-Mówię Ci, seks bez miłości to jak jedzenie bez soli... - dało się usłyszeć z korytarza. Hmm, któż to mógłby być. Z tej całej jakże kobiecej ciekawości postanowiłam, że zaprzestanę pakowania się i wyjrzę przez drzwi.
-Jarski?! - pisnęłam. Spodziewałam się innego atakującego. - I Rucy?! - spodziewałam się także innego przyjmującego. Proszę, tacy niemrawi... cicha woda, mieliznę rwie!
-Co? - rozejrzeli się w popchłochu.
-Dobrze słyszałam, seks bez soli... tfu! Seks bez miłości, to jak jedzenie bez soli? - stanęłam z rękoma opartymi na biodrach.
-Niee... - pokręcili przecząco głowami i nagle zniknęli za rogiem korytarza.
-Kochanie? - ze swojego pokoju wynurzył się zdziwiony Dzik. - Mówisz sama do siebie? - uniósł brew.
-Nie? - ja także to zrobiłam. - Przed chwilą był tutaj Jarosz razem z Ruckiem i gadali o... dobra z resztą, idź się pakować! - machnęłam ręką i wróciłam do siebie. Dokończyłam czynność, którą śmieli przerwać mi rude orzełki. Próbowałam zapiąć walizkę siadając na niej.
-Pomóc? - zza ściany wychylił się Kurek.
-Kurczaczki smażone, co Wy się skradacie jak napalone słonie?! - wydarłam się.
-Napalone słonie? - skrzywił się.
-Mniejsza... - wywróciłam ślepiami. - Przydasz mi się. - przywołałam go ruchem ręki. On ochoczo do mnie podszedł i zarzucił swym ciałem siadając na bagażu.
-Co Ty robisz? - zapytałam zdziwiona.
-No pomagam... - wyszczerzył się.
-Nie o to mi chodziło...
-Nie? - uniósł brwi. - A o co?
-To ja siadam, a Ty zapinasz...
-Jakie znowu zapinam! Agata, pohamuj te swoje żądze do wieczora! - od razu zeskoczył z torby.
-Boże. - schowałam twarz w dłoniach. - Bagaż zapinasz, zamkiem, łapiesz za to COŚ i przesuwasz...
-A, sorry. - znów ukazał rząd swoich zębów i przystąpił do działania. Wcale nie musiałam siadać na bagażu, Bartuś sobie wyśmienicie poradził.
-Proszzz! - zaprezentował wszystko zamaszystym ruchem rąk.
-Dziękuję. - przybiłam z nim piątkę, a on zadowolony wyszedł z pokoju.
-Agnes... - do pokoju zaraz po Bartku wkroczył Paweł. - Nie masz jakiejś niepotrzebnej reklamówki... - rozejrzał się po pokoju. - Może być foliowa.
-Może coś się znajdzie... - wzruszyłam ramionami. - Jak coś to dam Ci znać...
-Nie dam Ci znać, tylko teraz masz mi to powiedzieć, bo nie mam w co się spakować!
-Nie lepiej zainwestować w walizkę...? - zapytałam po cichu.
-Nie? - podniósł brew. - Foliowe reklamówki są teraz trendy...
-A. Sorry. - posłałam mu wymuszony uśmiech. - Ale teraz reklamówki Ci na gwałt nie znajdę...
-Po co od razu na gwałt, szybko po prostu. - poruszył ramieniem. Ci wszystko z jednym kojarzą... cóż za proste istoty. - To nie masz? - zasmucił się, a ja równie ze smutną miną pokręciłam głową. - No doobra, pójdę do kogoś innego. - głęboko westchnął i poczłapał na korytarz. Oczywiście nie zamykając drzwi, bo Agata mieszka w Tesco.
-Agatko, Agatko, Agatko... - wchodzą jak do baru!
-Slucham, słucham, słucham... - znów oderwano mnie od pakowania ostatnich rzeczy.
-A w sumie to już nic. - Winiar zastanowił się chwilę i tak szybko jak się u mnie zjawił, tak szybko zniknął.
-Panowie za godzinę zbiórka! - krzyknął trener Anastasi.
-Za godzinę?! A ja nie mam się w co spakować! - kogo obstawiacie? Tak! Dobra myśl, masz u mnie ziarenko słonecznika w nagrodę! Prawidłowa odpowiedź to... w sumie jak wiecie, to co Wam będę mówić.
