy Ignaczak piłkę odbiera, to Zatorski na ławce trenera poniewiera, lecz jak Ziomek nam wystawi, to się atakujący w niebiosach sławi. Możdżon blokuje, świat zawojuje, a Winiarski ma odbiór wcale nie płaski, więc piłka leci do Zagumnego, on już wie co z nią zrobić, dla niego nic w tym trudnego. Będzie kiwka, zwód wspaniały, a potem w blasku fleszy moment chwały. Trener Andrea na nas się drze, ale to tylko pomaga naszej grze. Agata siedzi jak na szpilkach, jej brzuch jest wtedy cały w motylkach. Kuraś nasz guru, znów ze środka atakuje, niech powiedzą tylko, że my to zwykłe...
-Piotrek! - Igła przerwał jego genialny trans.
-Zbóje! Bartman i jego ręka nadzwyczaj mocna, wbija piłkę w parkiet, niczym w lato nadchodząca fala gorąca. Kubiak w trybuny za żołędziami poszedł, aż tłum ludzi momentalnie się rozszedł. Kogoś pominąłem w tej rymowance, jaką nawinąłem? O sobie już raczej nie będę wspominał, czyli to już chyba ostateczny finał...
-Matko Boska... - tylko na takie słowa stać było Krzysia.
-Drugi 50-Cent, czwarty Peja, osiemnasty Snoop Dogg! - ZB9 aż klaskał w dłonie, a Pit lekko się ukłonił.
-Twoje słowa w mojej głowie tkwią, czyżby one mi się śnią? - załapał Winiarski.
-Ejj! A ja nie mogę wymyślić żadnego rymu! - zmartwił się Zati.
-Musisz poczuć ten luz... ten "flow". - odparł Nowakowski.
-Flow. - parsknął Paweł.
-Rym na przykład do... mogę? - Igła próbował mu jakoś pomóc. Młody libero zamyślił się, lecz po chwili zadowolony z siebie odpowiedział:
-Wyjść dzisiaj z Tobą nie mogę, bo gdzieś niedawno zgubiłem nogę!
-No i brawo! - na sali rozległ się krzyk i wiwat.
-To ja mu mówię, co nie, hehe, że to ja tu dowodzę, co nie, a Twój głos to mnie obchodzi, jak wiesz, jak dzisiejszy strój Jacykowa, co nie, hehe.
OdpowiedzUsuń-A ten co na to? - Piotrek N. był wyraźnie podekscytowany rozmową z zimowym mistrzem udzielania wywiadów.
-No co, mandat mi wypisał. Ale i tak nie zapłaciłem, hehe.
-Jaa... - oczy środkowego wyglądały jak dwa okrągłe spodki.
Jeden z najlepszych :d
Usuń-Ty, Piotrek. - zaczął Igła, a dwóch Pitów spojrzało w jego kierunku. - Skoczny Piotrek.
OdpowiedzUsuń-Dwóch skacze. - Cichy spojrzał na libero lekceważącym wzrokiem.
-Ale ten od nart. - westchnął.
-A to ja, hehe.
-No. Bo wiesz, chodzą ploty, że jak byłeś mały, to wpadłeś do kociołka z marihuaną. Prawda to?
-Nie, ale chciałbym... hehe.
-Mam! - wydarł się po chwili na całą Spałę.
-Nie drzyj się! - Kurek aż przeczyścił swoje ucho.
-Gdy Ignaczak piłkę odbiera, to Zatorski na ławce trenera poniewiera, lecz jak Ziomek nam wystawi, to się atakujący w niebiosach sławi. Możdżon blokuje, świat zawojuje, a Winiarski ma odbiór wcale nie płaski, więc piłka leci do Zagumnego, on już wie co z nią zrobić, dla niego nic w tym trudnego. Będzie kiwka, zwód wspaniały, a potem w blasku fleszy moment chwały. Trener Andrea na nas się drze, ale to tylko pomaga naszej grze. Agata siedzi jak na szpilkach, jej brzuch jest wtedy cały w motylkach. Kuraś nasz guru, znów ze środka atakuje, niech powiedzą tylko, że my to zwykłe...
-Piotrek! - Igła przerwał jego genialny trans.
-Zbóje! Bartman i jego ręka nadzwyczaj mocna, wbija piłkę w parkiet, niczym w lato nadchodząca fala gorąca. Kubiak w trybuny za żołędziami poszedł, aż tłum ludzi momentalnie się rozszedł. Kogoś pominąłem w tej rymowance, jaką nawinąłem? O sobie już raczej nie będę wspominał, czyli to już chyba ostateczny finał...
-Matko Boska... - tylko na takie słowa stać było Krzysia.
-Drugi 50-Cent, czwarty Peja, osiemnasty Snoop Dogg! - ZB9 aż klaskał w dłonie, a Pit lekko się ukłonił.
"-I tak uważam, że Bartuś to ogromny fan naćpanych misiów, chlejących hektolitrami sok ze śmiesznych gumijagód, po którym mają halucynacje... - prychnął Zbyszek.
OdpowiedzUsuń-Skąd wiesz, że one piją sok z gumijagód? - Kurek podejrzliwie się na niego spojrzał.
-Bo byłem mały? - uniósł jedną brew.
-Oglądał naćpane misie, uczył się wulgarnych sentencji... stary, gdzie byli Twoi rodzice?! - odrzekł Ignaczak. Bartman tylko wzruszył ramionami. - To wiele wyjaśnia... - westchnął." ~ to mnie powaliło. Śmiałam się z tego z koleżanką przez kilka dni ;D
-Ten od siedmiu ku*wa boleści, pier*olony liść, ma zjeb*ne, ku*wa uczulenie na ten cholerny flesz, czy jaki ku*wa ch*j?!
OdpowiedzUsuń-Oglądał naćpane misie, uczył się wulgarnych sentencji... stary, gdzie byli Twoi rodzice?!
-Asana... co? - zdziwił się Ziomek.
-Asanastasi! - przesylabował. - Nie wiesz jak Twój własny trener się nazywa?!
-Głuupku. - jęknął Zbyszek pukając się w skroń.
-Ale ja, czy JołZiomuś?
-Obydwoje! A-NA-STA-SI!
-No to mówię Asanastasi... - zdziwił się Michał.
-To ja już nie wiem. - załamał się rozgrywający.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"- Mam wielką i przeochoczą ochotę spuścić wodę, lecz przeszkadza mi w tym niewiedza o aktualnym miejscu spoczynku spłuczki." hahahahahhaha nie wyrabiam :D
OdpowiedzUsuń"Wyjść dzisiaj z Tobą nie mogę, bo gdzieś niedawno zgubiłem nogę!"
OdpowiedzUsuńkocham to <3 <3 LOVE
-Zator? - wszyscy wybuchnęli śmiechem.
OdpowiedzUsuń-Co miałem poradzić, jak mi się walizka popsuła! - bronił się. No w sumie jak Ci się walizka popsuje, to wkładasz wszystko do reklamówki... ale jechać do Brazylii z pięcioma foliowymi reklamówkami?! Zatorski love.
-Bartuś... - słychać było cichutki, piskliwy głosik. - Bartuś... - przerodził się on już w głośniejszy, lecz nadal piskliwy. - Bartek...
Siatkarz tylko coś mruknął i odwrócił się na drugi bok.
-Bartuś... pomocy. - szepnął. - Nie czuję rąk... - pisnął. - Barteeek... pomóż mi, ja naprawdę nie chciałem znać Twojego hasła... Bartek, help. Nie mogę się ruszyć... moje ręce, już nie będę mógł grać w siatkówkę, nie mam ich... Bartuś... chcesz tego? Bartuś... - prosił, stękał i jęczał. Na nic mu to było. - Matko Boska, za jakie grzechy? - chlipnął. - A Krzysiu mówił żeby nie klnąć...
-Bartek... - jęknął bezradny siatkarz. - Czas pogodzić się z tym, że już nie będę grał w siatkówkę. Muszę spróbować zasnąć.. ehh... Trudno jest spać, jeśli wiesz, że nie masz rąk... Biedny ja. - prowadził swój monolog. - Bartek! - krzyknął w końcu, a przyjmujący odwrócił się w jego stronę.
-Hm? - mruknął zaspany.
-Nie mam rąk... - odparł.
-Aha. - po czym poszedł spać dalej.
-Zero wsparcia dla inwalidów... Nie mam rąk do cholery! A nie, bo pójdę do piekła... A może... ja już jestem w piekle. Diabeł Belzebub przechwycił moje ręce, aby odegrać turniej siatkówki tam na dole? Ciekawe i warte zastanowienia. Ale jeśli je sobie wziął, to muszę być naprawdę wybitny, aniżeli zabrał sobie moje kończynki. Nie wziął ich Możdżonkowi, a wziął moje. To musi coś znaczyć! Jestem piekielnym siatkarzem!
-Ja nie mam rąk! Ja chcę siusiu, jeść i pić! Czuję jak krew przepływa w moich żyłach... diabeł oddał moje ręce! Moje piekielne ręce! - zaśmiał się złowieszczo i podniósł prawą dłoń, która jak roślinka opadła na ziemię. - To teraz lewa. - chwycił ją i przerzucił przez całe ciało. Ona opadła na jego tors. - Odzyskałem ręce! - krzyknął na cały hotel.
Wszyscy szli ze swoimi walizkami, ale oczywiście Zator musiał być inny. Reklamówki, to chyba dobry argument na jego dziwność. Wszyscy mierzyli go wzrokiem od góry do dołu, a reszta siatkarzy nie przyznawała się do niego, przez co mógł czuć się nieco odrzucony. Tylko Pit dotrzymywał mu towarzystwa, bo on i jego niedowład nie nadążali za resztą.
-Musimy zdążyć, Agata nie może wylecieć bez pożegnania! Szybko! - poganiał wszystkich Pit, który ledwo nadążał za swoimi nogami. Była tylko jedna przeszkoda... obrotowe drzwi. Nic nie jest w stanie tak przeszkodzić siatkarzom jak obrotowe drzwi. Nowakowski sobie poradził, sprytnie i z gracją przekręcił się pomiędzy szybami, lecz z Zatorskim nie było już tak łatwo.
-Cholera jasna! - krzyczał, próbując wyciągnąć swoje reklamówki. - Wcięło je!
-Zator, zablokowałeś cały ruch! - Kubiak próbował wypchać go z przejścia.
-Pituś, pomóż... - Paweł wystawił ręke w stronę kolegi.
-Lol. - skrzywił się Piotrek i pobiegł w stronę kas.
-Nie mogę się ruszyć! - Zatorski pchał się we wszystkie strony. Siatkarze także mu w tym pomagali, lecz bezskutecznie. Całkiem śmiesznie musiała wyglądać taka pchająca się grupka, dwumetrowych mężczyzn i ten jeden z reklamówkami, co go wcięło między obrotowe drzwi. A Pituś twardo szedł szukać Agi.
-Na trzy! - zarządził Dziku. - Raz, dwa, TRZY! - wszyscy chłopcy pchnęli młodego libero, a ten zostawiając swoje "bagaże" w tyle upadł na podłogę.
-Ja mam niedowład, a ten mną rzuca! - burknął Piter, za co dostał mukę w ramię od Kurasia.
część dalsz:
OdpowiedzUsuń-Matko, co tam się stało?! - zerwałam się z miejsca i ruszyłam na koniec autokaru. Zastałam Piotrka trzymającego się za rękę i Bartka tarzającego się ze śmiechu. - Co mu zrobiłeś?! - usiadłam obok środkowego.
-Miał mnie masować, a nie łaskotać! - burknął siatkarz.
-Boże, jak śmiesznie. - wydukał rozbawiony Kurek. - Uwielbiam łaskotać ludzi, jeśli nie mogą się obronić, bo mają paraliż rąk. - w autokarze rozległa się salwa śmiechu.
-Ha ha haa... - Cichy wywrócił ślepiami i zrobił smutną minę przyglądając się mi.
-Porypany jesteś, Kurek. - zaśmiałam się i uderzyłam jego ramię.
- Noo, pan Nowakowski genialnie prezentuje się w stroju wiewiórki!
-Uwiera mnie to... - Pit poprawiał swoje wdzianko jak tylko mógł. - Tamci na pewno będą mieli lepszą fuchę... - burknął.
W tamtym momencie z charakteryzatorni wyszli siatkarze, którzy mieli być fotografowani.
-A może jednak nie. - powiedział Piotrek, ledwo powstrzymując śmiech. Z rządku pomalowanych na różne odcienie tęczy chłopców dało się słyszeć ciche "ku*wa".
-Przynajmniej nie macie liści do łba przyczepionych! - burknął Kuraś.
-I ogona w tyłku! - dodał Piter.
-A Wy nie jesteście pomalowani na różowo... - mruknął Kubiak.
-Jestem wiewiórką i pamięć mam krótką?! - wydarł się Nowakowski. - What the fuck ist that?!
-Chmurki! - wrzasnęła Renia.
-To my, to my, to my... - na białym prześcieradle pojawił się Jarosz razem z Rucym.
-Chmurki falują... falują chmurki! - Ela dawała im ciche podpowiedzi.
-Falujemy... - szepnął Michał.
-Słoneczko... - dodała Renata.
-Ale ja... - zdziwił się Marcin.
-Słoneczko do chmurek!
Po ułamku sekundy koło chmurek stało słoneczko.
-Teraz drzewo wyłania się z ziemii... a właśnie, trawa!
-To ja... - mruknął Guma i położył się na ziemii.
-Drzewo staje na trawie i pomału rośnie, proszę bardzo...
-Mam na nim stanąć?! - pisnął Bartek.
-Drzewo staje na trawie i rośnie, co jeszcze nie jest zrozumiałe?!
-Przepraszam Pawełku... - szepnął Bartek i delikatnie stanął na swoim koledze.
-Tak właśnie, rośnie, rośnie, rośnie... szumi drzewo... Wiatr! - wrzasnęła. - Wiatr!
-Kto jest wiatrem? - wszyscy rozejrzeli się wokół.
-Jestem, jestem, sorry, nie mogłem poradzić sobie z tymi frędzelkami... - zza kulis wyszedł Ziomek i zaczął biegać pomiędzy pozostałymi siatkarzami.
-Drzewo urosło, pokazuje się wiewiórka!
-O, to ja... - odparł dumny z siebie Piotrek i wtargnął na "scenę"
-Wiewiórka wchodzi na drzewo... - nakazała, a Bartek razem z Pitem wybuchnęli śmiechem.
-Nie zapominaj, że trawa może uschnąć! - z dołu słychać było przeraźliwy krzyk.
-Proszę, wiewiórka na drzewie wypowiada swoją kwestię... proszzz... - pstryknęła palcami.
-Hej dzieci, jeśli chcecie zobaczyć spalski las, przed ekran dziś zapraszam Waaas...
-Drzewo i jego tekst...
-Przyjedź do Spały i spędź tutaj czas wspaniały!
-I leśny skrzat wchodzi!
-Nie bój się mnie człowieku bezduszny, bo wycieczka do Spały to wybór jest słuszny! - Zibi wyrecytował swój tekst.
-I chmurki falują! I słoneczko się kręci! I drzewo szumi! I wiewiórka skacze! I wiatr wieje! A skrzat... niech zejdzie...
-Ej! - zasmucił się Zbyszek. - Dyskryminacja! - burknął i usiadł obok mnie... w sumie, to mnie nie było, bo ja umarłam ze śmiechu już dawno. Na widok różowego Kubiaka, z którego spływała już różowa farba i po części wyglądał jak świnka w łatki, łzy same ciekły po moich policzkach. Ale muszę przyznać! Chłopcy jako tęcza sprawdzili się niesamowicie! Gorzej z grupą od spotu reklamowego, bo Ci nie mogli ogarnąć kto co mówi i kiedy wchodzi przed kadr.
-Rzucam to! - usłyszeliśmy krzyk z drugiego końca sali. - Nienawidzę tej roboty! I tego liścia! Nic mi się nie podoba!
Może długi, ale co mi tam... JEST ŚWIETNY!!!
OdpowiedzUsuń-Jak to się zakłada? - zapytał Zatorski zaplątany w kable od maski.
-Boże. - pokręciłam głową. - Zdejmij to... patrz, tutaj masz taki otwór, tutaj wkładasz twarz. Następnie te czarne kabelki podłączasz po tej stronie skrzyneczki, a te czerwone po tej.
-A co ze skrzyneczką?
-Przypinasz do spodni... - pomogłam mu ja przyczepić do tylnej kieszeni treningowych spodenek.
-Mówisz, że czerwone kabelki na prawą stronę? - Bartman we wszystkim się pogubił.
-Nie, czerwone na lewą...
-Czyli czarne na prawą. - zauważył spostrzegawczy Piter.
-Nie, czarne na lewą. - zdziwił się Zatorski.
-Co?! Czerwone na lewą! - wrzasnęłam.
-Czyli... jak w końcu? - zapytał Ziomek.
-Czerwone na prawą!
-Ale wcześniej mówiłaś, że czerwone na lewą... - powiedział Kubiak.
-Cholera, przypnijcie jak chcecie! Najwyżej tętno mierzyć Wam będzie w płucach!
-Ale ja nie chcę. - zasmucił się Nowakowski.
-Czyli przypnij czerwone na lewą, a czarne na prawą!
-Okej, ale nie krzycz. - chwycił kabelki i zastanowił się chwilę. - Ale którą prawą? Tą prawą, czy tamtą? - odwracał skrzyneczkę we wszystkie strony.
-Cyferki masz mieć na wierzchu i na tą prawą, po prawej cyferek!
-Po prawej cyferek... się robi.
-A co z drugą końcówką kabelków? - zapytał Kurek.
-Przyczep do maski. - odrzekłam.
-Z tyłu, z przodu, z boku, określ się.
-Z tyłu! Chcesz biegać z kabelkami na oczach?!
-Kuurde, to muszę poprawić. - usłyszeliśmy głos Zatiego.
-A czy to, że się duszę, to ma jakieś znaczenie? - zapytał Możdżon.
-Nie powinieneś się udusić... - wzruszyłam ramionami. - Możesz mieć trudności z oddychaniem, ale to normalne. Najwyżej krzycz...
-Jeśli ktokolwiek mnie usłyszy. - wymamrotał środkowy.
-Sito będzie, sito! - Winiar klaszcząc w dłonie darł się wniebogłosy.
OdpowiedzUsuń-Winiar jest kretynem. - zanucił Piter do tej samej melodii.
-A Piter murzynem. - swoje trzy grosze dorzucił Krzysiu.
-Igła to rasista... - wtrącił Dziku.
-To rzecz oczywista! - dodał Bartman.
-Kiedy w końcu zagrasz? - Guma także trzymał się tej muzyczki.
-Jak Zator kupi se bagaż... - Cichy zmarszczył brwi śpiewając to.
-Nie wyszło rytmicznie... - zanucił Ignaczak.
-Osz kurczę, faktycznie! - zaśmiał się środkowy.
And :
-Ty, Piotrek. - zaczął Igła, a dwóch Pitów spojrzało w jego kierunku. - Skoczny Piotrek.
-Dwóch skacze. - Cichy spojrzał na libero lekceważącym wzrokiem.
-Ale ten od nart. - westchnął.
-A to ja, hehe.
-No. Bo wiesz, chodzą ploty, że jak byłeś mały, to wpadłeś do kociołka z marihuaną. Prawda to?
-Nie, ale chciałbym... hehe.
And :
-Bartek... - jęknął bezradny siatkarz. - Czas pogodzić się z tym, że już nie będę grał w siatkówkę. Muszę spróbować zasnąć.. ehh... Trudno jest spać, jeśli wiesz, że nie masz rąk... Biedny ja. - prowadził swój monolog. - Bartek! - krzyknął w końcu, a przyjmujący odwrócił się w jego stronę.
-Hm? - mruknął zaspany.
-Nie mam rąk... - odparł.
-Aha. - po czym poszedł spać dalej.
-Zero wsparcia dla inwalidów... Nie mam rąk do cholery! A nie, bo pójdę do piekła... A może... ja już jestem w piekle. Diabeł Belzebub przechwycił moje ręce, aby odegrać turniej siatkówki tam na dole? Ciekawe i warte zastanowienia. Ale jeśli je sobie wziął, to muszę być naprawdę wybitny, aniżeli zabrał sobie moje kończynki. Nie wziął ich Możdżonkowi, a wziął moje. To musi coś znaczyć! Jestem piekielnym siatkarzem!
:) :) :)
-Nie, czerwone na lewą...
OdpowiedzUsuń-Czyli czarne na prawą. - zauważył spostrzegawczy Piter.
-Nie, czarne na lewą. - zdziwił się Zatorski.
-Co?! Czerwone na lewą! - wrzasnęłam.
-Czyli... jak w końcu? - zapytał Ziomek.
-Czerwone na prawą!
-Ale wcześniej mówiłaś, że czerwone na lewą... - powiedział Kubiak.
-Cholera, przypnijcie jak chcecie! Najwyżej tętno mierzyć Wam będzie w płucach!
-Ale ja nie chcę. - zasmucił się Nowakowski.
-Czyli przypnij czerwone na lewą, a czarne na prawą!
-Okej, ale nie krzycz. - chwycił kabelki i zastanowił się chwilę. - Ale którą prawą? Tą prawą, czy tamtą? - odwracał skrzyneczkę we wszystkie strony.
-Cyferki masz mieć na wierzchu i na tą prawą, po prawej cyferek!
-Po prawej cyferek... się robi.
-A co z drugą końcówką kabelków? - zapytał Kurek.
-Przyczep do maski. - odrzekłam.
-Z tyłu, z przodu, z boku, określ się.
-Z tyłu! Chcesz biegać z kabelkami na oczach?!
-Kuurde, to muszę poprawić. - usłyszeliśmy głos Zatiego.
-A czy to, że się duszę, to ma jakieś znaczenie? - zapytał Możdżon.
-Nie powinieneś się udusić... - wzruszyłam ramionami. - Możesz mieć trudności z oddychaniem, ale to normalne. Najwyżej krzycz...
-Jeśli ktokolwiek mnie usłyszy. - wymamrotał środkowy.
+masa ze wszystkich rozdziałow, ale szukanie tego i wklejanie tutaj trwałoby całą wieczność ;D no i przenosiłabym całe rozdziały xD
VE.
-Gdy Ignaczak piłkę odbiera, to Zatorski na ławce trenera poniewiera, lecz jak Ziomek nam wystawi, to się atakujący w niebiosach sławi. Możdżon blokuje, świat zawojuje, a Winiarski ma odbiór wcale nie płaski, więc piłka leci do Zagumnego, on już wie co z nią zrobić, dla niego nic w tym trudnego. Będzie kiwka, zwód wspaniały, a potem w blasku fleszy moment chwały. Trener Andrea na nas się drze, ale to tylko pomaga naszej grze. Agata siedzi jak na szpilkach, jej brzuch jest wtedy cały w motylkach. Kuraś nasz guru, znów ze środka atakuje, niech powiedzą tylko, że my to zwykłe...
OdpowiedzUsuń-Piotrek! - Igła przerwał jego genialny trans.
-Zbóje! Bartman i jego ręka nadzwyczaj mocna, wbija piłkę w parkiet, niczym w lato nadchodząca fala gorąca. Kubiak w trybuny za żołędziami poszedł, aż tłum ludzi momentalnie się rozszedł. Kogoś pominąłem w tej rymowance, jaką nawinąłem? O sobie już raczej nie będę wspominał, czyli to już chyba ostateczny finał...
-Matko Boska... - tylko na takie słowa stać było Krzysia.
-Drugi 50-Cent, czwarty Peja, osiemnasty Snoop Dogg! - ZB9 aż klaskał w dłonie, a Pit lekko się ukłonił.
-Twoje słowa w mojej głowie tkwią, czyżby one mi się śnią? - załapał Winiarski.
