czwartek, 15 listopada 2012

~Rozdział 25~

-Idą, idą, idą, idą, iidą! - krzyczał wniebowzięty Piter, gdy zobaczył, że nasi znajomi z Serbii kierują się do mojego pokoju.
-Kuuurde, chłopaki. Jak Wy to sobie wyobrażacie? - lamentowałam. Na 2 metrach kwadratowych, miało zmieścić się 30 chłopa, także chyba rozumiecie mój żal...
-Do dyspozycji mają podłogę, szafki, półki... - wzruszył ramionami Igła. - Tylko nie łóżka, bo łóżka zajmuje szlachta! Szlachta, czyli ma się rozumieć, że ja oczywiście... - ukazał rząd swoich zębów.
-Ja już się boję, co Wy wymyślicie do końca tego pobytu tutaj... - rzekłam, wpuszczając obcokrajowców do siebie. Ich wchodzenia nie było końca. Naliczyłam ich 14. - Rozgośćcie się... - powiedziałam cicho, kiedy zauważyłam, że po wejściu trzech mężczyzn, już czułam się jak w malutkiej klitce. Krzysiu rozdał wszystkim po szklance pomarańczowego soku, bo przecież co złego to nie oni i puścił piosenkę. Wszyscy od razu zaczęli podrygiwać. Daję głowę, że jeśli tylko byłoby miejsce, od razu wszyscy rzuciliby się do tańca. Siedziałam pomiędzy Atanasijevićem, a Winiarskim. Jako że koledzy z drużyny to nie chciałam im przeszkadzać i poszłam na kolana do Dzika.
-Cześć chłopcy! - usłyszałam piskliwy głosik i trzaśnięcie drzwiami. Tylko nie to...
-Kto ją tutaj zaprosił?! - wykrzyczałam. Całe szczęście, że po polsku.
-Ja. - wyrwał się Kurek. - Masz coś przeciwko?
-Tak, mam.
-Dooobra, młodzieży. Bawmy się, w końcu jakaś integracja musi być! - wciął się Ignaczak. - Aga, nie zwracaj na nią uwagi.
-Jak mam nie zwracać na nią uwagi, jeśli jej tyłek zajmuje całą przestrzeń?! - darłam się. - A poza tym jej blond siano odbija światło i mnie razi.
-A to onaa, a ja myślałem, że o 17 świeci takie słońce... - westchnął Nowakowski.
-No popatrz... - wywróciłam oczami.
-Nie mogę, siano mnie razi. - schował twarz w dłoniach. - A tak w ogóle, to dobry sok. - uniósł szklankę z napojem do góry.
-Toast? No to Piter, prosimy. - zaprosił Łukasz.
-Jaki toast? - zdziwił się środkowy. - Ja tylko pochwalić sok chciałem. - uniósł jedną brew.
-Dziwny toast, ale niech będzie... za dobry sok! - wszyscy unieśliśmy swój sok do góry i wznieśliśmy uroczysty toast.
-Nie wiedziałem, że jestem mistrzem tego typu spraw. - roześmiał się Piotrek. - Odkrywam w sobie nowe talenty... - westchnął. - I wiecie co? - skrzywił się.
-No...? - odparłam znudzona.
-Chyba zaraz zobaczycie zawartość mojego żołądka na środku tego pokoju... - wskazał na mizdrzących się państwa Kurek. Wszyscy na raz odwrócili wzrok w ich stronę. Lepiej by było gdybym nigdy nie ujrzała tego obrazka, bo już nigdy nie pozbędę się go z mojej głowy.
-O masakra, nie zniosę tego. - zasłoniłam oczy. - Kto ich stąd wywali?!
-"Bodygard" Zbyszek gotów do interwencji! - zasalutował Bartman. - E! - zagwizdał na Barbie i Siuraka. Oni jednocześnie spojrzeli się na niego. Gdyby wzrok mógłby zabijać, atakujący już dawno leżałby w kostnicy.
-Czego? - odezwał się zdenerwowany Bartek.
-Dentysta w centrum. - uśmiechnął się sztucznie.
-Co on mówi? - zapytała Gabi niewinnym i słodkim głosikiem
-Że nam zazdrości... - odparł Kurek. Cała Polska część pokoju wybuchnęła śmiechem, a tamci wkurzeni wybiegli z pokoju.
-No i git. Dziękuję. - przybiłam piątkę z Zibim. - Możemy zacząć zabawę.
-Ale ona cały czas trwa. - mruknął Winiar.
-Szmaragdy i diameeeeenty! - śpiewał Ignaczak. - Agatka, proszę, parkiet wolny. - poruszał brwiami wystawiając do mnie rękę.
-Taki parkiet, jak stąd do Afryki. - zaśmiałam się, ale poszłam razem z nim. Miejsca było mało, ale przyjemnie mi się kołysało. Żeby chociaż na to był wystarczający obszar.
