-Kluczyki... - pomyślałam i uderzyłam ręką w blaszane drzwi od żółtego garbuska. Znów wróciłam na górę i chwyciłam samochodowe kluczyki z blatu, po czym z powrotem zeszłam na podwórze. Przekręciłam stacyjkę. Samochód tylko warknął i mocno szarpnął.
-Ferdziu, nie rób mi tego skarbie... - jęknęłam. Kolejna próba zapalenia samochodu zakończyła się takim samym efektem. Oparłam się o kierownicę i policzyłam do 10. -Spokojnie, Agatko. Spokojnie. - odetchnęłam i ponownie przekręciłam kluczyki. Garbus w końcu odpalił. Wypuściłam z siebie całe powietrze i poklepałam ręką w kierownicę. -Dziękuję Ci, Ferdziaczku! - uśmiechnęłam się sama do siebie i wyjechałam na ulice pełne korków, tłumów i hałasu. Co chwila ktoś na kogoś trąbił, piesi wychodzili na czerwonym, albo czarna audica wymusiła pierszeństwo. Wszystko na porządku dziennym, jeśli mieszka się w wielkim mieście. Po 30 minutach dojechałam do swojego szpitala, w którym pracowałam i kolejne pół godziny szukałam wolnego miejsca na parkingu, gdyż ten dla personelu zajęty był przez karetki. Świetnie, a do tego zaczęło padać. Szybko chwyciłam torbę i wyszłam z samochodu. Drzwi zamknięte, a razem z nimi przytrzaśnięty mój płaszcz.
-Fuck! Fuck, fuck, fuck, fuck! - wydarłam się na cały parking. Jedna, wielka dziura widniała na moim wdzianku. -Ferdek, jak mogłeś mi to zrobić! - jeszcze raz popatrzyłam się na skrawek płaszcza i wbiegłam do szpitala. Na wejściu powitała mnie recepcjonistka. Ja tylko rzuciłam szybkie "Dzień dobry" i wparowałam do pokoju lekarskiego. Tam wszyscy śmiali się i żartowali przy porannej kawie, a mi wcale do śmiechu nie było. Rozmazany makijaż, mokre włosy, a do tego podarty płaszcz. Super! Rzuciłam torbę na kanapę i przebrałam się w lekarski fartuszek. Pielęgniarka Susie zaproponowała mi kawę, ale ja odmówiłam, musiałam już iść na obchód. Poprawiłam tylko makijaż i ruszyłam na korytarz. Czuję, że to nie będzie taki zwykły dzień.
-O, przepraszam... - powiedział łamanym angielskim mężczyzna, który wpadł na mnie na zakręcie. Odpowiedziałam krótkie "Nic się nie stało" i poszłam dalej. Coś mnie jednak skłoniło, żeby się obejrzeć. Jak pomyślałam, tak zrobiłam i odwróciłam się. Moim oczom ukazał się dość wysoki facet, ze skręconą nogą... i traf chciał żeby też się na mnie gapił. Zawstydzona udałam, że ktoś do mnie dzwoni. Czym prędzej schowałam się za rogiem.
-Skądś go znam... - pomyślałam. W mojej głowie zaczęły kłębić się różne sytuacje i osoby. Nie mogłam dojść do tego, kim on jest... a może zwyczajnie z kimś go pomyliłam? Może pierwszy raz gościa widzę, a od razu przypominam sobie jego dane. Pogięło mnie. Tak się zamyśliłam, że zapomniałam o obchodzie. Pacjenci już dawno na mnie czekali. Pobiegłam w kierunku sali numer 25, w której leżeli ludzie po operacjach laryngologicznych. Ze wszystkimi się serdecznie przywitałam i zabrałam się za pracę.
_______________________________________________
_________________________________
______________________
No to mamy prolog. :) Mam nadzieję, że spodoba się Wam i mogę liczyć na komentarze. Kolejny rozdział miejmy nadzieję, że już jutro! Pozdrawiam, Sissi. ;)
Będę pierwsza która komentuje ? Fajnie się zapowiada :) Trudno coś powiedzieć na podstawie krótkiego fragmentu, ale przyjemnie się to czyta :) Strasznie podoba mi się imię samochodziku Ferdziu ♥
OdpowiedzUsuńNa pewno będę tu wpadać i czekam na następny rozdział
Vivianna
Ta 'czarna audica' mnie rozwaliła! ;) Jestem ciekawa kto wpadł na Agatę. ;o Czekam na ciąg dalszy. <3
OdpowiedzUsuńHej. Trafiłam tu po tropach, że twój blog jest najlepszy ;) Bardzo fajnie się zapowiada. Muszę przeczytać wszystko. A po przeczytaniu "Epickich Cytatów" stwierdzam, że kocham cię, kobieto. <33 :D
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie :
http://kazda-droga-wymaga-poswiecen.blogspot.com/