Michał tylko się zaśmiał.
-Dobra, trochę powęszyłem, trochę nakłamałem, ale dzięki temu tutaj jesteś.
-Jesteś? Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na Ty.
-Michał. - Kubiak wystawił rękę w moim kierunku. Co innego mogłam zrobić, nie wybaczyłabym sobie do końca życia, że nie przedstawiłam się siatkarzowi!
-Agata. - odwzajemniłam uścisk i znów powróciłam do szczegółowych pytań. - Po pierwsze, skąd wiedziałeś, że uwielbiam siatkówkę?
-Susie. -odparł krótko.
-Aha... a jak wyłapałeś mnie z tłumu?
-Obserwowałem Cię od samego początku, w końcu nie mogłem grać. - wskazał na nogę.
-A dlaczego stoimy na środku boiska?
-Tego sam nie wiem... ale wiem, że chciałem z Tobą pogadać, jak znajomy ze znajomą, a nie jak pacjent z lekarzem. -znacząco poruszał brwiami.- Masz czas, wyskoczylibyśmy na gorącą czekoladę, tutaj niedaleko jest kawiarnia 24h.- odruchowo spojrzałam na zegarek. Było po 20.
-Niewiele, ale możemy iść. - uśmiechnęłam się. Po krótkim spacerze znaleźliśmy się w kawiarni. Było tam miło i przytulnie. Razem z Michałem zamówiliśmy gorącą czekoladę, z bitą śmiataną, a rozmów nie było końca. Siatkówka, jedzenie, siatkówka i dla odmiany... siatkówka. Tylko takie tematy cały czas się przewijały. Opowiedziałam Michałowi, jak kiedyś grałam w siatkę, jak bardzo za tym tęsknię, jak uwielbiam oglądać wszystkie mecze w telewizji i ile bym dała żeby do tego wrócić, albo jak bardzo kocham spaghetti. Przez ten wieczór opowiedziałam mu chyba dosłownie wszystko o sobie. Dowiedziałam się też, że reprezentacja zostaje jeszcze góra kilka dni w Londynie i niedługo powracają do Polski.
-Wiesz, że masz bardzo mało czasu, żeby poznać moich kolegów? - powiedział.
-To znaczy...? - odparłam zdziwiona.
-No przecież w Londku nie będziemy wiecznie, a autografy od Ignaczaka, albo Winiarskiego byś chciała, co nie? - uśmiechnął się i zanurzył usta w czekoladzie.
-Od Zagumnego też bym mogła poprosić? -powiedziałam niewinnie, a Michał wybuchł śmiechem.
-Nie wiem, czy byś mogła, ale zapytać nie zaszkodzi...
Wypiliśmy czekoladę do końca i postanowiliśmy, że już będziemy wracać. Michał podprowadził mnie z powrotem pod halę, gdzie stał mój Ferdziu. Podeszliśmy do wyróżniającego się żółtego garbuska.
-No to dobranoc... - powiedział Michał.
-Dobranoc. - odparłam, ale żadne z nas nie chciało się ruszyć. Staliśmy w ciszy kilka dobrych sekund, aż w końcu Michał powtórzył swoje pożegnanie i pocałował mnie w policzek. Po całym moim ciele przeszły ciarki i poczułam jak krew szybko dopływa mi do policzków, przez co stałam się czerwona jak burak. On po całym zajściu odwrócił się i chowając ręce w kieszenie odszedł. Ja stałam jak wryta, z szeroko otwartymi oczami, a moje usta układały się mniej więcej w literkę "O". Po pewnym czasie ochłonęłam i wsiadłam do auta. Moją głowę zaprzątał teraz Michał. Czy on coś do mnie czuje? Ale my się znamy tylko 2 dni, a on już z pocałunkami... to co, że tylko w policzek, ale zawsze pocałunek! Nie wiem co ja mam o tym wszystkim teraz myśleć. Dojechałam do domu, szybko wbiegłam na górę i od razu wskoczyłam pod prysznic. Zmyłam z mojej twarzy ślinę Kubiaka, przebrałam się w pidżamę i wskoczyłam pod kołdrę. Tak... o śnie mogłam zapomnieć. Przed oczami miałam tylko scenę spod hali i tą bliskość jego twarzy... co się ze mną dzieje?! Totalnie oszalałam. Ogarnij się dziewczyno i idź spać! Jedna owca, druga owca, trzecia, czwarta, osiemdziesiąta szósta. Powodzenia Agatko, powodzenia. Poszłam do kuchni i ugotowałam sobie mleko. Może chociaż to pomoże. Wzięłam jednego łyka i już na początku oparzyłam sobie język. W tamtym momencie zamienił się w jeden, czerwony bąbel. Spojrzałam na zegarek, było już po 12, a do pracy na 8. Odpaliłam laptopa w nadziei znalezienia jakiegoś cudownego sposobu na sen, jednak ujrzałam migającą kopertę, co oznaczało nowego e-maila. Szybko odczytałam wiadomość, która była od ordynatora.