-Odbijany! - krzyknął Kubiak, klaskając w dłonie.
-Jaki odbijany, nawet refren nie minął! - oburzył się libero. Michał odczekał trochę.
-Już minął. Mogę prosić? - wypchał Krzysia i stanął na jego miejscu, łapiąc moje dłonie.
-Bezczelny typ. - zaśmiałam się i mocno go przytuliłam.
-Ale chyba kochany, co nie?
-Czasaaami... - wtedy Igła zmienił repertuar.
-Macie! Teraz tańczcie sobie do tego! - podgłośnił na max i usiadł obok Piotrka, który popijał już kolejną szklankę soku z kolei.
-On myśli, że to dla nas problem? - zaśmiał się Kubiak.
-Najwyraźniej. Dawaj, mu pokażemy! - na jego reakcję nie musiałam długo czekać. Zaczął obracać mną we wszystkie strony, co teoretycznie było niewykonalne.
-Kuuurde, uważajcie trochę! - bulwersował się Zbyszek, którego popchnęliśmy. Niechcąco! Serbscy zawodnicy ruszyli w nasze ślady i poodsuwali łóżka, przez co na środku pokoju stworzył się całkiem spory kawałek parkietu. Wszyscy wyśmienicie się bawili, skakali, śpiewali i tańczyli. Tańczyłam chyba z każdym.
-Gabi ze mną zerwała... - do pokoju wparował Bartek. Cały we łzach, z porwaną koszulką, rozczochranymi włosami... no dobra, żarcik. Był tylko w lekkim szoku.  - Gabi ze mną zerwała. Rozumiecie? Ze mną. To ja zrywam z dziewczynami, a nie one ze mną. Gabi zerwała z Kurkiem.
-Już widzę te slogany w gazetach. " Barbie Gabi pseudonim Blondi zerwała z MVP Ligi Światowej Bartkiem Kurkiem ". To by było coś... - rozmarzył się Piotrek.
-No, no, noo... - zagwizdał Bartman. - Ktoś tutaj stracił męską dumę. - zaśmiał się.
-Kit z męską dumą! A co z Gabi? - wypytywał Kubiak.
-A Ciebie co to interesuje?! - uderzyłam go w ramię.
-Szkoda mi dziewczyny... a miała taką możliwość ustatkowania się. - westchnął.
-Ciekawe kogo teraz wyrwie Barbie... muszę się zabunkrować! - krzyczał Pit.
-E tam, ty nie musisz. - Igła machnął ręką. - Gorzej ze mną. - przeraził się.
-Czemu ja nie muszę?! To, że mam leciutką niedowagę, to nie wyklucza mnie z życia towarzyskiego! - oburzył się środkowy.
-Spadajcie, Wy myślicie, że poleci na Was? - parsknął Zbyszek. - Kto tutaj zarywał, przepraszam bardzo?
-Jak zarywał? - zdziwił się Kurek. - To Wy za moimi plecami... się... aha, no dobra, dzięki.
-No Ty chyba się w niej nie zakochałeś na serio? - przestraszyłam się. Czyżby Kurek rzeczywiście aż tak nisko oceniał swoje możliwości?
-Niee wiem. Muszę zapomnieć... - westchnął.
-Nikt nie idzie po piwo! - wyprzedził jego pytanie Ignaczak. - Jutro mamy mecz, jutro musimy być wypoczęci, zwarci i gotowi!
-Jaki mecz? - zdziwiłam się.
-No jedziemy sobie do Tomaszowa, na mały sparing... - aha, no to fajnie, że ktoś raczył mnie poinformować. Niby miałam coś napisane w umowie, ale kto je czyta?! Myślałam, że będziemy siedzieć sobie w Spale, odpoczywać, będę zawijać im nóżki w bandaże, a nie szlajać się po Polsce!
-Na ile tam jedziemy? - zapytałam.
-Tylko na jeden dzień. Jedziemy, gramy i wracamy.
-No to fajnie... - pokiwałam głową. Impreza skończyła się około godzin wieczornych, kiedy czas był na kolację. Jako że u mnie nie było jedzenia, tylko sok pomarańczowy lał się hekto litrami, rozumiem ich postawę. Wszyscy zbiegli do stołówki, jakby im ktoś chleb obiecał! A nie, to jednak złe porównanie... No w każdym bądź razie, umierając z głodu pognali coś wszamać.
-Kogo jutro rozgniatacie na łopatki? - zapytałam nakładając sobie trochę sałatki.
-Czechów. - odparł Ziomek.
-Czechów? W Tomaszowie? To tam jest jakaś sala w ogóle? - zdziwiłam się.
-Ojj młoda, ty to jeszcze tylu rzeczy nie wiesz... - westchnął Pit. Parsknęłam tylko.
-Się staroś odezwał. Proszę, proszę.
-Aga, idziemy gdzieś dzisiaj wieczorem? - szepnął Kubiak lekko muskając mój płatek ucha. Odpowiedziałam mu kiwając głową.
-A Ci nawet przy kolacji się obściskują! - wzdrygnął się Nowakowski. - Brak jakiegokolwiek wychowania! - w oznace niezgody z nim, rzuciłam w niego kawałkiem tosta. - Tak się bawisz? - powiedział śmiejąc się i odrzucił w moją stronę rybę. Nie no, ryby nie wybaczę. W kierunku środkowego poleciał ser feta, a w moim znów ryba. Walka na jedzenie zaczęła się na dobre, a do nas dołączyli pozostali.
-Kurek! - krzyknął Zbyszek na całą stołówkę, kiedy dostał porządną garścią omleta. - Moja nowa koszulka... - zasmucił się spoglądając na nią, a w tamtym momencie na jego głowę spłynęła zawartość talerza Zatorskiego, czyli zupa mleczna. Powoli unosząc głowę i wycierając twarz zacisnął wargi.
-Zatorski to trup! - powiedział jeszcze i rzucił się na młodego libero, goniąc go po całej sali. Paweł krzyczał wniebogłosy, śmiejąc się i błagając o litość. Reszta nie zwracając na nich uwagi, dalej obrzucała się pożywieniem... a dzieci w Afryce głodują.
-Matko Boska Częstochowska i wszyscy Święci! - panie kucharki aż złapały się za głowy, kiedy zobaczyły chaos panujący na stołówce.
-Czemu Częstochowska? To jakaś dyskryminacja, co na to inne Matki Boskie?! - oburzył się Piotrek. Po kazaniu jakie wygłosiły kobiety, wszyscy posłusznie zabrali się za sprzątanie, a i bez nagonki trenerów się nie obyło.
-A co mi tam, masz Piotrek, za to hasło! - mruknął Bartek i rzucił w środkowego kawałkiem... kawałkiem czegoś, co było jajkiem, ale było tak rozgniecione, że na pierwszy rzut oka przypominało plamę od wylanego mleka. Przynajmniej mi się tak zdawało. Nowakowski dostał w sam środeczek czoła, a wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem.
-Znowu zaczynasz? Znowu?! - krzyknął Piter wycierając swoje czoło. - Dziecinada...
Kiedy kuchnia "prawie" lśniła i błyszczała, jeszcze raz przeprosiliśmy za zamieszanie i pobiegliśmy do swoich pokoi, aby się umyć. Jako że umówiłam się z Michałem, ubrałam się , uczesałam warkocza opadającego na jedno ramię i zrobiłam lekki makijaż. Po kilkunastu minutach byłam już gotowa, więc pozostało mi czekać. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi, a ja od razu do nich ruszyłam.
-Agata! Doradź mi! - do pokoju wtargnął Winiarski.
-W czym? - zapytałam zamykając "wrota".
-Dostałem dzisiaj serem feta. Całkiem możliwe, że od Ciebie, bo ty używałaś go jako amunicji, ale ja nikogo nie obwiniam! Moje pytanie jest następujące... - odetchnął. - Czym mam go sprać? - wskazał na swoje włosy. Spoglądając na białą plamę w jego kłaczkach wybuchnęłam śmiechem.
-Może najlepiej szamponem? - wyszczerzyłam się.
-Myłem je już 3 razy! I nic! - zdenerwowany padł na łóżko.
-No to pozostaje obciąć... - pokiwałam głową. - Pomyśl sobie, ile fanek uszczęśliwisz... - szepnęłam.
-Ale tyle je zapuszczałem! - zasmucił się. - A nawet do częstego mycia się przyzwyczaiłem... - chwycił pukiel brązowych włosów.
-Aj em sory... - wiem, zabłysnęłam. - Co mam Ci poradzić?
-Twoja wina, to zaradź! - założył ręce na klatce piersiowej.
-Miałeś nikogo nie obwiniać! - tym razem ja zaplotłam ręce na piersiach.
-Aj em sory... - wyszczerzył się. - No to śmigam do fryzjera.
-O tej porze? - spojrzałam na zegarek. - Jest sporo po 20.
- Nie, nie, nie. Źle mnie zrozumiałaś. Fryzjer, czyli Guma. Mówię Ci, polecam. - uśmiechnął się. - O, ty też w sprawie sera fety? - powiedział mijając się z Kubiakiem w przejściu, a on tylko zmierzył go wzrokiem nie wiedząc o co chodzi.
-Nie, w sprawie spacerku. - wyszczerzył się i podszedł do mnie. - Idziemy? - zapytał kładąc swoje dłonie na moich lędźwiach.
-Mhm. - przytaknęłam i chwyciłam jego rękę. Szybko wyszliśmy z ośrodka niczym ninja i ruszyliśmy w stronę centrum, bo las o tej porze to nie najlepszy pomysł, nawet jeśli obok siebie mam rasowego Dzika. Szliśmy wolnym tempem, stawiając nogę za nogą i wymachując splecionymi ze sobą rękami.
-Ładny wieczór dzisiaj mamy... - powiedział Michał, chowając moją dłoń, do swojej kieszeni od bluzy.
-Ładny i w miarę ciepły. - poparłam go. - A tak w ogóle, to czemu ja nic nie wiedziałam o tym meczu?
-To już nie do mnie, w umowie wszystko było napisane. Już wiem, kto zajmie się papierami w naszym związku. - zaśmiał się.
-A czyli co, mi pozostaje gotowanie obiadków i zabawa w niańkę? - uniosłam jedną brew i spojrzałam na niego spod byka.
-To już powiedziałaś sama. - wyparł się wszystkiego. - A tak poza tym... fajnie zabrzmiało "w naszym związku". - zamyślił się.
-Czy ja wiem... - wzruszyłam ramionami, a Kubiak mocno ścisnął moją dłoń. Ale rzeczywiście to wszystko zabrzmiało tak poważnie. Ślęczenie w papierach, gotowanie, dzieci, praca, dom...
-Wpadamy na gorącą czekoladę? - Michał wskazał na malutką kawiarenkę. Wydawała się przytulna. Przytaknęłam i obydwoje weszliśmy do środka.
-Ty, to ten Kubiak... - usłyszeliśmy szepty. Michał przyspieszył kroku i usiedliśmy w kącie pomieszczenia i zaraz po tym ukryliśmy się za Menu.
-Jakby co, to mnie tu nie ma... - szepnął zza karty.
-Ok, zapamiętam. - wywróciłam oczami i w tamtym momencie podeszła do nas kelnerka o blond włosach i niskim wzroście. Co jak co, ale uraz do blondynek to ja mam.
-Poproszę gorącą czekoladę z podwójną bitą śmietaną. - uśmiechnęłam się w jej stronę. - Michał?
On spojrzał się na mnie zszokowany, lecz po chwili zamówił to samo.
-Podwójna bita śmietana? - prawie wykrzyczał to zdanie.
-Jak się bawić to się bawić. - wzruszyłam ramionami szczerząc się.
-Drzwi wywalić, okna wstawić... - dodał Misiek. Po jeszcze wielu minutach przeglądania karty z gorącymi napojami i wyśmiewania sztucznych obrazków, na których PhotoShopa nie szczędzili dostaliśmy swój upragniony deser. Bitą śmietanę pochłonęłam w mgnieniu oka, bo ją uwielbiam! Dziku miał z nią nie lada problem, bo mówił, że ona nie jest prawdziwa. Wybrzydza!
-Niedługo wyjeżdżamy ze Spały... - powiedział Kubiak, wyraźnie zmieniając ton swojego głosu.
-Wiem... - odparłam grzebiąc słomką w płynnej czekoladzie.
-Co potem? - tylko wzruszyłam ramionami. Bałam się tego tematu. Wiedziałam, że jeśli nadejdzie koniec tego wyjazdu, będę ryczeć jak głupia i tęsknić za tymi wariatami. Będzie brakowało mi ich wygłupów i żartów, a tymbardziej Michała. Nie wiem, czy mogę wiązać z nim jakąkolwiek przyszłość, bo nie jestem pewna, czy coś poważnego z tego wyniknie. - Chcesz wrócić do Anglii? - drążył temat. Znów odpowiedziałam unosząc ramiona. - Agata, powiedz coś. - szepnął, kładąc swoją dłoń na moich, które obejmowały szklankę i lekko pocierał o nie kciukiem.
-Nie wiem co mam powiedzieć. Nie wiem co chcę robić, nie wiem jak to wszystko będzie wyglądało. - odrzekłam, a do moich oczu napłynęły łzy.
-Aga, kochanie. - westchnął i usiadł obok mnie, mocno mnie do siebie przytulając. - Jak chcesz, to mogę pogadać z Sokalem, on z chęcią przyjmie Cię na stałe.
-Tylko ja w Anglii zostawiłam wszystko...
-Co zostawiłaś? Ferdka? - parsknął.
-Też! - odparłam wycierając policzki. - Pracę, mieszkanie, znajomych...
-Pracę będziesz miała, rodzinę i znajomych masz tutaj, na miejscu, a mieszkanie... o to się nie martw.
-Jak mam się nie martwić?! W sumie... miejscówka pod mostem czeka.
