wtorek, 16 października 2012

~Rozdział 5~

Telefon odbierany z rana to naprawdę nie najlepszy pomysł.
-Halo? - wyskrzeczałam zachrypnięta i zaspana.
-I jak tam pakowanie, moja osobista lekarko? - usłyszałam głos Miśka.
-Pf, wypraszam sobie. Jeszcze nawet nie wstałam, a ty z pakowaniem wyjeżdżasz... marny zawodniku!
-Ej, ej, ej! Bez takich. No to ja przepraszam i życzę miłego dnia. Do jutra.
-Dzięki i wzajemnie. Pa. - rozłączyłam się i jeszcze raz padłam na łóżko. Spojrzałam na zegarek. 09:09. O jak miło. Jeszcze raz zamknęłam oczy, ale już nie byłam w stanie zasnąć. Przeciągnęłam się we wszystkie strony i... przebaliłam się na drugą stronę.
-Dobra Aga... ogarnij się, dużo pracy przed Tobą. - odliczyłam do trzech i podniosłam się z łoża. Skierowałam się ku łazience, ale po drodze wzięłam dresy i bluzę. Szybki prysznic, włosy związane w kitkę, poranna dawka kofeiny oraz telewizji i można się brać za robotę. Wszystkie pamiątki schowałam do kartonu, a ważniejsze dokumenty do reklamówki i później odniosę je do Susie. Opróżniłam szuflady, szafki i komody. Razem wyszły... 2 duże walizki i jedna mniejsza. Jedną walizkę oddaje Susie, a resztę biorę razem z sobą. Wydawało mi się, że spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy... zrobiło się teraz tak pusto w moim pierwszym, własnym mieszkanku. Po krótkiej regeneracji sił zeszłam do osiedlowego sklepiku i kupiłam coś do jedzenia na drogę. Chyba mogę wyjeżdżać. Jeszcze raz rozejrzałam się po wszystkich pokojach, usiadłam na podłodze w salonie, oparłam głowę o kanapę o rozmyślałam jak to będzie... ja, z siatkarzami, jako lekarz... ich pełno, ja jedna. Nikogo nie znam... no nie licząc Michała i Zibiego, ale to prawie tak jakbym ich nie znała, do kogo zwrócę się jak będę w potrzebie? Kto będzie moją bratnią duszą?! Poszłam wziąć IPoda i ostatni raz przed wyjazdem przebiec się po okolicy.
Biegałam 3 godziny z małymi przerwami na odpoczynek i łyk wody. Wróciłam do domu, wzięłam kąpiel i reszta wieczoru minęła mi przed telewizorem. Potem znów prysznic i budzik na 6. Zasnęłam z myślą, że to już moja ostatnia noc tutaj...
-Agataaaaaaaaa! - krzyczał ktoś z podwórka. Szybko zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do okna. Pospiesznie je otworzyłam i wyjrzałam na zewnątrz, a tam całe stado wielkoludów.
-Agata, Boże! Schodź na dół, bo się na samolot spóźnimy! - krzyczał Michał.
-Co?! Ale... ale że jak?! - spojrzałam na zegarek, 7:46. Zaspałam! -  Poczekajcie, dajcie mi pięć minut! Michał, weźmiesz moje walizki?! - nerwowo piszczałam. Michał wiele nie myśląc przyszedł po torby i zobaczył, że jestem w kompletnym proszku.
-Agata, zbieraj się, bo trener nas zabije... pomogę Ci. Wszystko spakowałaś?
-Tak... chyba tak. Muszę się ubrać. - chwyciłam spodnie, koszulkę i sweter. Wparowałam jak szalona do łazienki i przebierałam się w pośpiechu. Zęby tylko przepłukałam płynem do jamy ustnej i razem ze szczoteczką spakowałam go do torby. Resztę kosmetyków także już schowałam i uczesałam się.
-Gotowa? - powiedział Michał.
-Chyba... - odparłam i jeszcze raz przeszłam się po wszystkich pokojach. Obydwoje zeszliśmy na dół. Nawet nie miałam czasu żeby przywitać się z resztą zawodników. Wsiadłam do autokaru i usiadłam sama, gdzieś na początku. "Wyczuwam wspaniałą przygodę" rzekłam do samej siebie z nutką ironii w głosie. Przez całą podróż nie odzywałam się w ogóle. Tamci z tyłu jak zwykle śmiali się i wygłupiali. Jednym słowem wtedy działali mi na nerwy. Nie miałam najmniejszej ochoty siedzieć w tym klaustrofobicznym autobusie, w dodatku słuchać jak Zibi śpiewa... włączyłam IPoda, do uszu włożyłam słuchawki i totalnie utonęłam w muzyce. Po półgodzinie dotarliśmy na lotnisko. Chwyciłam swój podręczny bagaż i wyszłam z autokaru, aby wziąć swoją walizkę. Podał mi ją Michał, a ja serdecznie podziękowałam i ruszyłam za trenerem, który wcześniej mi się przedstawił. Jako jedyny!
-Daj, pomogę Ci. - przejął mój bagaż Bartek Kurek szczerze się do mnie uśmiechając. W pierwszej chwili totalne zaskoczenie, potem radość, a jeszcze potem "Dobra, jak tak bardzo chcesz to sobie to nieś".
-Dzięki, ale nie trzeba. - odwzajemniłam gest i odebrałam własność.
-Ale nie bądź taka uparta... - znów odebrał mi walizkę.
-Ale ja wcale nie jestem i proszę Cię, oddaj mi torbę. - wystawiłam rękę, zatrzymując się na środku parkingu.
-Nie... - odparł i ruszył dalej. Z moją walizką oczywiście.
-Ja nie zamierzam za Tobą biegać jak wariatka! - krzyknęłam za nim.
-To nie biegaj... - wzruszył ramionami. Głęboko westchnęłam i poszłam za Kurkiem. Weszliśmy na lotnisko i rozlokowaliśmy się na długich, białych kanapach.
-No a tak w ogóle to Bartek jestem. - rzekł mężczyzna oddając mi bagaż.
-Agata. - uśmiechnęłam się i podaliśmy sobie dłonie. Chwyciłam za paszport i zaczęłam go dokładnie studiować. W tamtym momencie podszedł do mnie przewodniczący sztabu medycznego i przedstawił mi się. Opowiedział mi o celu, w jakim udaję się do Spały, jakie są moje zadania i czego się ode mnie oczekuje. Uważnie go wysłuchałam i tylko przytakiwałam. Siedzieliśmy na tym lotnisku bardzo długo i zdążyłam przywitać się ze wszystkimi siatkarzami. Na kanapie, tuż obok mnie usiadł Zagumny. Próbowałam nie ujawnić mojej satysfakcji i radości, ale akurat musiał pojawić się Kubiak.
-Wiesz Guma, że Agata chciałaby Twój autograf... - powiedział dumnie siadając na przeciwko nas. Zagumny nie wykazał żadnego zdziwienia, tylko głęboko westchnął.
-Masz kartkę? - zapytał.
-Tak, już... - posłałam Michałowi gniewne spojrzenie i wyjęłam jakiś pierwszy lepszy notesik i długopis. Guma namazał coś, ale dla mnie to coś było bardzo cenne.
-Dziękuję! - rzekłam z wielkim entuzjazmem w głosie.
-Proszę... - odparł i oparł się o oparcie kanapy. Kubiak tylko mrugnął do mnie i także powtórzył czynność Pawła. Pani spikerka zapowiedziała już nasz lot, więc wszyscy jednocześnie ruszyli z miejsc i ustawili się w kolejce po bilety. Potem krótka odprawa i można było wejść na pokład samolotu. 25D. Szłam między siedzonkami z walizką w dłoni i szukałam swojego miejsca. Okazało się, że siedzę obok Kurka, a po drugiej stronie miałam dosyć otyłego pana. Westchnęłam tylko i przecisnęłam się, aby usiąść. Starszy pan tylko zmierzył mnie wzrokiem i powrócił do czytania gazety, a Bartek nerwowo trzymał się podpórek od siedzeń.
-Boję się latać... cholernie. - powiedział po chwili.
-No to trzymajmy się razem... - przełknęłam ślinę i spojrzałam się na Kurasia. On wyraźnie zdumiony odparł:
-Czyli ty też nie nawidzisz samolotów?!
-No nie... - powiedziałam i zapięłam pasy, jak stwardessa nakazała.
-Damy radę... my byśmy nie dali? - szepnął Bartek, a ja tylko skinęłam głową. Samolot wystartował, a ja już miałam mętlik w głowie. Mocno zacisnęłam oczy i modliłam się, aby pomyślnie wylądować.
-Bartuś, żyjesz?! - krzyknął Igła z drugiego końca pokładu. On tylko przytaknął i kurczowo trzymał się swojego IPoda.
-O mam taki sam sprzęt... - chciałam jakoś rozluźnić atmosferę.
-To fajnie. - odrzekł i założył słuchawki. "Mhm... to lot też fajnie się zapowiada" pomyślałam i dostałam z łokcia w brzuch od już w najlepsze śpiącego grubszego pana.
Po 2 godzinach lotu wylądowaliśmy na Okęciu. Cała w skowronkach wybiegłam z samolotu i poczułam to swojskie powietrze. Polskie, brudne powietrze. Wszędzie tylko język polski, polskie napisy i Polacy. Odzwyczaiłam się od tego. Tym razem do autokaru moją walizkę zaniósł Zbyszek. Serdecznie mu podziękowałam, bo przez ten lot całkiem czułam się wydmuchana i nie miałam siły nawet ciągnąć tej torby. Wsiedliśmy do kolejnego autokaru i znów usiadłam z przodu, ale tym razem obok szefa sztabu. Całą drogę nawijał o PZPS i o tym jak fajnie pracuje się z siatkarzami. To się jeszcze okaże...
-Agata! Chodź na chwilę! - zawołał mnie Dziku. Nerwowo się obejrzałam w tył i wszyscy przywoływali mnie rękoma. Przeprosiłam pana Sokala i niepewnie ruszyłam w stronę zawodników.
-Co jest? - stanęłam na wysokości siedzenia Żygadły i Zagumnego.
-Mamy coś dla Ciebie... - rzekł Winiarski. - Jako że jesteś nowa...

__________________________________________________

Proszę bardzo, taka mała niespodzianka. :D Nie miałam wiele do nauki, także od razu dopracowałam rozdział i wrzuciłam go tu. :) Następny czeka sobie w Wordzie, ale kiedy go dokończę sama nie wiem... Miłego dalszego tygodnia i dziękuję za komentarze. Pozdrawiam. Sissi. ♥

14 komentarzy:

  1. pisz następny, bo chce już wiedzieć co oni dla niej przygotowali *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwości. :)
      Narazie nie mam kiedy dokończyć tamtego rozdziału, więc dodam go albo jutro, albo dopiero w sobotę. :C
      Pozdrawiam. :*

      Usuń
  2. zgadzam się z jołzz poproszę kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny albo jutro, albo w sobotę. :)
      Pozdrawiam. :*

      Usuń
  3. Aww, natknęłam się na twojego bloga poprzez twój komentarz na moim i wpadłam w zauroczenie. :) Genialnie piszesz, tak lekko i z humorem, uwielbiam cię!

    Wkręciło mnie totalnie, przeczytałam wszystko w niecałe 20 minut i muszę się zgodzić z poprzedniczkami - więcej, więcej więcej... :D

    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tymczasem u mnie na westillpretend.blogspot.com nowy rozdział. Zapraszam serdecznie! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie się historia zapowiada, ciągle nie wiadomo z którym siatkarzem będzie, o ile będzie z siatkarzem. Może to będzie ktoś, kto też dojdzie do sztabu ...? Ale dobra, poczekamy zobaczymy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to, to się okaże w następnych rozdziałach... ;>
      Dziękuję. :*

      Usuń
  6. Świetne! <3 Czekam na rozwój sytuacji. ;>

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział : )A to z tym powrotem do Polski to wiem co ona czuje ja po trzech miesiącach jak wróciłam do Polski z Londynu to się tak dziwnie czułam wszyscy po polsku mówili i wgl wszystko takie polskie :) Dobra biorę się za ciąg dalszy :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział <3 Ciekawe co dla niej przygotowali ;3
    http://kazda-droga-wymaga-poswiecen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń