sobota, 2 marca 2013

~Rozdział 61~

Mecz zakończył się naszą wygraną trzy do zera. Kubiak cały czas ubolewał nad tym, że nie może znaleźć swojej soczewki. Ględził, że nie zamierza kupować nowych, bo zbankrutuje, więc podbierze jedną parę Zbyszkowi, gdyż on ma za dużo kasy i dwie soczewki go nie zbawią. Nie wiem, nie wtrącam się, nie wnikam...
-Za ten pogrom to możemy się raczej pożegnać z transparentem przed wejściem do hotelu... - posmutniał Krzysiu.
-Wolisz wygrać mecz i zdobyć medal, czy cieszyć się z polskiego "kurwa mać"? - burknął Bartman.
-Krzysiowi chodzi o to, że za wygraną oni nas znienawidzą, a my nienawidzimy jak się nas nienawidzi... - wtrącił Piter.
-Grajcie swoje, róbcie swoje i wygrywajcie, a nie się reputacją przejmujecie! - prychnęłam.
-Ooo, doktor Agata dobrze mówi, polać jej! - krzyknął Zibi.
-Zbyszek... - obok nas ni stąd ni zowąd zjawił się fizjoterapeuta-Olek.
-O, przepraszam. Zapomniałem, że mamy jeszcze jakichś Polaków w sztabie. - wywrócił ślepiami i wszedł do autokaru, co uczyniliśmy także my. Zanim jeszcze odjechaliśmy, chłopcy rozdali kilka... naście autografów. W końcu odjechaliśmy w stronę hotelu. Jako że argentyńskie noce są bardzo zimne, w autobusie także nie grzeszono ogrzewaniem. Miałam na sobie swoją bluzę i Michała, choć i tak prawie trzęsłam się z zimna.
-Przytuliłbyś dziewczynę, zimno jej, zamarznie... - w szczelinie pomiędzy siedzeniami jak zwykle pojawiła się twarz Bartmana.
-A co robię!? - burknął Kubiak, od razu próbując się go pozbyć.
-Widocznie nie bije od Ciebie wystarczające ciepło, aby ogrzać Was dwoje... - westchnął. - Zabrałem Pitowi kocyk, macie... - rzucił w nas kawałkiem polarowego materiału. - Korzystajcie dopóki nie jest świadomy, że nie ma przy sobie ulubionego koca. Wiecie co może się stać, jeśli wszystko się wyda... - uśmiechnął się cwaniacko i powrócił na swoje miejsce.
-GDZIE JEST MÓJ KOCYK?! - usłyszeliśmy wszyscy głośny wrzask przypominający dziecko, które właśnie ktoś zarzynał... nie za bardzo drastyczne określenie? Nie? Okej, jedziemy dalej.
Razem z Michałem w pośpiechu zaczęliśmy odplątywać się z niebieskiego materiału.
-Jest tutaj... - odparł Zbyszek, a Misiek już miał zamiar oddać kocyk właścicielowi rzucając nim, ale pech chciał, że do całkowitego uwolnienia pozostała mi jeszcze noga. Zanim zdążyłam się oswobodzić, Michał mocno szarpnął kocem.
-AŁAAA! - pisnęłam kurczowo łapiąc się za nogę. - Wyrwałeś mi ją!
-Boże, co, jak to, co zrobiłem?! - siatkarz zaczął panikować, a momentalnie wokół nas utworzyło się spore zbiorowisko gapiów. - Co Ci jest?!
-Boli... - chlipnęłam, próbując rozmasować kończynę, lecz na nic się to zdało.
-Oddawać mi kocyk, a nie! - burknął Nowakowski zabierając swoją własność i wracając na miejsce.
-Gdzie Cię boli? - przy siedzeniu natychmiast znalazł się Łysy Terrorysta. - Tutaj? - wskazał na miejsce na moim udzie. Przytaknęłam. - Jak dotykam to też? - kolejny raz przytaknęłam. - Uuu... słabiutko. Będziesz jej odszkodowanie wypłacał, Kubiak. - mężczyzna ułożył usta w dziubek, zamyślając się głęboko. - Powinniśmy jechać z tym do szpitala.
-No kuurna, bo pociągnął za kocyk!? - oburzył się Kurek.
-Mój kocyk! - dodał Pit.
-Tylko niech pan nie mówi, że naderwałam ścięgno w udzie... - powiedziałam prawie błagalnym tonem.
-Jak sobie życzysz... - wzruszył ramieniem i poszedł do kierowcy, prawdopodobnie po to, aby polecić mu nowinkę o zmianie trasy.
-Dzięki. - syknął Zibi. - Zamiast wracać do hotelu, zjeść coś i położyć się spać, to będę się szlajał po szpitalach!
-Zamknij mordę, bo Ci przywalę! - wydarł się Michał.
-Uuu, pójdę po popcorn. - Kuraś zatarł rękoma.
-Jak bardzo boli? - rozczulił się Dzik, poprawiając mi rozwichrzone włosy.
-Bardzo. - odrzekłam smutnym tonem.
-Pomasować?
-Nie, lepiej jej już nie dotykaj. - poklepałam go po policzku. Każdy wstrząs spowodowany dziurą w drodze odczuwałam pięciokrotnie. Po kilkunastu minutach dotarliśmy pod argentyński szpital.
-Nie wiem dlaczego dałam się tutaj zaciągnąć. - westchnęłam próbując wysiąść z autobusu, jednak ułatwił mi to Misiek. Wziął mnie na ręce.
-Ooo, prawie jak młoda para... - zaśmiał się Winiarski.
-A co. - Dzik mrugnął do mnie okiem i wniósł do budynku.
-Nie lubię szpitali. - mruknął Zati. - Tak biało, sterylnie i śmierdzi dentystą... - skrzywił się.
-Nie wiem jak Twój, ale mój dentysta akurat nie śmierdzi. - wciął się Kurek.
-Jak się chodzi na kasę chorych to i nawet dentysta śmierdzi. - skwitował Bartman i poczłapał za nami w kierunku rejestracji. Co jak co, ale w Argentynie to po angielsku za chorobę dogadać się nie można. Wkroczył Piter i jego gestykulacja, ale to też nie zdało egzaminu.
-Czas puścić znaki dymne... - westchnął Winiar, już po kolejnej próbie wyjaśnienia całej sprawy.
-Mówię Wam, że nic mi nie będzie, będę się oszczędzać, a Wy nie, bo to koniec świata i mi amputują nogę! - burknęłam, opierając się o ramię Kubiaka.
-Amputują Ci nogę?! - przeraził się młody libero.
-Tak, nawet dwie. - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Michał, obiecaj, że nawet bez nóg będziesz ją kochał, bo mnie popamiętasz! - Paweł pogroził koledze palcem.
-Nie no co Ty, wyniosę ją na środek ulicy i zostawię, bo przecież nie ma nóg, to jak mam ją kochać...
-Wyobraziliście sobie teraz taką turlającą się Agę? - zaśmiał się Piter.
-Nie no dzięki... - chlipnęłam. - Nabijają się z kaleki... wracamy? Położyłabym się...
-A co z nogą? - zapytał Olo.
-Posmaruję maścią, a przecież mam już tragarza... - poklepałam ramię Miśka.
-Aha, to przyjechaliśmy tutaj tylko po to, żeby wywnioskować, że niepotrzebnie tu przyjeżdżaliśmy? Z Wami to zawsze idzie się dogadać... - warknął ZB9 i wyszedł ze szpitala. My także poszliśmy w jego ślady. Poszliśmy... ja zostałam zaniesiona do tego autokaru, ale to jak najbardziej mi odpowiada. Księżniczka-Aga... jak to pięknie brzmi.
Po ponownej jakże uroczej przejażdżce autokarem dotarliśmy do hotelu. Jakie było zdziwienie pań recepcjonistek, gdy ujrzały mnie w objęciach Dzika. Zazdrosne? Ha! On jest mój! Jak i cała reszta, więc wara!
-Tutaj mogę Cię już odstawić? - zapytał Misiek, sadzając mnie na łóżku.
-Już? - posmutniałam.
-Chcesz mnie kobieto kręgosłupa pozbawić? - wygiął się do tyłu.
-Liczyłam na pomoc w łazience, ale skoro nie chcesz... - oparłam się na łokciach, oglądając swoje paznokcie z wielkim zaciekawieniem.
-W sumie lekka jesteś... - uśmiechnął się szeroko.
-Sam mówiłeś, że boli Cię kregosłup, nie chcę Cię narażać. - westchnęłam głęboko. - Kto potem będzie tak pięknie odbierał piłki i gubił soczewki na boisku, hmm?
-Ale kto inny tak o Ciebie zadba, jak nie ja? - jeszcze raz mnie podniósł i zaniósł do łazienki.
-Pidżama... - powiedziałam, oplatając dłońmi jego szyję.
-Po co. - przymknął drzwi nogą.
-Wyobraź sobie, kochasiu - zaakcentowałam. - Że po kąpieli trzeba się w coś przyodziać...
-Dla mnie idealnie jest wtedy, gdy nie masz nic na sobie. - podwinął moją koszulkę.
-Krępuję się. - zaśmiałam się głupio.
-Swojego "kochasia" się wstydzisz? - szepnął do mojego ucha, całując moją szyję.
-Michaał, pamiętaj, że mam chorą nogę! - po całym ciele przeszły mnie dreszcze.
-No wiem, ale przecież nic z nią nie robię...
-Misiaczkuuu, sprawa jest! - do pokoju wtargnął Igła. - W łazience sie siedzicie, zboczuchy jedne? Aga ubieraj się, Kubiak nakładaj spodnie i wypad! - wyjrzał przez szklane okienko w drzwiach.
-Dobrze Krzysiu, że jesteś, nie mogłam się od niego uwolnić! - narzuciłam na siebie koszulkę.
-Co jest? - zapytał Michał, wychodząc z pomieszczenia.
-Męska rzecz. - siatkarz chwycił swojego kolegę pod ramię i obydwoje wyszli z pokoju. Już widzę tę męską sprawę. Świętują zwycięstwo za pewne... ale korzystając z okazji spokojnie się umyję...
Po kilkunastu minutach byłam już świeża, czysta i pachnąca. Mogłam położyć się w łóżeczku i oddać się Morfeuszowi, lecz przed tym odpowiednio zajęłam się moją nogą. Spray schładzający, żel na opuchnięcia i noga jak nowa! No prawie...
***
-Żyjesz? Jak noga? Boli? Może jednak pojedziemy do tego szpitala? - nade mną znalazł się Kubiak i od rana zasypywał mnie pytaniami, a ja ledwo kontaktowałam ze światem. 
-Żyję... noga też chyba na miejscu. - wymamrotałam przewracając się na drugi bok. 
-Ale pojedziemy do szpitala, co Ty na to? Andrea już się zgodził, nawet transport nam załatwił... - usiadł obok mnie. 
-Co Ci tak zależy! Nie boli mnie! 
-Byłbym spokojnieszy, gdyby jednak obejrzał to jakiś specjalista... - odkrył kołdrę.
-Nie zapominaj, że też jestem specjalistą... - z powrotem się nakryłam.
-Nie ma gadania, ubieraj się i jedziemy! 
-Zrobisz wszystko, aby tylko nie iść na trening? - spojrzałam się na niego podejrzliwie.
-Zrobię wszystko, żebyś była zdrowa... - odparł. - Za dziesięć minut wracam. - pogroził mi palcem i wyszedł z pokoju. Ja jednak nie miałam ochoty nigdzie się ruszać, więc najzwyczajniej w świecie kolejny raz zasnęłam.
-Nikt mnie nie traktuje poważnie! - warknął Kubiak, wchodząc jak mniemam po dziesięciu minutach. - Wsadzaj się w te spodnie i jedziemy! 
-Jezuuu... - jęknęłam i powoli zwlokłam się z łóżka. Michał pilnował mnie i śledził każdy ruch. W końcu byłam gotowa do wyjścia. Do szpitala dotarliśmy reprezentacyjnym autokarem. Przez całą drogę nie zamieniłam z Miśkiem ani słowa. Po chwili byliśmy już na miejscu. Dokulałam do gabinetu lekarskiego, w czym pomagał mi Michał.
-Wejść z Tobą? - zapytał, a ja przytaknęłam kiwając głową. Zapukałam, a tam odezwał się donośny męski głos. Przywitaliśmy się i usiedliśmy na krześle. W przeciwieństwie do reszty pracowników tego szpitala, akurat ten doktor mówił po angielsku. Ja narzekam, ale ciekawe, czy polscy lekarze dysponują angielskim... Położyłam się na kozetce, a czarnoskóry lekarz wykonał bliżej nieokreślone mi badanie. Dzik przyglądał się wszystkiemu w skupieniu i zdumieniu. Diagnoza była jednoznaczna... naderwane ścięgno. Po co była ta podróż... Przepisał mi maść, którą od razu wykupiliśmy. 
-No i teraz jestem spokojniejszy... - Michał objął mnie w pasie i pocałował w czubek głowy. 
-Będę mogła się wyspać? - zapytałam.
-Się okaże. - wyszczerzył się niemiłosiernie, po czym skierowaliśmy się z powrotem do hotelu. Chłopcy byli już na porannym rozruchu, więc Miśkowi nie opłacało się do nich dołączać. Otworzyłam drzwi od swojego pokoju i zamurowało mnie.
-Michał! - wydarłam się na cały budynek. On przerażony przybiegł do mnie i podrapał się po karku. - Co to ma być?! 

__________________________________________________________________________

Przepraszam, że tak późno i za to, że tak zaniedbuję te blogi, ale to nie ode mnie zależy... :C 
Jak nie jakieś treningi, to nauka, wyjazdy... potrzebuję długiego wypoczynku! : o
Pozdrawiam, Sissi. ♥

21 komentarzy:

  1. Świeetne ! Jak zwykle, zresztą ; ) Przy okazji zapraszam : siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Ciekawe, co zastała Agata w pokoju?

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/ i http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/

    no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Ciekawi mnie co Agata zastała w pokoju. Myślę, że chłopaki jej coś "zafundowali".
    Pozdrawiam :)
    P.S. Strasznie podoba mi się postać Zatora i Pita w tym opowiadaniu. Ciapa i filozof : D

    OdpowiedzUsuń
  4. Uj przez kocyk Pita ucierpiała noga Agi :-/ :P
    Jak ja kocham tych Reprezentacyjnych oszołomów! *.*
    Ciekawe co zobaczyła w tym pokoju.....jak mniemam dowiem się w kolejnym rozdziale ;-)
    .
    Rozumiemy...przyszedł drugi semestr tyle nauki i wszystkiego :-/ Każdemu z nas przyda się odpoczynek ^^
    Czekam na kolejne na każdym z blogów: Marta♥

    OdpowiedzUsuń
  5. No weź ! Urwałaś w takim momencie. Jestem bardzoo ciekawa !! Aaa i czekam na więcej :D Dziku musiał na prawdę mocno pociągnąć tym kocykiem.. Biedaczka :(
    Co jest w tym pokoju nie tak ?!

    OdpowiedzUsuń
  6. Udusze cię kiedyś :)
    Dlaczego w takim momencie urwałaś, i jak ja przeżyje do kolejnego rozdziału? bedzie cięzko ;) a poza tym to rozdział świetny + kocyk Pita :D hahahaha ;)

    zapraszam do mnie: http://siatkarskiemarzenia.blogspot.com/
    Pati ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Musiałaś urwać akurat teraz? :P
    Rozdział genialny, uśmiałam się jak zwykle :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. oby to była jakaś miła niespodzianka :)
    pozdrawiam i w międzyczasie zapraszam do siebie :)
    http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie mogę. ;D. Ten jakże troskliwy Misiek, skarb jak nie wiem! ;D. Nie ma co, troskliwy i dobrze. Tak być powinno. Swoją drogą kocyk Pita musi być u Pita, bo inaczej będzie katastrofa tak jak to się stało teraz. Biedna Agatka. ;c. Ale żeby urwać w takim momencie?! ;c.
    Zapraszam do siebie. ;>
    Pozdrawiam serdecznie! ;-***

    OdpowiedzUsuń
  10. -Mówię Wam, że nic mi nie będzie, będę się oszczędzać, a Wy nie, bo to koniec świata i mi amputują nogę! - burknęłam, opierając się o ramię Kubiaka.
    -Amputują Ci nogę?! - przeraził się młody libero.
    -Tak, nawet dwie. - uśmiechnęłam się sztucznie.
    -Michał, obiecaj, że nawet bez nóg będziesz ją kochał, bo mnie popamiętasz! - Paweł pogroził koledze palcem.
    -Nie no co Ty, wyniosę ją na środek ulicy i zostawię, bo przecież nie ma nóg, to jak mam ją kochać...
    -Wyobraziliście sobie teraz taką turlającą się Agę? - zaśmiał się Piter.
    -Nie no dzięki... - chlipnęłam. - Nabijają się z kaleki... wracamy? Położyłabym się...


    LEŻĘ I SIĘ ŚMIEJE. :D PISZESZ SUPER. *-*

    OdpowiedzUsuń
  11. Przy tym rozdziale płakałam ze śmiechu xD jesteś genialna ;*
    -Nie lubię szpitali. - mruknął Zati. - Tak biało, sterylnie i śmierdzi dentystą... - skrzywił się.
    -Nie wiem jak Twój, ale mój dentysta akurat nie śmierdzi. - wciął się Kurek.
    -Jak się chodzi na kasę chorych to i nawet dentysta śmierdzi. - skwitował Bartman xdd

    Uwielbiam to opowiadanie <33 i to drugie o Julce też :D szkoda, że tak rzadko dodajesz :( ale cóż, rozumiem że jesteś zabiegana chociaż prosiłabym żebyś dodawała ciut częściej :))
    Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. "-Amputują Ci nogę?! - przeraził się młody libero.
    -Tak, nawet dwie. - uśmiechnęłam się sztucznie.
    -Michał, obiecaj, że nawet bez nóg będziesz ją kochał, bo mnie popamiętasz! - Paweł pogroził koledze palcem.
    -Nie no co Ty, wyniosę ją na środek ulicy i zostawię, bo przecież nie ma nóg, to jak mam ją kochać...
    -Wyobraziliście sobie teraz taką turlającą się Agę? - zaśmiał się Piter."
    :D

    Dalej nie mogę pojąć jak można zwichnąć mięsień uda przez pociągnięcie koca z zawinięta nogą? ;> :D
    Przez Ciebie nie potrafię patrzeć już na Zatora jak normalnego człowieka tylko jak widzę go w tv czy na zdj to wyobrażam go sobie jako taką nieporadną ciapę, która na trening z reklamówkami chodzi xD

    Co oni jej w tym pokoju zrobili?;O Pewnie dlatego Igła wcześniej Kubiaka zawołał? Ale po co? Dowiem się w następnym rozdziale bo nie mam pojęcia :D
    Pozdrawiam:*

    http://szukajacszczescia-lookingforhappiness.blogspot.com/ Kasieńka jak znajdziesz czas mimo zabiegania to wpdanij :) Świeża siódemka :P

    OdpowiedzUsuń
  13. świetnie piszesz! pokochałam to opowiadanie !

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojeej Boskie !
    Ciekawe co tam w pokoju było ;pp

    OdpowiedzUsuń
  15. uwielbiam Nowakowskiego i Zatorskiego w Twoim opowiadaniu:) Oni i Ich teksty po prostu miażdżą:) cóż to Pani doktor zobaczyła na swoim łóżku? Nie gdybam bo i tak nie trafię;)
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. chyb wiem o co chodziło Agacie na samym końcu, ale zachowam to dla siebie i zobaczę czy dobrze myslałam jak dodasz nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetne opowiadaniee ;D nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału .

    OdpowiedzUsuń
  18. no yh, no sissiiii!! Jak moglas w takim miejscu zakonczyc rozdzial, co!?!?!? No foch z przytupem! :D Jak moglas? Teraz bedziesz miala na sumieniu dziewczyne i jej nieprzespana noc :< ahahahah. Zgadzam sie z innymi i czekam na nastepny rozdzial, papapap :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ciekawe, jak mają sobie poradzić Pit i Zati w dorosłym życiu? Przecież Cichy nie przeżyje bez kocyka, a Zatorski zawsze będzie ze sobą taszczyć reklamówki! Patola xD
    Bosz, nie cierpię chodzić do dentysty. Kiedyś się na mnie zemszczą za to, że kiedy byłam młodsza, nie chciało mi się myć zębów... O.O Boję się. Przecież oni mogą mi nawet NAPRAWIĆ ZĘBY! To takie koszmarne.
    Chcę mi się śmiać. Jeszcze. Dziesięć minut po przeczytaniu. Na noc. Jesteś niemiłosierna, bo nie pozwalasz ludziom spać! Zamiast przenieść się do krainy Morfeusza, będę się śmiała jak opętana i wezwą egzorcystę. Później dam im to do przeczytania i sami zaczną się tak śmiać. I egzorcysta również XD
    Zdecydowanie częściej próbuj dodawać rozdziały, PROSIIIIIMYYYY!
    A tymczasem zapraszam do mnie, bo już Cię doganiam. Mam 50-ty rozdział, niedługo będę miała identyczny stan, jak Ty... http://lunatykow-nie-wolno-budzic.blogspot.com/
    Pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  20. Geniusz po prostu! Brak mi słów. Spadłam z krzesła ze śmiechu!
    http://spala-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.

    OdpowiedzUsuń