"Pani Agato,
Mam do zaoferowania dla Pani świetną ofertę pracy. Jako że jest Pani jedną z najlepszych lekarek w naszym szpitalu, a jednocześnie posiada dobre kontakty z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej może Pani wyjechać do Polski, jako lekarz w sztabie medycznym Polskich siatkarzy, gdyż szukają dodatkowej pomocy i zwrócili się z tym akurat do nas. Przyjęcie tej oferty proszę zgłosić w jak najszybszym czasie. Pozdrawiam, Dr Thomas Zellinger. "
Co?! Ja w dobrych kontaktach z PZPS?! Jakim cholernym cudem?! Przyjąć, nie przyjąć... to oznacza codzienne spotkania z siatkarzami, czyli z Michałem, tutaj zostawię znajomych i mieszkanie, co z Ferdkiem? Jak ja mam to wszystko ogarnąć. Chodziłam po mieszkaniu w tę i wewte, nie wiedząc co ze sobą zrobić, a teraz to już na pewno nie zasnę! Dlaczego akurat teraz, wszystko zwala mi się na głowę?! Mogłam zostać jakąś nudną bibliotekarką, a nie lekarzem i nie miałabym teraz wyrzutów sumienia... ale z drugiej strony... Polska, Ojczyzna, siatkówka, czyli moja pasja.Nie wiem, no po prostu nie wiem! Przeczytałam tego maila jeszcze kilka razy. Ale skąd on wziął to, że mam dobre stosunki z Polskim Związkiem Siatkówki?!Sztab medyczny... to odmieniłoby całkiem moje życie. A co potem?! Z powrotem wskoczyłam pod kołdrę i przykryłam się poduszką. Każdy dźwięk, każdy nawet mikro dźwięczek mnie denerwował. 3 w nocy, a ja ciągle nie śpię. Może wezmę sobie wolne, za dużo wrażeń jak na jeden wieczór i trochę nocy. Zadzwonię do szpitala rano, a do ordynatora pójdę jak się wyśpię.
Godzina 6:23 . Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Zwlokłam się z łóżka, poczłapałam do łazienki i wzięłam długi prysznic. Stałam pod nim jakieś 20 minut, a woda tylko lała się na moje nagie ciało. Kiedy już prawie usypiałam oparta o zimne kafelki usłyszałam dźwięk telefonu. Szybko owinęłam się w ręcznik i wybiegłam z łazienki. Okazało się, że była to Susie.
-Halo? - powiedziałam zasapana.
-Agata, musisz jak najszybciej przyjechać do pracy! Natychmiast! - odezwała się Susie.
-Dobra, co się stało?!
-Zobaczysz jak przyjedziesz... ruchy!
-Okej, daj mi pół godziny. - rozłączyłam się i ruszyłam do pokoju w celu znalezienia jakiś porządnych ubrań. Wyciągnęłam z szafy koszulę , czarne legginsy i zwykłe, brązowe oficerki . Włosy związałam w niedbałego koczka, zarzuciłam skórę na siebie i chwyciłam torbę. Prawie zabiłam się na schodach, potykając się minimum 3 razy. Wparowałam do samochodu i zatrzasnęłam drzwi. Kiedy bardzo mi się spieszy, Ferdek stroi fochy i jak zwykle nie chce ruszyć.
-Ferdek, Ferdek, Ferdeeeeeeek! - krzyczałam. Już chciałam wychodzić z auta i iść na autobus, ale zapalił. Odetchnęłam i jak najszybiej pojechałam do szpitala. Pare razy przejechałam na czerwonym, ale na miejsce dotarłam jak najszybciej tylko mogłam. Wbiegłam do szpitala, a tam masa ludzi. Przecisnęłam się jakoś, aby dotrzeć do Susie i zapytałam się o co chodzi. Ona wskazała gabinet ordynatora. Przełknęłam ślinę i poszłam w jego kierunku. Delikatnie zapukałam i usłyszałam głośne "Proszę!".
-Dzień dobry. - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia.
-Witam, proszę usiąść. - ordynator wskazał krzesło tuż przed nim. Torbę zawiesiłam na oparciu i usiadłam.
-Chyba domyśla się pani co tutaj panią sprowadza? - zaczął.
-No właśnie nie za bardzo.
-Chodzi o pracę jako lekarz specjalista w sztabie medycznym Polskich siatkarzy. - pokiwałam głową i słuchałam dalej. - Jak wcześniej wspominałem jest pani naszym najlepszym lekarzem i taką ofertę proponuję właśnie pani, a do tego zna pani język, więc kolejny plus. Decyzję trzeba podjąć już dzisiaj.
-Już dzisiaj?! - przeraziłam się.
-Tak, otóż sztab troszkę się wykruszył, a podobno ma pani bardzo dobre stosunki z tamtymi ludźmi. - uśmiechnął się.
Ja dobre stosunki? Znam tylko Michała, a resztę z telewizji, to jak ja mogę mieć dobre stosunki?
-A skąd pan to wie? - zapytałam.
-Tajemnica zawodowa...
Tajemnica zawodowa? Wymyślił...
-Czyli do kiedy muszę dać panu odpowiedź, co do tego wyjazdu?
-Najlepiej do południa, muszę wysłać potwierdzenie do przewodniczącego sztabu.
-Dobrze, to ja to jeszcze wszystko przemyślę...
-Ale do południa! Potem wszystko przepadnie. - powiedział na koniec, a ja wyszłam z gabinetu. Od razu udałam się w kierunku rejestracji i powiedziałam Susie, że chyba wyjeżdżam. Ona wyściskała mnie z każdej strony i życzyła powodzenia. Pocieszała mnie, że jakby co zajmie się mieszkaniem, będzie tam wpadać co jakiś czas i obiecała, że mi go nie zdemoluje. Kontakt przez Facebook'a, albo e-mail. Podziękowałam jej z całego serca. Więc raczej podjęłam decyzję. Ruszam - kierunek Polska. Od razu poszłam do ordynatora, a ten bardzo ucieszył się, kiedy usłyszał moją decyzję. Wylatujemy pojutrze o 9. Wróciłam do domu, wcześniej uprzedzając Susie, że dzisiaj nie zostaję w szpitalu i zasnęłam na kanapie. Potem zjadłam jakiś szybki obiad i zaczęłam szukać jakiejś odpowiedniej walizki. Potem zrezygnowana usiadłam na łóżku i już zaczęłam tęsknić za tym moim przytulnym mieszkankiem. Teraz będę mieszkała w szarym, hotelowym pokoju z wielkoludami za ścianą. Przygoda życia.
______________________________________________
Taki krótki rozdzialik, dzisiaj wcześniej niż zwykle. Ponad 180 wyświetleń, dziękuję bardzo! :) Następny rozdział już jutro. Pozdrawiam, Sissi. ♥
jest super! czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo. :)
OdpowiedzUsuńa kolejny już dzisiaj, także serdecznie zapraszam! :)
Super rozdział :) Dzisiaj zaczynam czytać i będę nadrabiać w każdej możliwej chwili bo bardzo mi się podoba :) Tylko martwi mnie jedna rzecz, że raczej dzisiaj tego wszystkiego nie nadrobię bo trochę dużo jest tych rozdziałów :P A tak w ogóle jak ona mogła zmyć z twarzy jego ślinę !?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!? JA to bym chyba nigdy nie umyła tego policzka hahaha :) A więc bez przeciągania biorę się za następne rozdziały mam nadzieje że mi szybko pójdzie bo dzisiaj jeszcze mecz do obejrzenia jest :) Finały więc coś ważnego :)
OdpowiedzUsuńOMG.! Pocałował ją.! To co, że w policzek, ale też się liczy.! :p Fajnie, że się zgodziła :D I zgadzam się z Amandą duuużo tego :D
OdpowiedzUsuńhttp://kazda-droga-wymaga-poswiecen.blogspot.com/