-Ejj! A ja nie mogę wymyślić żadnego rymu! - zmartwił się Zati.
-Musisz poczuć ten luz... ten "flow". - odparł Nowakowski.
-Flow. - parsknął Paweł.
-Rym na przykład do... mogę? - Igła próbował mu jakoś pomóc. Młody libero zamyślił się, lecz po chwili zadowolony z siebie odpowiedział:
-Wyjść dzisiaj z Tobą nie mogę, bo gdzieś niedawno zgubiłem nogę!
-No i brawo! - na sali rozległ się krzyk i wiwat.
-Ciepło tutaj dosyć... - zauważył Igła zdejmując reprezentacyjną bluzę.
OdpowiedzUsuń-No całkiem... - zgodził się Winiarski także rozpinając odzież wierzchnią.
-Ha! A ja, krótkie spodenki mam na wierzchu! - wydarł się Zatorski. - Rozchylam, wyjmuję i mam! - po sekundzie szeleszczenia reklamówką wyjął czarne spodenki.
-Gdzie je założysz? - odparł znudzony Zbyszek.
-Na tyłek, a gdzie! - mądrze odpyskował Pawełek, mądrze.
-Uuu, pocisk! - zagwizdał Kurek.
-Pocisk to Ty będziesz miał zaraz z tego Twojego przystojnego ryjka!
-Uuu, po... - zaciął się Krzysio .- ...ćwiartowana porzeczka... - dokończył.
-Bajer... - rozmarzył się Piter, który wychodząc z autokaru uniósł głowę wpatrując się w szyld wiszący nad wejściem do budynku. Może nie w szyld, lecz w to co wisiało nad nim. Czerwonym spray'em na białym tle napisane było:
-"Polish welcome, kurwa mać". Czemu nie. - Kubiak wzruszył obojętnie ramionami, a końca śmiechu chłopaków nie było widać.
-Umrę jeśli w barku znajdę "Polish vodka". - Ignaczak aż płakał.
-Uwielbiam Argentynę. - posumował Zbyszek ocierający łzy z policzków. Wszyscy razem weszliśmy do recepcji i zamarliśmy.
-DZIEŃ DOBRY! - powitała nas chyba cała hotelowa obsługa ubrana na biało-czerwono.
-Jeśli do nas przyjadą Brazylijczycy też mamy odstawić się na zielono-żółto? - szepnął Kurek.
Polish welcome, kurwa mać <3
OdpowiedzUsuńVE.
"-Okej, dzięki. - mrugnął okiem i przyłożył dłoń do jego czoła, wbijając go w siedzenie. - Na czym skończyliśmy? - zwrócił się do mnie głęboko się zamyślając.
OdpowiedzUsuń-Poczekaj, daj mi chwilę to sobie przypomnę... - wtrącił Pit, który siedział obok mnie. - Chyba na tej kontroli uzębienia... coś mówiłaś, że Misiek ma siódemkę do zreperowania... trzeba plombę założyć, czy coś...
-A no tak! - uderzyłam się w czoło. - Muszę jeszcze raz rzucić na to okiem. - uśmiechnęłam się szeroko, co zrobił także Kubiak. Splotłam ręce na jego karku ponownie tonąc w gorącym pocałunku. Przerwało mi stukanie w ramię.
-Sprawdź, czy mu ząb mądrości nie wyrasta. - polecił Nowakowski i powrócił do czytania swojego pisemka.
-Cenna uwaga... - poparłam go i kolejny raz zatraciłam się w ponętnych ustach Michała"
"Polish welcome, kurwa mać"
-"Polish welcome, kurwa mać". Czemu nie. - Kubiak wzruszył obojętnie ramionami, a końca śmiechu chłopaków nie było widać.
OdpowiedzUsuń-Umrę jeśli w barku znajdę "Polish vodka". - Ignaczak aż płakał.
-Uwielbiam Argentynę. - posumował Zbyszek ocierający łzy z policzków. Wszyscy razem weszliśmy do recepcji i zamarliśmy.
-DZIEŃ DOBRY! - powitała nas chyba cała hotelowa obsługa ubrana na biało-czerwono.
-Jeśli do nas przyjadą Brazylijczycy też mamy odstawić się na zielono-żółto? - szepnął Kurek.
<3 :
OdpowiedzUsuń-Alergia?
-Kurz i pylenie lip.
-No to lipa. - zaśmiał się Kubiak.
-Uzależnienie?
-Siatkówka.
-Ooo, dobra odpowiedź. - Michał poklepał go po plecach.
padłam :
-Siurak trener na horyzoncie. - zaśmiał się Ziomek. -No to życzcie mi powodzenia. - siatkarz zerwał się z miejsca i podszedł do stolika "kołcza". - Dzień dobry panie trenerze... - zaczął i usiadł na wolnym krześle obok. - Mam do pana taką nietypową sprawę. -No u Was to chyba już nic mnie nie zaskoczy... - głośno westchnął. -Bo chodzi o to, że nie mogę dzisiaj trenować. - skrzywił się. -Dlaczego? -Bo jestem niedysponowany. - trener Anastasi wypluł całą zawartość swojej jamy ustnej na stół, a reszta drużyny wybuchnęła śmiechem. -Co Wyście brali?! - oburzył się Andrea. -No brałem jakieś tabletki na ból brzucha, ale chodzi o to, że nic mi nie pomaga. - wyliczał Bartek. -Nie chodzi mi o tabletki... - machnął ręką. -Mówiłem, że będzie myślał, że coś ćpamy. - wtrącił Zbyszek. -To co, mogę prosić o jeden dzień wolnego? - wyszczerzył się przyjmujący. -Nie żartuj sobie. - parsknął trener.
-Ile razy mam powiedzieć to diabelskie słowo? -Trzy. - odpowiedzieli wszyscy chórem. -Myślałem, że dwa. Czyli muszę jeszcze poćwiczyć. - odparł Zbyszek i kontynuował swój trening, a reszta przyłożyła sobie "face palm'a". -Mógłbym usłyszeć to godzinę temu, a tak o całą godzinę bliżej mi do grobu. - westchnął Krzysiu spoglądając na wyświetlacz komórki. - Umrę ze świadomością, że zadaję się z ludźmi, którzy chcą pożyczyć kakao od trenera, chłopakami, którzy miesiączkują oraz nie umieją mówić i z marzeniem posiadania stroju w małpeczki. - westchnął rozkładając się na podłodze.
-Oookej... - odznaczyłam dwa kwadraciki. - Jesteś na coś uczulony?
-Nie.
-Używki?
-Ty.
-Misieek. - roześmiałam się i podniosłam wzrok. Spotkaliśmy się spojrzeniami.
-Słucham? - wyszczerzył się.
-Nie ma niestety takiej odpowiedzi. - zasmuciłam się.
-No to dopisz. - wzruszył ramionami.
-Zator, co z Tobą? - zapytał Ignaczak.
OdpowiedzUsuń-Jedź Igła, jedź... - machnął ręką. - Jak zginiesz, to w końcu będę miał szansę wykazać się w reprezentacji.
-Ja pierdolę, ochrona! - wrzasnął Kurek, a wszyscy siatkarze w popłochu wystartowali ze swojego miejsca.
OdpowiedzUsuń-Ja pierdolę, ochrona! - wrzasnął Kurek, a wszyscy siatkarze w popłochu wystartowali ze swojego miejsca.
OdpowiedzUsuń-Zajebiście. - powiedziałam pod nosem wpatrując się w mężczyznę, który biegł właśnie w moją stronę.
-Może ucieknijmy? - zapytał Paweł piskliwym głosikiem.
-Dobry plan. - szarpnęłam go za rękaw i ruszyliśmy w długą.
_________________________________________________________
Była tylko jedna przeszkoda... obrotowe drzwi. Nic nie jest w stanie tak przeszkodzić siatkarzom jak obrotowe drzwi. Nowakowski sobie poradził, sprytnie i z gracją przekręcił się pomiędzy szybami, lecz z Zatorskim nie było już tak łatwo.
-Cholera jasna! - krzyczał, próbując wyciągnąć swoje reklamówki. - Wcięło je!
-Zator, zablokowałeś cały ruch! - Kubiak próbował wypchać go z przejścia.
-Pituś, pomóż... - Paweł wystawił ręke w stronę kolegi.
-Lol. - skrzywił się Piotrek i pobiegł w stronę kas.
-Nie mogę się ruszyć! - Zatorski pchał się we wszystkie strony. Siatkarze także mu w tym pomagali, lecz bezskutecznie. Całkiem śmiesznie musiała wyglądać taka pchająca się grupka, dwumetrowych mężczyzn i ten jeden z reklamówkami, co go wcięło między obrotowe drzwi. A Pituś twardo szedł szukać Agi.
__________________________________________
I jeszcze jak Kubiaczek pytał Agę o ''chodzenie'' ^^
i jeszcze to :
OdpowiedzUsuń-Piotrusiu, to, że mężczyzna ma własny samochód, nie oznacza, że nie może przejechać się kilka razy taksówką. - Krzysiek poklepał go po ramieniu, a reszta siatkarzy nagrodziła go brawami.
-No, a co ma taksówka do kobiety?! - oburzyłam się.
-Czekaj, czekaj... mogę zabłysnąć? - wtrącił Piotrek. - Bo jeśli kobieta raz, czy dwa przejedzie się taksówką, to oznacza, że nie ma samochodu!
Siatkarze przestali przeżuwać to co obecnie mieli w swojej jamie ustnej.
-To było słabe... - skrzywił się Winiarski.
-No, trochę to zepsułeś. - poparł go Zbyszek.
-No trochę bardzo. - dodał Bartek.
-Trochę bardziej niż bardzo. - dodał Krzysiek.
-Bardziej, bardziej niż bardziej bardzo. - prychnął Zatorski.
-Zator, popsułeś to. - zaśmiał się Bartman.
-Bardziej niż bardziej trochę bardziej bardzo? - zamyślił się Piotrek, a tyle "face palm'ów" świat nie widział.
-Mówię Wam, że nic mi nie będzie, będę się oszczędzać, a Wy nie, bo to koniec świata i mi amputują nogę! - burknęłam, opierając się o ramię Kubiaka.
OdpowiedzUsuń-Amputują Ci nogę?! - przeraził się młody libero.
-Tak, nawet dwie. - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Michał, obiecaj, że nawet bez nóg będziesz ją kochał, bo mnie popamiętasz! - Paweł pogroził koledze palcem.
-Nie no co Ty, wyniosę ją na środek ulicy i zostawię, bo przecież nie ma nóg, to jak mam ją kochać...
-Wyobraziliście sobie teraz taką turlającą się Agę? - zaśmiał się Piter.
-Nie no dzięki... - chlipnęłam. - Nabijają się z kaleki... wracamy? Położyłabym się...
_______________
TO Z NAJNOWSZEGO, ALE UWIELBIAM. ;3 WSZYSTKIE WW SĄ BOSKIE. ;3
-Nie lubię szpitali. - mruknął Zati. - Tak biało, sterylnie i śmierdzi dentystą... - skrzywił się.
OdpowiedzUsuń-Nie wiem jak Twój, ale mój dentysta akurat nie śmierdzi. - wciął się Kurek.
-Jak się chodzi na kasę chorych to i nawet dentysta śmierdzi. - skwitował Bartman i poczłapał za nami w kierunku rejestracji.
"-Dzień dobry. - przywitał się grzecznie. - Ja poproszę... hmm... - zamyślił się na chwilę. - To będzie tak... poproszę jedną drożdżówkę z budyniem, jedną z serem i jedną z jabłkiem. - wyrecytował. Mężczyzna posłusznie wykonał jego polecenie. - Albo wie pan co... jednak bez tej z jabłkiem, bo jak tak na nią patrzę, to wydaje mi się, że się ze mnie nabija. To tylko te dwie.
OdpowiedzUsuń-2,80. - wymamrotał sprzedawca.
-To może wezmę jeszcze pączka...
Po chwili urodziwy pączek ładnie prezentował się obok drożdżówek
-A z czym ten pączek?
-Z marmoladą.
-Różaną, morelową, truskawkową...?
-Malinową.
-To poproszę tego z toffee. - wskazał palcem na półkę z pączkami.
-Coś jeszcze? - pan eskpedient wbił wszystko w kasę.
-A wie pan co... może jednak wezmę te jagodzianki i pączka z nadzieniem różanym.
-Pit! - wrzasnęli wszyscy, a środkowy uciszył nas ruchem ręki. Biedny sprzedawca krążył wśród półek z wypiekami, a za nami robiła się jeszcze większa kolejka.
-Ile płacę?
-4,26 .
-Ooo... - zasmucił się Cichy. - To chyba jednak wezmę drożdzówkę z serem.
-Masz pan te jagodzianki, pączki i drożdżówki, tylko idź pan stąd! - uu, nie dziwię się mu. Na jego miejscu też bym wybuchła.
-Za darmo?!
-Tak, za darmo! Następny!
-Tak się to robi! - dumny z siebie siatkarz wgryzł się w drożdżówkę. - Przepraszam, ja prosiłem o drożdżówkę z serem, a ta jest z jabłkiem, mówiłem że - nie dokończył, bo oberwał słodką bułką w twarz. - DZiękuję. - mruknął i razem z tymi którzy już kupili wyszedł na zewnątrz. Resztę drużyny, plus mnie obsłużono szybciej niż samego Pita. Ale cóż, klient nasz pan!"
:D
JEA!
-Co to jest?! -wskazałam na ten cały bałagan i co chwila spoglądałam na Michała i włamywacza od siedmiu boleści.
OdpowiedzUsuń-Pit, to nie tak miało wyglądać... - westchnął załamany Misiek.
-Jaki Pit?! Nie znam Pita, a tak poza tym to przecież mnie tu nie ma, jak zwykle coś ćpaliście i macie omamy, co nie? No, mówiłem. Ale ja jestem gdzie indziej, to jak mogłem mówić, skoro mnie tu nie ma i nie mogę z Wami gadać! Zmywam się, bo powinienem być gdzie indziej, niż jestem teraz, ale wcale nie tu, bo przecież jestem tam... nara. - aż się zapowietrzył od tego ględzenia, motania i plątania.
-Mnie tu nie widzicie, mnie tu nie ma, ja znikam, wnikam w ścianę i się rozpływam! - krzyczał pewien osobnik z czarną kominiarką na twarzy wśród sterty porozrzucanych ubrań, bielizny i pozostałych rzeczy, które bez apelacyjnie nie powinny ujrzeć światła dziennego.
OdpowiedzUsuń-Co to jest?! -wskazałam na ten cały bałagan i co chwila spoglądałam na Michała i włamywacza od siedmiu boleści.
-Pit, to nie tak miało wyglądać... - westchnął załamany Misiek.
-Jaki Pit?! Nie znam Pita, a tak poza tym to przecież mnie tu nie ma, jak zwykle coś ćpaliście i macie omamy, co nie? No, mówiłem. Ale ja jestem gdzie indziej, to jak mogłem mówić, skoro mnie tu nie ma i nie mogę z Wami gadać! Zmywam się, bo powinienem być gdzie indziej, niż jestem teraz, ale wcale nie tu, bo przecież jestem tam... nara. - aż się zapowietrzył od tego ględzenia, motania i plątania. Jak strzała wyleciał z pokoju, zostawiając po sobie tylko burdel i zapach. Czyżby nie brał prysznica po porannym rozruchu? Chyba trzeba dać im lekcje higieny. I jak on ma sobie dziewczynę znaleźć skoro śmierdzi jak spocony dinozaur?!
Olkaa
-Dlaczego bułki nie są przekrojone? - zasmucił się Zatorski spoglądając na okrągłe pieczywo.
OdpowiedzUsuń-A co, mamusia kroić nie nauczyła? - powiedział Bartek dosyć piskliwym głosem.
-Nauczyła. - odparł mu libero. - Ale ja płacę, to wymagam.
-Bierz nóż i pomykaj! - zasugerował Bartman.
-Przychodzę po treningu, zmęczony, ledwo trzymam się na nogach i jeszcze mam bułki kroić? - przeraził się.
-No rzeczywiście, bo to tyle pracy... - westchnął Igła.
-A co, może to takie "hop-siup" ? - skakał na krześle. - Co Ty myślisz, że co ja jestem!
-Zati, spokojnie... - Pit próbował go uciszyć.
-Co spokojnie?! Bułka to bułka, ma być cholera przekrojona! - wydzierał się na cały ośrodek.
-Paweł... - szepnął Nowakowski, lecz w hałasie krzyków Zatiego nie było go słychać.
-Przyjeżdżam na jakieś zadupie, żeby grać mecze, żeby potem wygrywać puchary, a tu co?! Nieprzekrojone bułki! Co to ma być! W dupach im się poprzewracało!
-Paweł. - odkaszlnął środkowy.
-Co Paweł, co Paweł! Bułkę macie mi przekroić, a nie Paweł!
-Ona jest przekrojona... - Piotrek uniósł jedną połówkę pieczywa.
-Aha. - zmieszał się młody siatkarz. - Przekrojona mówisz... - ściszył głos. - Smacznego. - głośno przełknął ślinę i delikatnie zaczął smarować wierzch swojej bułki.
+ -Gdzie Siurak? - zapytał Bartman, przychodząc do naszego stołu i odkładając talerz pełny parówek.
Usuń-Śpi. - uciął Piotrek. - Mówię Wam, śpię sobie, śpię, a tu nagle "o kuurna, już wieczór". A ja takie "LOL" no i śpię dalej. Zasnąłbym gdyby nie mój niedowład, który już pożerał me ręce... - tutaj, żeby dodać trochę dramatyzmu zrobił krótką pauzę. - No a potem zadzwonił budzik, ale Bartek nie wstał.
-Ty, może on umarł? - rzucił Winiar.
-Jak się nie odzywałeś, to było dobrze. - zganił go Krzysiek. - O której się położyliście?
-No normalnie, tak jak zawsze - odparł Piter. - O trzeciej.
-Jest ósma. - stwierdził Winiarski spoglądając na zegarek.
-Co Ty, na serio? - libero wywrócił oczami.
-Chcę pomóc, ej! - obruszył się przyjmujący.
-Tak? To siedź cicho, mamy ważną misję.
-Może coś mu się śniło po prostu... - powiedziałam, a wszyscy zgromili mnie wzrokiem.
-Ale Bartek nigdy nie mówił przez sen... - zamyślił się Cichy. - No może raz, jak śniło mu się, że jest zjadany przez dinozaury z twarzą prezesa Przedpełskiego...
-Patologia. - skwitował Marcin. Wszyscy tylko skinęli głowami i dokończyli swój posiłek, bez Bartka u boku. Biedny, może teraz właśnie ma jakiś bliski kontakt z dinozaurami, a my tutaj obżeramy się parówkami...
-Czemu mnie nikt nie obudził?! - usłyszeliśmy wrzask już na wejściu.
-Bartek! - Piter entuzjastycznie krzyknął witając kolegę. - Myśleliśmy, że umarłeś!
-Co? - zdziwił się siatkarz. - Znowu śnił mi się Przedpełski... - westchnął głęboko i odszedł do szwedzkiego stołu, z którego nabrał sobie góry jedzenia.
"Dzik" podąża za mną i właśnie chce wtargnąć na terytorium swojej samicy. Stop, stop, stop... To siatkarze, czy program przyrodniczy, bo się pogubiłam? Siatkarze? Zmieniam repertuar.
OdpowiedzUsuń-Szukam sznurówek! - dało się słyszeć na korytarzu. Ach ten Piotruś, nawet sznurówek w butach nie ma...
OdpowiedzUsuń-Opchnąć Ci za zeta? - Zatorski lekko wynurzył się z pokoju.
-Pięćdziesiąt groszy. - założył ręce na torsie.
-Siedemdziesiąt. - Zatorski powtórzył jego czynność.
-Sześćdziesiąt. - środkowy zmrużył oczy.
-Sześćdziesiąt pięć. - Zatorski także to zrobił.
-Sześćdziesiąt dwa?
-Sześćdziesiąt trzy.
-Umowa stoi. - podali sobie dłonie, a już po chwili Piotruś miał swoje sznurowadełka za sześćdziesiąt trzy grosze.
Fajnie jechać autobusem, nie wiedząc dokąd. - uznał Cichy. - To takie ekscytujące! To jak seks bez zabezpieczenia!
OdpowiedzUsuń-Żeby on jeszcze wiedział o czym mówi... - westchnął Kubiak.
Leże xD
. -Ten od siedmiu ku*wa boleści, pier*olony liść, ma zjeb*ne, ku*wa uczulenie na ten cholerny flesz, czy jaki ku*wa ch*j?! - Pawła i takiej wiązanki przekleństw jeszcze w życiu nie słyszałam.
OdpowiedzUsuń"Jaka śmierć będzie bardziej efektowna? - spytał Misiek. - Śmierć poprzez uduszenie go śmierdzącym dezodorantem Zibiego, pokazanie mu twarzy Zibiego i zezwolenie na zgon ze strachu, czy może rzucenie mu Zibiego na pożarcie, potem niestrawność pająka i kopnięcie kalendarz z powodu wycieńczenia i zakrztuszenia się własnymi wymiocinami?" nie mogę z tego hahahahaha. :D :3
OdpowiedzUsuń"...Żebym Ciebie zaraz kurna nie przypudrowała! - zamachnęłam ręką, a ten zdążył uniknąć ciosu.
OdpowiedzUsuń-Jestem! - krzyknął nieźle zmachany Ignaczak. - Nie mieli lodu, dostałem groszek. - uniósł kącik ust, przykładając zimną puszkę do mojego czoła.
-Dali Ci groszek, tak za nic? - zdziwił się przyjmujący.
-A za co mieli dać? - prychnął Krzysiek.
-Wyczuwam korupcję. Śmierdzi mi nią na milę. - Bartek spojrzał na kolegę z drużyny świdrującym wzrokiem..."
"-Matko z ojcem, już myślałem, że Dziku Cię zdradza i trzyma Zatora za rękę, a to Ty! - przeraził się Winiar.
OdpowiedzUsuń-No już nie przesadzajmy, aż tak brzydka to nie jest. - wtrącił Bartek.
-Dzięki Bartuś, umiesz dowartościować. - cmoknęłam w jego kierunku.
-Do usług. - mrugnął ślepiami.
-Ekipa zebrana?! Wszyscy są?! To ruszamy! - kierownik Ignaczak był w swoim żywiole. Poprowadził całą grupę w stronę plaży, a ja nie puszczałam ręki Michała ani na chwilę.
-Z tymi spodenkami wtapiasz się w tłum, ciągle myślę, że jesteś Zatim. - obok nas znalazł się Winiarski.
-Potraktuję to jako komplement. - roześmiałam się.
-Nie daj się zwieść, to istna obelga! - wtrącił Zbyszek.
-Przyjmę to na klatę! - odparłam.
-Moja krew! - Piter poklepał moje ramię."
co ja się będę męczyć z wypisywaniem cytatów, skoro całe opowiadanie jest epickie? :D Wiesz, że Cię lubię :D ;*
OdpowiedzUsuńOlgaaa xd
Epickie to jest to opowiadanie. Uwielbiam je i Ciebie. *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam . ;3
"-Oni muszą tu być? - bąknęłam spoglądając na cały rządek "schowanych" siatkarzy.
OdpowiedzUsuń-Nie zwracaj na nich uwagi. - zasugerował, a po chwili z kieszeni ciemnych dżinsów wyjął czerwone pudełeczko. Z trzęsącymi się rękoma otworzył je i klęknął na jedno kolano. - Wyjdziesz za mnie? - zapytał drżącym głosem, lecz po sekundzie jego twarz rozpromieniała.
-Kto ma chusteczkę? - chlipnął Zatorski. - Oczy mi się spociły..."
"Jaka śmierć będzie bardziej efektowna? - spytał Misiek. - Śmierć poprzez uduszenie go śmierdzącym dezodorantem Zibiego, pokazanie mu twarzy Zibiego i zezwolenie na zgon ze strachu, czy może rzucenie mu Zibiego na pożarcie, potem niestrawność pająka i kopnięcie kalendarz z powodu wycieńczenia i zakrztuszenia się własnymi wymiocinami?"
-Przychodzę po treningu, zmęczony, ledwo trzymam się na nogach i jeszcze mam bułki kroić? - przeraził się.
-No rzeczywiście, bo to tyle pracy... - westchnął Igła.
-A co, może to takie "hop-siup" ? - skakał na krześle. - Co Ty myślisz, że co ja jestem!
-Zati, spokojnie... - Pit próbował go uciszyć.
-Co spokojnie?! Bułka to bułka, ma być cholera przekrojona! - wydzierał się na cały ośrodek.
-Paweł... - szepnął Nowakowski, lecz w hałasie krzyków Zatiego nie było go słychać.
-Przyjeżdżam na jakieś zadupie, żeby grać mecze, żeby potem wygrywać puchary, a tu co?! Nieprzekrojone bułki! Co to ma być! W dupach im się poprzewracało!
-Paweł. - odkaszlnął środkowy.
-Co Paweł, co Paweł! Bułkę macie mi przekroić, a nie Paweł!
-Ona jest przekrojona... - Piotrek uniósł jedną połówkę pieczywa.
-Aha. - zmieszał się młody siatkarz. - Przekrojona mówisz... - ściszył głos. - Smacznego. - głośno przełknął ślinę i delikatnie zaczął smarować wierzch swojej bułki.
-Jaki Pit?! Nie znam Pita, a tak poza tym to przecież mnie tu nie ma, jak zwykle coś ćpaliście i macie omamy, co nie? No, mówiłem. Ale ja jestem gdzie indziej, to jak mogłem mówić, skoro mnie tu nie ma i nie mogę z Wami gadać! Zmywam się, bo powinienem być gdzie indziej, niż jestem teraz, ale wcale nie tu, bo przecież jestem tam... nara. - aż się zapowietrzył od tego ględzenia, motania i plątania.
-"Polish welcome, kurwa mać". Czemu nie. - Kubiak wzruszył obojętnie ramionami, a końca śmiechu chłopaków nie było widać.
-Umrę jeśli w barku znajdę "Polish vodka". - Ignaczak aż płakał.
-Uwielbiam Argentynę. - posumował Zbyszek ocierający łzy z policzków. Wszyscy razem weszliśmy do recepcji i zamarliśmy.
-DZIEŃ DOBRY! - powitała nas chyba cała hotelowa obsługa ubrana na biało-czerwono.
-Jeśli do nas przyjadą Brazylijczycy też mamy odstawić się na zielono-żółto? - szepnął Kurek.
-Ten od siedmiu ku*wa boleści, pier*olony liść, ma zjeb*ne, ku*wa uczulenie na ten cholerny flesz, czy jaki ku*wa ch*j?!
-Mam! - wydarł się po chwili na całą Spałę.
-Nie drzyj się! - Kurek aż przeczyścił swoje ucho.
-Gdy Ignaczak piłkę odbiera, to Zatorski na ławce trenera poniewiera, lecz jak Ziomek nam wystawi, to się atakujący w niebiosach sławi. Możdżon blokuje, świat zawojuje, a Winiarski ma odbiór wcale nie płaski, więc piłka leci do Zagumnego, on już wie co z nią zrobić, dla niego nic w tym trudnego. Będzie kiwka, zwód wspaniały, a potem w blasku fleszy moment chwały. Trener Andrea na nas się drze, ale to tylko pomaga naszej grze. Agata siedzi jak na szpilkach, jej brzuch jest wtedy cały w motylkach. Kuraś nasz guru, znów ze środka atakuje, niech powiedzą tylko, że my to zwykłe...
-Piotrek! - Igła przerwał jego genialny trans.
-Zbóje! Bartman i jego ręka nadzwyczaj mocna, wbija piłkę w parkiet, niczym w lato nadchodząca fala gorąca. Kubiak w trybuny za żołędziami poszedł, aż tłum ludzi momentalnie się rozszedł. Kogoś pominąłem w tej rymowance, jaką nawinąłem? O sobie już raczej nie będę wspominał, czyli to już chyba ostateczny finał...
-Matko Boska... - tylko na takie słowa stać było Krzysia.
-Drugi 50-Cent, czwarty Peja, osiemnasty Snoop Dogg! - ZB9 aż klaskał w dłonie, a Pit lekko się ukłonił.
sorka że taki długi, ale awww:D
OdpowiedzUsuń-Dzień dobry. - przywitał się grzecznie. - Ja poproszę... hmm... - zamyślił się na chwilę. - To będzie tak... poproszę jedną drożdżówkę z budyniem, jedną z serem i jedną z jabłkiem. - wyrecytował. Mężczyzna posłusznie wykonał jego polecenie. - Albo wie pan co... jednak bez tej z jabłkiem, bo jak tak na nią patrzę, to wydaje mi się, że się ze mnie nabija. To tylko te dwie.
-2,80. - wymamrotał sprzedawca.
-To może wezmę jeszcze pączka...
Po chwili urodziwy pączek ładnie prezentował się obok drożdżówek
-A z czym ten pączek?
-Z marmoladą.
-Różaną, morelową, truskawkową...?
-Malinową.
-To poproszę tego z toffee. - wskazał palcem na półkę z pączkami.
-Coś jeszcze? - pan eskpedient wbił wszystko w kasę.
-A wie pan co... może jednak wezmę te jagodzianki i pączka z nadzieniem różanym.
-Pit! - wrzasnęli wszyscy, a środkowy uciszył nas ruchem ręki. Biedny sprzedawca krążył wśród półek z wypiekami, a za nami robiła się jeszcze większa kolejka.
-Ile płacę?
-4,26 .
-Ooo... - zasmucił się Cichy. - To chyba jednak wezmę drożdzówkę z serem.
-Masz pan te jagodzianki, pączki i drożdżówki, tylko idź pan stąd! - uu, nie dziwię się mu. Na jego miejscu też bym wybuchła.
-Za darmo?!
-Tak, za darmo! Następny!
-Tak się to robi! - dumny z siebie siatkarz wgryzł się w drożdżówkę. - Przepraszam, ja prosiłem o drożdżówkę z serem, a ta jest z jabłkiem, mówiłem że - nie dokończył, bo oberwał słodką bułką w twarz. - DZiękuję. - mruknął i razem z tymi którzy już kupili wyszedł na zewnątrz. Resztę drużyny, plus mnie obsłużono szybciej niż samego Pita. Ale cóż, klient nasz pan!
-Dzień dobry. - przywitał się grzecznie. - Ja poproszę... hmm... - zamyślił się na chwilę. - To będzie tak... poproszę jedną drożdżówkę z budyniem, jedną z serem i jedną z jabłkiem. - wyrecytował. Mężczyzna posłusznie wykonał jego polecenie. - Albo wie pan co... jednak bez tej z jabłkiem, bo jak tak na nią patrzę, to wydaje mi się, że się ze mnie nabija. To tylko te dwie.-2,80. - wymamrotał sprzedawca.-To może wezmę jeszcze pączka...Po chwili urodziwy pączek ładnie prezentował się obok drożdżówek-A z czym ten pączek?-Z marmoladą.-Różaną, morelową, truskawkową...?-Malinową.-To poproszę tego z toffee. - wskazał palcem na półkę z pączkami.-Coś jeszcze? - pan eskpedient wbił wszystko w kasę.-A wie pan co... może jednak wezmę te jagodzianki i pączka z nadzieniem różanym.-Pit! - wrzasnęli wszyscy, a środkowy uciszył nas ruchem ręki. Biedny sprzedawca krążył wśród półek z wypiekami, a za nami robiła się jeszcze większa kolejka.-Ile płacę?-4,26 . -Ooo... - zasmucił się Cichy. - To chyba jednak wezmę drożdzówkę z serem.-Masz pan te jagodzianki, pączki i drożdżówki, tylko idź pan stąd! - uu, nie dziwię się mu. Na jego miejscu też bym wybuchła.-Za darmo?!-Tak, za darmo! Następny!-Tak się to robi! - dumny z siebie siatkarz wgryzł się w drożdżówkę. - Przepraszam, ja prosiłem o drożdżówkę z serem, a ta jest z jabłkiem, mówiłem że - nie dokończył, bo oberwał słodką bułką w twarz. - DZiękuję. - mruknął i razem z tymi którzy już kupili wyszedł na zewnątrz. Resztę drużyny, plus mnie obsłużono szybciej niż samego Pita. Ale cóż, klient nasz pan!
OdpowiedzUsuńSiatkarz tylko coś mruknął i odwrócił się na drugi bok.-Bartuś... pomocy. - szepnął. - Nie czuję rąk... - pisnął. - Barteeek... pomóż mi, ja naprawdę nie chciałem znać Twojego hasła... Bartek, help. Nie mogę się ruszyć... moje ręce, już nie będę mógł grać w siatkówkę, nie mam ich... Bartuś... chcesz tego? Bartuś... - prosił, stękał i jęczał. Na nic mu to było. - Matko Boska, za jakie grzechy? - chlipnął. - A Krzysiu mówił żeby nie klnąć...
-Mnie tu nie widzicie, mnie tu nie ma, ja znikam, wnikam w ścianę i się rozpływam! - krzyczał pewien osobnik z czarną kominiarką na twarzy wśród sterty porozrzucanych ubrań, bielizny i pozostałych rzeczy, które bez apelacyjnie nie powinny ujrzeć światła dziennego.-Co to jest?! -wskazałam na ten cały bałagan i co chwila spoglądałam na Michała i włamywacza od siedmiu boleści.-Pit, to nie tak miało wyglądać... - westchnął załamany Misiek.-Jaki Pit?! Nie znam Pita, a tak poza tym to przecież mnie tu nie ma, jak zwykle coś ćpaliście i macie omamy, co nie? No, mówiłem. Ale ja jestem gdzie indziej, to jak mogłem mówić, skoro mnie tu nie ma i nie mogę z Wami gadać! Zmywam się, bo powinienem być gdzie indziej, niż jestem teraz, ale wcale nie tu, bo przecież jestem tam... nara. - aż się zapowietrzył od tego ględzenia, motania i plątania. Jak strzała wyleciał z pokoju, zostawiając po sobie tylko burdel i zapach. Czyżby nie brał prysznica po porannym rozruchu? Chyba trzeba dać im lekcje higieny. I jak on ma sobie dziewczynę znaleźć skoro śmierdzi jak spocony
dinozaur ?!
Te są naj epickie <3 kocham to :*
+ -Gdzie Siurak? - zapytał Bartman, przychodząc do naszego stołu i odkładając talerz pełny parówek.-Śpi. - uciął Piotrek. - Mówię Wam, śpię sobie, śpię, a tu nagle "o kuurna, już wieczór". A ja takie "LOL" no i śpię dalej. Zasnąłbym gdyby nie mój niedowład, który już pożerał me ręce... - tutaj, żeby dodać trochę dramatyzmu zrobił krótką pauzę. - No a potem zadzwonił budzik, ale Bartek nie wstał.-Ty, może on umarł? - rzucił Winiar.-Jak się nie odzywałeś, to było dobrze. - zganił go Krzysiek. - O której się położyliście?-No normalnie, tak jak zawsze - odparł Piter. - O trzeciej.-Jest ósma. - stwierdził Winiarski spoglądając na zegarek.-Co Ty, na serio? - libero wywrócił oczami.-Chcę pomóc, ej! - obruszył się przyjmujący.-Tak? To siedź cicho, mamy ważną misję.-Może coś mu się śniło po prostu... - powiedziałam, a wszyscy zgromili mnie wzrokiem.-Ale Bartek nigdy nie mówił przez sen... - zamyślił się Cichy. - No może raz, jak śniło mu się, że jest zjadany przez dinozaury z twarzą prezesa Przedpełskiego...-Patologia. - skwitował Marcin. Wszyscy tylko skinęli głowami i dokończyli swój posiłek, bez Bartka u boku. Biedny, może teraz właśnie ma jakiś bliski kontakt z dinozaurami, a my tutaj obżeramy się parówkami...-Czemu mnie nikt nie obudził?! - usłyszeliśmy wrzask już na wejściu.-Bartek! - Piter entuzjastycznie krzyknął witając kolegę. - Myśleliśmy, że umarłeś!-Co? - zdziwił się siatkarz. - Znowu śnił mi się Przedpełski... - westchnął głęboko i odszedł do szwedzkiego stołu, z którego nabrał sobie góry jedzenia.
UsuńO i jeszcze to :D
,, -A co im zrobiłeś? - zapytałam.
OdpowiedzUsuń-Odwdzięczyłem się za moją przeszłość... - zmrużył oczy.
-Nie jesteśmy w filmie akcji... - wywróciłam oczami. - Co Ci odwaliło?
-Zadzwoniłem do Zibiego i przedstawiłem się jako menadżer włoskiej drużyny siatkarskiej i poszukujemy dwóch atakujących. - opowiadał z dumą w głosie.
-I to ich tak zdenerwowało?
-Nie no, potem jeszcze powiedziałem, czy mogą wziąć ze sobą Pawła Zatorskiego, a oni od razu się kapnęli... "
-Czaicie jaki miałem sen! - wtrącił się zadowolony Piter. - Ja, plaża, drinki, opalone dziewczyny z dużymi...
OdpowiedzUsuń-Ekchm... - odkaszlnął Krzysiek.
-Z dużymi oczami! - burknął środkowy. - Słońce przygrzewa mą twarz, one smarują kremem mój piękny brzuch, a potem poszliśmy do mnie i...
-Ekchm! - ponownie Igła... może powinien się czegoś napić, a nie tak przerywać Piotrkowi!
-Poszliśmy do mnie i oglądaliśmy film! A potem przez okno wleciało stado komarów i pogryzły tamte dziewczyny na śmierć... - zrobił smutną minę. Ja znów wybuchnęłam płaczem. - Tak wiem, że to smutne. - chlipnął. - A mogło być tak pięknie...
-Zator, daj temu dziecku spokój, no ja chrzanię... - odezwał się ojciec.
OdpowiedzUsuń-Bawię się z nim. - odparł siatkarz.
-Ty go tykasz. - zauważył Winiarski.
-A co, mam z nim zacząć piłkę kopać? - pokręcił głową.
-Ale on śpi. - wtrąciłam.
-A dlatego się nie rusza... Wszystko jasne. - libero roześmiał się i usiadł na łóżku.
JEBŁAM <3
-Zator, daj temu dziecku spokój, no ja chrzanię... - odezwał się ojciec.
OdpowiedzUsuń-Bawię się z nim. - odparł siatkarz.
-Ty go tykasz. - zauważył Winiarski.
-A co, mam z nim zacząć piłkę kopać? - pokręcił głową.
-Ale on śpi. - wtrąciłam.
-A dlatego się nie rusza... Wszystko jasne. - libero roześmiał się i usiadł na łóżku.
Pozdrowienia z podłogi!
Ogólnie to wszystko jest świetne, całego opowiadania nie wkleję ;c
Żeś dowalił jak łysy grzywką o parapet
OdpowiedzUsuń-Zdrowy, można wypisać do domu. - wyszczerzyłam się.
OdpowiedzUsuń-Oględziny to takie "dogłębne" były chyba... - odkaszlnął Winiarski. <3
-Kto ma chusteczkę? - chlipnął Zatorski. - Oczy mi się spociły...
OdpowiedzUsuńWiniary jest kretynem(...) a Piter murzynem...
OdpowiedzUsuńNo widzisz Bartuś, Twój M&M's się znalazł! - powiedział Piter, podnosząc cukierka z podłogi i pokazując go przyjacielowi. Kurek tylko pociągnął go za koszulkę i znów wyprowadził.
OdpowiedzUsuń-Oddawaj go! - krzyknął Bartek zamykając drzwi
Pozdro z podłogi :D
Boskie opowiadanie xd