wtorek, 29 stycznia 2013

~Rozdział 54~

-Ósma. - powiedziałam bawiąc się włosami Miśka.
-No to co? - uniósł brew.
-Musimy zejść na śniadanie...
-Wcale nie musimy. - odparl szczelnie przykrywając nas kołdrą. Ja jednak już nie miałam ochoty się wylegiwać. Owinęłam się poszwą i zostawiając Michała samemu sobie skierowałam się do łazienki. Na wszelki wypadek zakluczyłam za sobą drzwi. Weszłam do kabiny, odkręciłam ciepłą wodę i dokładnie obmyłam swoje ciało. Jeden ręcznik wykorzystałam jako turban, a drugim się owinęłam. Dokonując ostatnich poprawek wyszłam z łazienki. Michał narzucił na siebie T-Shirt i przwrócił pokój do w miarę normalnego stanu.
-Robisz to specjalnie... - spojrzał na mnie spod byka.
-Ale co? - zdziwiłam się.
-Chcesz żebym naprawdę miał miękkie kolana. - wolno do mnie podszedł i przyciągnął do siebie.
-Andrea by mnie zabił. - zaśmiałam się, przeczesując swoje mokre włosy.
-Ładnie pachniesz. - muskał kolejno moją szyję, bark i ramię.
-Misiek... - jęknęłam
-Masz taką delikatną i aksamitną skórę... - przeniósł się na dekolt.
-Proszę Cię. - zaśmiałam się poraz kolejny. - Musimy iść na śniadanie...
-Nie jestem głodny. - odparł nie przerywając swoich pocałunków.
-Ale ja jestem. - podniosłam jego twarz chwytając za podbródek.
-A, to przepraszam... widzimy się na stołówce. - mrugnął okiem i zniknął na korytarzu. Ubrałam się wygodnie, do końca wysuszyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Zamknęłam pokój i zeszłam do stołówki, przed którą spotkała grupkę narciarzy. Kulturalnie przepuścili mnie w drzwiach, a ja podziękowałam szerokim uśmiechem. Od razu spotkałam z gromiącym spojrzeniem siatkarzy, a Pit nawet pogroził mi palcem. Odebrałam swoją porcję jajecznicy i usiadłam razem z nimi. Kubiak tryskał energią i dobrym humorem.
-Cześć kochanie. - zaakcentował.
-Cześć. - posłałam mu całusa w powietrzu.
-Aga. Powiemy prosto z mostu! - udzielił się oburzoyny Piter, a ja prawie wyplułam jajecznicę na środek stołu. - Nie może tak by! - uderzył pięścią w stół, aż zwrócił uwagę pozostałych osób zebranych w stołówcę, ale przecież to normalka!
-Ale jak?! - pisnęłam.
-Oni bezczelnie zajmują nam miejsce przy stole, a Ciebie przepuszczają w przejściu, na co odpowiadasz im wyszczerzem na cały ośrodek!
-No! - poparł go Igła z buzią pełną omleta.
-To, że zajęli nam miejsce to akurat nie moja wina, a po drugie przepuszczanie w drzwiach jest bardzo szarmanckie i to się ceni. I po trzecie moi drodzy panowie nie szczerzyłam się do nich, tylko subtelnie uśmiechnęłam. - wzięłam łyk herbaty Michała.
-Jasne. - środkowy wywrócił swoimi gałkami ocznymi.
-No chyba lepiej wiem co zrobiłam!
-Wątpię. - ukazał rząd swoich zębów, a ja kopnęłam go pod stołem.
-A ja wciąż ubolewam nad tym, że nie ma z nimi Małysza. - Zati głęboko westchnął przeżuwając kęs kanapki.
-Ojj, przestań! Nawet bez Adasia sobie dobrze radzą. - machnęłam reką.
-Przepraszam, czy możemy prosić solniczkę? - usłyszałam głos zza siebie. Zamiast spojrzeć na tego osobnika, to ja zerknęłam na Miśka. Z uwagą przyglądał się osobie stojącej za mną, leniwie przegryzając jajecznicę.
-Łap. - Pit rzucił w mężczyznę szklanym przyrządem.
-Dziękuję. - ledwo ją chwycił. - A tak w ogóle to Kamil jestem. - podał mi dłoń.
-Agata. - odwzajemniłam uścisk. Chłopak zaznajomił się także z resztą drużyny.
-Miło mi Was poznać. - podał rękę Kubiakowi. On zdobył się na lekki uśmiech i wysunięcie dłoni w jego kierunku.
-To co! Organizujemy wieczorek zapoznawczy! - Ignaczak potarł rękoma.
-Sorry, ale my...
-Nie ma żadnego "sorry", takie elity muszą trzymać się razem, co nie?
-Musiałbym pogadać z chłopakami... - wskazał na skoczków patrzących w naszą stronę.
-No to pogadaj. - Nowakowski wzruszył obojętnie ramionami. Stoch przytaknął i wrócił do swoich kolegów.
-No popatrz kolejni znajomi... - westchnął Kuraś.
-Znam Stocha... - cieszyłam się jak małe dziecko. Prawie tak samo jak wtedy, gdy zapoznałam się z siatkarzami. Chociaż teraz czasami mam ich po dziurki w uszach! Czy jakoś tak... Gdy zjedliśmy śniadanie, chłopcy zaczęli zbierać się na trening. Michał objął mnie w pasie i wszyscy wspólnie wyszliśm ze stołówki.
-Ach, te samcze przechwałki. - zaśmiał się Cichy, który właśnie przechodził obok nas.
-Muszę chyba chronić swoją kobietę! - Misiek czule pocałował mój policzek. Kiedy dotarliśmy do swoich pokoi, wzięłam telefon i wpakowałam go do kieszeni spodenek, chwyciłam apteczkę i zbiegłam do sali treningowej. Chłopcy dopiero się schodzili.
-To dlatego nie było Cię całą noc w pokoju! - wrzasnął Zibi, gdy razem z Dzikiem weszli na boisko. Obydwojgu posłałam złowieszcze spojrzenie. Bartman posłał mi najszerszy uśmiech świata i zniknął wśród następnej wchodzącej grupki naszych Złotopolskich.
-Misiek... - westchnęłam.
-Musiałem. - chlipnął i usiadł obok mnie.
-No bez szczegółów chyba!
Cisza...
-Prawda...? - przeraziłam się.
-Tak, no jak ze szczegółami, Aguś, proszę Cię, bez przesady. - zaśmiał się głupio i podbiegł do trenera. On z kolei zarządził krótką, samodzielną rozgrzewkę, a potem podział na drużyny i mały sparing. JA wyogdnie rozsiadłam się na ławce przeglądając statystyki chłopców z ostatnich meczy. Były naprawdę dobre. Po kilkunastu minutach rozciągania przyszła pora na grę. Podzielili się na dwie ekipy i rozpoczęli pojedynek. Grali bardzo wyrównanie, ale martwiło mnie tylko jedno...
-Kubiak nie może odbić się od ziemi! - krzyknął Zbyszek, który praktycznie wyjął mi to z ust, a zaraz wybuchł gromkim śmiechem. Reszta siatkarzy spoglądając na mnie uśmiechnęła się pod nosem, a ja schowałam się za kartkami z kolorowmi wykresami.
-To może oznaczać tylko jedno! - wciął się Nowakowski.  - Dziku jest przemęczony i ma słabe obuwie!
-Nie Piotruś, to oznacza, że ktoś tutaj rozdziewiczył naszego Miśka. - Zibi przemierzwił włosy przyjaciela, a ten uderzył go w ramię.
-Oj już nie rozdziewiczył. - mruknął przyjmujący.
-Ale któż to mógł zrobić?! - przeraził się Piter.
-No zgadnij... - westchnął Bartman.
-Matko Boska, kto posunął się do tak haniebnego czynu!
-Załamka. - szepnęli wszyscy.
-Wiem! - Pit spojrzał na mnie ze zmrużonymi oczami, a ja wyszczerzyłąm się głupio. - Nie wiedziałem Aguś, że jesteś taka lekkomyślna... - zacisnął wargi.
-No wiesz, tak wyszło...
-Ale żeby pozwalać swojemu wybrankowi, na zdradę?! - pisnął. - Niewybaczalne...
-Jaką zdradę? - zdziwili się wszyscy, a w szczególności ja.
-To Gabi... jak ona mogła. - pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Jaka kurczaczki panierowane Gabi?! - wrzasnął Ignaczak. - Agatka nasza kochana, jedyna, najlepsza pani doktor była tego sprawczynią! - wszystkie oczy zwróciły się na moją skromnę osóbkę, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
-No to się nie spodziewałem... - Piter ułożył usta w dziubek. Trener Anastasi niewiele rozumiał z naszej dyskusji, ale przecież widział co działo się z Kubiakiem, a jak zachowywałam się ja. A nie mówiłam, że tak będzie?! Doskonale wiedział co się święci...
-Masz szczęście, że to tylko trening, ale na przyszłość, trochę wstrzemięźliwości... - zaśmiał się, a ja zażenowana uśmiechnęłam się lekko i spaliłam cegiełkę. Michał rozbawiony całą tą sytuacją oblizał kąciki swoich ust i powrócił d gry, lecz nie dostawał zbyt dużo piłek do ataków, a siatkarze ciągle nabijali się z jego miękkich kolan.

-Wiedziałam, że tak będzie! Wiedziałam od samego początku! Co sobie teraz trener o mnie pomyśli?! Jestem profesjonalistką, nie mogę dopuszczać do takich sytuacji! A jeśli Sokal się dowie?! Jeszcze bardziej będzie na mnie cięty! To wszystko przez - nie dokończyłam, bo Michał zakrył mi usta dłonią.
-Też Cię kocham. - pocałował czubek mojego nosa i zarzucając sobie ręcznik na ramię skierował się do pokoju.
-Musicie mi wszystko opowiedzieć! Ze szczegółami! - obok mnie znalazł się Krzysiek.
-Igła! - trąciłam jego ramię, a on zaśmiał się i przeczochrał moje włosy.
-A najgorsze jest to, że ja mieszkam obok... - westchnął Zagumny.
-Agata! Myślałem, że czekasz z tym na mnie! - zasmucił się Cichy.
-Zawsze i wszędzie! - mrugnęłam okiem, a ten zabawnie poruszał brwiami.
-Ojj, niesforna panno Werner. - Zibi zarzucił na mnie swoje ramię. - Tak nam tutaj naszego Misia uwodzić i dekoncentrować. - pokręcił głową.
-Sęk w tym, że ja nie miałam nic tam do gadania! Upierałam się, ale on jest większy i silniejszy, i w ogóle...
-Czyżby wykorzystywanie? - przybrał minę myśliciela.
-Odpadów chyba. - mruknęłam.
-Ale i tak szczęścia, i wytrwałości. - poklepał mnie po plecach i pobiegł za kolegami. Oni naprawdę byli zdania, że współżycie ze sobą to podstawa udanego związku?! Prostactwo...
Wróciłam do swojego pokoju i przebrałam się w bardziej przewiewne ciuchy, bo jak na polski maj było baardzo ciepło. Włosy wysoko związałam i położyłam się przed telewizorem z paczką żelków w dłoni. Do obiadu było jeszcze sporo czasu.
-Aguś, idziemy po prowiant na dzisiaj. Chcesz coś, czy może poczłapiesz z nami - do pokoju wparował mistrz kamery.
-Nie chce mi się ruszać... - jęknęłam.
-Jasne. - spojrzał na mnie dociekliwie. - Dziku też zostaje, więc proszę mi tutaj bez szaleństw!
-Dajcie już spokój! - schowałąm twarz w dłoniach. - Ja nikomu pod kołdrę nie zaglądam!
-Kto tutaj mówi o zaglądaniu pod kołdrę?! Chodziło mi raczej o jakąś balangę bez nas... ale głodnemu chleb na myśli. - zaśmiał się, a poduszka okazała się wtedy znakomitym pociskiem. - To co zwykle? - odrzucił ja.
-Tak. - bąknęłam i wpakowałam do ust kolejną porcję kwaśnych żelków.
***
-Dobra panowie, wyczuwam pewien problem... - Pit wskazał na białą kartkę, która wywieszona była na drzwiach stołówki. 
-Uwaga, posiłki w dn. 8.05.13r. nie będą wydawane z powodu awarii kelnerki?! - pisnął Bartek. - A kuchenki, sorry. - nerwowo otarł pot z czoła. 
-Już wiemy co naszemu Siurakowi chodzi po głowie... - Igła przemierzwił jego włosy.
-Wszy. - skwitował Nowakowski, przez co dostał kuksańca od Bartosza.
-Skoro nie ma obiadu... to idziemy do KFC! - Zati klasnął w dłonie.
-Zatorku, w Spale nie ma takich lusksusów... - poklepałam go po ramieniu. 
-To na drożdżówki! - klasnął poraz kolejny.
-Do "Kremówki"? - Bartek przybrał minę myśliciela.
-W "Kremówce" nie mają drożdżówek z budyniem! - burknął ZB9. - Lepiej chodźmy do "Bagietki". Nie dość, że są drożdżówki, podkreślam z budyniem, to espedientki niczego sobie...
-E tam ekspedientki! Jedzenie! - krzyknął młody libero i wszyscy szybko pomknęliśmy na miasto, aby zaspokoić swój głód. Głód słodkich wypieków. Po kilku minutach szybkiego biegu poprzez betonowe pola dotarliśmy do "centrum". Jeśli można to tak w ogóle nazwać... ale "Biedronka" i "Bagietka" są! Siatkarze oblężyli piekarnię, rzucając się na nią jak na chleb! Nie, przepraszam... jak na drożdżówki! Podkreślam, z budyniem! Zatorski jako pomysłodawca całego tego przedsięwzięcia jako pierwszy złożył swoje zamówienie. Ale był jeszcze jeden szczegół. Taki mały, malutki, maluteńki szczególik... a dotyczył "ekspedientki'.
-To niech mi pan poda jeszcze tego pączka... - powiedział siatkarz odliczając kwotę pieniędzy i rzucił nimi o ladę. Brakowało jeszcze tego filmowego "reszty nie trzeba". 
-Jest, starczy mi! - dało się usłyszeć entuzjastyczny krzyk Pita, który właśnie doliczył się złotówki i czterdziestu groszy. Paweł ze swoimi wiernymi towarzyszami-reklamówkami obładowanymi pieczywem odszedł od kasy. Zaraz po nim był rozczarowany Zibi, który poprosił drożdżówkę z serem bo te z budyniem były na samym dole, więc pan sprzedawca musiał się schylać, a nie wiem, czy wszyscy wyszliby z tego cało. Chyba domyślacie się dlaczego drożdżówki podkreślam z budyniem były takie dobre, jeśli podawała je łaskawie obdarowana przez Bozię kobieta. Smutny siatkarz odszedł od lady wcześniej płacąc, żeby nie było, że nasze złotka to chamy i prostaki! Przyszła pora na Nowakowskiego:
-Dzień dobry. - przywitał się grzecznie. - Ja poproszę... hmm... - zamyślił się na chwilę. - To będzie tak... poproszę jedną drożdżówkę z budyniem, jedną z serem i jedną z jabłkiem. - wyrecytował. Mężczyzna posłusznie wykonał jego polecenie. - Albo wie pan co... jednak bez tej z jabłkiem, bo jak tak na nią patrzę, to wydaje mi się, że się ze mnie nabija. To tylko te dwie.
-2,80. - wymamrotał sprzedawca.
-To może wezmę jeszcze pączka...
Po chwili urodziwy pączek ładnie prezentował się obok drożdżówek
-A z czym ten pączek?
-Z marmoladą.
-Różaną, morelową, truskawkową...?
-Malinową.
-To poproszę tego z toffee. - wskazał palcem na półkę z pączkami.
-Coś jeszcze? - pan eskpedient wbił wszystko w kasę.
-A wie pan co... może jednak wezmę te jagodzianki i pączka z nadzieniem różanym.
-Pit! - wrzasnęli wszyscy, a środkowy uciszył nas ruchem ręki. Biedny sprzedawca krążył wśród półek z wypiekami, a za nami robiła się jeszcze większa kolejka.
-Ile płacę?
-4,26 . 
-Ooo... - zasmucił się Cichy. - To chyba jednak wezmę drożdzówkę z serem.
-Masz pan te jagodzianki, pączki i drożdżówki, tylko idź pan stąd! - uu, nie dziwię się mu. Na jego miejscu też bym wybuchła.
-Za darmo?!
-Tak, za darmo! Następny!
-Tak się to robi! - dumny z siebie siatkarz wgryzł się w drożdżówkę. - Przepraszam, ja prosiłem o drożdżówkę z serem, a ta jest z jabłkiem, mówiłem że - nie dokończył, bo oberwał słodką bułką w twarz. - DZiękuję. - mruknął i razem z tymi którzy już kupili wyszedł na zewnątrz. Resztę drużyny, plus mnie obsłużono szybciej niż samego Pita. Ale cóż, klient nasz pan!
-A czy Andrea o tym wie, że jesteśmy w centrum? - wspomniał Kubiak.
-No... chyba nie. - odparł Igła. 
-Co on nam może zrobić? - parsknał Zibi. - Chyba duzi jesteśmy, co nie? - fuknął, a wszystkie oczy zwróciły się na Zatiego, wolno przeżuwającego pączka, a po jego brodzie spływała czerwona marmolada.
-Ej! - oburzył się. - Moja wina, że cecha dominująca, czytaj niski wzrost, przejęła rządy nad tą recesywną, czytaj wysoki wzrost?!
-Czy my coś mówimy? - Bartek wywrócił ślepiami.
-Nie, jase, Wy nigdy nic nie mówicie!Jak jak zawsze coś sobie ubzdurałem! Omamy mam! Halucynacje! Słyszę jakieś głosy z zaświatów!
-Tak mnie korci żeby coś powiedzieć... - westchnął Dzik.
-No dawaj, nie krępuj się... - ponaglał Zibi.
-LOL... o, aż mi lżej. - zaśmiał się.
-Wyjąłeś mi to z ust! - udzielił się Guma.
-Z kim ja pracuję. - Igła pokiwał głową, po czym skierował się do ośrodka, co uczyniliśmy także my. 
-Jesteś szalona, mówię Ci... - Pit nucił sobie pod nosem.
-Zawsze nią... Pit! - krzyknęłam.
-Co znowu ja?! - burknął.
-Będę to teraz śpiewać bez przerwy przez Ciebie!
-Przykro. - zrobił smutną minę. 
-Cholercia, chwytliwe to. - stwierdził Zbyszek. - Nie jesteś aniołem, mówię Ci...
-Jesteś szalona! - dokończyła pozostała grupka wycieczkowiczów. 
-Dobra, zmiana repertuaru! - zarządził Krzysiu. - I believe, I can fly! I believe I can touch the sky! 
-Nananananaaa.... - dobra, nikt dalej nie zna. - Bartman lekceważąco machnął ręką. - Jesteś szalona! 
-A wiecie, że jak jeszcze grałem w młodzikach... - Pit szamając swoje wyżebrane drożdżówki opowiadał nam swoje życiowe historie.
-Kiedy to bylo... - westchnął Kurek. 
-Nie dawno! - odrzekł, cąły czas podążając tyłem. Przed nim szedł sobie spokojny Zati, który niczego nie świadomy zauważył grosika na ziemi. Postanowił go podnieść, a my nie powiadomiliśmy o tym Pita i skończyło się... kraksą. Cichemu wypadł ostatni kęs drożdżówki. Rzucił się na niego jak szalony.
-Nie minęły jeszcze trzy sekundy, nie?! - powiedział błagalnym tonem.
-Co Ty, tylko jakieś... dziesięć. - odparł Zbyszek.
-Myślicie, że jeszcze mogę go zjeść? - zapytał dokładnie przyglądając się jedzeniu, umorusanemu w żużlu. 
-Jasne, nie krępuj się! - Kuraś machnął ręką, - Tutaj, w Spale - zaakcentował - drastycznych warunków nie zastaniesz!
-Też tak myślę. - oznajmił środkowy.
-Ale najpierw otrzep! - polecił Igła. 

~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~

Taki tam szupraaaaajsz. :D
Siedziałam na telefonie, straciłam siedem złotych z konta i trzy godziny czasu, ale naskrobałam! :D <3
Mam nadzieję, że się podoba! ;-)
Pozdrawiam, Sissi. <3

sobota, 26 stycznia 2013

~Rozdział 53~

Hej misiołki! :*
Jestem... nie na długo, ale się pojawiłam, bo Pit jęczy mi nad uchem, żebym w końcu gdzieś go obstawiła. No więc spełniam jego życzenie... tadaaa...
Miłej lekturki... misiołki. :*

AAAA! No i przez to, że przez cały Boży tydzeń nie miałam dostępu do kompa, to dziwne pomysły przychodziły mi do głowy. UWAGA, FRAGMENT ROZDZIAŁU +50 . Aż się sama siebie wstydzę.......
Zapomnijcie na chwilę, że do pełnoletności brakuje mi zaledwie... trochę. :D 


________________________________________________________________________

Na następny dzień rano, gdy moja szanowna, leniwa osóbka raczyła podnieść się z łóżka, ruszyłam do łazienki, aby przywrócić się do stanu normalnej używalności, lecz bez podtekstów proszę! Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, ale i tak je związałam, bo nie mogłam ich ujarzmić. Potem narzuciłam  na siebie czerwoną polówkę z flagą Polski na piersi, którą dostałam od sztabu i krótkie, czarne szorty. Na stopy nasunęłam trampki. Gdy wyszłam z łazienki, na korytarzu rozległ się niesamowity wrzask. Przepraszam! Śpiew... Pituś nie wrzeszczy przecież... 
-Dzień dobry, kocham Cię! Już posmarowałem Tobą chleb! - no i wtedy wszedł do mojego przytulnego, zabałaganionego lokum. - Dzień dobry, kocham Cię! Nie chcę Cię z oczu stracić, więc! Jeszcze więcej... dzień dobry! - uświadamiał całej Spale jakim wyśmienitym spiewakiem, to on nie jest. - A Agatka w końcu zaczęła się do nas przyznawać i ubrała się identycznie jak my! No duma, to mnie rozpiera... - poklepał mnie po policzku, a ja spojrzałam się na niego zdezorientowana unosząc lewą brew.
-Te Twoje majaczenie to tak z głodu rozumiem? - wygoniłam go z pokoju, a sama zamknęłam za sobą drzwi.
-Z głodu miłości... - westchnął.
-To zadzwoń do mamusi. - roześmiałam się, a obrażony Pit spojrzał na mnie spod byka.
-A tym to co tak wesoło?! - z pokoju na przeciwko wyszedł Zbyszek razem z Michałem. Nie obyło się bez kłotni, kto tym razem ma pilnować kluczyka.
-Cześć. - Michał pocałował moje wargi.
-Ej, bo umrę z głodu! - pisnął Nowakowski.
-Debilizmu chyba... - parsknął ZB9.
-A ty masz szrot w głowie, zamiast mózgu! - wydarł się środkowy.
-Przynajmniej nie orzeszka! - odpyskował Zibi.
-Rola wiewiórki w końcu do czegoś zobowiązuje, nie? - zaśmiał się Kubiak.
-Panowie, wałkowaliśmy już ten temat. - powiedział znudzony Pit.
-Dajcie Piotrusiowi spokój... - poprosiłam.
-Spokoju to on ma w dostatek! - odparł Bartman. Po chwili byliśmy już na stołówce, w której było dziwnie tłoczno, lecz z naszej drużyny nikogo tam nie było.
-Nie chcę nic mówić, ale nasze święte miejsca, przy naszym świętym stole są zajęte... - mruknął Pit spoglądając w stronę krzesełek, na których zawsze siedzieliśmy.
-Któż śmiał to zrobić?! - zasłoniłam usta ręką.
-Właśnie nie wiem, ale się dowiem... - Zbyszek na chwilę się zamyślił, ale z transu wyrwała go kucharka wydająca śniadanie.
-To gdzie siadamy? - zapytałam siatkarskiej elity.
-Chodźcie tam. - Dziku wskazał w kierunku którym mieliśmy się udać. Odkładając talerzyki na blat stołu, wygodnie przy nim usiedliśmy.
-Gapią się. - wymamrotał Zibi, a ja równoczesnie z Pitem obejrzałam się w tył, aby zidnetyfikować tych przyczajonych osobników, ale próba zakończyła się niepowodzeniem.
-A co to? Zmiana terytorium naszego wyżywienia? - na stołówkę przyszedł zaspany Igła wraz z Łukaszem.
-Nieznane nam szkodniki utrudniły nam normalny posiłek! - odrzekł Piter z buzia pełną jedzenia.
-Karygodne! - Żygadło podparł się pod boki namierzając tamtych mężczyzn. - Nie znam... znaczy coś mi świta, lecz nie tak jasno, żebym mógł okreslić kto to. - rzucił i poszedł po swoją porcję sniadania, co uczynił także Krzysiu.
-Jakieś ufoki! - wrzasnął Pit, a na stołówce przerwano wszelkie dyskusje.
-Proszę sobie nie przeszkadzać! - Zibi próbował ratować sytuację. - Smacznego! - wszyscy zmierzyli nas wzrokiem i wrócili do dotychczasowych czynności. 
-To jakieś ufoki. - powtórzył Piter, lecz nieco ciszej. - Wszyscy ich znają, ale nie wiadomo skąd! Nie myślicie, że to dziwne? 
-Może trochę... - wruszyłam ramionami. 
-Znowu się gapią. - burknął Bartman. - Podobam się im, czy jak?
-Bo będę zazdrosny! - Michał uderzył przyjaciela w ramię. Zaraz po tym dołączyła do nas pozostała część drużyny.
-Co miałem sen... - rozmarzył się Kurek siadając przy stole. - Ja, guru wszystkich kobiet, miałem nad nimi wszystkimi kontrolę i władzę, i wydawałem im polecenia, leżąc półnagi na hamaczku, wśród winogron... - kończąc głęboko westchnął. 
-A ja tam byłem? - zapytał Piotrek.
-Gdybyś tam był, ten sen już niebyłby taki fajny... - odparł Bartek. 
-Cham. - zasmucił się środkowy. 
-Agata, zamień się miejscem, bo nie wytrzymam. - zibi wstał od stołu wyganiając mnie ze swojego krzesła. 
-Z chęcią popatrzę na tych przystojniaków. - usiadłam obok Kubiaka, a ten dźgnął mnie palcem w żebra. 
-Jeśli chcesz popatrzeć na przystojniaka, to usiądź na miejscu Pita. - dodał.
-O nie, nie, nie, ja się stąd nie ruszam, w miarę mi tu wygodnie!
-Agata, ja nie będę się patrzył, jak jacyś kolesie, którzy bezkarnie zajmują nam miejsce ślinią się do mojej dziewczyny. - oburzył się przyjmujący.
-Gdybym ja coś takiego usłyszał, to chyba bym się z nim ozenił. - zasmiał się libero. 
-Jeśli Ci to przeszkadza, to Ty zmień miejsce! - odrzekłam.
-Agata. - Misiek zmruzył oczy.
-Słucham? - wyszczerzyłam się, lecz Michałowi wcale nie było do smiechu. Z kamienną twarzą przełknął ślinę, a promienie słońca wpadające do stołówki przez okno odbijały się od szkiełek jego okularów. 
-Zmień miejsce... - poprosił.
-Michał. - jęknęłam.
-Aga... - złapał mnie za dłoń i splótł swoje palce z moimi. Z uśmiechem na twarzy spojrzałam na nasze złączone ręce.
-Ooo, soł romantiko. - rozmarzył się Igła. 
-Bo uronię łezkę. - chlipnął Kurek.
-Usiadziesz z drugiej strony? - Dziku mrugnął okiem, a ja przecząco pokiwałam głową przygryzając język. 
-Agata chce po prostu uwieść tamtego, żeby potem złamać mu serce! - wtrącił Zbyszek.
-Nikogo nie będzie uwodzić!
-Misiek, proszę Cię. Przecież wiesz, że Cię kocham, ale daj mi zjeść... - dałam mu soczystego buziaka w policzek. 
-Wiecie co... to było takie... "awww"... - Piter wyszczerzył się. 
-Kubiak uważaj, bo zaczynam się w Tobie zakochiwać i bedę wymagał od Ciebie pierścionka! - wtrącił Krzysiu. 
-Krzysiu! - pogroziłam mu palcem. 
-Jeszcze raz się spojrzy, to do niego pójdę i przywalę w ten wyszczerzony ryj! - wysyczał Dzik przez zaciśnięte zęby. 
-To my już chyba skoczyliśmy posiłek. - kiwnęłam głową w kierunku siatkarzy, aby jak najszybciej zabrali stamtąd Miśka. Razem z Batkiem pozbierałam brune naczynia i odniosłam do okienka. 
-Nie dziwię się, że Michał jest zazdrosny... - wspomniał przyjmujący. 
-Bartek. mieliśmy już nie rozmawiać na ten temat. - głęboko westchnęłam. 
-Na jaki temat? Miałem na myśli, że jeśli sam miałbym dziewczynę, to także byłbym o nią zadrosny. Tyle. - wzruszył ramionami. 
-A myslisz, że ja nie jestem o niego zazdrosna? Te wszystkie fanki, cheerleaderki na meczach, dziennikarki... - wyliczałam. 
-Ale on ma tylko jedną kobietę, którą kocha na zabój. Nie licząc mamy. - mrugnał do mnie okiem, a ja rosześmiałam się i trąciłam jego ramię. - Michał to dbry chłopak...
-Wiem. Dlatego z nim jestem. - poruszałam brwiami. Wychodząc ze stołówki zderzyłam się z nieznajomym mi mężczyzną. upadłam na ziemię, a Bartek nic sobie z tego nie zrobił, tylko poszedł dalej. Co dziwne, na jego piersi także widniała flaga Polski. Pomógł mi wstać.
-Przepraszam. - posłał mi ciepły, chłopięcy uśmiech. 
-Nic się nie stało. - otrzepałam ubranie i strzeliłam buraka, odwróciłam się na pięcie i pognałam za Bartkiem, w międzyczasie odwracając się za tamtą anonimową postacią. On także się obrócił i dyskretnie pomachał w moją stronę.
-Bartek... - pociągnęłam kolegę za koszulkę i stanęłam na środku holu jak wryta. 
-Co? - zapytał zdziwiony.
-Ja wiem kim oni są. - spojrzałam na niego i zacisnęłam wargi.
-Olśnisz mnie? - zstępował z nogi na nogę. Podejrzewam, że pilnie potrzebował do toalety.

***

-Oszalałaś?! - parsknął. - Co oni mieliby robić w Spale?! W lato?!
-Mowię Ci, to oni!
-Musiało Ci się przewidzieć. - Bartek nieco ustudził mój zapał i obydwoje weszliśmydo windy.
-Nie przewidziało mi się! Z moim wzrokiem jeszcze nie jest tak źle! - oparłam się o ścianę. - W dodatku mieli podobne koszulki do naszych, a ty ich nie poznałeś, bo na ogół widujesz ich w kaskach!
-Aga, ale oni uprawiają sport zimowy, co mogliby robić w Spale, w lato?
-W lato też skaczą! - burknęłam ciągle upierając się przy swoim.
-Oj Aguś, Aguś. - Kurek pokręcił głową i wysiadając z windy udaliśmy się swoich pokoi. Weszłam do niego i od razu połączyłam się z internetem w telefonie. Tam znalazłam odpowiedź na kazde moje pytanie. Czy w lato też skaczą , jak wyglądają i gdzie mają zgrupowania. Wszystkko się zgadzało. W naszym ośrodku przebywali polscy narciarze z krwi i kości. Po dopięciu swego, dumna z siebie ruszyłam na siłownię, gdzie trening mieli mieć siatkarze.
-Słuchajcie, w Spale są... narciarze? - dodałam po cichu, gdy zobaczyłam całą naszą skoczną reprezentację.
-Możemy w czymś pomóc? - odezwał się trener, a reszta sportowców perfidnie mi się przyglądała.
-Nie, przepraszam. - wyszłam z pomieszczenia i poczułam jak dzisiaj poraz drugi na moją twarz wkrada się rumieniec. Nadęłam policzki i głośno wypuściłam powietrze, po czym skierowałam się ku sali. Na szczęście tam była już grupka zawodników.
-Tłumoki, mieliście mieć dzisiaj na siłowni! - wrzasnęłam od razu na wejściu.
-ej, bez takich! - burknął Winiar.
-Mogliście mi powiedzieć, że zamieniliście się ze skoczkami narciarskimi! - z impetem usiadłam na ławce.
-Skaczkami narciarskimi? - pisnął Dzik. - Kochanie, pory roku przypadkiem Ci się nie pomyliły? - siatkarze zaśmiali się pod nosem.
-Ewidentne tłumoki! Wszechwiedzący internet wszystko mi powiedział! W lato mają specjalne zawody... i takie same reprezentyjne zgrupowania jak Wy! A Ci faceci co zajęli nam miejscówki na stołówce to Miętus, Żyła i Kot...! Tłumoki! - powiedziałam na jednym wydechu, aż zabrakło mi powietrza.
-O proszę. Wezmę autograf! - Pit potarł rękoma.
-Zawsze marzyłem żeby zobaczyć Adasia Małysza... - Zatorski rozmarzył się.
-Zator, ale Małysz już nie skacze. - skrzywił się Kurek. - On teraz rajdowiec!
-Aaa... to dlatego zawsze kiedy mówię do ojca, aby zawołał mnie, jak będzie skakał Małysz, to mnie nigdy nie woła! - młody libero posmutniał, a Kuraś poklepał go po ramieniu mówiąc:
-Ty to masz ciężko w zyciu...
-Oj tak... - głęboko westchnął.
-Moje życie było jednym, wielkim kłastwem, bo do teraz myslałem, że skoczkowie narciarscy skaczą tylko w zimę, kiedy jest śnieg, a tu proszę... suprajs!
Dalsza część dnia minęła nam bardzo szybko. Chłopcy trenowali, grali i trenowali... wieczorem nie mieli nawet siły spotkać się w którymś z pokoi i pogadać jak ludzie... chociaż z nimi nie da. Gdy już kładłam się spać, do mojego pokoju wtargnął Kubiak. Pod pretekstem chrapiącego Zbyszka, położył się obok mnie.
-Michał, Michał poczekaj.... - mówiłam między pocałunkami, próbując zatrzymać Kubiaka dobierającego się do moich szortów.
-Hmm? - odgiął się lekko.
-Możemy pogadać? - przeczesałam dłonią jego brązowe włosy.
-Teraz? - jęknął i połozył się obok opierając się na łokciu.
-Tak, teraz... - powtórzyłam jego czynność i spojrzałam w jego oczy.
-Co się stało? - zapytał.
-Nic takiego rzecz biorąc...
-Ale? - zmrużył oczy i ułożył usta w dziubek.
-Ale... - westchnęłam i położyłam się na plecach. - Ostatnio tak sabie rozmyślałam i ...
-Oho. To nie wróży nic dobrego. - zasmiał się i poprawił poduszkę pod sobą oraz polecił, abym połozyła się na jego torsie. skorzystałam. Poczułam pocałunek na swojej skroni i mocny uścisk dłoni.
-Niedługo sezon reprezentacyjny dobiegnie końca...
-Czy ja wiem, jeszcze 4 miesiące. - wzruszył ramionami.
-Zleci jak z bicza trzasnął, a poza tym, czy możesz mi nie przerwyać?
-Przepraszam...
-Skoto dobiegnie konca sezon reprezentacyjny, to zacznie się ligowy. Grasz w Jastrzębiu, ja mieszkam w Bełchatowie, to szmat drogi. Jak Ty to sobie wyobrażasz? - uniosłam wzrok, a Michał wpatrywał się cały czas w jeden punkt. - Michał... - traciłam jego ramię.
-Nie wiem co wtedy będzie... - odparł spoglądając mi w oczy.
-Ja chciałabym kiedyś ułożyć sobie zycie, mieć huczne wesele, dom z wielkim ogrodem, po którym biegałyby nasze dzieci, a potem doczekać spokojnej starości... - uśmiechnęłam się subtelnie.
-I nie jesteś pewna, czy to wszystko ze mną się uda? - zacisnął zęby.
-Wy ciągle żyjecie na walizkach, nie macie czasu...
-Taki zawód sobie wybrałem. - odparł.
-Ja doskonale wiem, że siatkówka to całe Twoje zycie...
-To po co cała ta rozmowa? - parsknął.
-Ale ja chciałabym kiedyś się ustatkować! Z Tobą....
-Myslisz, że ja nie?! Ale nie teraz! Nie teraz, kiedy jestem u szczytu formy.
-Czyli za 4 miesiące nasze drogi się rozejdą? - w moich oczach pojawiły się łzy.
-Nie! Boże, Aga, nie...- delikatnie wytarł moje mokre policzki. - Przepraszam cię, że tak zareagowałem, ale.... póki mogę, chcę grać. Ja też chciałbym mieć kochającą się rodzinę, duży dom i szybki samochód. - zaśmiał się. - W Jastrzębiu mam mieszkanie, przeprowadzisz się do mnie... - przytulił mnie mocniej niż kiedykolwiek.
-Łatwo Ci mówić...
-A co, masz jakieś wątpliwości? - zapytał.
-Jak to będzie wyglądało? Zamieszkamy razem, w nowym dla mnie miejscu, ty będziesz grał, a ja siedziała bezczynnie w domu.
-Do miejsca się przyzwyczaisz, a na te kilka miesięcy znajdziemy Ci jakąś pracę...
-Kiedy Ty to mówisz, to jest takie proste...
-Bo to jest proste. Damy radę! Tym bardziej, jesli będziemy razem! - czule pocałował wierch mojej dłoni.
-Kocham Cię. - szepnęłam wspinając się na wysokość jego ust.
-Ja Ciebie też. - odparł. - A teraz mogę wrócić do swojej poprzedniej czynności? - zabawnie poruszał brwiami i ponownie zabrał się za rozpinanie moich spodenek.
***
Gdy się obudziłam, siatkarz już nie spał. Gładził moje ramię, wbijając we mnie wzrok. 
-Długo już nie śpisz? - zapytałam rozciągając mięśnie. 
-Wystarczająco, abym mógł się na Ciebie napatrzeć. - usmiechnął się lekko i pocałował wargi. 
-Już od rana zaczynamy słodzić? - poklepałam jego policzek i zgarnęłam kołdrę kierując się do łazienki, ale Michał zdązył chwycić skrawek pościeli po czym mocno pociągnąłm, a ja z powrotem upadłam na łóżko. 
-Michał. - próbowałam uwolnić się z jego objęć, lecz bezskutecznie. Swoimi pocałunkami na szyi doprowadzał mnie do szaleństwa. 
-Nie wstawaj jeszcze... - powiedział nie przestając całować mojego ciała. 
-Misiek, zaraz macie trening... - odparłam rozbawiona. 
-Trening nie zając. - wyszeptał. 
-Ale Wam nie wolno... - cały czas siłowałam się z siatkarzem. 
-Miękkie kolana mnie nie dotyczą. - zaśmiał się, a już po chwili znów całkowicie mu się oddałam. 

_______________________________________________________

No także tego..........

Pozdrawiam, Sissi. <3

hahahaha, ochłońcie. :D
Nie wiem kiedy doadm następny rozdział. :C Być może wtedy, gdy dostanę już swojego lapka. :c
Także wyczymajcie jeszcze trochę! :*:*:*:*:*:*:*::*


czwartek, 17 stycznia 2013

~Rozdział 52~

-Nie nauczę się tego tekstu... - Pit chodził wokół pomieszczenia ciągle powtarzając tę samą sentencję.
-Ah te sosny, ah te dęby, jak do Spały, to jedź tędy... ja pieprzę, kto wymyślał to coś?! - Zbyszek w zielonym stroju siedział na czarnym krzesełku i zmarnowany uczył się swojej roli.
-Hej dzieci jeśli chcecie, zobaczyć spalski las, przed ekran dziś zapraszam Waaas... - Piotrek skakał jak szalony.
-Tak! Doskonale panie Piotrze! O to mi właśnie chodziło! - Ela klaskała w dłonie. O patrzcie, klaskała w dłonie? Ona?! - Chyba zostanie pan moim ulubieńcem!
-Ulubieńcem? - na twarzy siatkarza pojawiły się rumieńce.
-Kiedy zaczną się zdjęcia, niebieska farba zaczyna ze mnie spływać... - odezwał się znudzony Igła.
-Dobrze! Panowie, zapraszam! - Renia przywołała wszystkich na miejsca. - To jest Bruno, on będzie naszym dzisiejszym fotografem.
-Myślałem, że same panie tutaj pracują... - zawstydził się Kubiak.
-Elżbieta będzie udzielała Wam wskazówek dotyczących wyjścia przed kamerę... za tą kamerą będę stała. Zrozumiano?
-Jak słońce! - krzyknęli wszyscy.
-Ej... - odezwał się Możdżonek, w żółtym kombinezonie i czepku z pomarańczowymi promieniami.
-Chmurki! - wrzasnęła Renia.
-To my, to my, to my... - na białym prześcieradle pojawił się Jarosz razem z Rucym.
-Chmurki falują... falują chmurki! - Ela dawała im ciche podpowiedzi.
-Falujemy... - szepnął Michał.
-Słoneczko... - dodała Renata.
-Ale ja... - zdziwił się Marcin.
-Słoneczko do chmurek!
Po ułamku sekundy koło chmurek stało słoneczko.
-Teraz drzewo wyłania się z ziemii... a właśnie, trawa!
-To ja... - mruknął Guma i położył się na ziemii.
-Drzewo staje na trawie i pomału rośnie, proszę bardzo...
-Mam na nim stanąć?! - pisnął Bartek.
-Drzewo staje na trawie i rośnie, co jeszcze nie jest zrozumiałe?!
-Przepraszam Pawełku... - szepnął Bartek i delikatnie stanął na swoim koledze.
-Tak właśnie, rośnie, rośnie, rośnie... szumi drzewo... Wiatr! - wrzasnęła. - Wiatr!
-Kto jest wiatrem? - wszyscy rozejrzeli się wokół.
-Jestem, jestem, sorry, nie mogłem poradzić sobie z tymi frędzelkami... - zza kulis wyszedł Ziomek i zaczął biegać pomiędzy pozostałymi siatkarzami.
-Drzewo urosło, pokazuje się wiewiórka!
-O, to ja... - odparł dumny z siebie Piotrek i wtargnął na "scenę"
-Wiewiórka wchodzi na drzewo... - nakazała, a Bartek razem z Pitem wybuchnęli śmiechem.
-Nie zapominaj, że trawa może uschnąć! - z dołu słychać było przeraźliwy krzyk.
-Proszę, wiewiórka na drzewie wypowiada swoją kwestię... proszzz... - pstryknęła palcami.
-Hej dzieci, jeśli chcecie zobaczyć spalski las, przed ekran dziś zapraszam Waaas...
-Drzewo i jego tekst...
-Przyjedź do Spały i spędź tutaj czas wspaniały!
-I leśny skrzat wchodzi!
-Nie bój się mnie człowieku bezduszny, bo wycieczka do Spały to wybór jest słuszny! - Zibi wyrecytował swój tekst.
-I chmurki falują! I słoneczko się kręci! I drzewo szumi! I wiewiórka skacze! I wiatr wieje! A skrzat... niech zejdzie...
-Ej! - zasmucił się Zbyszek. - Dyskryminacja! - burknął i usiadł obok mnie... w sumie, to mnie nie było, bo ja umarłam ze śmiechu już dawno. Na widok różowego Kubiaka, z którego spływała już różowa farba i po części wyglądał jak świnka w łatki, łzy same ciekły po moich policzkach. Ale muszę przyznać! Chłopcy jako tęcza sprawdzili się niesamowicie! Gorzej z grupą od spotu reklamowego, bo Ci nie mogli ogarnąć kto co mówi i kiedy wchodzi przed kadr.
-Igła, przez Ciebie teraz jestem niebieski... - jęknęła Ewa, czyt. Winiar.
-Ewuniu, popraw sobie czuprynkę! - Zatorski rzucił się na pomoc swej wybrance i modelował jej blond kłaczki.
-Panowie! Trzy, dwa, jeden... cheese! - mocny flesz od aparatu oślepił wszystkich.
-O fak, mój liść. - pisnął Zatorski.
-Chyba nie masz go na zdjęciu. - Ziomek nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
-Czy na reklamie, która promuję Spałę, będę goły? - wyraźnie posmutniał.
-No pięknie, goły Adam na reklamie dla dzieci... - Winiarska wywróciła ślepiami.
-To nie jest reklama dla dzieci! Wypraszam sobie! - do dyskusji wcięła się Renatka.
-Aaa, no tak. Bo przecież dorośli od razu przyjadą so Spały, jeśli zobaczą różowego Dzika i drzewo przebrane ze słońce... - mruknął Kurek.
-Ty nie lepszy! Sam masz gejowate liście na łbie! - burknął Igła, broniąc kolegów.
-Potrzebuję słoneczka i chmurek! - Renia poszła przejąć Możdżona i Rucego wraz z Jarskim.
-Ale oni są mi potrzebni do kręcenia! - burknęła Natalia.
-Mam to gdzieś! Teraz, chcę ich widzieć koło tęczy!
-Chmurki i słoneczko, na drugą stronę! - Ela klaskała w dłonie. Stęskniłam się. Dziku wyraźnie zażenowany spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, mówiącym "Aguś, weź mnie stąd, będę sprzątał w domu do końca życia, ale weź mnie stąd".
-Boże, jaki jestem rozchwytywany... - powiedział Marcin stając koło tęczy.
-Panie Kubo, może przesunie pan się troszeczkę w lewo... ale tak minimini, ociupinkę... za daleko, proszę się cofnąć... z powrotem w lewo... o,o,oo... nie, nie... Panie Kubo, czy ja pracuję z profesjonalistami, czy ludźmi prosto z ulicy!? - obruszyła się Natalia. - Bruno, możesz cykać...
-Uwaga! Cykam! - mężczyzna krzyknął swym donośnym głosem.
-To cykaj. - wymamrotał Magneto.
-Ten od siedmiu ku*wa boleści, pier*olony liść, ma zjeb*ne, ku*wa uczulenie na ten cholerny flesz, czy jaki ku*wa ch*j?! - Pawła i takiej wiązanki przekleństw jeszcze w życiu nie słyszałam. Wszyscy stanęli jak wryci i przypatrywali się młodemu siatkarzowi ze strachem w oczach.
-Matko Boska, Paweł... - pisnął Krzysiu. - Od tylu przekleństw, to Ty na pewno będziesz smażyć się w piekle, a do tego diabeł Belzebub mianuje Cię swoim zastępcą...
-Przepraszam. - chlipnął i delikatnie podniósł liścia z podłogi, po czym znów przyczepił go sobie do... ciała. Tak, najlepiej. Do ciała.
-HEJ DZIECI JEŚLI CHCECIE, ZOBACZYĆ SPALSKI LAAAAS, PRZED EKRAN DZIŚ ZAPRASZAM WAAAS! - zza białej kurtyny było słychać wygłupy Pita przed kamerą. Kiedy skakał, podłoga się trzęsła i przez to aparat także nie był stabilny.
-Patrzcie, patrzcie, patrzcie jak się okleja! - Paweł skupił uwagę wszystkich na właśnie odklejającym się powoli zielonym liściu.
-Porażka. - Winiar zrzucił z siebie perukę i usiadł obok mnie.
-No panie Michale... - oburzyła się Natalia. - Właśnie ujawnia się pana brak profesjonalizmu... showbiznes to nie sport, tutaj trzeba pracować na pełnych obrotach przez dwadzieścia pięć godzin na dobę!
-A no tak, bo w sporcie daje się z siebie wszystko tylko dwadzieścia cztery... - przybiliśmy głośną piątkę.
-Winiarska wracaj, im szybciej zaczniemy, tym szybciej zmyje z siebie tę śmierdzącą farbę! - prosił Kubiak.
-Żadna Winiarska! - prychnął Michał.
-Państwo rozdwojenie jaźni! - krzyknął niebieski Ignaczak.
-Ostatni raz! - przyjmujący pogroził palcem, podniósł swoją blond czuprynkę z podłogi i wrócił przed obiektyw.
-No wiewiorka, ile razy mam Ci powtarzać, że wchodzisz po drzewie, a nie przed?! No ile?! - Renia aż gotowała się w sobie. - Jeszcze raz! Chmurki!
Ruciak razem z Jaroszem już znudzeni i wyczerpani bieganiem w tę i z powrotem stanęli na swoje miejsce. Do nich dołączył rozchwytywany Możdżonek jako słoneczko, a potem wszyscy razem powiedzieli swoje kwestie. Zbyszek przepocił swój cały strój, Piter wyskubał prawie wszystkie włoski ze swojego wiewiórczego ogona, a Kurkowi został jeden liść na głowie, bo pozostałe odpadły. Trener przypatrywał się im wszystkim z politowaniem, a ja leżałam i kwiczałam ze śmiechu.
-A może by tak... mam pomysł! Wypożyczam tęczę! - krzyknęła Renatka i wtargnęła na terytorium fotografa.
-Ale nie możesz, w tej chwili mają wenę i doskonale pozują! - burknął Bruno.
-Potrzebni mi są do reklamy! - zagoniła wszystkich kolorowych siatkarzy za kamerę. - Słuchajcie, stańcie tutaj...
-Nogi mi odpadają. - jęknął różowy Michał.
-Zanucicie piosenkę w trakcie roli wypowiadanej przez... skrzata. Tak, tak... to jest to. - lekko zmrużyła oczy i pociągnęła Zbyszka za łokieć. - Powiedz, to co masz mówić... - mocno gestykulowała w stronę atakującego.
-To co mam mówić... - uniósł brew.
-No załamka... - kobieta uderzyła się w czoło. - Powiedz, to co masz powiedzieć!
-To co mam powiedzieć! - Bartman także podniósł głos.
-Zibi, swoją kwestię powiedz... - szepnęłam.
-A... trzeba było od razu! - mruknął. - Jam żem jest skrzat leśny, a nie żaden menel obleśny!
-Jaki menel! No panie Bartman!
-Chciałem troszkę zmodyfikować... - wyszczerzył się. - Jam żem jest skrzat leśny, a nie żaden potwór obleśny... zapraszam Was dzisiaj do wspaniałej Spały, abyś zobaczył jak sarenki sobie hasały. - westchnął głęboko i udał się na przechadzkę wokół pozostałych aktorów.
-Rzucam to! - usłyszeliśmy krzyk z drugiego końca sali. - Nienawidzę tej roboty! I tego liścia! Nic mi się nie podoba!
-Panie Pawle, ostatnie zdjęcie z Ewą i naprawdę jesteście wolni! -Bruno ratował sytuację jak tylko mógł.
-Ale bez obmacywania!
-Bez... - słychać było głośne westchnięcie.
-Zgoda...
Mocny flesz i salwa braw, która rozległa się po sali.
-To teraz my. Ostatnie nagranie. Proszę się skupić na swojej grze, a to już będzie koniec! - Ela klasnęła w dłonie. Siatkarze załamani stanęli na swoje miejsca i czekali na swoją kolej. Światło lekko się przyciemniło, wokół zrobiło się dziwnie cicho... ale nie mogło być tak długo.
-APSIK! - rozległo się po całej Spale, aż podskoczyłam na krześle.
-Paaaweeł... - pisnęli wszyscy zaczynając go uciszać.
-Booże, nawet kichnąć nie wolno?! - wrzasnął, a ciszę zakłóciły jeszcze "facepalmy".
-Proszzz... zaczynamy. - zarządziła Natalia. Od nowa to samo, wszystko powtarzane pięćdziesiąt razy. Chmurki, słoneczko, trawa, drzewo, wiewiórka, skrzat, tamci świrują jak szaleni, a skrzat schodzi. I kiedy już miał być koniec, nadchodził w końcu ten upragniony koniec... Zbysiu się musiał wywrócić.
-No niee.... - jęknęli wszyscy chórem i zeszli z kadru.
-W sumie... nieźle to wygląda. - Natalia zaśmiała się. - Będzie ubaw... dziękuję chłopcy za współpracę, naprawdę miło się z Wami przebywało... - zaczęła klaskać i liczyła na burzę braw, lecz kroku dotrzymała jej jedynie... Ela. Pozostali siatkarze wywrócili oczami i poszli się przywoływać do porządku.
-Już? Myślałam, że pośmiejemy się jeszcze trochę. - zrobiłam smutną minę.
-No! To Ty wskakuj w kostium wiewiórki! - krzyknął Pit z przebieralni.
-Wolę być tęczą... - roześmiałam się.
_____________________________________________________________________

Przepraszam, że krótko, ale fizyka, do której nawet nie zajrzałam na mnie czeka i MEEEEECZ.
Kocham naszych bełchatowskich serbów, no ale panowie... patriotyzm. :D 
Zawijam kiecę i lecę! 
Trzymajcie się ziomeczky! ;-***************

Pozdrawiam, Sissi. ♥ 



poniedziałek, 14 stycznia 2013

~Rozdział 51~

Wszyscy poszli przywoływać się do porządku po dzisiejszym treningu, a po obiedzie mieliśmy wyjechać w końcu do tego całego "spa".
-Agatko... - usłyszałam cichy głos zza drzwi.
-No? - wychyliłam się, aby zobaczyć tego osobnika zakłócającego mój niebiański spokój.
-Myślisz, że ta koszula będzie opowiednia do spa? - na moje terytorium wtargnął Kurek.
-Tak, myślę, że tak. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Bo widzisz, tam to się trzeba prezentować, co nie? - przyłożył odzież do swojego ciała i stanął przed lustrem.
-Ojj tak... - pokiwałam głową.
-W końcu się zrelaksujemy, a nie ciągle mecze, mecze i treningi...
-Noo... - westchnęłam.
-Te zgrabne panie o delikatnych rączkach, masujące Cię po spiętych mięśniach... cieplutkie bąbelki w jacuzzi... - kolejny raz się rozmarzył.
-Noo... - a ja poraz kolejny głęboko odetchnęłam.
-Nie wiem, brakuje Ci powietrza, duszno Ci? - skrzywił się. - Może otworzyć tutaj okno?
-Nie, wszystko jest okej, koszula też, możesz iść doradzać swoim pozostałym kolegom. - delikatnie wypchałam go w stronę wyjścia.
-Chamstwo w państwie. - parsknął i ruszył w kierunku pokoju Igły i Ziomka. Ja ubrałam na siebie zwiewną, blado różową sukienkę, a na stopy nasunęłam sandałki zapinane na cieniutki paseczek. Włosy rozczesałam i uplotłam kłoska. Przepasałam się małą, czarną torebeczką i wcześniej zamykając swój pokój, skierowałam się do pokoju Zbyszka i Michała. Już z korytarza było słychać ich kłótnie, więc nieusłyszalnie uchyliłam drzwi i nasłuchiwałam się ich rozmowie...
-W tej koszuli będzie mi dobrze? – Zibi przyłożył ciuch do twarzy i przybierał gejowskie pozy.
-I tak pedałowato... – odparł Misiek, a on rzucił w niego wieszakiem. – Porypało Cię?! Oko byś mi wydziubał idioto! 
-To za tego pedała, ciulu!
-Spieprzaj! 
-Zamknąć japy, smarkacze! – zza ściany odezwał się Guma. Czując respekt do rozgrywającego zamilkli. Zbyszek jeszcze chwile poprzymierzał ubrania, aż w końcu wybrał tą swoją jedną, jedyną, najpiękniejszą. 
-No, w tej możesz iść. Aż się chyba zakochałem. – powiedział Kubiak i teatralnie zaczął wachlować się ręką. 
-No wiedziałem kotku, że jeszcze jakoś na Ciebie działam… – posłał mu buziaka. Zaszło to za daleko, ale w końcu nikogo tu nie było. Tak myśleli... a tu proszę, ninja Agata.  
-A ty w co się ubierzesz? – zapytał Zbyszek.
-Hmm, może w koszulkę i spodnie? Myślisz, że nie za wyzywająco? – przybrał minę myśliciela.
-Ejj, Aga na pewno się wypindrzy, a ty wyskoczysz jak niechluj? Z kim ja rozmawiam. – westchnął. – Mogę pożyczyć Ci jakiś fajny ciuch. 
-Ejj, ciuchami to się baby wymieniają. – zniesmaczony trochę odsunął się na łóżku. 
-Misiaczku, muszę dbać o Twój wizerunek. – rzucił mu jakąś koszulą w twarz. – Załóż tę, ona podkreśla Twój kolor oczu i wyraża całego Ciebie. 
-Porypało… - westchnął i podszedł do lustra przymierzając ubranie, a ja w tym czasie schowałam się za drzwiami. – No w sumie… masz rację. Ten czarny, podkreśla niebieskość moich tęczówek, nie uważasz? 
-Tak. Tak właśnie uważam przystojniaczku. Agatka to musi mieć na Ciebie oko, bo wszystkie panienki to będą Twoje… 
-Dobra, stary. Znormalniejmy! – zarzucił koszulę, do tego niebieskie dżinsy, trampki i można wychodzić. 
-A chcesz żeliwo na czuprynę? – zapytał Zbyszek podając mu jakąś maź. 
-Nie dzięki… - skrzywił się. 
-Co laseczki? Jak tam przygotowania? – w końcu postanowiłam wejść do pokoju. – No, no, noo.. proszę, proszę. Aż jestem z Was dumna. Taką urodę to macie po mamusi na pewno. – objęłam ich obu i poczochrałam włosy. 
-Kurna, Aga. Moja fryzura! – jęknął Zbyszek, biegnąc do łazienki. 
-Co Wy się tak przejmujecie tym wyjazdem? - rzuciłam się na łóżko. - Spa, jak spa. - powstrzymywałam się, aby tylko nie wybuchnąć śmiechem.
-Spa to nie hala, tam musisz być czysty, pachnący i przystojny. - Misiek wyliczał na palcach. - Zbyszkowi brakuje tego trzeciego. - zaśmiał się. 
-Zamknij się brudasie! - odezwał się atakujący z łazienki.
-Brzydal...
-Śmierdziel!
-Ogar... - wywróciłam ślepiami. 
-Ej czaicie... - do pokoju wparował Winiar. - W tym spa ma nam towarzyszyć telewizja!
-Telewizja w spa?! A ja taki zapuszczony... - Zbyszek uniósł swoją koszulę spoglądając na brzuch. Nie powiem, całkiem niezły... Aga! Masz Kubiaczka... 
-Nie dość, że brzydki, to jeszcze gruby... z kim ja się zadaję. - Michał pokręcił głową. 
-To ja nie wiem co oni tam będą kręcić... zrelaksowany ja, to nie ja! - burknął atakujący. 
-Gdy jesteś zrelaksowany, to wyglądasz jak na haju, więc może lepiej nic wtedy nie mów... - Dzik poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Do czego to doszło, żeby nawet w spa nas kręcili... - westchnął Winiarski.
-Zero intymności. - wtrącił Kubiak i objął mnie w pasie.
-Co Ty... - wszyscy zebrani w tym pokoju spojrzeli się na niego błagalnie. 
-Hej Spała, hej Spała, wioska nie maała... - na korytarzu usłyszeliśmy dosyć głośny śpiew. - Hmm... a może by tak... Do spa, do spa... nie, nie pasuje melodycznie... - ah te rozmyślania Piterka... - Chłopakii... o, i Agatka...
-Nie Pit, nie pomożemy wymyślić Ci piosenki. - wciął się Misiek.
-O Jeezu. - wywrócił oczami i momentalnie z tego pomieszczenia wyszedł.
-Pierwszy raz zagiąłem Cichego. - odparł dumny z siebie Kubiak.
-Czy ja wiem, czy to takie trudne... - Zbyszek wzruszył ramionami.
-JEDZIEMY DO SPA!  - na korytarzu ktoś niemiłosiernie się wydarł.
-O, w końcu. - mruknął Winiarski i wszyscy razem wyszliśmy z lokum. Skierowaliśmy się do recepcji, gdzie była cała zbiórka.
-Widzę, że pełna kulturka... - trener Andrea szeroko się uśmiechnął, gdy zobaczył chłopców, a do mnie mrugnął okiem.
-Co to miało być? - Michał od razu mocniej ścisnął moją dłoń. - On Cię ewidentnie podrywa... - szepnął.
-Misiek... - jęknęłam i pocałowałam go w policzek. Specjalnie na ten "integracyjny" wyjazd mieliśmy autokar, którym mieliśmy dojechać na miejsce. 
-Tyły, tyły, tyły, tyły. - Piotrek, gdy tylko zobaczył transport, wyrwał do przodu niczym strzała. Wszyscy wpakowali się do środka i wygodnie usadowili. Gdy Igła usłyszał muzykę, jaką w tamtym momencie puszczał pan kierowca jego wzrok mniej więcej wyglądał tak : "O.o". Było to poplątanie lat 70-tych, z Disco-Polo, rockiem, popem i nie wiem czym jeszcze! 
-Dj Winiar, powiedz tylko, że masz sprzęt. - powiedział Krzysiu błagalnym tonem.
-No niee, mam tylko telefon. - zasmucił się przyjmujący.
-Zwiędną mi uszy... - jęknął libero.
-Wyobraziliście sobie teraz zwiędnięte uszy? - zamyślił się Pit, a wszyscy przecząco pokręcili głowami. - A ja tak. - poruszał brwiami i wyprostował nogi. 
-Zwiędnięte uszy... dobre. - zaśmiał się Zatorski.
-Rośnie nam kolejny myśliciel. - mruknął Zagumny. - Co z tej reprezentacji zostanie...
-Zamiast grać, to oni będą rozmyślać nad zwiędniętymi uszami! - dodał Ignaczak.
-Panowie, proszę zająć miejsca! - usłyszeliśmy donośny głos pana kierowcy, a wszyscy posłusznie usadowili się na siedzonkach. 
-Boję się go. - szepnął Krzysiek. Po paru minutach ruszyliśmy spod naszego spalskiego ośrodka w kierunku spa.
-O matko, Bee Gees. - Ziomek schował twarz w dłoniach.
-Co chcesz od Bee Gees, fajni są. - Ignaczak od razu podchwycił rytm, ruszając głową. 
-Słowo "fajni" jest takie prymitywne... - odezwał się Nowakowski. 
-Wyraża więcej niż tysiąc słów. - bąknął znudzony Bartman.
-No właśnie! A nie lepiej używać takich wyrazów jak "wspaniały", "cudowny", "fenomenalny" ...? 
-Nie, są za długie. - odparł Bartek.
-Fajne... wspaniały... dobre. - Paweł kolejny raz się zaśmiał. 
-Nie Paweł, nie jest dobre. - Piotrek zmrużył oczy, spoglądając na kolegę. 
-Nie jest dobre... dobre. - Zator wybuchł jeszcze większym śmiechem. 
-Wy tylko poniżacie polskość. - burknął Nowakowski.
-Co Ci się tak nagle wzięło?! - zapytałam. 
-Odezwał się w nim biało-czerwony duch.. nasz orzełek. - wtrącił Igła.
-Ej! - pisnął Ruciak.
-Rucy! Ty żyjesz?! - roześmiał się Zibi. 
-Słuchając Bee Gees rzeczywiście można obudzić w sobie polskiego patriotę... - stwierdził Kubiak. 
-Maatko, co przemyślenia... - Kurek wywrócił oczami.
-To Wy nie umiecie się wyrażać po polskiemu! - obruszył się środkowy.
-Przykro. - zasmucili się wszyscy. 
-Ha, ha, ha, ha, stayin' alive, stayin' alive... - wszyscy zaczęli podrygiwać w rytm piosenki.
-To mnie opętało! - przeraził się Ziomek. - Nie lubię pszczół! 
-To było błyskotliwe... - Piotrek pochwalił Łukasza. 
Po kilkunastu minutach słuchania ABBY, Modern Talking, Bee Gees i Boney M. wszyscy mieli serdecznie dość tamtych klimatów. 
-Ja chcę do spa i tych dźwięków lasu... - powiedział Kurek, który był prawie jak w transie.
-Ja też. - poparł go Zibi.
-Już wolę śpiewy wróbli, niż to... - oznajmił Winiar.
-Wróble śpiewają? - zapytał Piotrek.
-Nie wiem, ale wolę ich śpiew, niż to co leci teraz... - odrzekł. 
-Ależ mi się koszula pogniotła... - zasmucił się Zatorski.
-Ależ?! - pisnęli wszyscy.
-Ha! Moja szkoła! - wrzasnął dumny z siebie Piter. 
-Jesteśmy na miejscu! - krzyknął trener, a chłopcy wybuchnęli niepohamowaną radością.
-Obskurne jakieś to spa... - skrzywił się wysiadający Bartek. 
-Wiesz, związek oszczędza... - zaśmiał się Winiarski. 
-Spalskie Przedsiębiorstwo Agroturystyczne...? - Ignaczak przeczytał wielki napis widniejący nad wejściem do budynku.
-Nie wiedziałem, że SPA, to Spalskie Przedsiębiorstwo Agroturystyczne... - zdziwił się Piotrek.
-Głąbie, nadal sądzisz, że to prawdziwie spa?! - oburzył się Bartman. - Razem z masażami, basenami i bąbelkami?!
-A nie? - zasmucił się środkowy. 
-Nie! - krzyknęli wszyscy chórem.
-No chłopcy, dzisiaj zrobicie cudną reklamę naszej wiosce... - oznajmił zadowolony Anastasi. 
-Reklamę? - jęknęli siatkarze.
-Hej Spała, hej Spała... - zanucił Piotrek, po czym dostał mukę od Zbyszka. 
-Zapraszam... - trener jednym ruchem ręki zachęcił swoich podopiecznych, aby weszli do pomieszczenia. Było dosyć chłodne, ale w środku przytulnie urządzone. Przy wejściu od razu rzucał się w oczy wielki teren, wyposażony w prześcieradła, aparat i kilka krzesełek. 
-Witam serdecznie w naszych skromnych progach. - powitało nas malutkie, metr pięćdziesiąt wzrostu. 
-Dzień dobry. - odpowiedzieli chłopcy, lecz z ich bełkotu dało się zrozumieć tylko "dzsdasdry". 
-Dziś, zajmiemy się rozsławieniem naszej pięknej wioski w całym kraju. - piskliwi głosik mnie dobijał. - Ja jestem Ela, a to jest Renia. - obok znalazło się kolejne metr pięćdziesiąt. - Proszę, niech połowa panów przejdzie na tę stronę, a połowa na tę. Pani też? - wskazała na mnie, a ja zdezorientowana pokręciłam przecząco głową. - Aha, dobrze. Więc panowie... - klasnęła w dłonie. Widać było to zażenowanie wymalowane na twarzach naszych złotek. - Zaraz dostaniecie specjalne stroje i swoje role. Gwarantuję Wam wyśmienitą zabawę w szczytnym celu! - krzyknęła.
-Wohoo... - Winiar klaszcząc w dłonie jakże entuzjastycznie mruknął. 
-Nasza charakteryzatorka Natalia, zajmie się Wami i pomoże w razie problemów z ubiorem.
-U, prawie jak w spa. - odezwał się rozbawiony Zbyszek. Chyba jeszcze nie do końca wiedział co się tutaj dzieje. 
-Wy panowie będziecie brać udział w sesji zdjęciowej... - wskazała na prawą stronę, gdzie znajdował się Możdżon, Zator, Ziomek, Igła, Winiarski i Kubiak. 
-Ale ja jestem niefotogeniczny... - jęknął Marcin.
-To nic, to nic, to tylko zabawa. - kolejny raz klasnęła. - Wy natomiast dostaniecie swoje kwestie i za chwilę będziecie mówić je przedtym oto obiektywem. - zaprezentowała go zamaszystym ruchem kończyn górnych. 
-Ale ja mam słabą pamięć... - wymamrotał Kurek.
-To nic, to nic, to tylko zabawa. - powtórzyła. - To jak? Startujemy? - pisnęła.
-A mama mówiła żeby wybrać zawód prawnika... - westchnął Możdżonek. 
-Oczekuję Was za kwadrans! - zaraz urwę jej te ręce i nie będzie miała czym klaskać!

15 minut później...

-Ja tego nie ubiorę... - zza kulis wyłonił się Bartman z zielonym kombinezonem w dłoni. 
-Panie Zbyszku, liczy się reklama. Reklama, a nie samopoczucie. Raz, raz. - poganiała wszystkich. - Noo, pan Nowakowski genialnie prezentuje się w stroju wiewiórki!
-Tak, wiem... - chlipnął, spoglądając na swój ogon. 
-Panie Kurek, a jak panu idzie? 
-Oszałamiająco dobrze! - krzyknął, a po chwili rozsunął białą kotarą i wyszedł wymachując zielonymi liśćmi, które przyczepione były do jego głowy. 
-Kurna, jak mogłem dać się w to wpakować... - Zbyszek przeklinał pod nosem, naciągając na siebie zielonkawy strój... dokładnie nie wiem kogo.
-Noo, panie Zbyszku, ten kostium leśnego skrzata prezentuje się na panu fe-no-me-na-lnie! - uniosła kciuki do góry. 
-A kim ja jestem?! - z przebieralni wyszedł Guma.
-Trawą. - odparła rozbawiona kobieta.
-Aha, zawsze marzyłem o tym, aby zostać trawą. - pokiwał głową i usiadł na czarnym krzesełku.
-Uwiera mnie to... - Pit poprawiał swoje wdzianko jak tylko mógł. - Tamci na pewno będą mieli lepszą fuchę... - burknął. 
W tamtym momencie z charakteryzatorni wyszli siatkarze, którzy mieli być fotografowani. 
-A może jednak nie. - powiedział Piotrek, ledwo powstrzymując śmiech. Z rządku pomalowanych na różne odcienie tęczy chłopców dało się słyszeć ciche "ku*wa". 
-Przynajmniej nie macie liści do łba przyczepionych! - burknął Kuraś.
-I ogona w tyłku! - dodał Piter.
-A Wy nie jesteście pomalowani na różowo... - mruknął Kubiak.
-A Wy przynajmniej macie na sobie majtki! - wrzasnął zdenerwowany Zati. 
-A kim Ty jesteś? - zapytał Bartman.
-Adamem... Winiar to moja Ewa.
-Siema... - wyłoniła się blond postać, zza kurtyny, a w pomieszczeniu wywołała się salwa śmiechu. 
-Przynajmniej nie jesteście wiewiórkami! - obruszył się Piotruś.
-Okej panowie, widzę, że jesteście już wszyscy... - Elżbieta klasnęła w dłonie, co niezwykle mnie zadziwiło i poustawiała wszystkich na swoje miejsca, po czym rozdała każdemu po kartce swojego tekstu. 
-Jestem wiewiórką i pamięć mam krótką?! - wydarł się Nowakowski. - What the fuck ist that?! 
-Pański tekst... i bez przekleństw! - metr pięćdziesiąt głośno pstryknęła palcami. 
-Przyjedź do Spały i spędź czas tu wspaniały... - westchnął Kurek. 
-Nie bój się mnie człowieku bezduszny, bo wycieczka do Spały to wybór jest słuszny... - Zibi uderzył się w czoło. 
-No, widzę, że doskonale sobie poradzicie. Dam Wam chwilkę na nauczenie się tekstu... powodzenia! - Ela pokazała wszystkim zaciśnięte kciuki i po chwili zniknęła za kulisami.
-Kompromitacja... - jęknął Zbyszek.

___________________________________________________________

Niektórzy z Was się na pewno wylegują cały dzień, co?! :D 
A ja siedzę nad geo. :c

Pozdrawiam, Sissi. ♥

piątek, 11 stycznia 2013

~Rozdział 50~

-Ale nic im nie mów! Buzia na kłódkę! - nakazał trener Anastasi.
-Tak oczywiście. - odparłam nie wyrabiając ze śmiechu.
-Patrzcie, patrzcie, jak im wesoło! Też chcemy się pośmiać! - oburzył się Winiar.
-Ćwiczyć! - wskazałam na parkiet.
-No, łatwo Ci powiedzieć... - Pit mamrotał sobie pod nosem i odbierając piłkę od trenera poszedł na miejsce zagrywki. Odbił nią kilka razy o podłogę, z wielkim skupieniem spojrzał na nią, jakby przekazywał jej myśl "tylko oby w boisko". Jeszcze raz odbił i przymierzył się do serwu.
-Eej! 8 sekund już minęło! - wrzasnął Zibi.
-Żebyś Ty nie minął... - odparł mu Kubiak.
-Uuu, ostry pocisk. - zagwizdał Zagumny.
-Sito będzie, sito! - Winiar klaszcząc w dłonie darł się wniebogłosy.
-Winiar jest kretynem. - zanucił Piter do tej samej melodii.
-A Piter murzynem. - swoje trzy grosze dorzucił Krzysiu.
-Igła to rasista... - wtrącił Dziku.
-To rzecz oczywista! - dodał Bartman.
-Kiedy w końcu zagrasz? - Guma także trzymał się tej muzyczki.
-Jak Zator kupi se bagaż... - Cichy zmarszczył brwi śpiewając to.
-Nie wyszło rytmicznie... - zanucił Ignaczak.
-Osz kurczę, faktycznie! - zaśmiał się środkowy.
-Chciałbym potrenować... - burknął Kurek.
-A nie jak Makłowisz zupę gotować? - odrzekł Kubiak.
-Skończmy panowie te rymy zacne... - polecił Zbyszek.
-Bo ja tutaj zaraz zasnę. - Ziomek teatralnie ziewnął.
-Boże, jesteśmy mistrzami! - Igła przybił piątki ze swoją drużyną.
-Odkrywamy nowe talenty. - dodał Zibi.
-No a ten jak tam stał, to stoi! - oburzył się Winiarski wskazując na ciągle śpiewającego sobie Cichego.
-Mam! - wydarł się po chwili na całą Spałę.
-Nie drzyj się! - Kurek aż przeczyścił swoje ucho.
-Gdy Ignaczak piłkę odbiera, to Zatorski na ławce trenera poniewiera, lecz jak Ziomek nam wystawi, to się atakujący w niebiosach sławi. Możdżon blokuje, świat zawojuje, a Winiarski ma odbiór wcale nie płaski, więc piłka leci do Zagumnego, on już wie co z nią zrobić, dla niego nic w tym trudnego. Będzie kiwka, zwód wspaniały, a potem w blasku fleszy moment chwały. Trener Andrea na nas się drze, ale to tylko pomaga naszej grze. Agata siedzi jak na szpilkach, jej brzuch jest wtedy cały w motylkach. Kuraś nasz guru, znów ze środka atakuje, niech powiedzą tylko, że my to zwykłe...
-Piotrek! - Igła przerwał jego genialny trans.
-Zbóje! Bartman i jego ręka nadzwyczaj mocna, wbija piłkę w parkiet, niczym w lato nadchodząca fala gorąca. Kubiak w trybuny za żołędziamy poszedł, aż tłum ludzi momentalnie się rozszedł. Kogoś pominąłem w tej rymowance, jaką nawinąłem? O sobie już raczej nie będę wspominał, czyli to już chyba ostateczny finał...
-Matko Boska... - tylko na takie słowa stać było Krzysia.
-Drugi 50-Cent, czwarty Peja, osiemnasty Snoop Dogg! - ZB9 aż klaskał w dłonie, a Pit lekko się ukłonił.
-Twoje słowa w mojej głowie tkwią, czyżby one mi się śnią? - załapał Winiarski.
-Ejj! A ja nie mogę wymyślić żadnego rymu! - zmartwił się Zati.
-Musisz poczuć ten luz... ten "flow". - odparł Nowakowski.
-Flow. - parsknął Paweł.
-Rym na przykład do... mogę? - Igła próbował mu jakoś pomóc. Młody libero zamyślił się, lecz po chwili zadowolony z siebie odpowiedział:
-Wyjść dzisiaj z Tobą nie mogę, bo gdzieś niedawno zgubiłem nogę!
-No i brawo! - na sali rozległ się krzyk i wiwat.
-Dobra chłopcy wystarczy tych zabaw! - trener ostudził ich emocje i głośno zagwizdał przywracając ich do treningu. Pit ciągle był na miejcu zagrywki...
-Chwileczka, mój tajny obrzęd. - oznajmił Piotrek i ponownie wykonał te same czynności co poprzednio.
-Sito będzie, sito! - zaśpiewał Winiarski, gdy Cichy już podrzucił sobie piłkę.
-No i przez Ciebie od nowa! - burknął środkowy i poraz kolejny zabrał się za serwowanie.
-Pole będzie, pole! - tym razem zanucił Zbyszek.
-Uuu, i sito. - zaśmiał się Ignaczak, bo nieudanej zagrywce Pita, która wpadła w siatkę i podziękował za oddany za darmo punkt.
-No i dobra, bo mnie rozpraszaliście!
-My?! - cała przeciwna drużyna pisnęła z przejęcia.
-Nie, Yeti. - Piter sztucznie się uśmiechnął.
-To co Ty ćpasz, że Yeti widzisz?! - zaśmiał się Bartek.
-To samo co Ty. - mrugnął okiem.
-Cii! Miałeś nie zdradzać!
-Możecie w końcu zacząć grać, bo umieram z nudów?! - fuknęłam. Naprawdę miałam już po dziurki w nosie tych ich przekomarzanek.
-O. Odezwała się księżniczka... - bąknął Bartman kozłujący piłką.
-Spadaj!
-Jak Ci się tak bardzo nudzi, to zapraszam. - Kubiak podszedł do mnie i chwycił obie ręce.
-Bez przesady, nie aż tak! - próbowałam jakoś odwlec ten poraniony pomysł.
-Jedno złe przyjęcie, atak, lub cokolwiek i kółeczko wokół boiska. - powiedział Michał bardzo pewien siebie.
-No, szkoda, że nie pięć. - wywróciłam oczami.
-Chcesz pięć? Nie ma spraawy, będzie pięć. - wzruszył ramionami.
-Misiek!
-Odbieraj zagrywkę, bo pięć kółek!
-Przecież on mnie zabije! - wskazałam na Zbyszka.
-Zator odebrał nie raz i jakoś żyje... W razie nieszczęśliwego wypadku mam wtyki u Twojej mamy... - przybił mi piątkę, jak i reszcie swojej ekipy.
-Trenerze! - rozłożyłam bezradnie ręce w jego kierunku, a on śmiejąc się wzruszył ramionami. - Koszty pogrzebu poniesiecie z własnej, wypchanej kieszeni! - pogroziłam wszystkim palcem.
-Czy ja wiem, czy po Tobie będzie co zbierać... - mruknął Kurek oglądając swoje paznokcie z wielkim zaciekawieniem.
-Co jak co, ale na Wasze wsparcie to ja zawsze mogłam liczyć! - posłałam sztuczny uśmiech.
-Do usług. - zasalutował Igła. Złożyłam ręce, aby przygotować się do odbioru. W głowie odmówiłam wszystkie modlitwy jakie tylko znałam. Zbyszek cwaniacko się uśmiechnął, podrzucił piłkę i... delikatny flot niczym motylek przeleciał nad siatką. Nikt nie zerwał się do jego obrony, więc ja, mój instynkt byłej siatkarki, oraz refleks rasowego szachisty kazał ruszyć się z miejsca. Brak odpowiedniego obuwia i późna reakcja może kończyć się tylko jednym... piękną i efektowną glebą.
-To było piękne! - wiwatowali wszyscy, ale piłki niestety nie udało się wybronić.
-Za szczere chęci, odpuszczę Ci to bieganie. - zaśmiał się Misiek.
-Dzięki Ci, o zbawco. - otrzepałam ubiór. - To było tak specjalnie! - wskazałam na zawodników w mojej drużynie, lecz w szczególności na bohatera całego zajścia - Zbysia.
-Co ty? - odpowiedzieli wszyscy chórem.
-No dzięki. - zrobiłam smutną minę.
-Wszystko masz na miejscu? - Dzik mocno mnie do siebie przytulił.
-Pomyślmy... chyba wątroba zamieniła mi się miejscami ze śledzioną, a nerki z płucami. Mózg mam teraz na miejscu serca... ale poza tym wszystko ze mną okej. - odparłam. - Nie mają co robić, to się na słabszych wyżywają. - chlipnęłam.
-Co Ty tam mamroczesz?! - krzyknął z drugiego końca hali.
-Żebyś zagrał z całej swojej siły, bo jej się nie chce znowu pod piłkę rzucać! - wrzasnął Kurek.
-Nie! Zbyszek nie! Siurak, nie żyjesz! - ze strachu zaczęłam bardzo szybko mówić.
-Prędzej Ty umrzesz. - posłał mi całusa w powietrzu, a ja zmrużyłam oczy.
-Seerwuj... - jęknął Pit.
-O, ten co szybko serwuje się odezwał. - parsknął Zibi.
-Dawno i nieprawda! - ze zniewagą machnął ręką.
-Amen. - powiedziałam po cichu kończąc kolejną modlitwę. Bartman wykonał swój rytuał, pełne skupienie, podrzucenie do góry i uderzenie z całej siły. Piłki to ja nawet nie zdążyłam zauważyć! Jak torpeda przemieściła się na drugą stronę siatki. Odebrał Ruciak, potem wystawił Ziomek do lewego skrzydła, gdzie teoretycznie stałam ja...
-No Agata! Taka piękna akcja! - wrzeszczał Nowakowski.
-Zejdźcie ze mnie! Nie byłam psychicznie przygotowana na jakieś ataki! Z resztą i tak nie ruszyłabym z miejsca w tych trampeczkach...
-No to jak Ty przygotowana na trening przychodzisz? - zaśmiał się Igła.
-Na trening, to ja przychodzę Wasze koślawe kończyny leczyć, a nie grać! A Ty się nawet za mną nie wstawisz... - zwróciłam się do Dzika, a ten szybko do mnie podbiegł, ucałował w policzek i wrócił na pozycje. - Myślisz, że to załatwi sprawę? - zmarszczyłam brwi udając obrażoną.
-Ona liczy na coś bardziej namiętnego! - wciął się Zibi.
-To potem. - zaśmiał się Kuraś.
-Chyba wolałem nie być poinformowany co będzie potem... - wtrącił smutny Piter.
-Ja tak samo... - dodał zniesmaczony Zatorski.
-Ehh, dzieci... - Ignaczak pokręcił głową.
-Dobra panowie... widzę, że i tak już nic nie będzie z tego treningu! - zaśmiał się Andrea. - Idźcie się szykować... - skinął ręką w kierunku wyjścia z hali.
-Ale kiedy w końcu ta niespodzianka? - jęknął załamany Zator.

_______________________________________________________________

POWRÓCIŁAM! Tak walczyłam o ten komputer, żeby w końcu przepisać te moje wypociny z notesu! Toczyła się tak zażarta walka, że ojezu! : o Co żarcik. :D Bo chodzi o to, że mój tata zdaje prawko na ciężarówki i siedzi całe dnie i rozwiązuje testy. -.-' + MAAAAASA nauki, ale teraz z tym DEFINITYWNY koniec, bo weekend! ^_^
Ktoś ma już ferie? ;-)


Chyba ktoś się bedzie smażył w piekle... ;> 

No to co, mam nadzieję, że do jutra! :D ♥♥♥

Pozdrawiam, Sissi. ♥



poniedziałek, 7 stycznia 2013

~Rozdział 49~

-Hohoho, ależ się zmęczyłem... - Piter otarł pot z czoła białym ręcznikiem.
-Noo, dzisiaj się nagrałeś. - zagwizdał Ignaczak.
-A może nie?! - obruszył się środkowy. - Blokowałem, wbijałem gwoździe, serwowałem... żadnej zagrywki nie popsułem!
-Ani razu nikogo nie zablokowałeś, gwoździa raz udało Ci się wbić, a serwowałeś kilka razy, bo Cię Rucy zmieniał... - zaśmiał się libero.
-O Jeezu... - wywrócił oczami i wparował do windy. Razem z nim jeszcze kilka osób w tym ja.
-A wiecie co, przekażę Wam niusa. - zaczął Zatorski.
-Co Ty... - mruknął Piotr.
-Trener planuje nas zabrać do spa. - młody libero charakterystycznie poruszał brwiami. - Ale cii, Wy nic nie wiecie, ja też nic nie wiem, nikt nic nie wie, bo to tajemnica...
-To skąd Ty to wiesz? - wtrąciłam się.
-Co? - zdziwił się.
-O wyjeździe do spa...
-Jakim wyjeździe do spa?! - szeroko otworzył oczy, a w windzie rozległ się jeden, głośny dźwięk ręki odbijającej się od czoła. Zatorski głupiutko się zaśmiał - Podsłuchałem trenerów...
-Nie można było tak od razu? - Ignaczak przestrzelił potylicę Pawła i wszyscy razem wyszliśmy z ciasnego pomieszczenia.
-Ciekawe kiedy ma zamiar nam o tym powiedzieć... - zamyśliłam się. - Te gorące jacuzzi, masaże, sauna... - rozmarzyłam się. Już dawno nie miałam okazji tak naprawdę odpocząć i poleniuchować. W zasadzie to miałam, ale nie chciałam z tego skorzystać, a teraz na serio tego potrzebuję.
-Dziewczyny w bikini... - westchnął Bartek, który właśnie obok mnie przechodził.
-A ten tylko o jednym... - pokręciłam głową i po walce z dzwiami weszłam do pokoju. Z treningu zabrałam kartoteki, muszę pozuzupełniać rubryczki, dzięki którym dostaniemy nowe wyposażenie do apteczki. Nawet spokojnie nie zdążyłam usiąść, kiedy do pokoju wbił się Kubiak, a za nim cała elita.
-Jednogłośnie wybraliśmy Twój pokój jako ten, w którym odbędzie się mała narada. - Krzysiek rzucił się na łóżko i wygodnie rozłożył.
-Fajnie dowiedzieć się ostatnią, ale mam masę roboty. - skrzywiłam się wskazując na dwie białe teczki.
-Spooko, pomożemy. - wyszczerzył się Misiek i rzucił jedną Zibiemu, a drugą otworzył sam. - Co my tu mamy...
-Daj mi trochę! - Piter wyrwał papier z rąk Michała.
-Uważajcie na to! - krzyknęłam.
-Za późno... - jęknął Kubiak pokazując podartą kartkę.
-Załamka. - uderzyłam się ręką w czoło. - I to jeszcze ta najważniejsza, gdzie podliczyłam już ekwipunek... - chlipnęłam.
-Idę na poszukiwania taśmy! -rzucił Nowakowski i wybiegł z pokoju jak poparzony.
-Czy ja dobrze usłyszałem? - wciął się Kurek. - On ma zamiar skleić to taśmą?!
-Pituś potrafi... - Igła poklepał go po plecach. Po kilku minutach siatkarz przybiegł z rolką taśmy.
-Super Piotrek zaradzi! Dawać mi ten świstek! - odebrał go od Michała i rozwinął trochę przezroczystej taśmy. Robił to z takim skupieniem, że aż język sam wysunął się z jego ust. - Tadaa! - zadowolony z siebie uniósł kartkę do góry.
-Chyba odpadło... - mruknął Zbyszek przypatrujący się obdartej kartce.
-Ooo... - zasmucił się śrokowy. - Łan mor tajm... - westchnął i oberwał kolejny kawałek klejącej taśmy.
-Sklej też z drugiej strony... - upomniał go Kubiak, po czym spotkał się ze srogim spojrzeniem siatkarza. - Okej, nie wnikam, rób jak chcesz. - podniósł ręce w oznace poddania się.
-Myślisz, że się zorientują? - zapytał pokazując mi "naprawioną" kartkę.
-Co Ty, na pewno nie. - prychnęłam i z politowaniem popatrzyłam się na Piotrka.
-Eee, nie widać różnicy! - Kurek porównał normalną kartkę, z tą sklejoną.
-Tylko na tej coś się świeci. - wskazał Bartman.
-Nie wiem jak to wytłumaczyć... czyżby to była taśma? - wywróciłam oczami. - Sorry, ale muszę znów ślęczeć i wszystko podliczać... - westchnęłam.
-To nie może być takie trudne! - pisnął Bartek. - Daj to.
-Może ja Wam już lepiej nic nie będę dawać. - uśmiechnęłam się krzywo.
-Nam możesz zaufać, jemu nie koniecznie. - Igła wskazał na Piotrka, a ten obrażony usiadł w kącie pokoju i ponownie sklejał kawałki podartej kartki.
-Bandaże... sztuk dziesięć. - dyktował Bartek. - Plaster na rolce, sztuk osiem...
-Patrzcie, nawet plaster dzieli się na ten na rolce i ten zwykły... - wtrącił się Cichy.
-Żel schładzający sztuk trzy... - przyjmujący kontynuował swój monolog.
-A czym różni się żel schładzający od spray'u? - zapytał środkowy.
-Spray'em psikasz, a żelem smarujesz? - odparł Zibi.
-O, mądrala. - Piter wywrócił ślepiami.
-Słuchajcie! O Boże, więcej Was matka nie miała?! - do pokoju ni stąd, ni zowąd wparował Zatorski.
-Nie obrażaj mojej mamy! - burknął Piter.
-Do spa jedziemy jutro z samego rana! - powiadomił nas wyraźnie ucieszony.
-Skąd wiesz? - zapytałam spisując to, co dyktował mi Bartek.
-Kilka minut się spędziło pod pokojem trenera... - poruszał brwiami.
-Porypało Cię. - skrzywił się Bartman.
-Zamiast mi podziękować, to mnie jeszcze krytykują! Dzięki bardzo za taką pracę! - bąknął i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
-Nie można było łagodniej? - zrobiłam smutną minę. - Szkoda mi chłopaka...
-Szkoda, czy nie szkoda... pisz. Naustniki sztuk piętnaście...

Po uzupełnieniu kartotek, partyjce w pokera, kolejnych próbach sklejenia tej nieszczęsnej kartki i dłuuugiej nocy, nadszedł czas na śniadanie.

-Kiedy trener powie nam w końcu, że jedziemy do tego spa?! - burknął Bartman. - Całą noc śniłem o malutkiej i drobniutkiej azjatce, która masuje moje spięte ciało... - marząc teatralnie westchnął.
-Czemu akurat azjatce? - zdziwił się Dzik.
-Nie wiesz, że azjatki to najlepsze masażystki na świecie?! - parsknął.  - Zrobią Ci tak dobrze, że nie będziesz chciał stamtąd wychodzić!
-To nie zabrzmiało fajnie... - zasmucił się Pit.
-Azjatki zawsze kojarzyły mi się z kolorowymi włosami, piskliwym głosem i toksyczną uczynnością... - Winiar zmarszczył brwi. W końcu się odezwał! Cieszmy się i radujmy!
-Można być toksycznie uczynnym? - zamyślił się Kubiak.
-One mogą... - odrzekł Michał.
-Idzie Andrea, idzie Andrea... - Zator już nie mógł wysiedzieć przy stole.
-Chłopcy... - zaczął, a gdy usłyszał moje odchrząknięcie od razu się poprawił. - I Agata... - posłał w moim kierunku ciepły uśmiech i kontynuował. - Mam dla Was miłą niespodziankę...
-Niespodziankę?! - wszyscy udali niezmierne zaskoczenie.
-Ale co to będzie, to przekonacie się po wcześniejszym treningu. - poklepał najbliżej siedzącego Możdżonka po plecach i wrócił do stołu.
-Aaa, mówiłem? - odparł dumny z siebie Paweł.
-Dobrze młody! - Igła poklepał go po ramieniu. - Chce żebyśmy się rozluźnili po treningu...
-Dla takiej nagrody mogę ćwiczyć nawet pięć godzin. - dodał Kurek, a wszyscy go poparli. Gdy skończyliśmy posiłek, chłopcy odstawili brudne naczynia, a ja podeszłam do doktora Sokala, aby oddać mu teczkę z papierami. Serdecznie mi podziękował, lecz kazał jeszcze do siebie przyjść, kiedy chłopcy będą na treningu. Zgodziłam się i poszłam do swojego pokoju.
-Aguuś... - do pomieszczenia wszedł Kubiak.
-Co jest? - mruknęłam wyłaniając się zza ściany.
-Mam do Ciebie prośbę. - niemiłosiernie się wyszczerzył i podsunął mi swoją koszulę pod sam nos. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi.
-No fajną masz koszulę... - uśmiechnęłam się.
-Bez guzika... - przygryzł wargę. - Przyszyjesz go? - znów ukazał rząd swoich zębów.
-Dawaj. - odebrałam od niego odzież i zabrałam się za przyszywanie tego nieszczęsnego guzika - Do czego to doszło, żeby faceci nawet głupiego guzika nie potrafili sobie przyszyć!
-I tak mnie kochasz. - dał mi soczystego całusa w policzek i usiadł obok. Spojrzałam na niego spod byka, ale po chwili roześmiałam się.
-Agataaaa... - kolejny osobnik. Tym razem Zbyszek.
-Też guzik? - westchnęłam.
-Co? - zdziwił się.
-Nic, nic... co tam masz? - spojrzałam na jego rzecz, którą obecnie trzymał w rękach.
-Co mam założyć na trening? Tą szarą bez rękawów, z rękawami, czy tą biało-czerwoną? - po kolei przykładał koszulki do ciała.
-Czy to ma znaczenie? - zgromiłam go wzrokiem.
-No tak, bo jeśli przyjdzie Gabi, to muszę się prezentować!
-Gabi?! - wrzasnęłam na cały ośrodek, aż igła wbiła mi się w palca, przez co krew niemiłosiernie ciekła.
-Obiecałem Kurakowi, że oderwę ją od niego... - westchnął.
-Pogrzało Was totalnie... - pokręciłam z niedowierzaniem głową.
-To w której lepiej?
-Szara z rękawami. - powiedziałam jednocześnie z Michałem.
-Dzięki. - wyszczerzył się i wyszedł z pokoju.
-Powinno działać. - oddałam Michałowi jego własność.
-Dziękuję bardzo, wieczorem to pani wynagrodzę. - pocałował mnie i wyszedł z pokoju. Sama przebrałam się i zaczęłam szykować się na trening chłopaków.
-Agata, słuchaj...
-Kurna co ja jestem dom towarowy?! - wydarłam się na całą wioskę.
-Przepraszam... - odparł skruszony Piotrek.
-A Ty co, też nie wiesz jak masz się ubrać na trening, czy zacerować Ci skarpetkę!?
-Nie krzycz... - jęknął. - Chciałem się tylko zapytać, czy masz sznurówkę na zbyciu.
-Tak, osiem... - przetarłam twarz ręką.
-A byłabyś skłonna oddać mi jedną? - uśmiechnął się szeroko.
-Przecież Zator Ci odsprzedawał ostatnio podobno!
-Sprzedał mi jakiś szajs, rozpruła się po jednym meczu! - burknął.
-Nie no sorry, mam tylko te przy butach... - odrzekłam bezradna.
-I znowu mi adidasy przy bloku spadną. - chlipnął i wyszedł z pokoju. Co mam poradzić, nie miałam żadnej do oddania! Uczesałam sobie wysoką kitkę i wyszłam z pokoju zamykając drzwi. Po drodze minęłam kilka naszych złotek, a koło sali przypomniałam sobie, że przecież miałam iść do Sokala. Przy końcu drogi musiałam się wrócić. Dotarłam do niego po kilku minutach. Cichutko zapukałam i usłyszałam słowo "proszę", więc weszłam.
-Chciał mnie pan widzieć. - delikatnie zamknęłam drzwi i niepewnie podeszłam do stolika, przy którym siedział.
-A tak, tak, proszę usiąść... - wskazał drugie krzesełko, a jak powiedział tak uczyniłam. Po sekundzie przede mną pojawił się dokument, a w jego nagłówku "UMOWA". Zdezorientowana spojrzałam na pana Jana, a on podał mi długopis.
-Raczej musisz być zatrudniona... - westchnął, a ja odebrałam od niego długopis i tylko przeleciałam po umowie wzrokiem. Obejmowała cały sezon reprezentacyjny. Aż nie mogłam ukryć mojego zadowolenia. Odnalazłam lukę, w której miałam się podpisać i złożyłam parafkę, dumna z siebie oddając kartkę doktorowi. On uścisnął mi dłoń.
-Witam z powrotem. - mrugnął okiem.
-Dziękuję. - odparłam i cała w skowronkach wybiegłam z jego pokoju. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod halą.
-Zostałam zatrudniona! - odtańczyłam taniec radości przy samym wejściu, a do mnie dołączyli się pozostali siatkarze.
-Gratulujemy! - krzyknęli i powrócili do treningu, a ja jak zwykle usiadłam sobie na krzesełkach i poskładałam ich mokre już ręczniki. Zauważyłam też jeden ciekawy fakt... bardzo urzekający.
-Pit, skąd masz sznurówki?! - zapytałam przypatrując się jego butom.
-Trener dał mi kawałek dratwy... - wyszczerzył się, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Panie trenerze, a co to za niespodzianka dla siatkarzy? - zapytałam po cichu.
-Nie mogę powiedzieć... - założył ręce na klatce piersiowej.
-No mi trener nie powie... - szybko pomrugałam powiekami, a on widać było, że odrobinę zmiękł.
-Ale obiecaj, że się nie wygadasz! - pogroził palcem.
-Słowo harcerza! - zasalutowałam.

_______________________________________________________________

Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział. ;-)


Jesteście tam jeszcze? ;> 


Jak tam minął poniedziałek? ;-) Mi baardzo szybko. 
Pozdrawiam, Sissi. ♥

Do zobaczenia jutro na drugim blogu. ;-*
Tutaj pojawi się albo w środę, albo dopiero w czwartek. ^_^