niedziela, 28 października 2012

~Rozdział 13~

Nadeszła pora obiadu. Bartek przyszedł po mnie, a razem zeszliśmy po panią Kurek. Przyjmujący niepewnie zapukał do pokoju, a po chwili drzwi otworzyła kobieta.
-Już, już! - powiedziała, zapraszając nas do środka.
-Maamoo, pospiesz się! Muszę szybko zjeść, bo zaraz mam trening! - denerwował się Bartek.
-No to idź, ja zjem z Anią. - wzruszyła ramionami i poprawiła makijaż. Nerwowo szarpnęłam rękaw Kurka i pokazałam mu, aby pod żadnym pozorem nie zostawiał mnie samej.
-Ale Ania też musi być obecna na tym treningu! - wymigiwał się.
-Boże, jakie to pokolenie niecierpliwe! - pani Iwona z niezadowolenia pokręciła głową i wyszła zamykając drzwi. We trójkę zeszliśmy do stołówki, a tam jak zawsze grupa wielkich głodomorów. Usiedliśmy przy oddzielnym stole i przez cały posiłek nikt do nikogo się nie odzywał i tylko słyszeliśmy te suche żarty Igły, a pani Kurek co chwila parskała śmiechem. Może powinna usiąść do nich?! W spokoju zjedliśmy to co mieliśmy na talerzach i mama Bartka zapytała się mnie, czy mogłabym oprowadzić ją po okolicy. Wykręciłam się tym, że nie znam tutejszych atrakcji, a tym bardziej muszę być na treningu chłopaków.
-Ania jest najlepszym lekarzem na świecie! - oznajmił Bartek i pocałował mnie w policzek. Zdezorientowana tylko przymusowo się uśmiechnęłam i dokończyłam pić wiśniowy sok, a pod stołem kopnęłam Bartka w piszczel, na co on zareagował głośnym syknięciem.
-Ładnie razem wyglądacie... ile to już jesteście parą? - zapytała kobieta, opierając się na łokciach.
-Eee... rok? - Bartek wymownie się na mnie spojrzał.
-Tak, coś około. - poparłam.
-O, a Bartuś jeszcze ani razu mnie Ciebie nie przedstawił... - pokiwała głową.
-Bardzo zabiegani jesteśmy, rzadko się widujemy, a dopiero tutaj mamy czas ze sobą pobyć... - wydukałam z siebie. Bartek był pod wrażeniem mojej mowy, na temat naszego związku i tylko pokiwał głową w oznace zgody.
-Tylko dbaj o mojego Bartusia! - kobieta przeczochrała jego włosy, a on wywrócił oczami. Reszta siatkarzy wybuchła śmiechem.
-Maaaamooo... - jęknął.
-No co, widujemy się tak rzadko. Po prostu mamusia tęskni za swoim synalkiem. - jeszcze raz pogłaskała go po głowie. Mi zrobiło się głupio, a co dopiero jemu. Wyrazy współczucia, chłopie...
-No to my się chyba będziemy zbierać, nie? - pospiesznie wstałam od stołu i chwyciłam Bartka za rękę. - Nie możesz się spóźnić na trening, kochanie... - wyrecytowałam bez okazania jakichkolwiek uczuć. Może poza rozbawieniem i z trudem zatrzymywałam śmiech. Chłopcy też już dawno leżeli na podłodze, śmiejąc się do łez.
-Tak, nie mogę. - odparł Bartek i biegiem wyszliśmy ze stołówki.
-Jezu, ja nie wytrzymam... - usiadłam na schodach, chowając twarz w dłoniach.
-Nie wytrzymasz z moją mamą, czy nie wytrzymasz tego, że musisz do mnie mówić "kochanie"? - usiadł obok mnie.
-Raczej to drugie... - zaśmiałam się, a Kurek dźgnął mnie palcem w żebra.
-Co tam zakochańce, na trening śmigamy! - ze stołówki wyszedł Kubiak, a za nim Krzysiu, Ziomek i Zibi.
-Ej, ej! Wypraszam sobie! - krzyknęłam i poszłam za chłopakami. Po drodze jeszcze Misiek popchnął mnie na poręcze, Igła podstawił nogę, także do góry doszłam jako kaleka. Weszłam do pokoju tylko na chwilę, przebrałam dżinsy, na krótkie szorty i zbiegłam na dół. Na korytarzu spotkałam Winiara i z nim odbyłam jakże miłą przechadzkę do siłowni.
-Dlaczego zgodziłaś się na to, żeby być dziewczyną Kurka? - zapytał po chwili.
-A czemu nie? Jeśli mogę, to pomagam... - odparłam wzruszając ramionami. - Z resztą, przez to nie umrę... chyba. - dodałam po cichu.
-Ja tam bym się nie zgodził. Skoro Kurek oszukuje swoją własną matkę, że ma dziewczynę, to raczej swoją laskę też będzie okłamywał... proste jak drut.
-Ale sorry, ja nie jestem jego prawdziwą dziewczyną. Niech inne się martwią, nie mój biznes. - łyknęłam trochę wody z butelki Michała.
-Ale uważaj, okej? - puścił oczko i wszedł do siłki. Na co mam uważać? Na Bartka? Dobre sobie. Weszłam za nim i od razu usadowiłam się na długim, miękkim materacu i oglądałam swoje siniaki na łydkach. Naliczyłam ich 3. Może je nazwę? W końcu guz Benek i samochód Ferdek mają swoje imiona. Okej, no to ten największy to będzie Józek, średni to Juliusz, a najmniejszy Jarek.
-Agata? - stał nade mną Możdżon przypatrując mi się dziwnym wzrokiem, który kiedyś już wcześniej opisywałam, czyli "O__o" .
-Co?! - przeraziłam się.
-Czy ty właśnie nazywałaś swoje siniaki? - popatrzył na moją odgiętą nogę.
-Nie? Ja? Uważasz mnie za nienormalną...? - parsknęłam, ale poczułam jak zrobiłam się cała czerwona.
-To kto nazywa się Józek, Juliusz i Marek? - założył ręce na klatce piersiowej.
-Nie Marek, tylko Jarek! - krzyknęłam, a wszyscy odwrócili się moją stronę. Dotarło do mnie, że musiałam nadawać im imiona na głos... przypał. - Nie ważne no! Wracaj do treningu! - usiadłam po turecku i wskazałam mu sztangę. Mam nadzieję, że reszta siatkarzy nie słyszała mojego monologu... moich nowych kolegów posmarowałam maścią na siniaki i blizny. Sorry chłopaki, ale nie wyglądacie za dobrze, na moich chudych jak patyki nóżkach...
-Pani doktor, potrzebny spray schładzający! - krzyczał Krzysiek, przywołując mnie ręką. Szybko chwyciłam moją super apteczkę i pobiegłam w stronę chłopaków.
-Zibi... - podeszłam do atakującego. -Znowu skurcz? - westchnęłam opryskując mu udo.
-Ma za mało magnezu. Przepisze mu coś doktorówna? - zaśmiał się Ignaczak.
-Mogę narysować mu mapę jak trafić do pobliskiej apteki... - wyszczerzyłam się.
-Eej! A mojej mamy to nie chciałaś oprowadzić po Spale, bo niby nie znasz okolicy! - oburzył się Kurek.
-Siurak, nie wczuwaj się... - Piter poklepał go po plecach.
-Pit, mówiłem Ci nie raz... nie mów do mnie Siurak! - jeszcze bardziej się zdenerwował.
-Widzisz, nie panuje nad sobą. Przypominam żebyś na niego uważała. - szepnął mi Winiar, a ja coraz bardziej zaczęłam rozmyślać nad jego słowami. Aby jego mama wyjechała jak najszybciej!
Trening skończył się po półtorej godzinie. Byłam tak zmęczona tym nic nie robieniem, że najchętniej poszłabym spać. Cała drużyna wraz z trenerami i oczywiście ze mną wyszliśmy z siłowni i kroczyliśmy ku windzie.
-Nie, ja nie wysiadam! Kontuzjowany jestem! Prawda, doktor Werner?! - burzył się Zibi, którego wszyscy chcieli wywalić z windy.
-Zbyszku, to tylko skurcz. - ziewnęłam.
-A jak mnie złapie na schodach?! Kto mi pomoże?! - zaparł się.
-Wyyypad Bartman, bo chcemy iść się kąpać! - krzyczał Dziku.
-Zero szacunku dla inwalidów... - pokiwał głową i wyskoczył z klaustrofobicznego pomieszczenia. - Masz apteczkę? - dodał spoglądając na mnie.
-Mam, jakby co, uratuję Cię od niespodziewanej śmierci... - mruknęłam i obydwoje ruszyliśmy schodami. Dotarliśmy na górę, w żółwim tempie i rozeszliśmy się po pokojach. Mozolnie przekręcałam kluczyk w tą i we wtą, ale za cholerę nie chciał się otworzyć. Szarpałam drzwiami, ale w końcu całkiem straciłam cierpliwość.
-Igłaaaaa! - zawołałam na cały ośrodek. On jak tornado wypadł z pokoju.
-Kto mnie wołał?! - rozejrzał się wokół.
-Pomoc potrzebna... - przywołałam go kiwnięciem głowy, a on już po chwili znajdował się obok mnie.
-Mówiłem Ci... wkładasz kluczyk, przekręcasz do połowy, naciskacz klamkę i do... końca? - drzwi ani drgnęły. - Łan mor tajm... - westchnął. - Kluczyk, do połowy, klamka, koniec. No co jest do cholery jasnej! Chyba jest potrzeba wezwania ostrzejszych środków... skoczę po konserwatora. - znudzona usiadłam pod ścianą i oparłam o nią głowę.
-A ty co? - Dziku, który niósł brudne pranie do pralni, lekko kopnął mnie w stopę. - Łóżko Ci się znudziło?
-No wiesz, ostatnio zbyt dobrze się nie rozumiemy, nie odzywa się do mnie i stroi fochy... - odparłam.
-Też tak miałem. Po prostu za krótko się znacie. - wzruszył ramionami. - Kup mu kwiaty, dobre, wytrawne wino, pooglądajcie razem telewizję...
-Zbankrutuje przez to! A telewizję oglądamy razem codziennie, to nie wiem o co mu się rozchodzi. - obydwoje się zaśmialiśmy, a Michał ruszył ku pralni. Krzysiek zaraz po tym przybiegł razem z Gumą.
-A pan konserwator? - zdziwiłam się.
-Nie mogłem go znaleźć, a że Paweł mi się napatoczył, to go przyprowadziłem. No Guma, działaj! - Zagumny odebrał ode mnie kluczyk i z wyczuciem włożył go do dziurki. Poprzekręcał, poszarpał, ale drzwi otworzyły się.
-Jeśli muszę tak się z nimi obchodzić za każdym razem, to wolę spać na korytarzu... - pokiwałam głową i podziękowałam chłopakom. Wkroczyłam do środka i zdjęłam tramki, po czym zadzwoniłam do mamy.
-Agata?! Co się do mnie nie odzywasz dziecko drogie?! Kiedy będziesz w Bełchatowie?! - lawina pytań od mamy, to to co lubię.
-Nie odzywałam się, bo miałam dużo na głowie, a do Bełchatowa zawitam... jakoś wkrótce, ale wcześniej na pewno dam Ci znać. Co tam słychać? - usiadłam na brzegu obrażalskiego łóżka.
-A co może być słychać... powiedziałam pani Nowakowej, że przyjeżdżasz i bardzo się ucieszyła. - odrzekła.
-Pani Nowakowa równa się cały Bełchatów... dzięki mamooo...  westchnęłam do słuchawki.
-Musiałam się komuś pochwalić! Przyjeżdżaj jak najszybciej!
-Okeej... ja kończę, później zadzwonię. - pożegnałam się z mamą i wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Rzuciłam telefonem na stolik nocny i rozpuściłam włosy. Postanowiłam, że się przebiorę, w końcu mama Bartka poprosiła nas o wspólny spacer. Nałożyłam sweter, dżinsy i Vansy. Włosy starannie rozczesałam i przełożyłam na jedną stronę. Grzywkę przeczesałam palcami i nawet nieźle mi się ułożyła, co jest ogromnym cudem. Wyszłam z pokoju, zabierając po drodzę skórzaną torbę i zamknęłam pokój. Bardzo delikatnie. Szłam w kierunku pokoju Kurka, ale on wyprzedził mnie i wyszedł wcześniej.
-Gdzie on jest? - zapytałam się Pita, siedzącego przed laptopem, zajadającego się brzoskwiniowym jogurtem.
-Myślałem, że poszedł po Ciebie... - odrzekł zdzwiony i włożył kolejną łyżkę serka do buzi.
-No i jakoś nie dotarł... - uniosłam jedną brew. - Co robisz? - usiadłam obok niego.
-Gram. Kolejny poziom w Farmville na Facebook'u. - odparł, a ja się zaśmiałam.
-Maniak! - rzuciłam jeszcze i wyszłam z pokoju. - Gdzie on polazł... - powiedziałam sama do siebie i ruszyłam w kierunku recepcji.
-Aga... Aniu! - Bartek zmieszał się i objął mnie w pasie. - Gdzie ty się podziewałaś?
-Musiałam się przyszykować, a potem szukałam Cię. - uśmiechnęłam się sztucznie.
-No to chodźmy już podbić tę Spałę, bo zaraz się ściemni! - niecierpliwiła się pani Kurek i wszyscy w trójkę wyszliśmy z ośrodka. Oprowadziliśmy ją trochę po parku, postawiła nam dwie gałki lodów i mrożoną kawę, wbrew naszym protestom i usiedliśmy na ławce, koło przystanku autobusowego, a tam przyszedł ten sam niewychowany facet z "Biedronki".
-Witam. - ukłonił się lekko.
-Dzień dobry... - odparłam i spojrzałam na zdziwionego Bartka.
-Pan Bartek Kurek?! Czy mogę autograf? - mężczyzna chwycił po pierwszą lepszą kartkę i długopis. Siatkarz bardzo chętnie mu się podpisał.  -Nie wiedziałem, że ma pani takie znajomości... - dodał po chwili, trzymając swój skrawek papieru w dłoni.
-A gdyby pan wiedział, zachowywałby się pan inaczej? Wątpię. Taka dzicz jak pan, nie może zachowywać się inaczej! - państwo Kurek przypatrywało się w skupieniu naszej wymianie zdań.
-Może skoczę po popcorn... - szepnął Bartek, ale po chwili dostał w głowę od swojej rodzicielki.
-Obroniłbyś swoją dziewczynę, a nie siedzisz jak ten ostatni burak! - oburzyła się kobieta.
-To nie jest moja dziewczyna... - zdziwił się spoglądając na matkę, ale zaraz po tym dotarło do niego, co akurat w tej chwili powiedział. Przerwałam swoją kłótnię z ciemnowłosym samcem i z szeroko otwartymi oczami spojrzałam na przyjmującego.
-Jak to? - pani Iwonie aż usta otworzyły się z szoku. Bartek zrobił się cały czerwony i opuścił głowę.
-Niee, on żartuje pani Iwono... - próbowałam ratować sytuację. - Coś mu nie pykło i gada bzdury - głupio się zaśmiałam, ale kobieta przyglądała się nam jak parze skończonych idiotów.
-Bartek? Wytłumaczysz mi to? - zapytała wyraźnie zdenerwowana kobieta.
-Ale mamo, nie miałem na myśli tego, co ty masz w tym momencie. - podrapał się po głowie.
-Powiedz mi raz i szczerze. Jesteście razem, czy nie?! - zmierzyła syna wzrokiem, a ciemnowłosy skutecznie i niezauważalnie się usunął z miejsca zdarzenia.

____________________________________________

Proszę bardzo. :D Jest 13 rozdział. Już 13... : o Z góry przepraszam za jakieś drobne literówki. ;) Dodaje dzisiaj trochę wcześniej, bo zaraz mecz Resovii i Jatrzębskiego... :> 
JSW. ♥
Kolejny rodział możliwe, że jutro, ale nic nie obiecuję! 
Pozdrawiam, Sissi. ♥

6 komentarzy:

  1. oh zdecydowanie poprosimy kolejny rozdział jutro ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie poproszę kolejnym rozdział jutro. ;)
    A już teraz zapraszam do siebie, kolejny rozdział się pojawił ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochaaaam ten blog <3 ciekawe jak rozwinie się sprawa z panią Kurek i nie dziewczyną Bartka xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! ;*
      Wszystko okaże się w następnych rozdziałach... ;> :D

      Usuń