piątek, 26 października 2012

~Rozdział 11~

Obudziłam się trochę po 8. Przetarłam oczy i rozciągałam się we wszystkie strony. Na koniec jeszcze głośno ziewnęłam i odsłoniłam kołdrę, po czym wstałam z łóżka. Poszłam pod prysznic, ubrałam krótkie spodenki, trampki i koszulkę od chłopaków i wysoko związałam włosy. Po chwili już siedziałam na stołówce, pałaszując tosty.
-Jak się spało? - wtrącił Igła przeżuwając swój omlet.
-A dobrze, dziękuję. - uśmiechnęłam się i wzięłam łyk zbożowej kawy. -O której skończyliście grać?
-Jakoś... hm. - zamyślił się.
-Ty już spałaś, dzieciaczku. - powiedział Winiar, a wszyscy zaśmiali się pod nosem.
-Dobra, dobra... -odburknęłam tylko i powróciłam do szamania. W międzyczasie trener Anastasi zarządził trening na siłowni, a po południu dopiero na sali, także ranek miałam wolny. Postanowiłam, że wybiorę się do "centrum", jeśli tak to można nazwać. Wróciłam do pokoju, narzuciłam T-Shirt , szorty, do tego sandałki, przepasałam się moją ukochaną, nierozłączną, skórzaną torbą i powiadamiając wcześniej chłopaków ruszyłam na miasto. Musiałam przejść kawałek lasku, potem krótką, betonową ścieżką i w końcu dotarłam do bliżej mi nie określonego terytorium. Niby "Biedronka" i "Żabka" są... a jakieś inne sklepy? Przeszłam wzdłuż promenady i co drugi sklep był sportowy. Jeden, jedyny pasaż, miał w swoim zakresie jakieś ubrania, ale typowe dla starszych pań, także nawet nie miałam co szperać... usiadłam na ławce, obok przystanku autobusowego i przypatrywałam się tutejszym mieszkańcom. Większość to właśnie staruszki, którzy wybrali się na poranny spacer, w poszukiwaniu jakiejkolwiek rozrywki, lub chociaż zamienienia z kimś słówka, a młodzieży prawie w ogóle nie widziałam. Koło mnie przeszła może jedna grupka nastolatków. Jednym słowem nuda... postanowiłam, że kupię sobie coś słodkiego, abym przeżyła, jeżeli musiałabym przesiedzieć w pokoju, zamknięta na trzy spusty, bo wielkoludy chcieliby wyciągnąć mnie na pokera. Wstąpiłam do "Biedronki" i ruszyłam na dział ze słodkościami. Wzięłam paczkę chipsów, kilka batoników zbożowych, żelki i kruche herbatniki. Do tego dwa kartony soku pomarańczowego i butelka wody. Tak obładowana poszłam do kasy.
-Przepraszam, mogłaby się pani nie wpychać?! - usłyszałam za mną męski głos. Nerwowo się odwróciłam i spojrzałam na dość wysokiego mężczyznę o czarnych włosach.
-Czy pana miejsce jest tutaj podpisane? Raczej nie, a do tego nie było tutaj pana wcześniej, to skąd miałam wiedzieć, że akurat tutaj pan stoi?! - oburzyłam się. On tylko uniósł jedną brew, w oznace zniewagi i przepchnął się, jednocześnie wypychając mnie z kolejki.
-Co z pana za dżentelmen... - mruknęłam pod nosem i przesunęłam swoje artykuły.
-Ma coś pani jeszcze do dodania?
-Tak! Ty niewychowany, arogancki chłoptasiu! - wybuchłam.
-Proszę się nie ośmieszać... - parsknął i wyjął kartę kredytową, aby zapłacić. Już nawet nie miałam chęci się odezwać, więc przemilczałam sprawę, a już po chwili ja stałam przed kasjerką i płaciłam za słodycze. Wszystko wrzuciłam do ekologicznej reklamówki i wyszłam przed sklep. Ten sam, ciemnowłosy facet właśnie nie mógł uporać się ze sklepowym wózkiem.
-Co, trochę techniki i człowiek się gubi? - wescthnęłam.
-To znowu pani? Bóg nie ma dla mnie litości. - szarpał wózkiem na wszystkie strony.
-Bóg może i nie, ale spójrzmy na to z tej strony... pomogłabym panu, ale nie wiem, czy mi się chce, a po drugie moja przerośnięta duma mi nie pozwala. Także powodzenia... - uśmiechnęłam się i odwróciłam się na pięcie. Szłam już w kierunku ośrodka, bo i tak nie miałam co tutaj robić. Wparowałam do pokoju i muszę się pochwalić, że opanowałam sztukę okiełznania zamka od drzwi, zostawiłam zakupy i zeszłam do siłowni.
-Boże, jakby tutaj stado rugbystów ćwiczyło... -zatkałam nos.
-Bo tutaj się pracuje, księżniczko. - parsknął Winiarski, właśnie wyciskając na klatę te swoje 5 kilo...
-Co tam w wielkim świecie słychać? - zapytał zasapany Kurek.
-Aż się zgubiłam, taki ten świat wielki... - wywróciłam oczami. - No i straciłam wiarę w prawdziwych dżentelmenów... - teatralnie wzdychając usiadłam obok trenera.
-O proszę... co takiego się stało? - kontynuował temat. Wydawało mi się, że tylko dlatego, aby choć na chwilę złapać oddech.
-W "Biedronce" spotkałam takiego jednego chama i prostaka, że tylko udusić i jak spotkam go tutaj jeszcze raz to nie ręczę za siebie! - zacisnęłam pięści. Przerażeni chłopcy wybałuszyli oczy spoglądając na moje dłonie. Po chwili za rozkazem pana Andrei wrócili do ćwiczeń. - Dobra, to ja nie przeszkaadzam i wracam do siebie. Jakby co to wiecie... - puściłam oczko i wyszłam z siłowni. Z powrotem wróciłam do pokoju i włączyłam telewizor. Całe szczęście, powtórka "Na wspólnej". Zasiadłam przed ekranem z batonikiem w dłoni i w skupieniu przypatrując się losom aktorów. Potem trochę ogarnęłam ciuchy i powpychałam je do szafy, posprzątałam łazienkę i nawet nie zauważyłam kiedy przyszła pora na obiad. Szybko zbiegłam do stołówki i wzięłam sobie makaron z brokułami w sosie serowym plus, jak zawsze pomarańczowy soczek. Biedni chłopcy, nawet nie mieli czasu, żeby porządnie się ogarnąć po treningu, a zaraz idą na następny... w pośpiechu pochłaniali swój posiłek, popijali litrami wody, soków, czy tam czymś, co sobie zamówili i biegli do pokojów, żeby wziąć chociaż sekundowy prysznic. Na moje szczęście mogłam sobie spokojnie przeżuwać i połykać, bo o trawienie też trzeba dbać. Po kilkunastu minutach zwróciłam brudne talerze paniom kucharkom i wróciłam do pokoju, żeby się przebrać, bo przecież ja też teraz będę grać... tak, już to widzę. Agata wśród 3 metrowych wielkoludów, musi odebrać zagrywkę od Kurka lecącą z prędkością 200 km/h. Zgon na miejscu. Zwarta i gotowa stawiłam się na boisku, a tam siatkarze już się rozciągali.
-Spóźniona, 3 kółka wokół boiska! - krzyczał Igła. Popatrzyłam na niego miną typu "Czy ty sobie chłopie żartujesz" i dołączyłam do nich. - Ale te 3 kółka i tak będziesz biegła! - dodał po chwili. Po krótkiej rozgrzewce, bo oni i tak swoją mieli wcześniej rozpoczęliśmy mecz. W drużynie byłam razem z Kurkiem, Nowakowskim, Igłą, Bartmanem i Ziomkiem. Ustawili mnie na pozycji przyjmującego. Czyli czas się pożegnać moi drodzy... zagrywka od Winiarskiego jak balonik przeszła nad siatką, a oczywiście kto musiał odebrać? Agatka, bo Igiełka nie będzie się przemęczał, skoro obok stoi kobieta... przyjęłam z drobnymi problemami, ale Łukasz idealnie wystawił do Kurka, a ten bezbłędnie zaatakował i piłka trafiła w boisko. Pierwszy punkt dla nas!
-No chodź... - przywoływali mnie chłopcy, aby zrobić tzw. "grupowego misia" na środku boiska po zdobytym punkcie. Westchnęłam i ruszyłam w ich kierunku, a Bartman klepnął mnie po tyłku. Megaszybki sygnał do mózgu "coś tu nie gra, Agata skup się".
-Bartman, co to było? - szturchnęłam go lekko.
-Sorry, zapomniałem się... - podrapał się w kark i wyszczerzył rząd białych zębów.
-Wernerowa, na pozycję! - krzyknął Igła i podał mi piłkę.
-Mam serwować?! - spojrzałam na okrągłą, żółto-niebieską Mikasę.
-Nie, kopnąć. - Krzysiek uniósł jeden kącik ust wskazując jak mam zagrywać.
-Aleś ty zabawny jesteś Krzysiu... - powiedziałam, a zaraz po tym wysoko podrzuciłam piłkę i całej siły, jaką tylko w sobie miałam odbiłam piłkę. Niestety, aut.
-Dobry strzał. - pochwalił mnie Bartek.
-Szkoda tylko, że niecelny. - rzekłam i z powrotem ustawiłam się z tyłu. Tym razem nie miałam wiele roboty, bo przyjął Igła, a potem poszło jak z płatka, czyli wystawienie i atak = kolejny punkcik dla nas. U nas zagrywką zajął się Nowakowski, z drugiej strony przyjął Winiar, wystawił Guma, a zaatakował Jarosz. Ku mojemu zdziwieniu udało przyjąć mi się tę zagrywkę, ale strasznie piekły mnie ręce, a potem z górki, Ziomek, Kurek, punkt.
-Zaatakujesz? - szepnął Zibi.
-Żartujesz? Ja ledwo do tej siatki dosięgam! - parsknęłam.
-Ziomek, do Agaty... - szepnął Zbyszek, po kryjomu wskazując na mnie. Czy on naprawdę myślał, że tego nie widzę? Serw od Kubiaka przyjął Igła, piłka poleciała całkiem w tył, przez co mieliśmy problem z uratowaniem jej i miałam bardzo trudną pozycję do zaatakowania. Z około 3 metra musiałam przebić ją na drugą stronę. Podskoczyłam i najmocniej jak tylko mogłam uderzyłam piłką o parkiet. Czyżbym zdobyła punkt dla mojej drużyny? Owszem.
-Będą z Ciebie ludzie... - zaśmiał się Krzysiu.
-Ale wiesz co, musimy jeszcze trochę popracować nad ułożeniem Twojej dłoni przy kontakcie z piłką i zamachem... - wtrącił się Bartman.
-Zibi... zauważyłeś, że jest lepsza od Ciebie? - Kurek wybuchł śmiechem.
-O Jezuu... - atakujący tylko wywrócił oczami i odwrócił się na pięcie. - Pomóc chciałem, to nie, od razu, że zazdrosny.
-Spoko. Popracujemy. - zaśmiałam się i zaczęła się kolejna akcja.
Końcowy wynik 3:2 dla nas. Byłam totalnie wykończona, pot lał się ze mnie strumieniami i ledwo szłam zachłannie łykając wodę.
-Uważaj bo się zachłyśniesz. - rzucił Kubiak, a ja uderzyłam go w ramię. -Ała! To bolało. - zrobił smutną minę, wykrzywiając usta w podkowę. Przeczochrałam jego włosy i pierwsza wpakowałam się do windy, bo nie miałam zamiaru wlec się schodami. Wjechaliśmy na nesze piętro i wpadłam do pokoju jak tornado, aby tylko się położyć i wziąć prysznic. Nidy więcej z nimi nie gram! Leżałam na łóżku i szybko oddychałam, co i rusz wycierając krople potu z czoła. Zsunęłam trampki i poszłam pod prysznic. Odkręciłam chłodną wodę i stałam tam minimum 20 minut. Potem ubrałam się w pierwsze lepsze ciuszki i z powrotem rzuciłam się na łóżko. Totalna dętka i brak kondycji. Czas nad tym popracować.

________________________________________________

Proszę bardzo. :D Przepraszam, że tak późno, ale miałam trening, a potem gości... chociaż ważne, że jest. :D Kolejny postaram się dodać jutro, a tymczasem Enjoy! 
P.S. Mam dla Was propozycję, bo od już paru miesięcy piszę inne opowiadanie, także o siatkarzach i zastanawiam się, czy tamto też opublikować i się z Wami nim podzielić. Jakby co ,to piszcie co o tym myślicie. ;))) 
Pozdrawiam, Sissi. ♥

5 komentarzy:

  1. Boski ! Jeden z moich ukochanych blogów <3

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzooo ciekawie się rozwija ;)
    jestem za tym abyś to drugie opowiadanie też opublikowała :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :*
      A ja coraz poważniej się nad tym zastanawiam... :))))

      Usuń
  3. Ej?!?! Jakim cudem ten koleś zapłacił kartą w Biedronce? O.o

    OdpowiedzUsuń