-I co, masz coś w barku? - miłe przywitanie, nie ma co.
-Soczek ananasowy. - pokazałam mu prawie już pusty karton.
-Łee, to tak jak my. - zasmucił się libero. - Takie przywitanie, a zero polskiego zaopatrzenia. - westchnął i rzucił się na łóżko.
-Polish welcome kurwa mać! - do pokoju wpadł rozbawiony Zbyszek. - Wiecie co znalazłem w barku?! Sok z jakiegoś cholernego mango! Mogliby się jakoś przystosować do polskich warunków... - atakujący także zajął drugą połowę łóżka. A gdzie musiała siedzieć Aga? Na półce obok telewizora!
-Ty masz chociaż mango, a my ananasa. - chlipnął Krzyś.
-Też macie ananasa w barku?! - nie kurde, całą reprezentację w pokoju!
-Zero oryginalności... - Zibi pokiwał głową. - Kuraś, idź zapytaj się co będzie na obiad...
-Stawiam na ananasa w sosie z mango. - zamyślił się.
-Kotleta by dali i byłoby super. - wymamrotał Ignaczak. - Śpieszymy się na trening, Zibi chodź. - Igła pociągnął siatkarza za rękaw i wspólnie wyszli z pokoju.
-Kuraś, trening macie... - wspomniałam, oczekując jakiejkolwiek reakcji od siatkarza.
-A właaśnie! Wiedziałem, że o czymś zapomniałem! - pacnął się w czoło i poczłapał za swoimi kolegami. Ja przebrałam się w reprezentacyjną koszulkę, która była na mnie nieco za duża, chwyciłam apteczkę i pognałam do recepcji, bo tam była zbiórka. Sala była oddalona od hotelu o kilkanaście kilometrów.
-I tak na głodniaka iść grać? - zasmucił się Piter. - Mój organizm nie będzie wystarczająco wydolny, aby wbijać takie gwoździe jak zazwyczaj...
-Ja tam zaopatrzyłem się w paluszki. - obok nas znalazł się Bartman, ze swoimi nierozłącznymi wypieczonymi, słonymi paluszkami.
-Daj jednego. - środkowy wyciągnął dłoń.
-Chcesz żebym umarł z głodu?! - warknął Zbyszek i odszedł kawałek dalej. Po kilku minutach czekania w końcu pojawił się trener Andrea, wraz ze swoim zastępcą Andreą. Andrea z Andreą. Spostrzegawczość.
-Wszyscy są? Dwa, cztery, sześć... nie chce mi się liczyć... - westchnął i ruszył do autokaru.
-O patrz, a gdyby mnie nie było? - oburzył się Kubiak.
-Nikt by nie płakał. - stwierdził Igła.
-No jak niee! - sekundę później znalazłam się obok nich. - Pierwsza bym po niego wracała! - wyszczerzyłam się.
-Serio? - wszyscy siatkarze na raz się skrzywili mierząc kolegę wzrokiem.
-Po co tutaj wracać... ani to przystojne, ani wysokie... wada wzroku sięgająca minus pięćdziesiąt, stopa czterdzieści siedem, obwód pasa sto osiemnaście, sepleni, lubi oglądać "wojownicze żółwie ninja" i ubóstwia biologię! Po chu...usteczkę tutaj wracać?! - Zbyszek dokładnie opisał mi Michała.
-Mamy brzydszych w tej ekipie. - wtrącił się Bartek.
-Mówisz o sobie? Lubię tą twoją samokrytykę. - Piter poklepał ramię przyjaciela.
-Ohoho, patrzcie na tego cwaniaka! - Bartek przestrzelił potylicę Piotrka.
-Nie ma cwaniaka, na warszawiaka... - zanucił Bartman pakując się do autokaru. Tam także elementy wskazujące na to, że Polska w Argentynie ma szczególne znaczenie. Na przykład płyta "Boys'ów" jako przewodni gatunek muzyki podczas podróży. W tym czasie wszyscy słuchawki na uszy i żyjemy we własnym świecie. Winiar tylko sobie podrygiwał, przy "jesteś szalona" czy coś... ale w sumie, do czego on nie podryguje! Nie podrygujący Winiar, to nie Winiar!
Po dwudziestu minutach jazdy eskortowanej przez tabuny policji dotarliśmy na salę.
-Czuję się jak jakaś gwiazda filmowa... - Piotrek wysiadając z autokaru teatralnie westchnął, dziękując policyjnej eskorcie machnięciem ręki.
-Bo jesteś chudy, wysoki i niezbyt mądry? - wtrącił Kurek, a wszyscy zaśmiali się pod nosem.
-Koczkodany niedomyte. - bąknął środkowy i obrażony skierował się do szatni, stawiając jak największe kroki, aby jak najszybciej zaszyć się w szatni.
