-Kuurde, nie wziąłem mojej szczęśliwej opaski. - jęczał Winiarski, grzebiąc namiętnie w swojej meczowej torbie ze znaczkiem "Adidasa" na kieszeni. Żadna kryptoreklama!
-O nie, i co teraz?! - Piter aż zapowietrzył się od swojego szybkiego wdechu oznaczającego przerażenie. Tak się przeraził, że zaczął kasłać.
-Wody? - zaproponował Bartek.
-Nie, nie, już okej. - środkowy odkaszlnął i poprawił swoje rozwichrzone włosy. Po lekkim przylizaniu było okej... brakowało tylko palców zwilżonych śliną i wygładzenia grzyweczki, która i tak była lekko postawiona... podobało mi się, muszę powiedzieć Miśkowi, aby też sobie taką zrobił. Albo ja mu zrobię. W nocy. Kiedy będzie smacznie sobie chrapał, to ja skutecznie zajmę się jego grzywunią. Coż za niecne plany... zła ja. Jak zwykle. Zdecydowanie za często jestem zła. Widzicie jaki oni mają na mnie wpływ?!
-Nad czym myślisz? - z obmyślania nad moją misją wyrwał mnie głos Miśka.
-O tym i o tamtym... w sumie nad tamtym też mi się zdarzy... - świdrowałam autokar swoim wzrokiem.
-Znowu o mnie? - uniósł brew.
-O Tobie?! Z jakiej racji... - prychnęłam z dezaprobatą.
-Bo mnie kochasz, jestem przystojny, inteligentny, błyskotliwy, z poczuciem humoru, nie umiesz odstąpić mnie na krok... - wymieniał.
-O, patrzcie jaki skromny. - zaśmiałam się pod nosem.
-A co, może nie? - cwaniacko uniósł kącik ust. Wydał się wtedy taki.. seksowny. Ogar, odetchnij, powróć do normalnego stanu duchowego.
-Nie jesteś skromny, czy przystojny, błyskotliwy i te tamte inne duperele? - Michał dźgnął mnie palcem w żebra. Bolało. A ja żeby pokazać to jak bardzo bolało wydarłam się na cały autokar, a siatkarze podskoczyli w miejscu.
-Ej, skowroneczki ćwierkające nad rankiem, mam pytanie... oczekuję pozytywnej odpowiedzi, bo ona mnie podbuduje... - Zbyszek to jednak lubi szpary... pomiędzy krzesłami zboczki jedne! Ale i tak wiem, że Wasza wyobraźnia zadziałała...
-No... - westchnął Kubiak.
-Wygramy z opalonymi makaroniarzami?
-Głupio pytasz! - wypaliłam. - Się nie obejrzycie, a już będzie 3:0 !
-Dzięki, czuję się silniejszy... - wyszczerzył się. - Możecie powrócić do tam czegoś co robiliście przedtem. - skrzywił się nieco i rzucił na swoje siedzenie powracając do słuchania muzyki.
-Chcesz jeszcze pogadać o tym, jak wspaniały jestem? - zaśmiał się Dzik, po czym dostał ode mnie pełnego pasji i zaangażowania kuksańca w ramię. - To bolało. - posmutniał, głaszcząc obolałe miejsce.
-Przepraszam, wiesz, że chciałam mocniej... - mrugnęłam okiem.
I w takiej oto atmosferze dojechaliśmy do naszego miejsca docelowego. Nie zrobiła na nas większego wrażenia, przecież już tutaj byliśmy. Te hałasy panujące wewnątrz, te krzyki po nawet nie wiem jakiemu, muzyka wyrwana z afrykańskich obrzędów... aż chce się żyć! Tak, naprawdę... pewnie. Weszliśmy do środka, a chłopcy od razu ruszyli do szatni. Ja wybrałam się ze sztabem przygotować krótką odprawę dla siatkarzy. Trener analizował jeszcze taktykę gry, a ja siedziałam i sprawdzałam zawartość apteczki. Zajęcie wymarzone, nie ma co.
-Co z tego, że kuchnia włoska jest jedną z najlepszych na świecie, pokażemy im kto rządzi na tym boisku! - Igła pełen zapału wyszedł z szatni.
-Tylko spokojnie, żeby znowu nie było żadnych przepychanek. - wspomniał Łysy Terrorysta.
-Oj dawno i nieprawda... - prychnął Kubiak, zawijając swoje palce plastrami.
-Wtedy to się działo. - rozmarzył się Bartman. - Myślałem, że się wszyscy pozjadają!
-Grzecznie proszę, spokojnie panowie. - poklepałam obydwóch siatkarzy po ramieniu. Wiedziałam, że to oni najbardziej zdolni są do rozpętania trzeciej wojny światowej.
-My jesteśmy spokojni jak te baranki pasące się na łące... - oznajmił atakujący. Wyśmiałam go, bo co mi pozostało. On jako baranek pasący się na łące... NIE, NIE, NIE, wyrzućmy ten obraz z głowy! Teraz!
Wyrzucony? Okej, jedziemy z tym koksem.
Chłopcy wszamali jeszcze po batoniku na pokrzepienie i osłodzenie zapału do gry. Pełni entuzjazmu wkroczyli na halę, a tam... (dramatyczna pauza) pustki. Okazało się, że dotychczasowe krzyki spowodowane były meczem pomiędzy Argentyną i Francją, który niedawno się skończył.
-Przynajmniej nikt nam nie będzie przeszkadzał... - wywnioskował Nowakowski. No tak, po co ludzie na trybunach jeśli cały czas można grać w ciszy, bez jakiegokolwiek dopingu, prawda? Na hali było słychać każde słowo wypowiedziane przez trenerów, więc zero prywatności i choć odrobiny tajności. Do głowy wpadł mi nawet pomysł, żeby puścić muzykę z telefonu, ale zrezygnowałam, nie będę przecież się ośmieszać. Pokrzyczałabym sobie przy wygranej akcji, ale sama?
-Panowie, co z Wami!? - krzyczał trener Andrea. Nie zważał na to, że wszystko słyszy także szkoleniowiec reprezentacji Włoch, ale chyba nie skupiał się na tym, ażeby akurat usłyszeć jakie problemy mają Polacy. sam dyskutował ze swoimi zawodnikami. Anastasi trochę żywiej... o wiele.
-To wszystko przez to, że nie mamy dopingu. - posmutniał Cichy.
-Nie przypominam kto przed chwilą cieszył się, że można będzie się skoncentrować. - westchnęłam odbierając butelki od chłopaków. Oni po odprawie ponownie ruszyli na boisko, choć i tak pierwszy set padł łupem mieszkańców półwyspu w kształcie buta. Tak samo jak drugi, ale w trzecim Polacy godnie się podnieśli i go wygrali. W czwartym secie toczyła się ostra i zażarta walka, punkt za punkt... ups, Pit nabawił się kontuzji.
-Przecież oni beze mnie przegrają! - burczał, kiedy ja owijałam jego staw skokowy żelowym opatrunkiem.
-Miejmy nadzieję, że jakoś dadzą radę. - przewróciłam ślepiami. Nie jestem w stanie powiedzieć kiedy będzie mógł powrócić do treningów, okaże się w Spale po konsultacji z doktorem Sokalem. No i rzeczywiście, biało-czerwoni zeszli z boiska z opuszczonymi głowami. Chciałoby się zaśpiewać "nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało!", ale to przyśpiewka zarezerwowana dla piłkarzy. Złotopolscy nie przejęli się tym zbytnio, wiedzą, że porażki zdarzają się nawet najlepszym, lecz to co zdarzyło się po ich megaprzedługim prysznicu przechodzi wszelkie pojęcie, że tak można zachowywać się po przegranym meczu...
-Lejęęęę! - już po otwarciu drzwi dobiegł mnie dziwny krzyk. Przeraźliwy, ale radosny... Zaczynam się bać. - Agata, nie uwierzysz! - z szatni wybiegł Igła w samym ręczniku i pokładał się ze śmiechu.
-Ej, nie mów jej! - wrzasnął zdenerwowany Bartman. - To męskie sprawy!
-Oho. - prychnęłam.
-Co mam nie mówić i tak powiem! - Krzyś otarł łzę z policzka. Zbysiu tylko fuknął i wrócił z powrotem do przebieralni. - Zator... - zaczął, lecz po chwili znowu wybuchnął śmiechem.
-Jak coś z Zatorem, to chyba nie chcę tego słyszeć... - zmarszczyłam brwi.
-Zati opuścił mydło pod prysznicem! - z szatni dało się usłyszeć jeszcze końcowe salwy śmiechu. - A Kurek je podniósł!
-I? - uniosłam brew. Ignaczakowi nagle zrzedła mina.
-Jak to "i"? - przeraził się. - Mydło, faceci, prysznic... - gestykulował. - Toż to dwuznaczne!
-Jakby jeden drugiemu... - nie dokończyłam, bo libero natychmiast mi przerwał.
-Panno Werner. - skarcił mnie. - Trochę przyzwoitości.
-Jakby jeden drugiemu umył plecy, to by było dwuznaczne!
-Wy kobiety to nic nie rozumiecie... - Krzysiek głęboko westchnął i kręcąc głową wrócił do chłopaków. Nie zrozumiałam przesłania, przepraszam... Chociaż... Przetwarzam dane... MYDŁO I FACECI W JEDNEJ ŁAZIENCE?!
-A rozuumieeem! - wybuchnęłam gromkim śmiechem, lecz siatkarzy już nie śmieszyły te żarty... sama cieszyłam się jak głupia, a ich spojrzenia były nie do opisania.
-Nie ma to jak opóźniony zapłon... - skwitował Winiar i wszyscy ponownie zabunkrowali się w szatni. Trenerzy oraz sztab medyczny, do którego ja także się zaliczam, ale aktualnie zajęta byłam... no właśnie, czym? Ja w ogóle nic nie robię w tej pracy! Nie żeby mi to nie pasowało, ale źle się z tym czuję. Wszyscy zapieprzają, masują dniami i nocami, a ja jęczę jak mam zawinąć komuś palca. Rozleniwiłam się z tymi siatkarzami... Wszyscy dźwigali olbrzymie torby ze sprzętem, a ja człapałam za nimi ze skrzyneczką pierwszej pomocy w ręce. Wsiedliśmy już do autokaru, a siatkarze powoli się schodzili. Ciągle towarzyszyła im taka adrenalina, że nie potrafili zamknąć swoich jadaczek. Cały czas gadali, rozmawiali, darli się przez cały autokar.
-Wziąłem sobie ulotkę na pamiątkę. - poinformował nas Igła.
-Bez tej wiadomości moje życie nie miałoby sensu... - stwierdził Bartek.
-Wiem, dlatego Wam to mówię. - prychnął libero po czym usadowił się na swoim miejscu. - Poczytam, dowiem się czegoś przydatnego... Bo przecież umiem hiszpański... - skrzywił się po chwili.
-To poczytane. - zaśmiał się Bartman przeciskający się pomiędzy siedzeniami, aby dotrzeć do trenerów. Wszyscy mieli dobre humory, tylko nie Kubiak. On był jakoś nie w sosie...
-Co jest? - przeczesałam jego włosy ręką. On wzruszył ramionami. - Martwisz się przegraną? Przecież i tak prowadzicie w grupie...
-Misiek żałuje, że nikomu nie przywalił pod siatką! - udzielił się Winiarski. Wyjrzałam zza siedzenia, a z dalekiego końca autokaru pomachał mi wyszczerzony przyjmujący.
-Miałem taką okazję, a jej nie wykorzystałem... - westchnął.
-Dziku wcielony agresor... - zaśmiał się Zbyszko z Bogdańca od siedmiu boleści... (głośne i głębokie westchnięcie).
-Ty, Kubi! - wydarł się Piter, aż zdarł sobie gardełko. Michał wychylił się zza siedzenia.
-Co? - kiwnął głową.
-Kiedy idziemy na shopping? - zapytał.
-Jaki shopping? - parsknęłam śmiechem. - Galerianki?
-Pogadamy później! - machnął do niego ręką.
-Jak rozkażesz... - pochylił się uderzając jednocześnie głową w siedzenie przed nim. - Ał. - potarł czoło.
-Jaki shopping? - powtórzyłam pytanie.
-On potrzebuje nowych butów. - odrzekł.
-Piter butów? - pisnęłam. - Przecież on sznurówek nie umie sobie załatwić, a co dopiero buty!
-Buty będą od razu ze sznurówkami, więc nie będzie więcej problemu.
-Buty ze sznurówkami, ale burżuazja. - westchnęłam wywracając gałkami ocznymi.
-Kto bogatemu zabroni. - zaśmiał się Michał.
__________________________________________________________________________
Misiaczki, wiem, że rozdział miał być już wczoraj, wiem, że czekaliście, wiem, że sknociłam. :c
W nagrodę postaram się dodać też coś na innym blogu... ;-)
Jak tam minęła sobota? Cieszycie się z wyników dzisiejszych meczów? Ja cieszę się z wygranej Skry, ale przegrana Jastrzębskiego mnie dołuje. :c A dzisiaj sama zaspałam na swój mecz. ♥ Brawo ja!
Pozdrawiam, Sissi. ♥
taaaaaaaaaaaaak w koncu! w nagrode poprosze na i ze cie nie opuszcze new :D
OdpowiedzUsuńtfu i obiecaj ze juz mnie nie opuscisz :D
UsuńŚwietny ;D Zapraszam do mnie : http://razemprzezzyciee.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Co ty gadasz? Jakie ' sknociłam' ? Jest ge-nia-lnie - jak zwykle zreszta :D Czekam na więcej, szybko :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili byłoby mi miło jakbys zajrzała do mnie ;D
http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/
Hahah, Kubiak jest smutny, bo mia okazję i nie przywalił makaroniarzom.:D Niektóre Twoje teksty śmieszą mnie do łez. W ogóle te wszystkie rozdziały są takie "luzackie".;D "Głupio pytasz"- ale z tego ryłam. Świetny ten rozdział i w ogóle mogłabym napisać same dobre słowa na ten temat. Czekam na następny, byle szybko! A jeśli będzie Ci się kiedyś nudzić to zapraszam do mnie :) http://169141613.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z mroźnych gór ;D
Znowu zapomnę połowę mojej wypowiedzi xd
OdpowiedzUsuń"głupio pytasz" ambasadora Jamajki bije wszelkie rekordy :D Chociaż obrazek -owca-> BARAN :D Bartman jak najbardziej adekwatny do osobnika xd
Ejj i kto tutaj jest zboczeńcem z tą szparą!? ;> Przynajmniej ja nic nie miałam na myśli, dopóki nie zaczęłaś się tłumaczyć! A pamiętaj winni się tłumaczą ;D
Nie jestem blondynką ale nie wiem ock Zator-Kurek-Mydło?! ;C Może mnie oświecisz, też się z nimi pośmieję :D
Zbyszko z Bogdańca hahahahhaha a gdzie ma swoją Danusię?;> :D
http://www.skijumping.pl/webcam.html -oglądałaś czat z Maćkiem?;> Miał się pojawić Piotrek ale był na odnowie i nie wrócił :D
Ech, tęsknię za Tobą! ;C Ty wiesz ;C
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Tak troszkę pospamuję -przepraszam ;c Ale u mnie też nowość jak dorwiesz czasu ;*
Ściskam ;*
O jeju, mam teraz w głowie obrazek Zbyszka baranka. I to jest.... Dziwne. Bardzo dziwne XD Coś czuję, że nie będę dzisiaj normalnie spać :D Aż się boję swoich snów :>>>
OdpowiedzUsuńNo ale jak to pustki na meczu naszych Złotek? :C Tak nie może być! Niech następnym razem dzwonią po mnie, to zwołuję ekipę i teleportujemy się na właściwe miejsce :333
Mydło. Faceci. Prysznic. Kurde, jednak niektórzy mentalnie zawsze pozostają w gimnazjum hahaha XD
A jak Pit znowu zgubi sznurówki? :< No co on wtedy biedny zrobi? Już mu współczuję ;D
Przegrana JSW dołuje. Ale nie tak bardzo jak ta wczorajsza, naszej reprezentacji :< Smutno, oj smutno... Tak sknocić, no! Ok, przynajmniej dach był. Stwierdzam progres ;D
Mnie też przegrana Jastrzębian nie cieszy ;/ Pierwszy set fantastyczny, ale pozostałe już nie za bardzo.
OdpowiedzUsuńAle wracając do twojego opowiadania to rozdział bardzo fajny ;) Sytuacja pod prysznicem - haahaha. Spóźniony zapłon zawsze spoko :D
[volleyball-and-love.blogspot.com]
Hahahahaha.... Mydełko najlepsze! <3 Rozdział jak zwykle super. Nie mogłam się doczekać kiedy w końcu dodasz ten rozdział. :)
OdpowiedzUsuńNo mnie też trochę dołuje ta przegrana JW, ale żeby nie było do ZAKSY nic nie mam. :)
Pozdrawiam gorąco i w wolnej chwili zapraszam tutaj ----> http://bo-w-oczach-tkwi-sila-duszy.blogspot.com/
Złe człek z niej, oj zły. xD
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy Pit kupi sobie buty ze sznurówkami, czy może same sznurówki lub zapomni o sznurówkach do butów . W każdym bądź razie ciekawy, naprawdę ciekawy rozdział.
Czekam na więcej i zapraszam do mnie :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com
Rozdział super, jak każdy, tylko szkoda, że taki krótki ;(
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze rozdziały,a w wolnej chwili zapraszam do mnie :
http://mylove-volleyball.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
haha wariaty i tyle w tym temacie;) biedny Kubiak chciał przywalić makaroniarzom i się nie udało...;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Kiedy kolejny ? :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga ! :D zapraszam na http://siatkarska-milosc.blog.pl/
OdpowiedzUsuńhaha, dobry ten rozdział xd
OdpowiedzUsuńHah jakiś czas temu zaczęłam czytać, nie wiedziałam że tak szybko dojde do 64.. ;D
OdpowiedzUsuńa teraz nie wiem co robić bo nie ma następnego rozdiziału. :D
Pisz, pisz dalej bo genialny blogg <3
Jak zwykle świetny. Czekam na więcej i zapraszam do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/ a co do Kubiaka. Myślałam, że jebne ale dobrze, że im jednak nie przywalił ;D
OdpowiedzUsuń