-Przepraszam! Czy to nie pańskie?! - krzyknęłam przez całe lotnisko. Oni nawet nie raczyli się odwrócić. - Ty, libero! - wrzasnęłam, a Paweł od niechcenia odwrócił głowę. Nie widziałam z daleka jego miny, ale wzruszenie ramionami już tak. Ponownie ruszył za kolegami, lecz coś w nim drgnęło, coś pykło.
-Agata?! - wydarł się na całe lotnisko, tym samym budząc zaciekawienie pozostałych siatkarzy.
-Geniusz... - mruknęłam pod nosem i opuściłam walizki, aby przywitać się z siatkarzami.
-Matko Boska, myśleliśmy, że jesteś już w tamtym szatańskim samolocie! - Pit wyprzytulał mnie za wszystkie czasy. - Nie zabrał nam Cię!
-Aga... - Igła z tej radości aż mnie podniósł. W ogóle, wszyscy byli jacyś niewyżyci i nie umieli poradzić sobie z opanowaniem szczęścia.
-A gdzie Michał? - zapytałam cicho.
-My Ci nie wystarczamy? - jęknął Pit.
-Chcę się tylko przywitać. - poklepałam go po policzku.
-E! - usłyszeliśmy gwizd sprzed wejścia na lotnisko. - Do autokaru!
-O patrz, Twój alvaro. - przedrzeźniał Ignaczak, a wszyscy wokół mnie rozstąpili się. Stałam centralnie naprzeciwko Dzika. Niewinnie pomachałam, a on od razu zaczął biec w moją stronę. Aż się przestraszyłam!
-Agata! - krzyknął i rzucił mi się w objęcia, kręcąc się wokół własnej osi. Odstawiając mnie, na moich ustach złożył namiętny pocałunek. - Jesteś... - nie mógł oderwać ode mnie wzroku.
-Tak jakoś wyszło. - uśmiechnęłam się blado.
-No w końcu Cię zobaczył, bo z tą jęczydupą nie dało się wytrzymać! - burknął Ignaczak i wziął moje walizki.
-Igła, ale co Ty... - nie dokończyłam.
-No zabieram je do autokaru... - zdziwił się.
-Ale przecież ja nie mogę z Wami wrócić. - zmierzyłam wszystkich wzrokiem, a oni perfidnie się we mnie wpatrywali.
-Nie możesz, nie możesz... - libero wywrócił oczami i poszedł. Z moimi walizkami.
-Igła! - krzyknęłam za nim.
-Chodź. - Kubiak chwycił moją dłoń i zaprowadził w stronę wyjścia.
-Agata, ja mam taką sprawę... - obok mnie znalazł się Nowakowski. - Otóż... - westchnął głęboko.
-Piter ma niedowład. - wtrącił Kurek i wyprzedził nas.
-Co masz?! - wybuchnęłam śmiechem i nie mogłam się opanować.
-Niedowład rąk... - odparł smutny. - To w nocy tak mi się stało.
-Rozumiem Cię. - pogładziłam jego ramię.
-Wiedziałem! - wrzasnął uradowany i pobiegł przed nas.
-Stęskniłem się. - Michał mocniej ścisnął moją dłoń.
-To tylko tydzień. - powiedziałam i zaśmiałam się głupio.
-Aż tydzień. - objął mnie ręką w pasie i wyprowadził z lotniska.
-Agata! - trener Anastasi wypowiedział moje imię z wyraźnym, włoskim akcentem i także mnie przytulił do siebie co wywołało niezwykłe zdziwienie u mnie, jak i u pozostałych siatkarzy.
-O patrz. - Guma pokiwał z uznaniem głową i wsiadł do autokaru. Przez szybę zobaczyłam jakąś wyglądającą kobietę, która prawie wyleciała przez to okno. Uśmiechnęłam się do niej, a ta od razu odwróciła wzrok.
-Panno Werner? Co pani tutaj robi? - doktor Sokal jak poparzony wybiegł z autobusu.
-Nie wiem właściwie... - zdezorientowana spojrzałam na Michała, a ten pocałował mnie w policzek.
-Mogę to panu wyjaśnić? - do rozmowy przyłączył się Zbyszek. - Ujmę to tak... Joanna precz, Agata z powrotem. - wyszczerzył się i puścił oczko w moim kierunku, a ja otworzyłam buzię ze zdziwienia.
-Panie Bartman! - obruszył się. - Jak śmie pan tak mówić!
-Normalnie. - wzruszył ramionami. - Wolność słowa, co nie? - przybił piątkę z Piotrkiem, a ten skrzywił się, bo chyba nie poczuł tego uderzenia.
-Zibi... - lekko uderzyłam go w ramię.
-Przepraszam pana, ale tamta i tak nie potrafiła nawet dać nam zwykłej tabletki na sen!
-Ta procedura zawarta jest w obowiązkach fizjoterapeutów. - burknął Jan.
