-Mama...? - dało się usłyszeć przeraźliwy jęk. Wszystkie pary oczu skierowały się na tego jednego osobnika.
-Piotruś... - kobieta rozłożyła ręce, lecąc w objęcia swojego syna. On wyrwał od stołu, biegnąc prosto w jej stronę.
-Oho... - wymamrotał Kubi, smarując swój chleb wiśniowym dżemem. Kompletnie nie rozumiałam celu wizyty mamy Piotrka... Przecież oni trenują i ciężko pracują, nie mając czasu na schadzki z rodziną, a tu proszę... Ciekawe co powiedziałby na to trener...
-Pf, to ja też zaproszę swoją mamusię. - chlipnął Zator, przeżuwając swoje śniadanie.
-Chyba nie musiałeś jej zapraszać... - mruknął Winiarski, pokazując głową w stronę wejścia. Pawła oczy aż zabłyszczały, rażąc swoim blaskiem wszystkich na około. Chciałoby się zapytać, gdzie aktualnie znajdują się moje przeciwsłoneczne binkle.
-Co to dzisiaj, Dzień Dziecka? - fuknął zniesmaczony swoim włosem w posiłku Bartman. Zbyszku! Jesteś geniuszem! Przecież dzisiaj pierwszy czerwiec.
-No bez jaaaaj. - jęknął Kosok, odrzucając widelec z nabitą na niego wędliną. - Ile razy ona jeszcze do nas przyjedzie?
-Wy byście nie chcieli, żeby wasza rodzicielka was odwiedziła? - zapytałam, a wszyscy z mordem w oczach, jednogłośnie odpowiedzieli "nie". Pani Nowakowska, jak i Zatorska ze swoimi wyrośniętymi latoroślami dotarli do naszego stołu. Przywitały się serdecznie, a ja kolejny raz musiałam się przedstawiać. Myślałam, że już każdy zna mnie w tym towarzystwie...
-Pokaż Piotrusiu, co mamusia ci kupiła. - zaświergotała kobieta.
-Mamo. - westchnął środkowy.
-Piotrze. - syknęła surowo.
-No prosimy Piotrusiu... - wtrącił Igła. Siatkarz po wcześniejszym wywróceniu oczami z ozdobnej torby wyjął prezent od rodzicielki.
-Nie, to nie może być prawda. - wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem.
-Gustowne, na serio. - powiedział Ziomek, który jako jedyny zachował powagę, widząc przed sobą bokserki w zielone baranki. Co dziwne, Paweł dostał takie same, tylko, że w czerwonym kolorze. Co czerwone, to zboczone, czyż nie?
-Koniec tego przedstawienia mamo, muszę wrócić do pracy.- cóż ja słyszę, Piterson postawił się swojej matce?! Rozbrykał się młodzieniaszek, no, no.
-Wyganiasz mnie? - wyraźnie posmutniała.
-Tak. - zacisnął wargi w cienką linię.
-To ja do ciebie z prezentem, pamięcią i otwartym sercem, a ty tak po prostu chcesz się mnie pozbyć? - niedowierzała.
-Tak. - powtórzył poprzedni gest.
-O nie! - pogroziła palcem. - Chodź Marzenko, napijemy się kawy. - pociągnęła swoją jak mniemam koleżankę za łokieć i oderwała ją od objęć z synem. Wszyscy zadziwieni przyglądaliśmy się tym zdarzeniom.
-Czeeść, hehe! - na stołówcę rozbrzmiał optymistyczny głos.
-Łaaa, Piotruś! - pisnął Nowakowski i klasnął w ręce. Wszyscy plasnęli dłonią o czoło. W pomieszczeniu znaleźli się też pozostali skoczkowie witając się jedynie skinięciem głowy. Piotrek z Piotrkiem długo nie porozmawiali, bo mama siatkarskiego Piotrka zaraz zbeształa swojego syna za tak nietrafne znajomości. Hej, hej, czy Żylątko jest nietrafne?! Ja tak nie uważam! Trzy, dwa, jeden, wszyscy obrażamy się na mamę Pita.
-Nie wierzę, jedna babka, a taka rozróba. - Zibi pokręcił głową, kończąc swój posiłek.
-Nie obrażaj naszego gatunku, jasne? - trąciłam pięścią jego ramię.
Wszyscy odnosząc brudne talerze do okienka, ruszyliśmy do swoich pokoi. Tam można było choć na sekundę położyć się na łóżku i odetchnąć, lecz zaraz trzeba było ruszać na trening.
-Przepraszam, ale panie nie mogą wejść na salę. - oznajmiłam, zatrzymując kobiety przed wejściem.
-Dlaczego? - zapytała Zatorska.
-Po pierwsze nie mają panie odpowiedniego obuwia, po drugie na treningu mogą przebywać wyłącznie upoważnione do tego osoby, a po trzecie rozpraszałoby to naszych siatkarzy. - wyrecytowałam.
-A pani kim jest, że może tam tak bezkarnie przebywać? - Nowakowska założyła ręce na piersiach.
-Lekarzem. - posłałam szeroki uśmiech, a im zrzedły miny.
-To my przejdziemy się po okolicy. - poinformowały i ruszyły w drogę, a ja zatrzasnęłam za sobą drzwi sali. Jak zwykle całe trzy godziny przesiedziałam na tyłku, wpatrując się w to, jak pracują nadgarstki naszych atakujących. Urzekające zajęcie.
-Wiesz co... - zaczął Michał, gdy wyszliśmy z treningu. Pokręciłam przecząco głową. - Albo nic... - westchnął.
-No mów. - dźgnęłam go palcem z brzuch.
-No nie. - wyszczerzył się, odpierając moje ataki.
-Michał! - przystanęłam, zagradzając mu dalsze przejście.
-Wstydzę się. - opuścił głowę.
-Powiedziałeś A, to teraz B, gadaj. - podparłam się pod boki.
-Moim refleksjom nie warto poświęcać uwagi. - ominął mnie szerokim łukiem, a ja uwiesiłam się na jego szyi. Dotarliśmy do pokoju, a ja wciąż nie dawałam mu spokoju.
-Powiesz mi w końcu o co chodzi? - rozłożyłam się na łóżku. Zaprzeczył, a ja miałam ochotę go udusić. W żaden sposób nie udało mi się wykrzesić z niego tego, co chciał mi powiedzieć. Powoli zaczęłam bać się tych wieści... Kto wie, co mu wpadło do głowy. Michał szybko zniknął za drzwiami łazienki, a ja leniwie przełączałam kanały w telewizji. Nagle do pomieszczenia wpadł Kuraś.
-Włącz na regionalny! - wrzasnął, wyrywając mi pilota z dłoni.
-Ja to miałam zrobić. - odparłam, ale co się będę z słabszym siłować... Wtedy moim oczom ukazała się reklama, którą kręcili siatkarze.
-Podmienili nam głosy, rozumiesz to?! To po co ja uczyłem się tej roli, skoro oni i tak zrobili swoje!
-Może nie mieliście wystarczająco dobrej dykcji... - poklepałam jego ramię.
-Najpierw wciskają nas w stroje wiewiórek, tęczy i cholera wie jeszcze czego, a potem zarzucają nam, że nie mamy dobrej dykcji?!
-Bartek, wyluzuj, to tylko reklama...
-Zhańbili nasz wizerunek! - warknął. - A wielka pani Nowakowska robi teraz wykład temu maminsynkowi, że dał się wciągnąć w takie bagno i przebrać się za wiewiórkę!
-Co się dzieje? - z łazienki wyszedł Kubi, poprawiając swój T-Shirt.
-Akurat twoje wejście, kochanie... - zaśmiałam się, wskazując na ekran telewizora. Różowy Misiek prezentował się całkiem okazale.
-Ha, mistrz aktorstwa. - uznał Dzik z radością w głosie.
-Dobrze, że twoja mama nie widzi w czym brałeś udział... - zwróciłam się do narzeczonego.
-Ja tam bym chciał, żeby mój syn przebrał się za różowy kolor. - posłał nikły uśmiech.
-Serio...? - jęknął Kuraś, wyłączając telewizor po skończonej reklamie. - Chciałbyś mieć syna geja?
-Najpierw, to ten syn musi się pojawić. - wtrąciłam. Co oni sobie myślą! Kompletnie pominęli mnie w rozmowie o dzieciach, skoro bez nas, kobiet, co najwyżej psem mogliby się zaopiekować.
-No właśnie. - Michał głęboko westchnął, a mi zaczęły chodzić po głowie różne analizy jego słów.
-Dobra Siurak, wypierdzielaj. - cisnęłam poduszką w przyjmującego.
-Wystarczyło poprosić! - bąknął i wyszedł z pokoju, po cichu domykając drzwi.
-Powiedz mi w końcu co cię trapi. - usiadłam po turecku obok Michała i objęłam dłońmi jego rękę.
-Ostatnio, kiedy nie mogłem zasnąć - zaczął. - Rozmyślałem sobie... - głośno przełknął ślinę, jakby to, co zaraz miał powiedzieć nie mogło wydostać się przez jego gardło. - Doszedłem do wniosku, że kiedy już ci się oświadczyłem, to... To już poważniej powinienem planować swoją przyszłość. - spojrzał mi w oczy, w których malował się niepokój.
-Co chcesz przez to powiedzieć? - wcięłam drżącym głosem.
-Chcę stworzyć idealny, rodzinny dom i jak najszybciej się z tobą ożenić. - uniósł kąciki ust. - A potem zasadzić drzewo i zbudować na nim domek dla naszych dzieci. - rozpromienił się jeszcze bardziej.
-Ale przecież... - nie dokończyłam, bo w porę mi przerwał.
-Wiem, że jeszcze niedawno nie chciałem się mieszać w to wszystko, ale teraz zrozumiałem, że jesteś najważniejsza i nie mogę cię stracić. - mocno mnie objął.
-Przyjęłam twoje oświadczyny, głupku. - zaśmiałam się cicho. - Nie mógłbyś mnie stracić.
-Wiesz co, nawet myślałem nad imionami dla dzieci...
Niedowierzając uniosłam wzrok.
-Co sądzisz o Hubercie i Basi? - wyszczerzył się.
-Idealnie. - uśmiechnęłam się i musnęłam jego wargi. Czyli jak dotąd to na czym stoję nie było niczym udowodnione. Stąpałam po cienkim lodzie? I chyba nadal stąpam, czując, że w każdej chwili nasze szczęście może legnąć w gruzach, a cebulowe obrączki rozpuszczą się w naszych żołądkowych kwasach. Przesadzam? Przesadziłam już kiedyś i niezmiernie tego żałuję, myślami powracając do tego codziennie.
-Tak mamo, będę jadł dużo owoców i warzyw. - wymamrotał znudzony Paweł, żegnając się ze swoją matką.
-Masz tu dziesięć złotych, kup sobie coś słodkiego. - powiedziała pani Nowakowska, próbując jakoś przeżyć to ciężkie rozstanie ze swoim synalkiem. Ale cóż, szerokiej drogi, adios drogie panie!
Kiedy one wyszły, obydwaj siatkarze odetchnęli z ulgą.
-Coraz poważniej myślę o tym, żeby na stałe przeprowadzić się do Rzeszowa. - burknął środkowy, zmierzając w kierunku swojego pokoju.
-Ale majtki to mi się przydadzą, akurat skończył mi się świeży komplet. - dodał zadowolony libero.
________________________________________________________________________
Pierwszy, wakacyjny rozdział! ;-)
Krótki, prawda, ale mam już pewne plany na następny....... ;>
Pozdrawiam, Sissi. ♥
Krótki, prawda, ale mam już pewne plany na następny....... ;>
Pozdrawiam, Sissi. ♥
Świetny rozdział! ;D Mamusie Pita i Zatora powalają na kolana! :P
OdpowiedzUsuńKubiak planuje ślub? Ciekawie, ciekawie ;)
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
Pozdrawiam: http://all-you-need-is-love-and-volleyball.blogspot.com/ ;)
nie no boże nie żyje XD
OdpowiedzUsuńpadłam na ryj i nie wstaje XD rozdział znowu mnie tak rozśmieszył, że szok! jezu jeszcze ich matki nie mogeeeee no! zajebiście piszesz, wiesz?
:*
pozdrawiam i do następnego!
siatkarskielovestory.blogspot.com
Jezu, sikam! :D Mamusie, Boże! XD
OdpowiedzUsuńHhahhaah :D mamy Pita się nie spodziewałam :D jak zawsze świetny rozdział :3
OdpowiedzUsuńhahaha Mamuśki rządzą! Kubiak myślący o przyszłości i dzieciach? no super, mam nadzieję, że Agata sie nie przerazi i rozmyśli :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na www.foreverbeadreamer.blogspot.com dopiero zaczynam
pozdrawiam :)
hahahaha... mamusie Pita i Zatora rozwaliły system xd czyżby ten pomysł na następny rozdział to wyjawienie Kubiakowi prawdy o tym co zaszło między Agatą, a Zbyszkiem? ;> czekam na następny ;D
OdpowiedzUsuń"-Co to dzisiaj, Dzień Dziecka?" inteligentne pytanie kupiło mnie całą i choćbyś po tym miała napisać "tralala" to by mi wystarczyło wróić do "-Co to dzisiaj, Dzień Dziecka?" i byłoby dobrze :D
OdpowiedzUsuńBoże już się bałam, że nie będziesz pisać dalej. Całe szczęście nie.! :D Rozdział jak zwykle genialny. Pozdrawiam.;* ~`Ikaa.
OdpowiedzUsuńHahahahaha :D Rodzicielki jak zwykle rozwalają system :D! Jeszcze w przypadku tych dwóch osobników, czytaj: besztanego Zatiego i Cichego Pita (Ten "besztany" powstał na potrzeby komentarza... Głupio tak, żeby Zati nie posiadał swojego przymiotnika haha :D) kompletnie powalają! :)
OdpowiedzUsuńPrzyjaciółkami są, powiadasz? Tym większa zabawa ;D!
Boże, tyle genialnych tekstów :D Zagubione binkle w blasku radości Pita i Zatiego, czysta para gaci Besztanego, 10 zł na słodycze (kochana mamusia ;3!) Poryczałam się przez Ciebie ze śmiechu! :))
Tylko chwila zadumy... Coraz bardziej niepokoją mnie powroty do tej sytuacji z Zibim. Boziu, błagam, żeby to nie wpłynęło na relację z Kubim... Żeby to niczego nie zepsuło. :(
Pozdrawiam ciepło ;*
naranja-vb.blogspot.com
PS. Przepraszam za długą nieobecność i przy okazji zapraszam na nowy rozdział :)
Te mamusie Pita i Zatora mnie rozwaliły. A te ich prezenty.... Haha! I te 10 zł na słodycze... Mnie mama nie kocha i nie daje mi pieniążków na słodycze, bo dupy rosną, a ja zawsze modlę się "niech w cycki pójdzie". ;D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle super. ;p
Boję się jednego. Że przez to co Agata zrobiła z Zbyszkiem to pomiędzy nimi wszystkimi relacje się popsują i wszystko się rozdupczy... :/
Pozdrawiam ciepło! :*
Patricia
Jeżeli przy tym rozdziale brzuch mnie bolał od śmiania, to ja się boję, co będzie w następnym :D
OdpowiedzUsuń10 złoty na słodycze- HAHAHA XD Zati odnalazł + przyjazdu mamusi- w końcu ma czyste gatki :D A na dodatek 'rozmowy' synków z rodzicielkami-rozwalasz system ;D
:*
A na dodatek Cichy Pit z Hehe Pitem się spotkali :D Jak przyjaciele z boiska xD
UsuńJezus Maria, normalnie wielbię Cię za ten rozdział :D Wizyty matek sprawiły, że ledwo utrzymałam się na krześle, śmieję się jak głupia normalnie, no!
OdpowiedzUsuńJeszcze na koniec "Masz tu dziesięć złotych, kup sobie coś słodkiego.". Umieram :DD
Mamy się bać tych planów na kolejny? :D
Pozdrawiam z brzuchem bolącym od śmiechu ;*
+jeżeli masz ochotę, to zapraszam na drugi gorzka-prawda-rozczarowan.blogspot.com/
HAHAHAHAHAHA XD
OdpowiedzUsuńSuper rozdział , a do tego jeszcze mamy Zatiego i Pita :D Leże i płaczę za śmiechu ;D
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*
Przybywam po chwilowej nieobecności, ale na nic nie mam czasu :C
OdpowiedzUsuńWiesz, że ten blog jest moim prywatnym rozśmieszaczem :)
Mamuśki zadbały o swoich synków przyodziewając ich w nowy komplet majtasów :D
A pani Nowakowska jeszcze poskromiła się o pieniążki na słodycze ^^
Cieszę się szczęściem Dzika i Agi, ale z tyłu głowy widnieje tabliczka z chwilą zapomnienia... Nie jestem tutaj by potępiać Agatę, ale jej nie pochwalam. Jak Michał kocha to wybaczy, chyba? Mam mętlik w głowie co do możliwości rozwiązania tej sprawy, ale nie po to piszesz tak długie opowiadanie, żeby przez jakiegoś tam Zbyszka rozpierniczyć wszytko ;/ Ej no bo się wkurzę wtedy :(
Pozdrawiam ;*
Jak znajdziesz czas i chęć to wpadniesz: http://szukajacszczescia-lookingforhappiness.blogspot.com/ :)
"le majtki to mi się przydadzą, akurat skończył mi się świeży komplet."- świetne :D
OdpowiedzUsuńKiedyy następny??
OdpowiedzUsuńNa treningi siatkarzy można zazwyczaj wejść bez problemu, chyba, że czasami nie wolno, ale prawie zawsze można wejść. A tamten zakaz to rozumiem, że tak tylko dla ich dobra, żeby było miło bez upierdliwych mam xd. A i jeszcze jedno, talerze masz na tacach, więc jak odnosisz to na takie wielkie wózki, a nie do okienka ;D. A rodział faaajnyy :D.
OdpowiedzUsuń