sobota, 27 października 2012

~Rozdział 12~

-Agata! Agata otwórz! - usłyszałam pukanie do drzwi. Pospiesznie spojrzałam na wyświetlacz telefonu, 6:44. Zaspana zeszłam z łóżka i kroczyłam w kierunku, z którego dobiegał hałas. Trochę minęło zanim rozprawiłam się z zamkiem, ale w końcu dane mi było ujrzeć tego rannego ptaszka. 
-Co jest? - mruknęłam, przecierając twarz. 
-Musisz mi pomóc! - Kurek wparował do pokoju i stanął na jego środku podpierając się oburącz o biodra. 
-Chętnie, jeśli dowiem się w czym. - przymknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. 
-No bo mam taki problem... - zaczął. 
-Możesz do rzeczy? - ziewnęłam szeroko. 
-Ale ja tak nie potrafię! - odparł bezradnie, układając usta w podkowę. - Muszę najpierw ogłosić swoją super mowę, a dopiero potem przejść do rzeczy, także nie przeszkadzaj mi! 
-Dobra, już. Wyluzuj. - uniosłam ręce w oznace poddania się. 
-Przyszedłem do Ciebie bardzo wcześnie, gdyż, iż, ponieważ, bo mam sprawę... - chodził po pokoju w tę i we wtę przybierając miny myśliciela. -Dzisiaj rano dzwoniła do mnie mama! 
-Co?! - wybuchnęłam śmiechem. - I co ja mam do tego?! 
-Boże, Tobie nic nie można opowiedzieć... - westchnął. - W tym sęk, że ona przyjeżdza i myśli, że ja mam dziewczynę, a ja tak naprawdę jej nie mam, a ona myśli, że ją mam, no i wiesz o co mi chodzi? - usiadł obok mnie. 
-Jest 6:51 . Nie za bardzo rozumiem o co może Ci chodzić, bo moje szare komórki nie kontaktują jeszcze zbyt dobrze... - pokiwałam głową. 
-Rozchodzi się o to... możesz udawać moją dziewczynę przez ten dzień, kiedy ona mnie odwiedzi? - w końcu wyrzucił to z siebie. 
-Ale dlaczego przyjeżdża do Ciebie MAMA?! - wyraźnie zaakcentowałam to ostatnie słowo. 
-Bo jutro jest dzień odwiedzin i przyjeżdżają do nas nasze rodziny, ale moja mama się uparła, że przyjedzie dzisiaj i całe szczęście, że mnie o tym uprzedziła! 
-Ale to nie będzie dziwne, że ja, jako Twoja "dziewczyna" - ujęłam to w tzw. "króliczki" - mieszkam razem z siatkarzami w pokoju obok? 
-To, to jest akurat najmniejszy pikuś. - machnął ręką.
-Nie no, ja nie pojmuję tego całego zajścia... - zmarszczyłam czoło. 
-Nic nie musisz pojmować, wystarczy jeśli dzisiaj będziesz moją dziewczyną. Okej? 
-A czy Twoja mama wie, że tutaj jestem?
-Wie, powiedziałem jej, że też przyjeżdżasz... - westchnął. 
-Boże, zamiast znaleźć sobie normalną kobietę, to nie, będzie udawał, że jakaś go chce... - wywróciłam oczami. 
-No to zgadzasz się, czy mam iść do Zatiego? - wescthnął.
-Zatiego? - wybałuszyłam oczy.
-On ma najbardziej kobiecą urodę. - wzruszył ramionami.- Myślisz, że pierwszy raz udawałby babkę? - nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Zatorski przebrany za laskę. Przypał. 
-Wolę oszczędzić sobie tego widoku. 
-Czyli się zgadzasz?! - Bartek aż klasnął w dłonie. 
-Mam inne wyjście? - przewróciłam oczami. - Ale ostatni raz ratuję Ci dupę. Tobie i tym innym wielkoludom... 
-Dzięki! Jesteś wielka! - Kurek rzucił mi się w objęcia. 
-Przy Was na pewno nie... - zaśmiałam się i poklepałam go po plecach. 
-Dzisiaj o 11 stawia się na dworcu autobusowym i wypadałoby się po nią przejść. - rzucił wychodząc z pokoju. Aha, czyli muszę jeszcze iść po ukochaną rodzicielkę Bartusia. Zawsze o tym marzyłam! Z powrotem przykryłam się kołdrą i rzuciłam okiem na godzinę. 7:00. Mam jeszcze godzinkę snu. Zamknęłam oczy i już przygotowywałam się psychicznie na to starcie z moją przyszywaną teściową.

***

O 8 obudziłam się i przypomniałam sobie o moich dzisiejszych zadaniach. Od razu wszystkiego mi się odechciało i poszłam do łazienki. Po drodze wzięłam bluzę, spodnie i czarne Conversy. Szybki prysznic dla odświeżenia, lekki makijaż, narzucenie ciuszków i można było schodzić na śniadanie. 
-Dzień dobry, nowa "girlfriend" Kurasia! - krzyknął Igła zajadający się parówkami. 
-Dobry, dobry. - pomachałam tylko i podeszłam do pań wydających posiłki. Poprosiłam płatki na mleku plus co? Dobrze, pomarańczowy soczek. Podeszłam do chłopaków i odstawiłam swoje danie na stół. 
-Smacznego. - powiedziałam, a wszyscy tylko pokiwali głową w podzięce. Przystąpiłam go pałaszowania. 
-Cześć. - szepnął Bartek i pocałował mnie w policzek. Odchyliłam łyżkę od moich ust i z szeroko otwartymi oczami popatrzyłam się na niego, nie zwracając uwagi na wiwat i krzyki chłopaków. Niewychowana dzicz...
-Za bardzo się wczułeś... - poklepałam go po policzku, sztucznie się uśmiechając.
-W końcu jesteś moją dziewczyną, nie? - lekko szturchnął mnie łokciem, siadając obok.
-Tak naprawdę... to nie. - odparłam biorąc kolejną porcję płatków do ust. 
-Pani doktor dała Ci kosza, Siurak! - oznajmił wyraźnie rozbawiony Krzysiu. Znów starałam się puścić to wbrew mojej uwadze i nic nie mówiąc dokończyłam moje śniadanie. 
-O której ona przyjeżdża? - wzięłam łyk soku.
-O 11. Idziemy po nią na przystanek. - odrzekł.
-Kto idzie, ten idzie. - wzruszyłam ramionami i poszłam oddać brudne talerze. 
-Nie mów mi, że nie pójdziesz ze mną po nią! - przeraził się.
-A co sam nie trafisz? - wtrącił się Winiarski. Ten to zawsze odezwie się w porę... 
-Winiar dobrze mówi, a ja za Twoim rozkazem nie będę. - puściłam oczko i serdecznie dziękując za śniadanie ruszyłam do pokoju. 
-Ale Agataaaaa! - słyszałam tylko jazgot Bartka, który za mną biegł. Bezradna odwróciłam się na pięcie. 
-No...? - zaplotłam ręce na klatce piersiowej.
-Nie bądź taka przy mojej mamie, ona mnie zabije jeśli dowie się, że to tylko przedstawienie i tak naprawdę nikogo nie mam! - prosił mnie, prawie klęcząc na kolanach.
-Jaka mam nie być? Mam udawać miłą, przyjazną dziewczyneczkę, która po uszy zakochana jest w swoim przystojnym siatkarzu? A kto tutaj kłamał i oszukiwał? Ciesz się, że w ogóle chcę Ci pomóc... - rzuciłam i znów ruszyłam ku pokojowi.
-Uważasz, że jestem przystojny?! - krzyknął za mną Bartek, a ja tylko parsknęłam. Wsiadłam do windy, a kiedy drzwi już miały się zamknąć, Kurek między nie postawił nogę. -Co będziesz tak sama jechała... - dodał po chwili. Przewróciłam oczami i oparłam się o poręcze. Gdy dojechaliśmy na nasze piętro rozeszliśmy się do naszych tymczasowych lokum, a ja zaczęłam się przygotowywać... i psychicznie, i fizycznie, i wizualnie. Postanowiłam jednak, że nie będę się przebierać, ma być naturalnie, a tylko poprawiłam sobie makijaż i inaczej uczesałam włosy. 
-To co idziesz ze mną? - powiedział Bartek, stojący za drzwiami. 
-Nooo... - odburczałam i wyszłam z pokoju. W ciszy zeszliśmy po schodach i wyszliśmy z ośrodka. - Ładna pogoda... - Bartek spojrzał w górę, a nagle na czoło spadła mi jedna mokra, kropla.
-Czy ja wiem... - syknęłam przez zęby i pociągnęłam go za rękaw, abyśmy szybciej dotarli na ten cholerny przystanek, zanim się rozpada na dobre. Na nim czekaliśmy jeszcze z kilka minut... kilkanaście. Chyba godzinę! W końcu przyjechał wielki bus, a z niego wysiadła wysoka kobieta. Od razu rzuciła się w objęcia Bartka. Wyobrażałam ją sobie zupełnie inaczej, jako miłą, starszą panią, może nadopiekuńczą, a tu? No powiem, że trochę mnie zaskoczyła. 
-A to na pewno ty jesteś Ania? - zapytała kobieta, podając mi rękę na powitanie.
-Ania? - Bartek nadepnął mi na nogę. - A tak, tak. Miło mi. - wyszczerzyłam zęby.
-Bartuś wiele mi o Tobie opowiadał, a teraz nareszcie mogę zobaczyć Cię na żywo. Przefarbowałaś włosy? - zdziwiona, chwyciłam pukiel moich brązowych włosów i przytakując głową wymownie spojrzałam się na Kurka, który stał z opuszczoną głową. 
-Tak, blond już mi się znudził... - wydukałam z siebie. 
-A Bartuś mi mówił, że jesteś ruda... no popatrz, daltonista. - kobieta zaśmiała się, a ja razem z nią. Bartek wziął walizkę swojej mamy, a ona łapiąc mnie pod rękę opowiadała mi o dzieciństwie swojego kochanego synka. Przyjmujący tylko co chwila jej przerywał, sądząc, że te opowiastki nikogo nie interesują, ale mi wręcz przeciwnie, bardzo odpowiadało słuchanie o Kurku, któremu kiedyś wpadł groch do nosa i przez tydzień nie mógł go wydmuchać... to takie interesujące! Po parunastu minutach byliśmy już na miejscu. Bartek specjalnie dla swojej mamy zarezerwował pokój, ale na innym piętrze. Odprowadziliśmy ją, a ona od razu postanowiła, że wybierze się na basen i żebyśmy poszli razem z nią, ale ja wykręciłam się niedysponowaniem, a Kurek treningiem. Zostawiliśmy panią Iwonę samą sobie i wróciliśmy do swoich obowiązków. 
-Pierwsze koty za płoty... - odetchnął Bartek. 
-Ta... - odparłam i razem z Bartkiem pobiegliśmy w stronę hali, gdzie byli już siatkarze. 
-I jak tam?! - dopytywał się Igła.
-Pierwsze wrażenie zrobiłam dobre, bo ja i mój urok osobisty działamy cuda! - teatralnie walnęłam się pięścią w klatkę. 
-A gdzie teraz przebywa teściowa? 
-Szykuje się do wypadu na basenik. Mamy na trochę spokój. - zaśmiałam się i usiadłam na krzesełkach, sprawdzając czy wszystkie potrzebne rzeczy znajdują się w apteczce. Chłopaki ćwiczyli zagrywkę i odbiór, a potem zagrali krótki mecz. Zainterweniowałam tylko raz, bo Zibiego złapał skurcz, ale tak to obyło się bez większych urazów. Na dole, w recepcji spotkaliśmy panią Kurek. 
-O, ty możesz brać udział w treningach, a ja nie? - zaśmiała się, spoglądając na nas. 
-Dzień dobry! - wszyscy serdecznie się z nią witali i czym prędzej zwiewali do góry.
-Ania to lekarz i wezwaliśmy ją do skręcenia kostki, co nie? - Bartek przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie. 
-Lekarz? Myślałam, że tancerka... - zdziwiła się.
-Poprzednia moja dziewczyna była tancerką... - Bartek wyraźnie się pogubił i próbował jakoś załagodzić sytuację. 
-Tak, jestem lekarzem. Ortopedą. - uśmiechnęłam się i poklepałam Bartka po dłoni. Czułam jak jego serce wali, jak oszalałe. 
-My się będziemy zbierać, musimy się przygotować na następny trening... - powiedział Kurek i pociągnął mnie za sobą. - Boże, tak mało brakowało... - wypuścił powietrze, siadając na półpiętrze.
-No! Przez Twój mały móżdżek! - trzepnęłam go w głowę i poszłam schodami, a nagle runęłam jak długa i znalazłam się na ziemi. Bartek nie mógł opanować śmiechu i zamiast mi pomóc, turlał się po podłodze. 
-Kretyn. No kretyn. - poprawiłam bluzę i z powrotem weszłam do góry. 
-Nic Ci nie jest?! - krzyknął jeszcze za mną. 
-Nie! - odkrzyknęłam i weszłam do pokoju trzaskając drzwiami. 
-O, czyżby pierwsza małżeńska kłótnia? - usłyszałam za ścianą. Czemu wszyscy tutaj wszystko wiedzą?!



_______________________________________________

Jest kolejny epizod. :D Mam nadzieję, że się spodoba i życzę dobrej nocy, a tymczasem spadam na "Mam talent" . ;))) 
Następnego rozdziału możecie spodziewać się jutro. :)

Pozdrawiam, Sissi. ♥

5 komentarzy:

  1. Ciekawy rozdział. ;d. Bardzo mi się podoba i zacznę śledzić bloga. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny! Czekam, chcę zobaczyć, czy, się wyda xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :*
      A o tym, czy się wyda, czy nie, już wkrótce. ;> :D

      Usuń
  3. taka częstotliwość dodawania nowych rozdziałów mi się podoba ^^

    OdpowiedzUsuń