-Mówię Wam, na pewno siedzi przy jakimś stoisku z pamiątkami! - burknął Zbyszek.
-Albo Żyły szuka... - mruknął Żygadło, głośno ziewając.
-Z tym drugim to się mogę zgodzić, bo Cichy nie kupuje pamiątek tylko skarpetki. - udzielił się Ignaczak. - Których i tak nie zmienia, co możemy wywnioskować po wcale nie pięknym bukiecie zapachów w autokarze... - namiętnie przyglądał się swoim paznokciom.
-Będziecie go teraz obgadywać, czy łaskawie znajdziecie jednego z najlepszych i najcichszych środkowych na świecie? - trąciłam ramię libero.
-Racja, bez niego jakoś tu... głośno. - skrzywił się Kurek.
-No panowie, ogień! - klasnęłam w dłonie, ale po siatkarzach nie zauważyłam zapału do tego, aby odnaleźć swojego kolegi. - Ogień! - powtórzyłam i zamachnęłam rękoma w kierunku poszukiwań. - No proszę Was. - jęknęłam bezsilnie.
-Sam się znajdzie... - Zibi wzruszył ramionami. - Żeby to raz się gdzieś zawieruszył...
-Gdybym miała taką drużynę jak Wy, to załamałabym się psychicznie... - wymamrotałam i usiadłam na walizce z medykamentem.
-O, biegnie. - zauważył Kubiak, a wszystkie oczy zwróciły się na ledwo stawiającego kroki Piotrka.
-Sorry, sorry, mały niedowład. - uśmiechnął się wymuszenie i rozmasował prawe udo. - Krzyczałem za Wami, ale Wy oczywiście nic nie słyszeliście...
-Skoro mówisz do nas ultradźwiękami, to jak mamy Cię słyszeć. - obruszył się Igła.
-No i foch. - fuknął Nowakowski i poszedł w stronę Kuby Jarosza i Kosoka.
-Brawo, naprawdę brawo. - przewróciłam oczami.
-No powiedz mi tylko, czy Ty go słyszałaś! - wtrącił Dzik.
-Nie, boo... - zacięłam się czując przenikliwe spojrzenie każdego ze Złotopolskich. - Byłam skupiona na słuchaniu własnych myśli. - urwałam i zrobiłam zdezorientowaną minę, co powórzyli także chłopcy. - Ważne, że wszyscy są cali i zdrowi. - rozpromieniałam, a trener widząc, że zguba do nas dotarła zaprosił nas w dalszą podróż w poszukiwaniu środka transportu, który zawiezie nas do hotelu. Wszyscy zastanawialiśmy się, czy tam też przywita nas szyld z napisem ogłaszającym jak bardzo nasz język znany jest w świecie...
Po naszą drużynę przyjechały trzy oddzielne, krótkie busy.
-Ja do niebieskiego! - krzyknął Zati, od razu pakując swój tyłek do samochodu. Za nim losowo wsiadali siatkarze, a ja wylądowałam razem z resztą sztabu. Modliłam się tylko, aby podróż nie była długa, bo miałam już dość słuchania o spiętych mięśniach Winiarskiego, lub problemach z kolanami Zbyszka. Fizjoterapeuci to mają jednak przechlapane.
Po nieco ponad pół godzinie dotarliśmy na miejsce. Nie było szyldu, nie było biało-czerwonej obsługi, więc od razu zaminusowali. Weszliśmy do bardzo obszernej recepcji i ustawiliśmy się w kolejce po klucze do pokoi. Jak zwykle były dwuosobowe, jak zwykle dostałam pokój sama, jak zwykle niedaleko Zagumnego. Przypadek? Teraz sądzę, że nie. Razem z moimi tobołami wgramoliłam się na pierwsze piętro hotelu i po długiej przechadzce wzdłuż ciemnego korytarza zauważyłam swoje lokum. Włożyłam kluczyk do zamka, lecz ten nie chciał się przekręcić, gdyż jak się potem okazało drzwi był otwarte. Z hukiem wtargnęłam do środka rozrzucając swoje rzeczy na około.
-Krzysiek?! - pisnęłam, a moje serce podskoczyło do gardła. Nie dlatego, że stał nagi, czy coś, po prostu należę do tych bardziej strachliwych osób i boję się ludzi, którzy ni stąd ni zowąd pokazują się przed moimi oczyma.
-Wiesz, że zawszę chętnię Cię przyjmę, ale żeby robić za przechowalnię bagaży? - jego mina zrzedła, gdy spojrzał na moje walizki..
-Jaka przechowalnia? Jak to przyjmiesz? Przecież to mój pokój! - nerwowo zerknęłam na numerek widniejący na breloczku.
-Tutaj bym się spierał... - przyniósł swój klucz. - Razem z Ziomkiem tutaj kołkujemy.
-Nie, nie, nie... jak to z Ziomkiem? - wychyliłam się zza ściany i ujrzałam Łukasza, leżącego na łóżku i jego kończyny, które porozrzucane były na wszystkie strony. Numerki na naszych kluczykach były identyczne.
-To jakiś żart, idę to wyjaśnić. - burknęłam i cisnęłam torebką o podłogę.
-Tak bardzo nie chcesz z nami mieszkać? - zaśmiał się Igła. Zatrzymałam się na chwilę. W sumie... przecież z nim nie może być tak źle, skoro sam Ziomek się nie skarży.
-Niech Wam będzie. - wróciłam i zabrałam się za rozpakowywanie walizek.
-Krzysiu - zaczęłam po dłuższym zastanowieniu. - Jak zamieszkamy ty we trójkę, skoro są tutaj tylko dwa łóżka? - posmutniałam.
-Złączymy i będzie git malina. - mrugnął okiem. Trzy dni mogę przeboleć. Powróciłam do rozpakowywania ciuchów.
-Krzysiu - zaczęłam po raz drugi. - A mógłbyś zrobić mi trochę miejsca w szafie?
-Się robi! - zasalutował i dołączył do mnie. Jego robienie miejsca polegało na wrzuceniu wszystkich ubrań na jedną półkę, bez uprzedniego składania. A potem trener ma pretensje, że polówki są pogniecione. Ja mu wszystko powiem...
-Obudziłbyś się, zrobił miejsce dla naszej pani doktor! - libero zrzucił nogi rozgrywającego z materaca.
-Jeszcze pięc minut. - jęknął Łukasz i odwrócił się na drugi bok.
-Daj mu spokój, musi odespać podróż. - upomniałam siatkarza.
-To on niech odsypia, a ja muszę z Tobą pogadać. - Krzysiek pociągnął mnie za nadgarstek i wyprowadził z pokoju. Obydwoje skierowaliśmy się w stronę parteru i znajdującym się na nim patio. Przeczuwałam co będzie tematem naszej rozmowy, ale zawsze była ta cząstka nadzieji.
-W końcu mam okazję, czas i chęć z Tobą poważnie porozmawiać, panno Werner. - powiedział poważnym tonem, zupełnie jak nie on.
-Zaczynam się bać. - głośno przełknęłam ślinę.
-O co poszło między Tobą, a tamtym chorym na mózg Kubiakiem?
Wywróciłam oczami, tak jak myślałam, tematem przewodnim będzie "ja+Kubiak=najgłupsze stworzenia na ziemi".
-A jak odpowiem, że znudziliśmy się sobą i nie jesteśmy gotowi na poważny związek, to dasz mi spokój? - westchnęłam, a Krzysiek ze stoickim spokojem pokręcił głową. - No to co mam Ci powiedzieć...
-Najlepiej prawdę. - uciął.
-Nie pamiętam, to było tak dawno!
-Trzy dni temu...
-Zrobiłam mu awanturę, no. - spuściłam głowę.
-Mów dalej... - założył nogę na nogę, jak rasowy psycholog.
-Chciałam być bardziej kochana, doceniana i zauważalna...
-Mhm... - mruknął.
-Byłam zazdrosna, że poświęca mi tak mało czasu, a przychodzi tylko... - zacięłam się, bo uświadomiłam sobie, że rozmawiam z Igłą.
-Po co? - uniósł charakterystycznie brew.
-Poo... żelki. - skinęłam głową.
-Po żelki. - parsknął. - Wymyśliłaś...
-A on od razu wywnioskował, że nie jest mnie wart no i samo poszło. - poruszyłam ramieniem.
-Samo poszło. - powtórzył. - Nie rusza Cię to, że samo poszło?
-Następny. - mruknęłam pod nosem. - Już wystarczająco nasłuchałam się Waszych opinii, morałów i uwag. Jak tak bardzo go Wam szkoda, to sami się z nim zeswatajcie!
-Ciągle się żrecie, nic nie można Wam powiedzieć. Tamten tak samo.
-Dziwisz się? Jakby ktoś wtrącał się do Twojego związku z Iwoną, to jakbyś zareagował? Na wszystko przystawał? Może my z Michałem potrzebujemy odpocząć od siebie, zobaczyć, czy tak będzie nam lepiej. A może to znak, że nie pasujemy do siebie i lepiej rozstać się teraz, niż po ślubie o ile taki kiedykolwiek będzie! Nie chcę już o tym gadać, wszyscy po kolei wpieprzacie się w nie swoje sprawy! Jesteśmy dorośli i doskonale poradzimy sobie sami!
-No właśnie nie poradzicie, bo nie potraficie zamienić ze sobą słowa!
Zamilkłam. Wszystko wraca z prędkością światła i prześwietla mnie na wylot, powodując, że wewnątrz wszystko pęka i rozpada się na kawałki. Popłakałam się jak nastolatka.
-Nie musicie mi wszyscy przypominać jak bardzo go kocham, a wszystko zaprzepaściłam. - wyszeptałam, spoglądając na Krzyśka załzawionymi oczami.
-Każdy to widzi i chcemy Wam pomóc... - podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Ale to my musimy to naprawić, nie Wy. - odparłam, także go obejmując.
-Obiecujesz, że ze sobą pogadacie? - zapytał po cichu, ale ja nie wykonałam żadnego ruchu. - Obiecaj...
Przytaknęłam tylko głową.
-Ale nie umawiajcie nas ze sobą na ławce w parku... Sama to zaaranżuje. - posłałam lekki uśmiech.
-Jeśli on Cię nie wyprzedzi. - mrugnął okiem.
-Nie waż się nikomu mówić o tej rozmowie! - pogroziłam mu palcem, ale on się tylko zaśmiał.
-Sztama? - wystawił rękę w moją stronę.
-Sztama. - uścisnęłam ją.
-Masz chusteczkę, bo dosyć niekorzytnie Ci w tuszu na policzkach. - wyjął opakowanie z kieszeni.
-Przygotowałeś się widzę. - wzięłam od niego biały papier i wytarłam twarz przyprowadzając się do porządku.
-Szamerujemy na obiad? - zarzucił rękę na moje ramiona.
-Ja wrócę jeszcze do pokoju, muszę się... no wiesz. - zachichotałam głupio wskazując na twarz.
-Kobiety. - pokręcił głową i skierował się w stronę stołówki. Ja szybko wbiegłam na piętro.
-Przepraszam. - wypaliłam uderzając w klatkę piersiową Michała, tuż za rogiem korytarza.
-Chyba będę żył. - wzruszył ramionami i próbował mnie wyminąć, ale ja akurat musiałam postawić krok w tę samę stronę.
-Ty w lewo, a ja w prawo. - zarządziłam.
-No miałaś iść w prawo! - bąknął Kubiak, gdy znów się zderzyliśmy.
-Poszłam! - krzyknęłam.
-Skoro Ty idziesz w prawo, to ja też. - uznał i bezurazowo się ominęliśmy. Wtedy zauważyłam Bartmana, który wszystkiemu się przyglądał.
-Jesteście pierdolnięci. - skwitował i ruszył za przyjacielem. Ja puszczając tę uwagę mimo uszu powędrowałam do pokoju, po czym przyprowadziłam swój wygląd do w miarę normalnego stanu. Posłałam kilka bezsensownych min w stronę lustra i zeszłam do stołówki, a tam gwar i hałas. Nie pomogła nawet obecność Pita.
-Grillowany kurczak, zielona sałata, czarne oliwki, sos winegret i grzanki czosnkowe raz. - wyrecytował kelner stawiając przede mną talerz z obiadem. Z szerokimi oczami wpatrywałam się w posiłek.
-Mogę tu zostać na zawsze. - oznajmiłam wbijając widelec w sałatę.
-A ja jestem innego zdania. - wtrącił Piter, który zniesmaczony był swoimi pulpecikami.
-A skąd on w ogóle wiedział, co będę chciała zjeść? - zapytałam, pochłaniając wszytko z prędkością światła.
-Ktoś z nas zna Cię na tyle dobrze, że wiedział, co zamówić. - odpowiedział Winiarski. Przestałam aktualnie przeżuwać to co miałam w ustach. Spojrzałam na Kubiaka, a on też wpatrywał się we mnie przerażony, jakby miał nadzieję, że nigdy się o tym nie dowiem.
-To żeśmy sobie pogadali. - wymamrotał Igła wbijając widelec w swoje puree.
-Dzięki. - wykrztusiłam tylko, połykając jedzenie.
-Nie ma sprawy. - odparł Misiek od razu rzucając się na swoje danie.
-Jak dzieci... - westchnął Zbyszek.
-A ten, Agata! - Cichy o czymś sobie przypomniał. - Dzisiaj wieczorem idziemy na miasto...
-Na miasto? Na balety? - zaśmiałam się cicho.
-Ta. - urwał Bartman. - I musisz iść z nami.
-Nic nie muszę...
-To akurat musisz. - zacisnął wargi.
-Kto idzie? - zapytałam obojętnie.
-Wszyscy! - krzyknął Zatorski.
-Co na to trener?
-Nie martw się o to, wszystko jest pod kontrolą!
-Z Wami nigdy nic nie jest pod kontrolą. - westchnęłam.
-Ona nas obraża. - zasmucił się Bartek.
-Idziesz z nami i kropka! - wrzasnął stanowczy atakujący, a ja nie miałam już nic do gadania.
-A ja muszę? - odezwał się niewinny Dziku.
-Nie, no co Ty. - wszyscy zaśmiali się pod nosem.
-Czemu on może zostać, a ja nie?! - oburzyłam się.
-Młoda, nie odzywaj się. - zasugerował Ignaczak.
________________________________________________________________
Kapitalny mecz Resovii i Zaksy! ♥
Mam nadzieję, że jutro także nie zabraknie tych emocji. ;-))
Pozdrawiam, Sissi. ♥
no ciekawe co to za balety :D
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na następny ;))
Pozdrawiam.
;)))
UsuńO Boziu, Pit się znalazł! Kamień mi z serca spadł! ;D Ale biedny znowu niedowład złapał :C
OdpowiedzUsuńKrzysiu, dobra dusza, zawsze wysłucha i poradzi! Nawet, jeśli ktoś, kogo ma słuchać nie chce mówić, ale pomińmy... ;D
Jeju, ja nie mogę czytać jak oni się do siebie nie odzywają, no! :< A te balety są chyba tylko wymówką, więc czekam na rozwój wydarzeń i mam nadzieję, że będzie dobrze c:
Aj,załapałam się tylko na ostatniego seta niestety, ale jutro oglądam całość i trzymam kciuki za Sovię <3
Pozdrawiam ;>
volleyball-journalist.blogspot.com/
Znalazł się, znalazł. :D
Usuń♥
Ja pierdole, jak to czytam to banan mi z buzi nie schodzi. Piszesz to z taką, lekkością, humorem, no po prostu kocham to opowiadanie. ^^
OdpowiedzUsuńRozdział jest za-je-bi-sty! Wiem, że się powtarzam, ale taka prawda. :)
Najbardziej rozwala mnie Igła, Pit i z resztą cała reprezentacja. Czasami jak dowalą jakimś wiekopomnym tekstem to cycki opadają. :D
Pozdrawiam gorąco i w wolnej chwili zapraszam do mnie, oczywiście jeśli tylko chcesz ----> http://bo-w-oczach-tkwi-sila-duszy.blogspot.com/ ^_^
Dziękujęęęę. ♥
Usuńszczera rozmowa dobra na wszystko ;)
OdpowiedzUsuńno to czekamy na następny rozdział ( mam nadzieję, że jak najszybciej ! )
i coś czuję, że będzie romantico :D
dodawaj jak najszybciej ! :*
A meczyk, cóż: cód, miód i orzeszki ;D
~ Pozdrawiaaam.
Kobieca intuicja? ;> :D
UsuńJa również pozdrawiam!
ja napisałam "cód" przez "ó " zamknięte :O
Usuńto chyba z podekscytowania rozdziałem ;d
HAHHAHAHHA ♥ Nawet nie zauważyłam! :D
UsuńHumanistki.... :D
taaa xdd :D
Usuńohoho mam nadzieję, że Dziku i Agata się zejdą :D
OdpowiedzUsuń+ jesteś za Resovią czy ZASKĄ? ;p
Za Resovią. ; )
UsuńUwielbiam, kocham (noo i trzeciego słowa mi brakuje)czytać tego bloga :).
OdpowiedzUsuńKolejny niedowład Pita, Aga rozpłakana i jeszcze jakieś balety ty to masz na prawdę zarąbiste pomysły. Po prostu I love it :)
Pozdrawiam :)
jaki mecz taki twój rozdizał!! Świetnie mi się czytało. I powterdzam słowa Zbyszka: Oni sa pierdolnięci! Czuję, że coś w tym wyjściu na miasto sie wydarzy i mam nadzieję pozytywnego. czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuń[volleyball-and-love.blogspot.com]
Rozdział świetny jak całe opowiadanie ! ;))) kocham Pita i jego niedowład .... co oni znów kombinują ? :D oby już jutro - "Mistrzem Polski jest Sovia, Sovia najlepsza jest.... " :* <3 :-)
OdpowiedzUsuńtaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak! <3 nareszcie nowy rodział! oby następny pojawił się jutro. muszę powiedzieć, że wszystkie pozostałe 67 rodziałów przeczytałam w 2 dni. :D naprawdę masz talent. <3
OdpowiedzUsuńKapitalny mecz i kapitalny rozdział!
OdpowiedzUsuńAkcja "Agata - Misiek" wspaniała. I do tego Bartman "Jesteście pierdolnięci".
Ostatnie kilka dni to było czekanie na jakikolwiek rozdział od Ciebie :) I w końcu się doczekałam! Jeszcze czekam na piruety :)
POZDRAWIAM, Evva :*
No i Bartman powiedział im prosto z mostu jak się zachowują i jacy są. No choinka, mam nadzieję, ze wkrótce się pogodzą ! Jestem ciekawa co knują chłopacy !!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com
dobry rozdział nie ma co ;D ciekawe co znów Igła wymyślił aż się boje ! ;d
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie ;) buziaki :* !!
Kochana Sissi♥!
OdpowiedzUsuńWEŹ NAM ZNOWU KURZA STÓPKA POŁĄCZ MIŚKA I AGATĘ, BO JA CO ROZDZIAŁ PRZEKONUJE SIĘ, ŻE SĄ CORAZ TO WIĘKSZYMI IDIOTAMI!!!
Igła- wujek dobra rada... Tak na marginesie: DOBRZE GADA, POLAĆ MU :)
Bartman też przywalił tekstem "-Jesteście pierdolnięci.", więc dołączę go do drugiego tekstu powyżej ;)
Mecz był świetny. Od początku miałam nadzieję, że wygrają ten mecz 3:0 (i się nie zawiodłam na moich kochanych Resoviakach), bo nie miałam czasu, bo 2 godz. później miałam imprezę urodzinową [która była zajebista (diabeł Belzebub ponownie zabierze mnie w swoje czeluści)], a ogólnie drugi mecz (jutro) będzie w moje URODZINY!!! (te, już takie "oficjalne")
Pozdrawiam i do napisania ;*
♥♥♥
Odnalazł się PITER! Ten jego zajebisty niedowład ;3 Normalnie kocham. ;D Już sobie wyobrażam mieszkanie z Igłą i Ziomkiem. Omnomonomomn, ja też tak chcę! ;D Dobra, a teraz Misiek z Agą mogliby się już ogarnąć. Tak się nie da normalnie funkcjonować, a oni muszą być razem. W sumie Bartman trafnie ocenił ich zachowanie. Strasznie ciekawa jestem tego ich wyjścia na miasto ^^ Normalnie to się ono nie zakończy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i pisz dalej ;D
Przy okazji zapraszam do siebie. Oceń okiem fachowca - http://grasz-wygrywasz.blogspot.com/
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńWreszcie <3 <3
OdpowiedzUsuńNo pogódź ich w końcu, proooszzęę <3 ;D
genialny rozdział ;D
świetny rozdział kiedy kolejny ?
OdpowiedzUsuńcóż ten Piotruś biedny ma z tym niedowładem...
OdpowiedzUsuńZibi dobrze podsumował zachowanie naszej "pary", że zachowują się jak dzieci i zamiast normalnie pogadać to za wszelką cenę się unikają...
chłopaki na bank coś kombinują:D
pozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/