-Podpisze pan tą śmieszną umowę z Agatą, czy nie? - westchnął Ignaczak. Doktor Sokal zmrużył oczy i spojrzał się na mnie, a mi zrobiło się niesamowicie głupio. Poczułam się jak piąte koło u wozu według niego, jakbym nie miała co zrobić ze swoim życiem i na siłę chciała wcisnąć się z powortem do sztabu.
-Nie chłopcy, to nie ma sensu. - pogłaskałam ramię Bartmana, a do moich oczu znów napłynęły łzy. - Widzicie, że nie mogę zostać... cześć. - jeszcze raz pocałowałam Michała i z powrotem skierowałam się na lotnisko.
-Agata! - Kubiak podbiegł do mnie i chwycił moją dłoń.
-No co. - odparłam bezradna.
-Albo Ty jedziesz z nami, albo ja z Tobą. - spojrzał mi głęboko w oczy.
-Ale... to nie może tak wyglądać. - uśmiechnęłam się krzywo i spojrzałam na resztę siatkarzy rozmawiających z trenerem i doktorem.
-Agata! - usłyszałam damski głos. Zdezorientowana i zdziwiona odwróciłam głowę i zobaczyłam tę kobietę, która tak przypatrywała mi się z autobusu. - Przepraszam tato. - Pit, gdy to usłyszał, wypluł całą wodę, którą właśnie miał zamiar połknąć.
-A jednak. - odrzekł dumny z siebie Michał i objął mnie w pasie.
-Tato?! - pisnął Nowakowski, a z nim wszyscy siatkarze. Sokal wywrócił oczami i spuścił głowę. Trener także spojrzał na niego żądając wyjaśnień.
-Nie chcę zostawać tutaj na siłę... jeśli oni chcą Agatę, a nie mnie jestem w stanie to zrozumieć. Nie czuję się tutaj dobrze, a oni ze mną również. - mówiąc to, patrzyła mi w oczy.
-No raczyła w końcu zauważyć... - wymamrotał Zbyszek, przez co dostał "mukę" od Kurka.
-Jestem gotowa zrezygnować z tej posady... - zwróciła się do ojca. - Tato, przyjmij Agatę. - choć mnie nie znała, a ja jej, zdobyła moją sympatię. Nie wiem dlaczego siatkarze tak jej nie lubili... Kubiak jeszcze raz mocno mnie przytulił, a mi zabrałko powietrza.
-Ale Joasiu... - Jan złapał córkę za dłoń. - To nie takie proste. - syknął przez zęby spoglądając na mnie.
-Wywal ją, przyjmij Agatę! Co w tym takiego trudnego! - Zibi już całkiem wybuchł. - Raczej potrafi wrócić stąd do domu, chyba jest już duża, prawda?!
-Zbyszek. - Anastasi próbował uspokoić swojego zawodnika.
-Co Zbyszek?! Mogę jej nawet dać na pociąg! - chwycił swój portfel, a w oczach Joanny pojawiły się łzy. Szkoda mi jej.
-Nie możemy zostać we dwie? - włączyłam się do dyskusji.
-Nie! - usłyszałam głośny sprzeciw siatkarzy.
-Okej. - uniosłam ręce w oznace poddania się. Górska w tamtym momencie poszła po swoje walizki i wyszła z autokaru.
-Tak będzie lepiej. - powiedziała po cichu i pożegnała się z ojcem, a następnie podeszła do mnie. - Powodzenia. - posłała lekki uśmiech i poszła w kierunku postoju dla taksówek.
-Mamy Agatę! - bańka pękła. Wszyscy znów biegli w moją stronę, a ja biedna stałam jak słup soli i czekałam jak na skazanie.
-Jęczydupa już nie będzie jęczał, że Cię nie ma! - dodał Ignaczak.
-Nie musiałeś tego wspominać... - zganił go Dzik.
-Do autokaru, mamy napięty grafik! - krzyknął Sokal i wsiadł do autobusu. Chłopcy rzucili się na moje walizki i zanieśli je do luku, a ja wsiadłam do środka. Dobrze znów wejść do tego autokaru, w którym tak wiele się przecież zdarzyło. Chociaż... zapach ciągle ten sam. Głęboko odetchnęłam i usiadłam na miejscu, na którym zawsze siedział Michał.
-Agata jedzie z nami! - Piter razem z Winiarem odtańczyli taniec radości.
-Dooobra, uspokójcie się, bo Sokal coś ma niewyraźny humor. - zaśmiałam się.
-Co mnie Sokal. - burknął Winiarski i usiadł na swoim miejscu, a w tym samej chwili do autokaru wszedł Michał. Szeroko się uśmiechnął na mój widok i czym prędzej usiadł obok.
-Nie mogę się na Ciebie na patrzeć. - dodał po chwili.
-No chyba się nie zmieniłam... - zmarszczyłam brwi.
-Wyładniałaś. - uśmiechnął się i przybliżył się do moich ust, a następnie lekko je musnął. Przechodzący obok Zbyszek lekko przestrzelił jego potylicę, przez co prawie straciłam zęby.
-Dobre to było! - Pit przybił mu piątkę.
-Ty, bo niedowład zostanie Ci do końca życia! - pogroziłam mu palcem.
-Oj Zbyszku, to było takie nie ładne... - od razu zmienił swoje zachowanie. Rozpuścili się jak mnie nie było!
-Przydałoby się napisać do mamy, że zostaję w Polsce, hm? - powiedziałam, wyjmując telefon z kieszeni.
-Ona to się z Tobą ma. - zaśmiał się Michał. Wybrałam numer do mojej mamy i usłyszałam pierwszy sygnał. Rzeczywiście, teraz cały czas ma w świadomości, że wyjechałam do Anglii, a tu proszę, niespodzianka.
-Mama. Cześć. - powiedziałam, gdy odebrała telefon. - Zostaję w Polsce, właśnie jadę do Spały. - uśmiechnęłam się do Dzika.
-Co?! Jak to?!
-Miałam nieważny bilet, a oni po drodzę się nawinęli... - po tych słowach Misiek dźgnął mnie palcem w brzuch. - Michał! - wydarłam się do słuchawki.
-Michał? - zdziwiła się Anna. W tamtym momencie Kubiak wyrwał mi komórkę z rąk.
-Dzień dobry pani, tutaj Michał Kubiak. - wyszczerzył się do mnie. - Obiecuję, że dobrze zajmę się pani córką.
Moje oczy wyszły z orbit.
-Misiek! - rzuciłam się na niego.
-Tak, tak, owszem, dopilnuję żeby się odzywała. Dziękujemy i do usłyszenia... ja też mam nadzieję, że do zobaczenia. - i wcisnął czerwoną słuchawkę, a reszta leżała na ziemii ze śmiechu.
-Moja mama padnie na zawał. - wyrwałam mu telefon z rąk.
-Zaprosiła nas na obiad, któregoś pięknego dnia. - roześmiał się, a chłopcy wybuchnęli jeszcze większym śmiechem.
-Jak byłam w domu, to cały czas pytała się, który to Ty.
-Mam nadzieję, że ładnie wyglądałem. - teatralnie przeczesał swoje włosy.
-Ty nigdy ładnie nie wyglądasz. - wciął się Zbyszek.
-Ale wiesz jaka byłam dumna, jak mogłam powiedzieć, że "ten z trzynastką"... - westchnęłam i oparłam się o jego ramię.
-Kiedy ślub? - krzyknął Nowakowski z drugiego końca autokaru.
-Dziku na pierścionek nie ma. - zaśmiał się Igła. - Organizujemy zbiórkę do puszek!
-Jak na pierścionek, to mogę dać. - wyszczerzył się Zbyszek. - Żeby mi na żadne wesele nie szło!
-Najpierw trzeba mieć pierścionek, żeby było wesele. - wciął się Misiek.
-Oo, jaki mądrala. - atakujący wywrócił oczami. - Ale weź zabierz ją w jakieś romantiko zakątek... wyspy Kanaryjskie na przykład. - Bartman od razu znalazł się obok.
-Nie chcę przerywać, ale ja wszystko słyszę. - uśmiechnęłam się, a Zibi zakrył mi usta swoją olbrzymią dłonią.
-No i chcę być świadkiem! - zgłosił się Bartman.
-Zapamiętam... - Michał mrugnął okiem.
-Ejj! A co z moimi rękoma?! - odezwał się Pit.
-Bartek, rozmasuj koledze. - poleciłam, a Piotrkowi wyraźnie spodobał się taki obrót spraw.
-Nie będę mu nic masował! - oburzył się przyjmujący.
-Masuj! - wrzasnął Nowakowski.
-Co Wy żeście zrobili, że Piotruś umie krzyczeć? - zwróciłam się do chłopaków.
-To przez Joaśkę. - wyszczerzył się Bartman.
-A właśnie... ja nie wiem co Wy do niej mieliście... - skrzywiłam się. - Całkiem spoko dziewczyna.
-Spoko!? Nie wiesz co Ty mówisz! - oburzyli się wszyscy.
-Posądziła nas o ćpanie! -swoje trzy grosze dodał Cichy.
-Bo czasem tak się zachowujecie... - wywróciłam ślepiami.
-Wielka pani doktor. - mruknął Kubiak. - Nic nie umiała zrobić... szkołę, to skończyła chyba po znajomości.
-Ale ładna. - poruszałam brwiami.
-Co ładna? Ona?! - parsknął Winiarski. - Jak noc.
-Kuraaaaaaś! - Pit wydarł się na cały autokar, a wszyscy spojrzeli w jego stronę.
_____________________________________________________________
To co misiaczki. Szczęśliwego Nowego Roku i żeby spełniły się Wasze marzonka! ;-* Jeśli chcecie, to 2013 niech będzie jeszcze lepszy niż poprzedni. ;-)
Pozdrawiam, Sissi. ♥