Godzina 18, podróż na łódzkie lotnisko... a może to pominę? Nic się nie działo, wszyscy spali jak zabici. Ta, chciałabym. Śpiewali, łazili po całym autokarze, darli swoje przystojne mordki i przyklejali się twarzą do szyb... nie pytajcie po co, oni chyba też tego nie wiedzą. No więc przejdźmy już na lotnisko, parę minut przed wylotem.
-Fajnie złożyło się, że mamy miejsca obok siebie, co nie? - Michał położył dłoń na moim kolanie.
-Co tak. - splotłam moją rękę razem z jego i musnęłam jego usta.
-No przyssane do siebie glonojady, może czas już zaprzestać tej wymiany płynów i skupić się na meczu, co Michał? - usłyszeliśmy głośne pretensje nad naszą głową. - Na treningu miękkie kolana może były śmieszne, ale jak zobaczę na turnieju, że ledwo wybijasz się od ziemi, to nie tłumacz się grawitacją! - Zibi pogroził nam obydwojgu palcem.
-A czym? - uniósł wzrok wpatrując się w przyjaciela.
-Nie wiem, ja bym powiedział, że za dużo zjadłem i wszystko ciągnie mnie do dołu... - atakujący zastanowił się chwilę.
-Okej, dzięki. - mrugnął okiem i przyłożył dłoń do jego czoła, wbijając go w siedzenie. - Na czym skończyliśmy? - zwrócił się do mnie głęboko się zamyślając.
-Poczekaj, daj mi chwilę to sobie przypomnę... - wtrącił Pit, który siedział obok mnie. - Chyba na tej kontroli uzębienia... coś mówiłaś, że Misiek ma siódemkę do zreperowania... trzeba plombę założyć, czy coś...
-A no tak! - uderzyłam się w czoło. - Muszę jeszcze raz rzucić na to okiem. - uśmiechnęłam się szeroko, co zrobił także Kubiak. Splotłam ręce na jego karku ponownie tonąc w gorącym pocałunku. Przerwało mi stukanie w ramię.
-Sprawdź, czy mu ząb mądrości nie wyrasta. - polecił Nowakowski i powrócił do czytania swojego pisemka.
-Cenna uwaga... - poparłam go i kolejny raz zatraciłam się w ponętnych ustach Michała. Tym razem przeszkodziła nam stewardessa. Zapięliśmy pasy tak jak kazała i słuchaliśmy wskazówek dotyczących nagłego wypadku. Gdy samolot zaczął się rozpędzać Michał kurczowo zacisnął swoją dłoń razem z moją.
-Kocham Cię. - wyszeptał jeszcze, spoglądając głęboko w moje oczy. Wpatrywał się w nie przez przeźroczyste szkiełka.
-Mówisz to, bo myślisz, że zginiemy? - zaśmiałam się.
-Odpowiedziałabyś, że "Ja Ciebie też" i by się chłopak cieszył! - burknął Cichy.
-Czy Wy zawsze do cholery musicie się wtrącać?! - Kubiak spojrzał na kolegę z drużyny.
-Co? My? Nie... -wzruszył ramieniem.
-Okej, ja Ciebie też. - posmyrałam kciukiem jego dłoń i mrugnęłam okiem. Wznieśliśmy się w powietrze, tym samym budząc strach u Kurka. Do teraz słyszę ten jego pisk...
Ogólnie lot minął spokojnie, bez niepotrzebnych tragedii i krzyków. Pomijając turbulencje, kiedy to Piter myślał, że wszyscy zginiemy... Bartek od raz podchwycił i o mało nie wyskoczył z tego samolotu. No, to pomijając to wszystko było okej.
Wysiadając z samolotu na argentyńskiej ziemi powitały nas rzesze fanów. Nas... jasne. Raczej tamtych matołków. Nawet tutaj mają swoich wielbicieli. Ja dyskretnie usunęłam się w cień, żeby nikomu nie zawadzać i nie zbudzać żadnych podejrzeń. Stałam tak sobie poza całym zamieszaniem i przypatrywałam się chłopakom, szczęśliwym i uśmiechniętym, rozdającym autografy, robiącym sobie zdjęcia. Pomyśle, że jeszcze całkiem niedawno oddałabym za to życie, a teraz mam to na codzień i co więcej, czasem mam dość tych ich przygłupich żarcików... chociaż na pewno jednego nie mam dość. Michała. A! I reklamówek Zatiego, które wśród tubylców zrobiły furorę. Kiedy już nasi wyrwali się ze szponów fanów od razu pognali do wyjścia. Michał chwycił moją dłoń, a z tyłu było słychać było jedno wielkie "ooo". Złamałam serduszka nastoletnim panienkom? Przepraszam, nie chciałam, to on zaczął!
-Ciepło tutaj dosyć... - zauważył Igła zdejmując reprezentacyjną bluzę.
-No całkiem... - zgodził się Winiarski także rozpinając odzież wierzchnią.
-Ha! A ja, krótkie spodenki mam na wierzchu! - wydarł się Zatorski. - Rozchylam, wyjmuję i mam! - po sekundzie szeleszczenia reklamówką wyjął czarne spodenki.
-Gdzie je założysz? - odparł znudzony Zbyszek.
-Na tyłek, a gdzie! - mądrze odpyskował Pawełek, mądrze.
-Uuu, pocisk! - zagwizdał Kurek.
-Pocisk to Ty będziesz miał zaraz z tego Twojego przystojnego ryjka!
-Uuu, po... - zaciął się Krzysio .- ...ćwiartowana porzeczka... - dokończył.
-To nasz autokar? - wskazał Dzik na dosyć... stary środek transportu.
-To w ogóle jeszcze jeździ!? - zdziwił się Bartman.
-Chyba wolę już latać samolotem... - chlipnął Kuraś i wszyscy ruszyliśmy w stronę gruchota, którym mieliśmy dojechać do hotelu. Wnioskując bo "autokarze" hotelu też możemy się obawiać... Wpakowaliśmy bagaże do luku i wsiedliśmy do autobusu. Było kilka gaf, takich jak za wysoki Możdżonek, który uderzył czołem w krawędź drzwi, połamany przez Winiara schodek, Zati nie mogący przepchać się z pięcioma reklamówkami między siedzeniami, bo przecież nie zostawi ich z innymi walizkami, wszystko mu się rozwali!
Po tak jakby bezpiecznym, dotarciu na swoje miejscówki, kierowca powitał nas jakimś słowem, którym nikt nie znał, lecz my odpowiedzieliśmy jakże Polskim "dzień dobry". On chyba też nie zrozumiał... ale ważne, że w końcu wyjechaliśmy w kierunku hotelu.
Po półtorej godzinie wyczerpującej jazdy, odsłuchaniu latynoskich piosenek, których każdy już ma dość dotarliśmy na miejsce.
-Bajer... - rozmarzył się Piter, który wychodząc z autokaru uniósł głowę wpatrując się w szyld wiszący nad wejściem do budynku. Może nie w szyld, lecz w to co wisiało nad nim. Czerwonym spray'em na białym tle napisane było:
-"Polish welcome, kurwa mać". Czemu nie. - Kubiak wzruszył obojętnie ramionami, a końca śmiechu chłopaków nie było widać.
-Umrę jeśli w barku znajdę "Polish vodka". - Ignaczak aż płakał.
-Uwielbiam Argentynę. - posumował Zbyszek ocierający łzy z policzków. Wszyscy razem weszliśmy do recepcji i zamarliśmy.
-DZIEŃ DOBRY! - powitała nas chyba cała hotelowa obsługa ubrana na biało-czerwono.
-Jeśli do nas przyjadą Brazylijczycy też mamy odstawić się na zielono-żółto? - szepnął Kurek.
_______________________________________________________
Przepraszam, że wczoraj nic nie dodałam, ale brat zabrał ze sobą komputer do pracy. :C Ubolewałam...
A dzisiaj pierwszy dzień w szkole. Zasypiać na polskim, bo pierwszy raz od dwóch tygodni o 6:53 trzeba umieć! :D
Pozdrawiam Was robaczki! ;-** Sissi. <3
EPICKIE TEKSTY! - już niedługo ankieta! ;-)
Super rozdział, jak każdy zresztą :D
OdpowiedzUsuńZati z tymi swoimi reklamówkami mnie rozbraja :3
A powitanie w Argentynie przepiękne XD
Pozdrawiam c:
volleyball-journalist.blogspot.com
Dziękuję i również pozdrawiam. ;-)))
UsuńOgólnie: hahahahhahaha x 1 000 000 :D
OdpowiedzUsuńReklamówki Zatorskiego są genialne! I jakoś nie wyobrażam sobie, żeby przez odprawę przeszedł z nimi ale ONI wszystko mogą^^
Welcome... przystało jak na Polskę:D
Pozdrawiam:*
Właśnie, ONI mogą. :D
UsuńTeż pozdrawiam. :*
buahaha zati i jego reklamówki wymiatają :D
OdpowiedzUsuń:D ;-))
UsuńNie ma to jak reklamówki Zatiego.. Cóż, widocznie szkoda mu na jakąś porządną walizkę, a może po prostu boi się, że zepsuje ją?! ;D. No i tak, nie ma to jak cudowny Argentyński Polski hotel i to podsumowanie Bartka na temat Brazylijczyków.. Cóż, pobija wszystko! ;D. Jak zwykle genialnie, cóż tu więcej dodać. ;>
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! ;).
Pozdrawiam serdecznie! ;-***
No oszczędny chłopak! ;-))
UsuńDziękuję bardzo! ;-)
A ja zbieram się, żeby zacząć Twoje nowe opowiadanka! :D
Pozdraawiam. :*
dobra to ja się powtórzę z tymi reklamówkami,ale one są zajebiste :D po raz kolejny mama do mnie wpadła czy nic się nie stało bo tak wybuchnęłam śmiechem po tym polish welcome kurwa mać. i nie wiem czemu, ale jak czytam to ciągle mi gdzieś tam siedzi żyła i jego hehe
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Wiesz, że ja też miałam taką ochotę napisać tam na końcu te "hehe", że oja! hahahaha :D
UsuńRównież pozdrawiam. ;-**
epizod z nimi był genialny. zresztą jak wszystko tutaj xd
Usuńjeszcze się pojawią. ;-)))
Usuńto ja już się nie mogę doczekać na to hehe :D
UsuńDziękuuuję! ;-*
OdpowiedzUsuńCoż tutaj napisać....świetne! :D Twoje poczucie humoru mnie roz...dobra rozwala :D No 'kurwa mać' czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam: Marta ♥
Świetne! ;) Zati mnie rozwala. ;D I powitanie w Argentynie świetne. W ogóle wszystko boskie ;]
OdpowiedzUsuńTeż dzisiaj wróciłam do szkoły po feriach. To był kosmos po prostu. I pierwszą miałam fizykę - myślałam, że umrę w ławce. Pozdrawiam.
Hahahahahahahahahaha :D Jesteś genialna . Uwielbiam twoje opowiadanie . Szczerze mówiąc , to jak przeczytałam 1 rozdział jakoś tak mnie nie chwyciło . Postanowiłam dalej czytać i nie żałuję . Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest coś o Zatim, bo w mało którym opowiadaniu się pojawia ;)No i Kubi <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział motywuje mnie do przeczytania całego opowiadania!
Jak znajdziesz chwilę, zapraszam do mnie- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
nie no jesteś rewelacyjna! Zati i Jego reklamówki sprawiły, że siedziałam i na głos śmiałam się do monitora:) a Jego wejście do autokaru sprawiło, że z rozbawienia miałam łzy w oczach:D no nie powiem ale rewelacyjne powitanie Polaków:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
hahahahha
OdpowiedzUsuń,,polish welcome kurwa mac" no po prostu spadłam z krzesła <3
mama aż stwierdziła, że faktycznie muszę być bardzo chora :D
zapraszam na nowy rozdział http://spala-baby.blogspot.com/ & http://jsw-cherry-bomb.blogspot.com/
Znowu leżę, ,,polish welcome kurwa mać", tekst dnia :D
OdpowiedzUsuńHhahahahahahahaha 'polish welcome k*wa mać" uwielbiam cię za te teksty ♥ a rozdział jak zwykle epicki! :D
OdpowiedzUsuńwiem, że dostałaś pewnie już z milion nagród, ale uwielbiam twojego bloga więc Twój blog został nominowany przeze mnie do zabawy Liebster Award :) zapraszam, więc do mnie http://carmencerrodreams.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOd samego początku czytam Twojego bloga , bardzo mi się podoba .!!
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie , sama postanowiłam zacząć .! Mam nadzieję iż się spodoba :)
Oczywiście na blogu dodałam Twój do zakładki : Blogi które odwiedzam :)
Pozdrawiam Karola.!!
http://spalawziete.blogspot.com/
Świetny! :D Genialny! Cudowny! :D
OdpowiedzUsuńAż chce się więcej :D :*
Czekam juz na następny, zagladam tu codziennie sprawdzić czy coś dodałaś ;) ^^
Zuza.