wtorek, 19 lutego 2013

~Rozdział 59~

Gdy rozlokowaliśmy się po pokojach mieliśmy chwilę dla siebie, potem trening i obiad. Oczywiście ja tej chwili dla siebie nie zaznałam, bo tak to jest jeśli połowa drużyny postanawia, że wbije sobie do Agaty, bo przecież ona lubi jak sie ją odwiedza, tym bardziej jeśli jest prosto po podróży.
-I co, masz coś w barku? - miłe przywitanie, nie ma co.
-Soczek ananasowy. - pokazałam mu prawie już pusty karton.
-Łee, to tak jak my. - zasmucił się libero. - Takie przywitanie, a zero polskiego zaopatrzenia. - westchnął i rzucił się na łóżko.
-Polish welcome kurwa mać! - do pokoju wpadł rozbawiony Zbyszek. - Wiecie co znalazłem w barku?! Sok z jakiegoś cholernego mango! Mogliby się jakoś przystosować do polskich warunków... - atakujący także zajął drugą połowę łóżka. A gdzie musiała siedzieć Aga? Na półce obok telewizora!
-Ty masz chociaż mango, a my ananasa. - chlipnął Krzyś.
-Też macie ananasa w barku?! - nie kurde, całą reprezentację w pokoju!
-Zero oryginalności... - Zibi pokiwał głową. - Kuraś, idź zapytaj się co będzie na obiad...
-Stawiam na ananasa w sosie z mango. - zamyślił się.
-Kotleta by dali i byłoby super. - wymamrotał Ignaczak. - Śpieszymy się na trening, Zibi chodź. - Igła pociągnął siatkarza za rękaw i wspólnie wyszli z pokoju.
-Kuraś, trening macie... - wspomniałam, oczekując jakiejkolwiek reakcji od siatkarza.
-A właaśnie! Wiedziałem, że o czymś zapomniałem! - pacnął się w czoło i poczłapał za swoimi kolegami. Ja przebrałam się w reprezentacyjną koszulkę, która była na mnie nieco za duża, chwyciłam apteczkę i pognałam do recepcji, bo tam była zbiórka. Sala była oddalona od hotelu o kilkanaście kilometrów.
-I tak na głodniaka iść grać? - zasmucił się Piter. - Mój organizm nie będzie wystarczająco wydolny, aby wbijać takie gwoździe jak zazwyczaj...
-Ja tam zaopatrzyłem się w paluszki. - obok nas znalazł się Bartman, ze swoimi nierozłącznymi wypieczonymi, słonymi paluszkami.
-Daj jednego. - środkowy wyciągnął dłoń.
-Chcesz żebym umarł z głodu?! - warknął Zbyszek i odszedł kawałek dalej. Po kilku minutach czekania w końcu pojawił się trener Andrea, wraz ze swoim zastępcą Andreą. Andrea z Andreą. Spostrzegawczość.
-Wszyscy są? Dwa, cztery, sześć... nie chce mi się liczyć... - westchnął i ruszył do autokaru.
-O patrz, a gdyby mnie nie było? - oburzył się Kubiak.
-Nikt by nie płakał. - stwierdził Igła.
-No jak niee! - sekundę później znalazłam się obok nich. - Pierwsza bym po niego wracała! - wyszczerzyłam się.
-Serio? - wszyscy siatkarze na raz się skrzywili mierząc kolegę wzrokiem.
-Po co tutaj wracać... ani to przystojne, ani wysokie... wada wzroku sięgająca minus pięćdziesiąt, stopa czterdzieści siedem, obwód pasa sto osiemnaście, sepleni, lubi oglądać "wojownicze żółwie ninja" i ubóstwia biologię! Po chu...usteczkę tutaj wracać?! - Zbyszek dokładnie opisał mi Michała.
-Mamy brzydszych w tej ekipie. - wtrącił się Bartek.
-Mówisz o sobie? Lubię tą twoją samokrytykę. - Piter poklepał ramię przyjaciela.
-Ohoho, patrzcie na tego cwaniaka! - Bartek przestrzelił potylicę Piotrka.
-Nie ma cwaniaka, na warszawiaka... - zanucił Bartman pakując się do autokaru. Tam także elementy wskazujące na to, że Polska w Argentynie ma szczególne znaczenie. Na przykład płyta "Boys'ów" jako przewodni gatunek muzyki podczas podróży. W tym czasie wszyscy słuchawki na uszy i żyjemy we własnym świecie. Winiar tylko sobie podrygiwał, przy "jesteś szalona" czy coś... ale w sumie, do czego on nie podryguje! Nie podrygujący Winiar, to nie Winiar!
Po dwudziestu minutach jazdy eskortowanej przez tabuny policji dotarliśmy na salę.
-Czuję się jak jakaś gwiazda filmowa... - Piotrek wysiadając z autokaru teatralnie westchnął, dziękując policyjnej eskorcie machnięciem ręki.
-Bo jesteś chudy, wysoki i niezbyt mądry? - wtrącił Kurek, a wszyscy zaśmiali się pod nosem.
-Koczkodany niedomyte. - bąknął środkowy i obrażony skierował się do szatni, stawiając jak największe kroki, aby jak najszybciej zaszyć się w szatni.
-To było chamskie... - zmarszczyłam brwi i uderzyłam Bartka w ramię.
-No, chamskie.pl Bartek. - zaśmiał się Igła. W całym obiekcie panowało dziwne gorąco, bo jak się potem okazało, zepsuła się klimatyzacja. Weszliśmy na salę, bardzo długa rozgrzewka, krótkie rozciąganie, żeby jakoś przygotować te zastałe mięśnie do wysiłku i praca nad zagrywką oraz przyjęciem sposobem dolnym.
-Ała Bartek! To bolało! - wrzasnął Nowakowski, gdy oberwał niewiarygodnie szybką piłką w bark.
-Sorry! - przyjmujący tylko uniósł rękę.
-Piter, może chcesz bandażyk? Doktor Agatka Ci pomoże! - roześmiał się Bartman.
-Aga, oni się ze mnie śmieją. - Cichy zrobił minę obrażonego dziecka. I co ja miałam zrobić, biedna? Podeszłam do niego, opryskałam bark schładzającym spray'em, przemierzwiłam włosy i wróciłam na swoje miejsce.
-Masz szczęście, że go nie przytuliłaś! - Dziku zabawnie pogroził mi palcem.
-Chciałam. - poruszyłam ramieniem. - Bo już dawno nie tonęłam w niczyich ramionach... - westchnęłam teatralnie.
-Uuu... - zawyli wszyscy.
-Grabisz sobie... - znów to zrobił.
-Czekaj, czekaj, on Ci pokaże! - wciął się Ignaczak. - Ale wieczorem!
-Jak będę coś słyszał, przenoszę się do kogoś! - Ziomek podniósł rękę, szukając punktu zaczepienia.
-Boże, aż mi nie dobrze. - skrzywił się Zatorski.
-Przestańcie! - warknęłam. - Grać, bo mecz z tymi wielbicielami Polaków sam się nie wygra!
I w ten właśnie sposób siatkarze zaprzestali już swoich dogryzek i skupili się na grze. Zati odbierając zagrywkę od Bartmana wybił sobie kciuka. Szybka reakcja, opatrunek, lód, ale i tak raczej Igła nie będzie miał jutro zmiennika...

Po czterogodzinnym, wyczerpującym treningu, nadszedł czas na powród do hotelu, obiad i regeneracja na stole fizjoterapeutów. Tego najbardziej się bali. Łysego terrorysty...
Szybki prysznic i do autokaru. Tam zupełna cisza. Jak nigdy! Nawet Winiar poszedł spać, co niezwykle mnie zdziwiło. Totalnie wypompowany Kubiak opadł sennie na moje ramię, a mnie aż zsunęło z siedzenia od nadmiaru jego ciężaru. Argentyńskie drogi jeszcze bardziej sprawiały, że na miejscu pośladków, spoczywały sobie plecy. W takiej oto pozycji dojechałam do hotelu.
-Moje plecy... - skrzywił się Kubiak, prostując kończyny.
-No. - poparłam go, także się rozciągając. Szybko wyszliśmy z autobusu i pognaliśmy na obiad, na który i tak byliśmy już spóźnieni.
-Krewetki?! - pisnął Kurek. - Czy my wyglądamy na takich, którzy jedzą krewetki?!
-Jest z nami krewetka, jest z nami sałata, nie ma z nami schaboszczaka, gdzie jest kurczę schaboszczak. - zanucił Piter. Z takim właśnie ekwipunkiem na talerzu, doczłapaliśmy do swojego stołu, rozsiadając się wygodnie. Wygodnie... wszyscy ściśnięci byli jak sardynki. Połowa drużyny siedziała na jednej ławce, a druga miała do dyspozycji siedem krzesełek.
-Krzysiu, weź ten gruby tyłek... - Winiar próbował usadowić się obok libero.
-Przesunąłem się przecież! - burknął.
-Spadaj, idę do Zatora. - prychnął przyjmujący i rozsiadł się obok młodszego zawodnika.
-Aga, usiadłabyś Dzikowi na kolankach, od razu więcej miejsca... - wspomniał Zbyszek.
-Sugerujesz coś? - zmrużyłam oczy. - Sądzisz, że jestem gruba, tak? Powinnam schudnąć? Wiesz co! Cham z Ciebie!
-Uuu, zadarłeś z potworkiem. - szepnął Kurek.
-Słyszałam! - burknęłam. - Więcej nie będę chłodzić Twoich koślawych odnóży!
-Ale...
-Zamknij się!
-Dobra. - jęknął i wrócił do pochłaniania owoców morza.
W ten o to wspaniały sposób zakończyły się rozmowy przy stole. Igła tylko zapodał pomysł abyśmy ruszyli do hipermarketu po jakieś przekąski. Bartman szedł z dala ode mnie.
-Śmieszne wózki. - Piter wysunął jeden z pozostałych kilkunastu pokazując nam blaszany pojazd.
-W Polsce też takie mamy. - prychnął Kurek.
-Ale w Polsce nie ma siedzonek dla dzieci!
-Jak nie?! - oburzyli się wszyscy.
-Nie jeździłeś nigdy nimi? - zdziwił się Zatorski.
-Ty Zati to do teraz takim śmigasz, co? - Bartman zarzucił na młodego libero swoje ramię.
-Dziwisz się, w prawdziwym samochodzie to on do pedałów nie dosięga. - Kurek przemierzwił jego włosy
-To było chamskie... - zmarszczyłam brwi.
-W ogóle chamscy dzisiaj jesteśmy... - zauważył spostrzegawczy Zibi.
-Ty się lepiej koleś nie udzielaj! - pogroziłam atakującemu palcem. - I tak jesteś już u mnie pod krechą!
-O. - siatkarz wytarł wyimaginowaną łzę, po czym wszyscy razem ruszyliśmy do sklepu. Pełno miniaturowych ludzi, którzy z podziwem wpatrywali się w tych wielkoludów, a Ci patrzyli na nich z góry. Jako Ci lepsi... phi! Każdy poszedł w jednym kierunku, czyli na dział ze słodkościami, bo wszyscy mieli potrzebę dostarczenia swojemu organizmowi cukru.
-Chipsy, chipsy, chipsy... - mówił pod nosem Kubiak, prawie biegnąc do półki z wypieczonymi ziemniakami. - Paprykowe, cebulowe, bekonowe... a może solone... - zamyślił się, nie mogąc się zdecydować.
-A może weź te plasterki marchewki? Zdrowsze, lepiej Ci jutro pójdzie. - podsunęłam mu pod nos opakowanie.
-Wyglądam na królika? - skrzywił się. - Wezmę paprykowe... o smaku zielonej cebulki też. - chwycił chipsy mocno przytulając je do siebie. W kasie natychmiast utworzyła się ogromna kolejka. Ogromna, czyli ogromna wzdłuż i ogromna wzwyż. Powoli przesuwaliśmy się w stronę kasjerki, aż w końcu wszyscy zapłacili i wyszliśmy z marketu.
-Ty, a jakbyśmy świsnęli te wózki? Nikt by się nie zorientował... - Zbyszek dyskretnie podszedł do nich, badając ich zabezpieczenie... którego nie było. Takie zaufanie do swoich mieszkańców to drogocenna rzecz. W Polsce nawet psa od drzewa by odwiązali!
-Po co Ci ten wózek? - zapytał Dzik z buzią pełną chrupków.
-Dla zabawy. - poruszył ramieniem. - Moglibyśmy urządzić jakieś wyścigi... potem oddamy. - przeleciał po wszystkich wzrokiem, oczekując poparcia jego pomysłu.
-Posoliło Cię, Bartman. - uciął Kuraś.
-Oj no bawić się nie umiecie! - warknął atakujący i odpiął jeden wózek. - Wchodzicie w to, czy nie? - znów spojrzał na wszystkich, którzy jak stali tak stoją.
-Ja wchodzę. - Piter stanął obok Zbyszka.
-Weźcie nie róbcie maniany, wracamy do hotelu... - jęknął Ignaczak. Popieram, popieram!
-Zjedziemy z tej górki i oddajemy. - ręce Zbyszka ułożyły się jak do modlitwy.
-Zabijemy się! - rzucił Ziomek. - Mam za piękny głos, żeby umierać! Stacja radiowa już mnie zatrudniła!
-Dobra, raz siatkarzowi śmierć. - westchnął Kubiak.
-Misiek! - pisnęłam. Ciągle nie byłam przekonana do tego pomysłu.
-Pożegnaj swojego rumaka, możesz już go nie zobaczyć. - chlipnął Nowakowski.
-Kto nie jedzie, ten ciota! - krzyknął Bartman. Nie trzeba było długo czekać na reakcję, po sekundzie wszyscy dopadli swoje wózki, a ja razem z Zatim stałam ciągle w tym samym miejscu.
-Zator, co z Tobą? - zapytał Ignaczak.
-Jedź Igła, jedź... - machnął ręką. - Jak zginiesz, to w końcu będę miał szansę wykazać się w reprezentacji.
-Z tym palcem to nie wiem. - wtrąciłam, a on szturchnął mnie łokciem.
-Dobra panowie, jedziemy i spotykamy się koło tamtego znaku na końcu. - wskazał Zbyszek.
-Mamo, przepraszam za to, że zbiłem żyrandol w pokoju. - powiedział smutny Kurek i usiadł w wózku.
-Debilu, wysiadaj. - wymamrotał Piter. - Jak chcesz dotrzeć na szczyt górki? Przeteleportować się!?
-O, zapomniałem. - uderzył się w czoło i znów wygramolił się z blaszanego pojazdu. Wszyscy razem ruszyliśmy na start wyścigu. Nie myślcie sobie, że zaprzestałam moich starań o to, żeby zrezygnowali z tego poranionego pomysłu, poranionego Bartmana. Ale jak grochem o ścianę, nic nie pomagało!
-No panowie... na trzy. - zarządził atakujący. - Raz, dwa...
-Ja pierdolę, ochrona! - wrzasnął Kurek, a wszyscy siatkarze w popłochu wystartowali ze swojego miejsca.
-Zajebiście. - powiedziałam pod nosem wpatrując się w mężczyznę, który biegł właśnie w moją stronę.
-Może ucieknijmy? - zapytał Paweł piskliwym głosikiem.
-Dobry plan. - szarpnęłam go za rękaw i ruszyliśmy w długą.

_______________________________________________________

Według mnie rozdział jako ten jeden z gorszych. :C 
Jakoś brak weny... : c Mam nadzieję, że powróci niedługo! ;-)
Pozdrawiam, Sissi. ♥ 

20 komentarzy:

  1. Hahaha, nie mogę. ;D. Te docinki chłopaków, no comment! ;D. Ale swoją drogą Agata trzyma ich wszystkich krótko, jak na kobietę przystało, o! ^^. Ale ten pomysł Zbycha.. Lepiej nie komentować, wolę tego nie robić. Ale Agata zapewne by stała i czekała aż ten ochroniarz podejdzie i ich opieprzy. ;D. Na szczęście Zati podsunął dobry pomysł. ;D
    Czekam na kolejny! ;)
    Pozdrawiam serdecznie! ;-***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz. ♥
      Również pozdrawiam! ;-**

      Usuń
  2. Nie no padam...epicki koniec. Naprawde! Ahahaha. Super caly blog. Jak bys miala czas i ochote to zaoraszam do siebie, dzis dodalam rozdzial 2! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry rozdział:)
    Bartman jakoś tutaj Ciebie lubie^^ To nic że masz zrytą banię i poranione pomysły ale fajny jesteś :D
    Tak się zastanawiam to już 59 ! rozdział a wszystko trwa w jakże krótkim czasie? Ile minęło? może z miesiąc?:D Przecież ciągle sezon rep trwa :)
    Kasiora jakie zdj!? ;O
    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli to jest brak weny, to ja chcę takie mieć cały czas :))
    Chyba tylko oni mogą mieć takie poronione pomysły, żeby wykorzystywać wózki w tak niekonwencjonalny sposób :DD
    i w ogóle to nowy avatar, Dziku w garniaku *_*
    Pozdrawiam ;D
    volleyball-journalist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahaha. :D dobre, dobre ;D kurde, ty to masz pomysły ;)
    Zapraszam do mnie ;) www.volleyball-passionforlife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no aż normalnie chumor mi się poprawił <3 ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. "wada wzroku minus pięćdziesiąt" rozwaliło mnie to, a ta akcja z wózkami to już w ogóle :D
    Zapraszam do siebie na http://loving-volleyball.blogspot.com/ i na http://another-volley-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. te ich docinki powalają na kolana:D ale pomysłów na zabawę to im nie brakuje...ciekawi mnie jak zakończy się "rewelacyjny" pomysł Zbyszka:)
    pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny:)
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. ja to po prostu uwielbiam :) płakałam ze śmiechu xD zapraszam do siebie http://zagrywka-jest-tylko-jedna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ha ha, no niezły rozdział :D
    Jesteś stworzona do pisania takich tekstów. Pozdrawiam!! :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestes w tym zajebista. Dziewczyno masz taką wyobraźne ze jestem peła podziwu O.o

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja to leżałam ze śmiechu ;p Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam to 3 dni, aż wkońcu mi się udało przeczytać całe :D hahhahah :d Dobre, dobre :d
    Bardzo mi się podoba :d
    Zapraszam do mnie :
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałaś nominowana przez moją skromną osobe do Liebster Award : ) Zapraszma do mnie, tam znajdziesz pytania : http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/

    Pozdrawiam, WikaVolleyball

    OdpowiedzUsuń
  15. Zostałaś nominowana przez moją skromną osobe do Liebster Award : ) Zapraszma do mnie, tam znajdziesz pytania : http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/

    Pozdrawiam, WikaVolleyball

    OdpowiedzUsuń
  16. Pojawił się piętnasty rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com, serdecznie zapraszam. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie martw się, wena szybko powróci :) Świetny blog :)
    Zapraszam do mnie http://zuczek1998.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Korzystając z okazji zapraszam do mnie, nowy blog. ;) 169141613.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń