środa, 31 października 2012

~Rozdział 15~

-O nie, nie, nie, niee... nie wrobicie mnie. - zaparłam się i rzuciłam na łóżko, gdy usłyszałam co ten geniusz Zbigniew wymyślił.
-No ale nie bądź taka, noo... - namawiali mnie.
-Jeden żarcik i przyjmiemy Cię do naszej bandy. - zaśmiał się Winiarski.
-Nie wiem, czy chcę należeć do Waszej chorej bandy... - wywróciłam oczami. - Przecież Guma mnie zabije, jeśli wyskoczę mu z takim... CZYMŚ!
-Ciszej, bo on wszystko słyszy. - Igła przykrył mi usta dłonią. - To co, piszesz się? - poruszał brwiami. Nie wiedziałam co mam zrobić... grozi to nienawiścią mojego idola do mnie, a z drugiej strony respektem pozostałych... strach przed nienawiścią bierze górę.
-Nie. - odparłam krótko.
-Gdzie jest łazienka? - wybełkotał Kurek, leżący twarzą wciśniętą w poduszkę. Igła szybko go tam zaprowadził, bo mogło wyniknąć kolejne nieszczęście w formie... za przeproszeniem pawia.
-Słaba jesteś. Boisz się? - rzekł Zibi.
-Tak... - wzruszyłam ramionami.
-Zbyszku, czy chciałeś podpuścić Agatę, aby ona poniosła się swoją ambicją i dumą, i zrobiła to? - zapytał skrzywiony Piter.
-Ojj tam... - wywrócił oczami.
-Słabiutko Zibi, słaaaabiutko. - pokiwał głową Piter. - Czyli cały plan poszedł na maaaarne. Po co było tyle wysilania szarych komórek?
-Piotruś, nie powinieneś tyle pić. Za bardzo samogłoski przeciągasz. - poklepałam go po plecach.
-Ja Ci powiem, kto tutaj nie powinien pić! Tamten oto osobnik, który wypróżnia swój żołądek w łazience. On nie powinien pić, a nie ja, który niewinnie przedłuża samogłoski... - jego usta ułożyły się w podkowę.
-Igła, oddawaj moje getry! - do pokoju wparował ni stąd, ni zowąd Paweł Zagumny.
-Jakie getry? Myślisz, że ja je w kieszeni noszę? Pawełku... - westchnął. - W walizce mam... chyba. - przybrał minę myśliciela.
-Jak zgubiłeś moje getry to... - Guma wyraźnie się zdenerwował.
-Paweł, masz piwo i wyluzuj! - krzyknął Kubiak, podając mu już trochę zwietrzały trunek Ziomka.
-O, dzięki. Myślałem, że wszyscy o mnie zapomnieli... - odebrał butelkę i wziął ją do ust. Wszyscy ledwo powstrzymywali śmiech i na twarzach pojawił się lekko czerwonawy kolor. Pit tak się powstrzymywał, że się zapowietrzył. - Mmm, dobre. - rozgrywający wypił wszystko na raz i potem jeszcze się oblizał.
-Co?! Jak to dobre?! - oburzył się Zbyszek. Zdziwiony Zagumny odłożył pustą butelkę na stolik.
-Macie jeszcze? - zapytał.
-Nie, wszystko Kurek wyżłopał. - wzruszyłam ramionami.
-No to ja się zmywam. Igła chodź, muszę mieć te getry! - pociągnął za sobą Libero i obydwoje wyszli z pokoju.
-Ejj, jak to możliwe, że skiśnięte piwo komuś smakowało? - bąknął Pit. Wszyscy go poparli i w ciszy analizowali całe to zajście.
-Powróciłem... - szepnął Kurek, wychodząc z łazienki i od razu rzucił się na łóżko.
-Masz nowego lokatora... - rzekł Winiar. - Życzę miłej nocy. - po czym wstał i wyszedł z pokoju. Za nim ruszyli także pozostali uczestnicy "tajnego zebrania Białego Sokoła" i zostałam sama z pijanym Bartkiem.
-Dobrze się czujesz? - zapytałam. Wiem, głupio, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy. On jęcząc odpowiedział, że nie. Przykryłam go kołdrą i sama poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a po chwili wyszłam czysta i pachnąca. Przyjmujący już dawno chrapał, także wyczuwam super noc. Wskoczyłam pod kołdrę i poczułam jak mokra plama z pościeli przechodzi na moją pidżamę. Piąty "face palm". Zacisnęłam wargi i przebrałam T-Shirt, po czym na mokrą plamę po piwie ułożyłam jakiś ręcznik. Po kilku minutach zasnęłam.
***
Obudziłam się parę minut po 8 i przetarłam oczy. Bartka już nie było, zostało po nim tylko całe rozwalone łóżko. "Faceci..." pomyślałam i biorąc ciuchy poszłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam i zeszłam do stołówki. Wszyscy jak zwykle ztyrani życiem, siedzieli przy stołach i bawili się swoim śniadaniem. 
-Dzień dobry! - krzyknęłam. Usłyszałam tylko "Ehe" ze strony chłopaków. Nie lubię kiedy nic nie gadają, wtedy jest tak nudno. Więcej nie pozwolę im pić na zgrupowaniach! Kiedyś wszystko się wyda i będą mieć przerypane do końca swojego siatkarskiego życia. Nałożyłam sobie sporą porcję jajecznicy, bo byłam straszliwie głodna i przysiadłam się do chłopaków. Posiłek minął nam w ciszy, było słychać tylko połykanie soku lub kawy.
-Ejj, nie dobrze mi... - mruknął Pit.
-Przepowiadam Ci ciążę. - odparł Igła nieco znudzony.
-Syn czy córka? - zapytał.
-To i to jednocześnie... - libero wywrócił oczami.
-No bo ja tam bym wolał córeczkę. Możesz jej pleść warkoczyki, ubierać w sukieneczki, kupować lalki. - zaczął wyliczać Piotrek.
-A z synem pograsz sobie w nogę i pobawisz się jego kolejką... starczy. - wzruszył ramionami Winiar i odsunął od siebie talerz. - Chodźcie idziemy do Andrei, żeby nam wolne zrobił, bo ja się zrzygam na środku boiska...Agatkooo, możesz tutaj wiele zdziałać. - znacząco poruszał brwiami.
-Kurde, zaczynam zauważać, że mnie wykorzystujecie! - oburzyłam się. - Ostatni raz ratuję Wam dupę. Ostatni!
-Ostatni miał być, jak byłaś moją dziewczyną...- wtracił się Kurek. Podniosłam jeden kącik ust.
-Pójdziesz do trenera i powiesz mu, że... - zastanawiał się Winiar.
-Że nasze organizmy są przemęczone i nie jesteśmy w stanie wykonywać żadnych ćwiczeń! - błysnął Zbyszek.
-Niee, to będzie za słabe - odrzekł Winiarski. - To musi być coś takiego bardziej wyszukanego, ale jednocześnie coś, co może zdarzyć się każdemu, w każdej chwili...
-Zatrucie pokarmowe? - odparłam znudzona, oparta na łokciu.
-Postaraj się bardziej, lekarzem jesteś!
-Bóle korzonków? - dodałam.
-Lepiej, lepiej... wymyśl coś jeszcze.
-Niee wiem, ja mam symulować, czy Wy. Sami wykażcie jakąś inicjatywę... -pokiwałam głową.
-Bóle korzonków będą dobre. - poparł mnie Kurek. -Łatwe do udawania i przeleżymy sobie caaaaalutki dzionek w łóżeczku. Moje największe pragnienie... - rozmarzył się. Wszyscy proszącym wzrokiem przyglądali mi się, a ja nie mogłam im odmówić. Głęboko westchnęłam, odkaszlnęłam i podeszłam do trenera.
-Dzień dobry... smacznego. - zaczęłam z wielkim uśmiechem na twarzy. On podziękował. Od razu przeszłam do rzeczy. - Panie trenerze, gdyż jest sprawa związana ze zdrowiem chłopców... - rzuciłam na nich okiem, a oni trzymali się za plecy. - Wszyscy strasznie cierpią na zapalenie korzonków. Już wcześniej ich o to podejrzewałam, ale wymigiwali się i mówili, że dzisiaj mają ważny trening i do jutra im przejdzie, więc nie wnikałam, a dzisiaj zauważyłam, że na ich twarzach maluje się ból... - mówiłam tak szybko, że do pana Andrei nie wszystkie te słowa docierały.
-Dobrze i co ja mam z tym wspólnego? - zapytał zdziwiony, a na sobie poczułam spojrzenia innych trenerów i pana Sokala. "Jak to co wspólnego?! Chłopie, jesteś ich trenerem, a jak oni cierpią to co masz zrobić?!" pomyślałam.
-Sądzę, że przyda się chłopakom conajmniej jeden dzień wolnego od treningów... - zakończyłam głośnym odetchnięciem.
-Okej, jeden dzień mnie nie zbawi. - uśmiechnął się. Sukces! Wróciłam do chłopaków zadowolona, ale żeby nic się nie wydało powiedziałam:
-Po kolei, alfabetycznie zapraszam do mojego pokoju, jakoś spróbuję zaradzić na te Wasze bóle. - rzekłam z pełnią powagi w głosie. Oni przytakując pokiwali głowami i pochylając się, i sycząc wyszli ze stołówki.
-Jesteś naszą boginią! - krzyknął Zibi, całując mnie w policzek.
-Królową, księżniczką, wybawczynią! - dodał Pit, rzucając mi się w objęcia.
-Ekchm... - usłyszeliśmy w przejściu. Ze strachem w oczach wszyscy się obrócili i zobaczyli pana Sokala. - Mam dobrą metodę na zapalenie korzonków. Trening! - krzyknął, a wszyscy jęknęli z przerażenia.
-Buce, patałachy, debile, idioci, kretyni, głupie barany... - wyliczał pod nosem Zagumny. Wszyscy posłusznie ruszyli do pokojów, a ja niewiele myśląc, pobiegłam do pokoju przewodniczącego sztabu. Cichutko zapukałam, a po chwili znalazłam się w środku.
-Nie ładnie kłamać, panno Werner... - pokiwał głową.
-Ale niech pan zrozumie, Ci chłopcy trenują codziennie, po kilka godzin, harują jak woły i nie mają chwili wytchnienia... - powiedziałam łamiącym głosem. - Chcą tylko jeden dzień wolnego, czy to tak wiele?
-Ale wie Pani, że to nie zależy ode mnie, a od trenera Anastasiego. Jeszcze o niczym się nie dowiedział, także nie mają treningu... ale jeśli mi podpadnie któreś z Was, to wszystko się wyda! - pogroził palcem, a ja serdecznie podziękowałam. Wychodząc usłyszałam jeszcze:
-Aha! Panno Werner... - dynamicznie się odwróciłam. - Cieszę się, że złapała pani taki dobry kontakt z tymi chłopakami. Nie zawsze tak szybko się to udaje... - uśmiechnął się. Ja także odwzajemniłam gest i w podskokach ruszyłam powiadomić chłopaków. Wparowałam jak torpeda do pokoju Kurkai i Pita.
-Chłopaki, przykro mi... - rzekłam z opuszczoną głową. - Nie chciałam, żeby to tak wyszło.
-Oj dobra, gramy już tak dużo, że nie robi to nam różnicy, a właśnie zwymiotowałem, także będę o niebo lepszym graczem! - rzekł zadowolony Piotrek.
-O tych wymiocinach to nie musiałeś wspominać... - skrzywiłam się. - Doobra, nie umiem tego ukrywać. Załatwiłam Wam jednak te woooolneeeeee. - krzyknęłam.
-Aha, to fajnie... - wzruszył ramionami Kurek i rzucił się na łóżko.
-Tylko tyle?! Ja tu oczekiwałam fajerwerków, tortów, striptizerów, a tu tylko "To fajnie"? Dzięki, zero satysfakcji z pracy... - uniosłam jedną brew i zaplotłam ręce na klatce piersiowej.
-Jesteś wielka. - Pit wyszczerzył się i także położył się na łóżku. Nie chcąc im więcej przeszkadzać poszłam do kolejnych pokoi i wyjawiałam jakże tą super ekstra informację. Wszyscy robili tak samo "rzut na łóżko, słuchawki do uszu i sen". Biedni... ja także wróciłam do siebie, odpaliłam telewizję i oglądałam wenezuelską telenowelę.

______________________________________________
Jak zwykle pełno dialogów... xD Ale mam nadzieję, że się spodoba. :) Dzisiaj tak późno, bo najpierw trening, a potem musiałam ogarnąć pokój. Cieszycie się, że wolne?! :D Ja bardzo! Wreszcie odpocznę i nadrobię zaległości w rozdziałach i MOŻE opublikuję mój nowy blog. ;)) Ale to jeszcze się wszystko zobaczy. No to miłej nocy i enjoy!
Pozdrawiam, Sissi. ♥

6 komentarzy:

  1. oczywiście, że się podoba, czekamy na kolejne rozdziały z niecierpliwością i na publikację nowego również ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To, że u Ciebie jest dużo dialogów, to wieeelka zaleta. Rozwalili mnie striptizerzy xD
    I przy okazji zapraszam na mojego nowego bloga : )
    http://lunatykow-nie-wolno-budzic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i na pewno zajrzę na bloga. ;) :*

      Usuń
  3. Widzę, że Agata jest w stanie dużo zrobić dla swoich idoli. ;D
    Czekam na następny rozdział. ;)
    Pozdrawiam ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny i zabawny ;p
    To kiedy można liczyć na kolejny rozdział?:D

    OdpowiedzUsuń