czwartek, 11 października 2012

~Rozdział 1~

-Dzień dobry, pani Stewart! Jak się czujemy? - przywitałam się z moją ulubioną pacjentką, panią Elizabeth Stewart. Dosyć wiekowa kobieta, zawsze ma ułożone włosy, uśmiech na buzi i rano filiżankę mocnej, czarnej kawy na stołku obok jej łóżka, chociaż jej nie wolno. Dokładnie przejrzałam jej kartę zdrowia, bo dzisiaj miała już być wypisana do domu.
-Witaj Agato - powiedziała po polsku, bo jak mi mówiła, zawsze chciała nauczyć się tego języka - mam coś dla Ciebie. Tak na pożegnanie.- Z szufladki wyjęła ogromne pudełko czekoladek i wręczyła je mi. Podziękowałam jej z całego serca mocno ją ściskając.
-Dziękuję pani bardzo! Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy... - powiedziałam.
-Ja też, ale na pewno nie w szpitalu! - obydwie się zaśmiałyśmy, a pani Elizabeth powróciła do pakowania swoich rzeczy. - Przepraszam, ale wie pani, muszę jak najszybciej się spakować, bo mąż niedługo do mnie zawita, a ta cholera to strasznie niecierpliwa!
Tak, a na dodatek te żarciki. Strasznie będzie mi ich brakowało... ale cóż poradzić, trzeba zająć się innymi pacjentami. Jeszcze raz mocno ściskając starszą panią, ostatni raz pożegnałam się z nią i wyszłam do kolejnej sali, a za mną spóźniona Helen, która zawsze towarzyszyła mi w obchodach.
-Przepraszam Cię, ale zaspałam! - powiedziała dziewczyna mocno zachrypnięta i w biegu ubierająca biały, lekarski fartuch. Tylko się na nią spojrzałam i westchnęłam.
-Kolejna impreza? Nie za dużo ich już w tym tygodniu?
-Zejdź ze mnie, chyba przyszłam do pracy, co nie?! - Helen otworzyła swój błękitny notesik, pstryknęła różowym długopisem i weszła do sali. Tam cztery łóżka stojące obok siebie, a na nich czterech mężczyzn. Wszyscy wybuchnęli niepohamowaną radością, kiedy zobaczyli dwie pielęgniarki. Nie lubiłam takich sytuacji, bo jestem typem takich osób, które za byciem w centrum uwagi nie przepadają. Chciałam jak najszybciej opuścić tę salę, więc od razu przeszłam do rzeczy. Podchodziłam do każdego łóżka i bacznie przepisywałam wszystko co znajduje się na karcie pacjenta. Z nikim nie wdawałam się w żadne pogaduszki, ale Helen wręcz przeciwnie, ona czuła się jak w raju. Każdemu posyłała zalotne spojrzenia i komplementowała nawet ich skarpetki!
-Okej, jak się pan nazywa, bo na karcie nic nie jest napisane. - podeszłam już do ostatniego łóżka i nawet nie miałam ochoty spoglądać na twarz tego samca.
-Michał Kubiak. - odparł mężczyzna. Michał Kubiak, Michał Kubiak... co mi to mówi. Spojrzałam w górę spod brwi i dokładniej przyjrzałam się twarzy.
-Coś nie tak? - zapytał z niepokojem.
-Nie, nie, proszę się uspokoić. - odparłam po polsku, a on zrobił minę nieźle zdziwionego. Przepisałam jego historię choroby i lekko się do niego uśmiechnęłam. On odzajemnił gest i poprawił poduszkę pod sobą. Prawie biegiem wyszłam z sali i czym prędzej udałam się do pokoju lekarskiego. Po mojej głowie cały czas chodziło to samo imię i nazwisko. Odpaliłam internet w telefonie i wpisałam jego dane.
-Fuck! Jaką ja jestem idiotką! - uderzyłam się w czoło, a Helen przypatrywała się temu wszystkiemu z kubkiem w dłoni robiąc dziwne miny. - Jest jeszcze kawa? - zapytałam.
-Nie, nie ma. Sorry, wypiłam ostatnią porcję... - Helen udała skruszoną minę, ale nie wyszło jej to zbytnio.
-No dobra, muszę odwiedzić bufet... - westchnęłam, wepchnęłam telefon do kieszeni i ruszyłam w kierunku kawiarenki. Wychodząc znów wpadłam na jakiegoś osobnika. Nie mógł być to nikt inny jak Kubiak.
-O Jezu, przepraszam! - zakryłam usta dłonią.
-Nic się nie stało pani... pani Agato. - spojrzał na lekarski identyfikator.
-Ale pan powinien leżeć teraz w łóżku, bo inaczej prędko nie wróci pan do siatkówki... - zaplotłam ręce na klatce piersiowej i zrobiłam surową minę.
-A pani skąd wie, że gram w siatkówkę? - także powtórzył moją czynność. No i się wkopałam. Co ja miałam mu odpowiedzieć?!
-Taka tam intucja. - odparłam.
-Mhm... - Michał uśmiechnął się od ucha do ucha, a po chwili dodał: - A może da się pani namówić na taką tam małą kawkę?
-Nie powinnam, bo miał pan leżeć na grzbiecie, ale że brak mi kofeiny w organiźmie, to nie odmówię.
Po chwili znaleźliśmy się już w bufecie. Zajęliśmy miejsce przy moim ulubionym stoliku, przy którym zawsze siadam i zamówiliśmy taki sam kofeinowy napój, czyli małą czarną.
-No więc, może przejdziemy na TY? - zaczął Michał.
-Wie pan co, raczej nie mam w zwyczaju przechodzić na TY z moimi pacjentami, a w szczególności z tymi, których znam kilka minut. - zanurzyłam usta w kawie.
-Ale jakoś na kawę, to dała się pani namówić!
-Owszem, bo i tak tutaj szłam, więc czemu nie. - Kubiaka to ja kiedyś zabiję za ten jego uśmiech!
-To zacznijmy inaczej... jest pani z Polski, tak? - Michał rozpoczął rozmowę od nowa.
-Tak, z Polski. - odparłam krótko.
-Aha... a z jakiego miasta, jeśli wolno spytać?
-Bełchatów.
-Czyli miasto mocno związane z siatkówką... nie dziwię się, że intuicja pani nie zawiodła. - Dziku znacząco poruszał brwiami.
-Nabija się pan?
-Nie, nie... jestem tylko tego zdania, że pani mnie doskonale zna, tylko nie chce się przyznać, bo się wstydzi. - czyżby Michał coś podejrzewał? Może nie tyle podejrzewał, co już wiedział o mnie wszystko... wzruszyłam ramionami i dokładnie studiowałam wystrój bufetu, chociaż znałam go na pamięć. - Czyli trafiłem. - zaśmiał się.
-A ja jestem tego zdania, że nic pan o mnie nie wie. - wyjęłam pieniądze za kawę na stół i wstałam z krzesła. - Proszę przygotować się na popołudniowe badania kostki, więc radzę leżeć w łóżku.
-Czyżbym uraził jakoś pani dumę? Przepraszam bardzo! - krzyczał jeszcze za mną Kubiak. Zwyczajny prostak, a w telewizji wydaje się taki milutki!
Wróciłam do gabinetu i zabrałam się za wypisywanie mojego sprawozdania z obchodu. W końcu ten nieszczęsny pan... Kubiak. Wyszłam na kompletną idiotkę, przyznając się, że wiem o jego pasji. Mogłam najpierw dokładnie przemyśleć to co chcę powiedzieć, a dopiero potem to z siebie wywalić! Czasem to ja sama siebie nienawidzę... pragnęłam teraz tylko gorącej kąpieli i cieplutkiego łóżeczka, a to początek dnia. Ten poranek zmienił wszystko.

____________________________________________________________

Mamy 1 rozdział. Przepraszam, że taki krótki, ale jakoś dzisiaj nic mi się nie kleiło, więc co złego to nie ja! :)  Dziękuję już za ponad 40 wyświetleń i komentarze. Mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będzie ich coraz więcej, bo to niezmiernie motywuje! :) Pozdrawiam, Wasza Sissi. ♥

3 komentarze:

  1. Czytając widziałam ten charakterystyczny uśmiech Dzika. ;> Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też cały czas miałam go w głowie. :)
      Również pozdrawiam. :*

      Usuń
  2. Ooo.. pan Kubiak. :3 I like it <33 :D Bardzo fajny rozdział ;*
    http://kazda-droga-wymaga-poswiecen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń