-Halo? - odezwał się głos w słuchawce. Ten ciepły, matczyny głos, którego już dawno nie słyszałam.
-Cześć mamo, tutaj Agata.
-Agatko, skarbie! Co u Ciebie słychać? - od razu można było wyczuć jej radość i entuzjazm.
-No właśnie dużo się dzieje, ale może opowiem Ci wszystko pojutrze, bo... bo wracam do Polski.
-Co?! To wspaniale! - chyba spełniło się największe marzenie mojej mamy. Abym wróciła do kraju.
-To fajnie, że się cieszysz, ale teraz muszę kończyć, nie będę Cię naciągać. Wytrzymaj jeszcze 2 dni. Kocham Cię i do zobaczenia!
-Ja też Cię kocham i już nie mogę się doczekać! Zrobię Ci ulubione spaghetti!
-Dzięki, pa. - powiedziałam na koniec i rozłączyłam się. Podjęłam kolejną próbę pakowania się. Wyjęłam wszystkie ciuchy i te których nie noszę włożyłam do osobnego worka, oddam je przy najbliższej okazji potrzebującym, a resztę starannie wyprasowałam i zostawiłam sobie jakieś ubrania na jutro i pojutrze. Wtedy usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam napis "Susie". Czego ona znowu ode mnie chce...
-Halo? - powiedziałam.
-Agata, czemu Cię nie ma w pracy?! - usłyszałam donośny, męski głos.
-A-ale kto mówi? - odparłam zdziwiona.
-Zgadnij...
-Gdzie jest Susie?!
-Dobra, spokojnie. Susie stoi obok, a tutaj Michał. - na imię "Michał" odetchnęłam z ulgą. Już myślałam, że ją porwali i najczarniejsze scenariusze przewijały mi się przez myśli.
-Dlaczego dzwonisz?
-No bo przyszedłem się z Tobą spotkać, aby obgadać sprawy wyjazdu, a Ciebie nie ma...
-Skąd wiesz, że wyjeżdżam? - toczyłam temat.
-Jak powinnaś wiedzieć, jestem siatkarzem i raczej jestem na bieżąco ze sprawami sztabu, co nie? - westchnął. - Ale dobra, powiedz gdzie mieszkasz to wpadnę.
-Chcesz mój adres? - kolejne zdziwienie z mojej strony.
-Nie, rozmiar buta.
-40. - odparłam zupełnie poważnie.
-Będziesz się ze mną droczyć, czy dasz ten cholerny adres, bo Susie już mi daje sygnały, że za długo gadam!
-Dobra, Harley Street.
-Jakoś trafię. Dzięki i do zobaczenia. - powiedział Michał i zaraz się rozłączył. Kurczę, Kubiak zaraz u mnie będzie, a ja wyglądam jak potwór i w mieszkaniu panuje istny burdel! Czym prędzej zajęłam się ogarnięciem jedzenia z kuchni i ubrań z kanapy, uczesałam włosy w luźnego koczka, a podarte dresy zamieniłam na szare szorty. W pośpiechu jeszcze otworzyłam okno, aby choć troszkę się wywietrzyło. Dobra, przyjechała jakaś taksówka. Wysiadło z niej dwóch mężczyzn... tego jednego poznaję, to Michał, a ten drugi?
-Chodźcie, chodźcie! - zawołałam przez okno. -Mieszkanie numer 8.
Oni tylko pokiwali głową, a zaraz po tym usłyszałam dźwięk domofonu.
-Jak coś to drzwiami musicie mocno szarpnąć i powinny się otworzyć... - powiedziałam przez słuchawkę. Słyszałam tylko ich walkę z nimi i postanowiłam, że zejdę im pomóc, bo jeszcze coś im się stanie. Szybko zbiegłam na dół i nacisnęłam klamkę.
-Boże, gdzie ty mieszkasz?! - Dziku rozejrzał się do okoła po czym mnie uścisnął na powitanie i stanął za mną.
-Cześć, Zbyszek jestem. - wystawił do mnie rękę wysoki brunet w dosyć obcisłym T-Shircie. O Mój Boże... uścisnęłam rękę samemu Bartmanowi. Nie, nie mogę być jak hotki. Ogarnij się i się przedstaw.
-Agata. - uśmiechnęłam się sztucznie, bo nie mogłam oderwać wzroku od Zibiego.
-Dobra Aga, zakochałaś się czy co? - Michał dźgnął mnie palcem w żebra.
-Nie, dobra. Sorry... zapraszam na górę. - wskazałam kierunek drogi. Chłopaki nie pewnie weszli po schodach. Otworzyłam drzwi od swojego mieszkania i mocnym zamachem ręki zaprosiłam do środka.
-Witajcie w moich skromnych progach!
-Więc to tak mieszka polska lekarka w Londynie... - Michał od razu rzucił się na kanapę.
-Aaa, czyli to ty będziesz nas leczyła w Spale! - wtrącił się Zbyszek. - W końcu jakaś babka, z tymi facetami to nie da się wytrzymać... - pokiwał głową.
-No tak, chyba ja... chcecie coś? Kawa, herbata, sok? - stanęłam za kuchenną wysepką.
-Ja może herbatkę poproszę. - odparł Dzik.
-A coś mocniejszego masz? - Zibi znacząco poruszał brwiami.
-Piwo... - uśmiechnęłam się. Oczy Zbyszka aż błysnęły. - Ale owocowe.
Michał wybuchł głośnym śmiechem.
-No to niech będzie herbata... - powiedział ZB9 i zaczytał się w jakimś babskim pisemku.
-To co, może któryś z Was łaskawie mi powie, o co chodzi z tym wyjazdem? - rzekłam wlewając wodę do czajnika.
-No lecisz sobie z nami do Polski, będziesz leczyła nasze kontuzje i urazy i - nie dokończył Kubiak.
-Ale skąd ordynator wziął nowinkę, że doskonale znam ludzi z PZPS!? Znam tylko Ciebie Michał - Zbyszek chrząknął - Bez urazy Zbyszku.
-No trochę naciągnęliśmy prawdę, no... - odparł Zibi drapiąc się po karku. - Ale to ten obok mnie namówił!
-Powiedzieliśmy, że jesteś najlepszą lekarką w Londynie, doskonale znasz się na siatkówce, a w dodatku jesteś Polką, która pragnie choć na trochę wrócić do kraju, no a że potrzebujemy kogoś takiego, to przewodniczący od razu rozpatrzył naszą propozycję.
-Kłamcy... - mruknęłam pod nosem.
-Żadni kłamcy, tylko załatwiliśmy Ci ciekawą robotę! - oburzył się Zibi.
Westchnęłam i zaparzyłam im herbatę.
-A gdzie ja mam w ogóle Was leczyć? - zapytałam.
-W Spale. Kojarzysz? - odparł Dzik.
-Aaaha... no coś tam słyszałam.- kiwnęłam głową. Dalszy wieczór minął nam na plotkach, co nie co dowiedziałam się o innych siatkarzach, o ich słabościach i zaletach, ale w końcu chłopcy musieli się zbierać.
-To co, dasz mi swój numer, będziemy w kontakcie? - powiedział Michał wyjmując komórkę z kieszeni.
-Okej, jasne. - pięknie wyrecytowałam rząd cyferek i pożegnałam się z nimi. Pozmywałam kubki i od razu przebrałam się w pidżamę. Obejrzałam jeszcze jakieś śmieszne Talk-Show i poszłam spać. Następny ranek rozpoczął się dość niespodziewanie.
_________________________________________________
Proszę, rozdział 4. :) Krótki, przepraszam. Następny jestem zmuszona dodać albo w piątek, albo w sobotę, bo nauka. :C Może jakimś fuksem, uda mi się dodać wcześniej. Tymczasem udanego tygodnia w szkole, a ja lecę jeszcze trochę się pouczyć.
Dzięki za wszystkie wejścia na blog. :*
Enjoy. Sissi. ♥
Kubiak jaki pomysłowy kłamczuszek. I jeszcze Bartmana w to wciągnął, ładnie, ładnie. Ale przynajmniej Agatka wróci do kraju. Sama wśród stada mutantów, milusio! Kto by tak nie chciał? Coś mi się wydaje, że szybko zapomni o swoim życiu w Londynie i nie będzie za nim tęsknić. Już chłopaki się o to postarają. Będzie wesoło - to jest pewne. ^^ Pozdrawiam.;* [siec-nieporozumien] [short-volleyball-stories]
OdpowiedzUsuńDokładnie, zgadzam się. ;)
OdpowiedzUsuńJa również pozdrawiam! :*
Genialne! ;) Ciesze się, że w opowiadaniu pojawiają się kolejne postacie. < czyt. Zbyszek w dość obcisłym T-Shircie *.* >
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo. :)
Usuńcoraz lepiej się czyta, zaczyna mnie to wciągać. Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, bo chcę zobaczyć, jak się potoczy akcja : p
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo, a następny rodział już w toku pisania. :)
Usuńjeju. bardzo wciąga. z niecierpliwością czekam na next'a.
OdpowiedzUsuńzapraszam też do mnie ; http://profesore-winiarski.blogspot.com/
Dziękuję bardzo i napewno wpadnę do Ciebie. ;)
UsuńSuperrrr.. Teraz to bym nie myła ręki ale to szczegół :) Heh :* Zabieram się za następne ;3
OdpowiedzUsuń