-Właśnie. - zaśmiał się. - Wszystko się ułoży, ale proszę Cię, nie wyjeżdżaj tam z powrotem. - spojrzał w moje oczy. Delikatne światło w pomieszczeniu odbijało się od jego niebieskich oczu, które rzucały na mnie niesamowity blask. One dawały mi ciepło, spokój i ukojenie. Michał pocałował mnie i ogarnął grzywkę z twarzy. - Jak masz na boku, to Ci lepiej. - rzekł, układając mi ją. Roześmiałam się i jeszcze raz musnęłam jego wargi.
-Wracamy? Niedługo nam ośrodek zamkną. - powiedziałam, dopijając czekoladę do końca. Michał przytaknął i podając mi torbę wyszliśmy z kawiarenki. Oczywiście wcześniej zapłaciliśmy, nie myślcie sobie!
-Patrz, pełnia. - wskazałam na niebo.
-Lunatykujesz? - zapytał.
-Nie...? - zdziwiłam się jego pytaniem.
-No to dzisiaj możesz zacząć. - uśmiechnął się i obejmując mnie w pasie pocałował w czoło.
-To może chcesz mnie popilnować w nocy? - poruszałam brwiami.
-A z chęcią. - wyszczerzył się.
Schowałam dłoń do jego tylnej kieszeni w spodniach i mocno odetchnęłam. Po spacerze dotarliśmy do ośrodka, który... okazał się być już zamkniętym.
-Aha, no to chodźmy już zająć Ci tę miejscówkę pod mostem. - pociągnął mnie za sobą.
-Ej, ej, eej. - zaśmiałam się. - Nie mam zamiaru tam ślęczeć. Dzwoń do chłopaków!
Michał zgodnie z moim rozkazem chwycił za telefon i wykręcił numer do Zibiego.
-Ty, no słuchaj. Stoimy z Agą pod ośrodkiem, a on już jest zamknięty. Zorganizuj jakiegoś nocnego stróża czy coś i nam otwórzcie...      No, czekamy. - powiedział i rozłączył się. -Zaraz coś wykombinują. - rzekł i oparł się o drzwi przyciągając mnie do siebie. Mocno go objęłam i wtuliłam się w jego tors. Muszę pochwalić jego perfumy.
-E, jesteście tam?! - usłyszeliśmy krzyk z góry. Zerwaliśmy się i spojrzeliśmy w tamtą stronę.
-No! - odkrzyknęłam.
-To łapcie! - z pokoju Zbyszka i Michała wyłoniły się dwie postaci i rzuciły na dół długi sznur, splecionych ze sobą prześcieradeł. - My trzymamy!
-To jakieś żarty. - parsknęłam. - Nie zamierzam wchodzić po prześcieradłach do pokoju!
-No to w tamtym kierunku do mostu. - wyszczerzył się Kubiak wskazując stronę centrum. - Wchodzisz, czy nie?
-A nie możesz wejść sam, a potem zawołasz jakiegoś dyżurnego i po ludzku otworzycie mi drzwi?! - oburzyłam się.
-Dawajcie, bo zimno! - krzyknął Piter.
-Tym bardziej nie wejdę jak Nowakowski trzyma...
-A Ci znowu się niedowagi czepiają! Gbury!
-Chodź, będę wspinał się centralnie za Tobą... - namawiał Misiek.
-Ale ja nie umiem się wspinać!
-Umiesz, każdy umie... - uniósł jeden kącik ust.
-No popatrz, a ja ta inna. - parsknęłam. - Nie ma mowy, nie wchodzę i kropka!
-Chodź. - Michał obrócił się.
-Oszalałeś?! - wydarłam się.
-Możliwe... - pokiwał głową.
-Teraz to już całkiem przesadziłeś...
-Dawaj! Agata no! - niecierpliwili się tamci u góry. Pokazałam im jakże urokliwego środkowego palca i nie pewnie podeszłam do Michała. Zaciskając wargi chwyciłam jego szyi i objęłam go udami w pasie. On złapał się prześcieradeł i powoli się wspinał.
-Trzymaj się mocno. - powiedział, kiedy ruszaliśmy ku górze. W głowie tylko "Dasz radę, dasz radę". Ze stresu cała się trzęsłam, co tylko rozbawiło Miśka, a ja jeszcze bardziej się denerwowałam. Po minutach mordęgi dotarliśmy na górę i wskoczyliśmy przez okno.
-Podłogo! - rzuciłam się na ziemię.
-Czyli mamy nauczkę, żeby nie szlajać się po nocach. - powiedział Bartman, a wszyscy go poparli.
-E tam, ja bym chciał tak wspiąć się na górę, niczym Tarzan i niosąc w ramionach swą Jane... - rozmarzył się Piotrek.
-Ponosić to ty co najwyżej worek ziemniaków możesz. - wtrącił się Zibi, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.

___________________________________________________________

Dzisiaj już tak troszkę dłużej. ;-) Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, bo ja osobiście uważam, że mi wyszedł. :D Jak dobrze, że już niedługo weekend! ♥
Pozdrawiam, Sissi. ♥

13 komentarzy:

  1. CUDO, PO PROSTU CUDO.
    Świetny wątek z wchodzeniem po linie ;>
    I w ogóle świetny rozdział. :))
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  2. JAKI ZAJEBISTY <3 Jutro tez taki :3 Uzależniłam się od tego bloga :D
    Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niedługo jakiś odwyk trzeba będzie załatwić. ;> :D
      Dziękuję bardzo. ;-**

      Usuń
  3. Świetny! Też jestem wybredna, jeśli chodzi o bitą śmietanę. ;>

    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, to ja też, ale tutaj postanowiłam, że Agata taka surowa co do niej nie będzie. :D

      Pozdrawiam. ;-)

      Usuń
  4. Oczywiście, że się podoba. ;)
    I kurcze, ta bitwa na jedzenie i wspinaczka po prześcieradłach dobrze wymyślona. ;D
    Czekam na kolejny. ;)

    Pozdrawiam ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniałe, cudowne, z wyobraźnią, kochane, świetne, przepiękne, pobudzające wyobraźnię, wyśmienite, więcej nie mogę wymyśleć tych epitetów <3

    OdpowiedzUsuń
  6. hahahaha kiedyś uduszę się swoim śmiechem;D
    Postać myśliciela Piotrka jest tutaj genialna! W ogóle wszyscy są świetni :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepszy blog ever♥ jest ktos z 2015 roku???

    OdpowiedzUsuń