-To było chamskie... - zmarszczyłam brwi i uderzyłam Bartka w ramię.
-No, chamskie.pl Bartek. - zaśmiał się Igła. W całym obiekcie panowało dziwne gorąco, bo jak się potem okazało, zepsuła się klimatyzacja. Weszliśmy na salę, bardzo długa rozgrzewka, krótkie rozciąganie, żeby jakoś przygotować te zastałe mięśnie do wysiłku i praca nad zagrywką oraz przyjęciem sposobem dolnym.
-Ała Bartek! To bolało! - wrzasnął Nowakowski, gdy oberwał niewiarygodnie szybką piłką w bark.
-Sorry! - przyjmujący tylko uniósł rękę.
-Piter, może chcesz bandażyk? Doktor Agatka Ci pomoże! - roześmiał się Bartman.
-Aga, oni się ze mnie śmieją. - Cichy zrobił minę obrażonego dziecka. I co ja miałam zrobić, biedna? Podeszłam do niego, opryskałam bark schładzającym spray'em, przemierzwiłam włosy i wróciłam na swoje miejsce.
-Masz szczęście, że go nie przytuliłaś! - Dziku zabawnie pogroził mi palcem.
-Chciałam. - poruszyłam ramieniem. - Bo już dawno nie tonęłam w niczyich ramionach... - westchnęłam teatralnie.
-Uuu... - zawyli wszyscy.
-Grabisz sobie... - znów to zrobił.
-Czekaj, czekaj, on Ci pokaże! - wciął się Ignaczak. - Ale wieczorem!
-Jak będę coś słyszał, przenoszę się do kogoś! - Ziomek podniósł rękę, szukając punktu zaczepienia.
-Boże, aż mi nie dobrze. - skrzywił się Zatorski.
-Przestańcie! - warknęłam. - Grać, bo mecz z tymi wielbicielami Polaków sam się nie wygra!
I w ten właśnie sposób siatkarze zaprzestali już swoich dogryzek i skupili się na grze. Zati odbierając zagrywkę od Bartmana wybił sobie kciuka. Szybka reakcja, opatrunek, lód, ale i tak raczej Igła nie będzie miał jutro zmiennika...
Po czterogodzinnym, wyczerpującym treningu, nadszedł czas na powród do hotelu, obiad i regeneracja na stole fizjoterapeutów. Tego najbardziej się bali. Łysego terrorysty...
Szybki prysznic i do autokaru. Tam zupełna cisza. Jak nigdy! Nawet Winiar poszedł spać, co niezwykle mnie zdziwiło. Totalnie wypompowany Kubiak opadł sennie na moje ramię, a mnie aż zsunęło z siedzenia od nadmiaru jego ciężaru. Argentyńskie drogi jeszcze bardziej sprawiały, że na miejscu pośladków, spoczywały sobie plecy. W takiej oto pozycji dojechałam do hotelu.
-Moje plecy... - skrzywił się Kubiak, prostując kończyny.
-No. - poparłam go, także się rozciągając. Szybko wyszliśmy z autobusu i pognaliśmy na obiad, na który i tak byliśmy już spóźnieni.
-Krewetki?! - pisnął Kurek. - Czy my wyglądamy na takich, którzy jedzą krewetki?!
-Jest z nami krewetka, jest z nami sałata, nie ma z nami schaboszczaka, gdzie jest kurczę schaboszczak. - zanucił Piter. Z takim właśnie ekwipunkiem na talerzu, doczłapaliśmy do swojego stołu, rozsiadając się wygodnie. Wygodnie... wszyscy ściśnięci byli jak sardynki. Połowa drużyny siedziała na jednej ławce, a druga miała do dyspozycji siedem krzesełek.
-Krzysiu, weź ten gruby tyłek... - Winiar próbował usadowić się obok libero.
-Przesunąłem się przecież! - burknął.
-Spadaj, idę do Zatora. - prychnął przyjmujący i rozsiadł się obok młodszego zawodnika.
-Aga, usiadłabyś Dzikowi na kolankach, od razu więcej miejsca... - wspomniał Zbyszek.
-Sugerujesz coś? - zmrużyłam oczy. - Sądzisz, że jestem gruba, tak? Powinnam schudnąć? Wiesz co! Cham z Ciebie!
-Uuu, zadarłeś z potworkiem. - szepnął Kurek.
-Słyszałam! - burknęłam. - Więcej nie będę chłodzić Twoich koślawych odnóży!
-Ale...
-Zamknij się!
-Dobra. - jęknął i wrócił do pochłaniania owoców morza.
W ten o to wspaniały sposób zakończyły się rozmowy przy stole. Igła tylko zapodał pomysł abyśmy ruszyli do hipermarketu po jakieś przekąski. Bartman szedł z dala ode mnie.
-Śmieszne wózki. - Piter wysunął jeden z pozostałych kilkunastu pokazując nam blaszany pojazd.
-W Polsce też takie mamy. - prychnął Kurek.
-Ale w Polsce nie ma siedzonek dla dzieci!
-Jak nie?! - oburzyli się wszyscy.
-Nie jeździłeś nigdy nimi? - zdziwił się Zatorski.
-Ty Zati to do teraz takim śmigasz, co? - Bartman zarzucił na młodego libero swoje ramię.
-Dziwisz się, w prawdziwym samochodzie to on do pedałów nie dosięga. - Kurek przemierzwił jego włosy
-To było chamskie... - zmarszczyłam brwi.
-W ogóle chamscy dzisiaj jesteśmy... - zauważył spostrzegawczy Zibi.
-Ty się lepiej koleś nie udzielaj! - pogroziłam atakującemu palcem. - I tak jesteś już u mnie pod krechą!
-O. - siatkarz wytarł wyimaginowaną łzę, po czym wszyscy razem ruszyliśmy do sklepu. Pełno miniaturowych ludzi, którzy z podziwem wpatrywali się w tych wielkoludów, a Ci patrzyli na nich z góry. Jako Ci lepsi... phi! Każdy poszedł w jednym kierunku, czyli na dział ze słodkościami, bo wszyscy mieli potrzebę dostarczenia swojemu organizmowi cukru.
-Chipsy, chipsy, chipsy... - mówił pod nosem Kubiak, prawie biegnąc do półki z wypieczonymi ziemniakami. - Paprykowe, cebulowe, bekonowe... a może solone... - zamyślił się, nie mogąc się zdecydować.
-A może weź te plasterki marchewki? Zdrowsze, lepiej Ci jutro pójdzie. - podsunęłam mu pod nos opakowanie.
-Wyglądam na królika? - skrzywił się. - Wezmę paprykowe... o smaku zielonej cebulki też. - chwycił chipsy mocno przytulając je do siebie. W kasie natychmiast utworzyła się ogromna kolejka. Ogromna, czyli ogromna wzdłuż i ogromna wzwyż. Powoli przesuwaliśmy się w stronę kasjerki, aż w końcu wszyscy zapłacili i wyszliśmy z marketu.
-Ty, a jakbyśmy świsnęli te wózki? Nikt by się nie zorientował... - Zbyszek dyskretnie podszedł do nich, badając ich zabezpieczenie... którego nie było. Takie zaufanie do swoich mieszkańców to drogocenna rzecz. W Polsce nawet psa od drzewa by odwiązali!
-Po co Ci ten wózek? - zapytał Dzik z buzią pełną chrupków.
-Dla zabawy. - poruszył ramieniem. - Moglibyśmy urządzić jakieś wyścigi... potem oddamy. - przeleciał po wszystkich wzrokiem, oczekując poparcia jego pomysłu.
-Posoliło Cię, Bartman. - uciął Kuraś.
-Oj no bawić się nie umiecie! - warknął atakujący i odpiął jeden wózek. - Wchodzicie w to, czy nie? - znów spojrzał na wszystkich, którzy jak stali tak stoją.
-Ja wchodzę. - Piter stanął obok Zbyszka.
-Weźcie nie róbcie maniany, wracamy do hotelu... - jęknął Ignaczak. Popieram, popieram!
-Zjedziemy z tej górki i oddajemy. - ręce Zbyszka ułożyły się jak do modlitwy.
-Zabijemy się! - rzucił Ziomek. - Mam za piękny głos, żeby umierać! Stacja radiowa już mnie zatrudniła!
-Dobra, raz siatkarzowi śmierć. - westchnął Kubiak.
-Misiek! - pisnęłam. Ciągle nie byłam przekonana do tego pomysłu.
-Pożegnaj swojego rumaka, możesz już go nie zobaczyć. - chlipnął Nowakowski.
-Kto nie jedzie, ten ciota! - krzyknął Bartman. Nie trzeba było długo czekać na reakcję, po sekundzie wszyscy dopadli swoje wózki, a ja razem z Zatim stałam ciągle w tym samym miejscu.
-Zator, co z Tobą? - zapytał Ignaczak.
-Jedź Igła, jedź... - machnął ręką. - Jak zginiesz, to w końcu będę miał szansę wykazać się w reprezentacji.
-Z tym palcem to nie wiem. - wtrąciłam, a on szturchnął mnie łokciem.
-Dobra panowie, jedziemy i spotykamy się koło tamtego znaku na końcu. - wskazał Zbyszek.
-Mamo, przepraszam za to, że zbiłem żyrandol w pokoju. - powiedział smutny Kurek i usiadł w wózku.
-Debilu, wysiadaj. - wymamrotał Piter. - Jak chcesz dotrzeć na szczyt górki? Przeteleportować się!?
-O, zapomniałem. - uderzył się w czoło i znów wygramolił się z blaszanego pojazdu. Wszyscy razem ruszyliśmy na start wyścigu. Nie myślcie sobie, że zaprzestałam moich starań o to, żeby zrezygnowali z tego poranionego pomysłu, poranionego Bartmana. Ale jak grochem o ścianę, nic nie pomagało!
-No panowie... na trzy. - zarządził atakujący. - Raz, dwa...
-Ja pierdolę, ochrona! - wrzasnął Kurek, a wszyscy siatkarze w popłochu wystartowali ze swojego miejsca.
-Zajebiście. - powiedziałam pod nosem wpatrując się w mężczyznę, który biegł właśnie w moją stronę.
-Może ucieknijmy? - zapytał Paweł piskliwym głosikiem.
-Dobry plan. - szarpnęłam go za rękaw i ruszyliśmy w długą.
_______________________________________________________
Według mnie rozdział jako ten jeden z gorszych. :C
Jakoś brak weny... : c Mam nadzieję, że powróci niedługo! ;-)
Pozdrawiam, Sissi. ♥
Hahaha, nie mogę. ;D. Te docinki chłopaków, no comment! ;D. Ale swoją drogą Agata trzyma ich wszystkich krótko, jak na kobietę przystało, o! ^^. Ale ten pomysł Zbycha.. Lepiej nie komentować, wolę tego nie robić. Ale Agata zapewne by stała i czekała aż ten ochroniarz podejdzie i ich opieprzy. ;D. Na szczęście Zati podsunął dobry pomysł. ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! ;)
Pozdrawiam serdecznie! ;-***
Dziękuję za miły komentarz. ♥
UsuńRównież pozdrawiam! ;-**
Nie no padam...epicki koniec. Naprawde! Ahahaha. Super caly blog. Jak bys miala czas i ochote to zaoraszam do siebie, dzis dodalam rozdzial 2! :)
OdpowiedzUsuńDzięki! ;*
UsuńNa pewno zajrzę! :D
Dobry rozdział:)
OdpowiedzUsuńBartman jakoś tutaj Ciebie lubie^^ To nic że masz zrytą banię i poranione pomysły ale fajny jesteś :D
Tak się zastanawiam to już 59 ! rozdział a wszystko trwa w jakże krótkim czasie? Ile minęło? może z miesiąc?:D Przecież ciągle sezon rep trwa :)
Kasiora jakie zdj!? ;O
:*
Jeżeli to jest brak weny, to ja chcę takie mieć cały czas :))
OdpowiedzUsuńChyba tylko oni mogą mieć takie poronione pomysły, żeby wykorzystywać wózki w tak niekonwencjonalny sposób :DD
i w ogóle to nowy avatar, Dziku w garniaku *_*
Pozdrawiam ;D
volleyball-journalist.blogspot.com
Hahahaha. :D dobre, dobre ;D kurde, ty to masz pomysły ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;) www.volleyball-passionforlife.blogspot.com
Nie no aż normalnie chumor mi się poprawił <3 ;3
OdpowiedzUsuń"wada wzroku minus pięćdziesiąt" rozwaliło mnie to, a ta akcja z wózkami to już w ogóle :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na http://loving-volleyball.blogspot.com/ i na http://another-volley-story.blogspot.com/
te ich docinki powalają na kolana:D ale pomysłów na zabawę to im nie brakuje...ciekawi mnie jak zakończy się "rewelacyjny" pomysł Zbyszka:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny:)
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
ja to po prostu uwielbiam :) płakałam ze śmiechu xD zapraszam do siebie http://zagrywka-jest-tylko-jedna.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHa ha, no niezły rozdział :D
OdpowiedzUsuńJesteś stworzona do pisania takich tekstów. Pozdrawiam!! :))
Jestes w tym zajebista. Dziewczyno masz taką wyobraźne ze jestem peła podziwu O.o
OdpowiedzUsuńJa to leżałam ze śmiechu ;p Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
Czytałam to 3 dni, aż wkońcu mi się udało przeczytać całe :D hahhahah :d Dobre, dobre :d
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :d
Zapraszam do mnie :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
Zostałaś nominowana przez moją skromną osobe do Liebster Award : ) Zapraszma do mnie, tam znajdziesz pytania : http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, WikaVolleyball
Zostałaś nominowana przez moją skromną osobe do Liebster Award : ) Zapraszma do mnie, tam znajdziesz pytania : http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, WikaVolleyball
Pojawił się piętnasty rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com, serdecznie zapraszam. :)
OdpowiedzUsuńNie martw się, wena szybko powróci :) Świetny blog :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://zuczek1998.blogspot.com/
Korzystając z okazji zapraszam do mnie, nowy blog. ;) 169141613.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń