-Co tam macie? - zapytam spod uniesionej brwi.
-Nic. - odezwał się Piter wystraszonym głosem.
-No. - poparł go Zator.
-Jasne. - skwitowałam.
-A co? - rzucił Kubiak.
-No pytam się. - trzasnęłam drzwiami, a zdenerwowany Nowakowski podskoczył w miejscu i wydał dziwny pisk. Dosyć niemęski.
-Puka się, jak się wchodzi! - warknął Winiar.
-Lekarzem jestem, mam pierszeństwo. - burknęłam i usiadłam obok speszonego Dzika, który natychmiast zmienił miejsce.
-Przyszłam tutaj po to, aby się na Was wyżyć... wiecie za co. - westchnęłam i spojrzałam na nieźle zlękanego Pita. - Zati, idź stąd, nie chce na Ciebie krzyczeć.
-Ale ja chcę posłuchać, jak dostają burę. - wyszczerzył się i wygodnie usadowił.
-No więc...
-Nie zaczyna się zdania, od "no więc". - wciął się Zibi.
-Zamknij się patałachu, to przez Ciebie byłam na argentyńskim komisariacie debilu! - trąciłam go łokciem.
-Jak się nie umie szybko biegać... - poruszył ramieniem.
-To przez Zatora! On się wywalił na środku drogi!
-Ej, miałaś na mnie nie krzyczeć. - posmutniał, a Piter zaśmiał się cicho, lecz kiedy spotkał się z moim groźnym wzrokiem natychmiast zamilkł.
-Przepraszam... - powiedziałam. - Dlatego chcę na Was nakrzyczeć, ale sami wiecie, że nie umiem... w zamian za to, musicie powiedzieć mi, co ukrywacie za plecami. - zgromiłam wszystkich wzrokiem, a z kolei wszyscy prześwidrowali Nowakowskiego i Zatorskiego.
-Co ja. - pisnął środkowy. - Zapałkę mam... - wystraszony wyjął kawałek drewienka.
-Zapałkę?! - zdziwiłam się.
-Wiesz, nie miałem czym wzniecić ognia... mięsko chcieliśmy sobie upiec. - oznajmił, a wszyscy wywrócili gałkami ocznymi.
-Mięsko. - parsknął Kurek.
-Pokazywać łapy! - nakazałam, ale siatkarze pokręcili głowami.
-Są brudne... - skrzywił się Ignaczak. - Chyba nie chcesz oglądać czarnych rąk, prawda?
-Chcę. - ucięłam. Wszyscy spojrzeli tylko po sobie, a nagle Zbyszek wyrwał się przed szeregi.
-Panowie, zapomnieliśmy przecież wózki oddać! - pacnął się w czoło.
-Ale przecież... - zaczął Pit, ale sekundę później dostał stopą Kubiaka w piszczel.
-No, szybko musimy to zrobić, bo trener się o wszystkim może dowiedzieć... - powiedział, a wszyscy siatkarze, oprócz oczywiście Pawła pospiesznie wyszli z pokoju.
-Zati, o co chodzi? - zapytałam. Wiedziałam, że Pawełek nie umie kłamać.
-Ale co chodzi? - uniósł brew.
-O co chodzi im! - warknęłam.
-Im? Kto to? Nie znam... - zamyślił się.
-Zator! - wrzasnęłam. - Co Wy knujecie znowu?
-Znowu? Kiedy ostatnio coś kombinowaliśmy... - wzruszył ramionami.
-Czyli coś macie na sumieniu!
-My? Nie... grzeczni jesteśmy. - wyszczerzył się.
-Jak mi powiesz, to nikomu Cię nie wydam... - powiedziałam już lekko spokojniejszym tonem.
-Ej, wiesz co, chyba muszę lecieć, słyszałem, jak Żyła mnie woła. - dynamicznie wstał z łóżka i pognał do drzwi.
-Żyła w Argentynie?!
-Jak w Spale może siedzieć, to w Argentynie też. - rzucił na odchodnym i trzasnął drzwiami.
Wiedziałam, że nic się od nich nie dowiem, więc dałam sobie spokój. W końcu i tak się wyda, oni nigdy nie zaplanowali takiego idealnego przestępstwa. W sumie, niedługo Pituś się wygada... daję głowę. Nagle usłyszałam dźwięk komórki. Przeraziłam się, w pospiechu zaczęłam poszukiwać źródła tej dziwnej muzyczki. Nie wiem kogo był to telefon, na którym wyświetlił się napis "mamusia♥". Wybiegłam na korytarz i ujrzałam Pawełka biegnącego w moją stronę.
-To mój, to mój, to mój, oddawaj! - wrzeszczał, a ja wysunęłam rękę, aby oddać mu jego własność. Z otwartego pokoju, kilka metrów dalej usłyszałam charakterystyczny śmiech jednego z osobników płci męskiej, dobrze mi znanej reprezentacji matołów.
-Czy Cię grzmi?! Krzysiu...!
-Co Krzysiu, co Krzysiu. Moja wina, że Ty wyciągnąłeś najkrótszą?!
-Podmienię Zatiemu... - zaśmiał się. - Jak ktoś coś mruknie Zatiemu, to powiem wszystko Adze. - oczami wyobraźni widziałam już jak grozi wszystkim palcem.
-Co mi powiecie...? - wkroczyłam do pokoju ni stąd, ni zowąd.
-Aaa, przecież mieliśmy iść oddać wóózkii... - Kuraś pacnął się w twarz i znów wszyscy wybiegli na zewnątrz.
-Gdzie wszyscy? - zapytał Piotrek, który właśnie wyszedł z łazienki. - Usłyszałem fajną mielodyjkę, wpadła mi w ucho, nie wiesz jak się nazywała?
-Zapytaj Zatiego... gada z mamusią.
-Dobry pomysł, pójdę. - rzucił szybkim uśmiechem i już miał wychodzić, ale ja w porę złapałam skrawek jego koszulki. - Puść, ciśnie mnie. - jęknął próbując się wygramolić.
-Co Cię ciśnie? - zapytałam zdziwiona.
-Pęcherz. - odparł smutny. - Wszyscy tak w popłochu wybiegli, myślałem, że ćwiczą ewakuację przeciwpożarową, to ja też wybiegłem... i nie zdążyłem, a Ty mnie jeszcze trzymasz...
Puściłam biednego Pita, w końcu zrobiło mi się go trochę szkoda... biedny, nie zdążył załatwić swojej potrzeby fizjologicznej, przez mamę Zatiego. W tamtym momencie przybiegł Paweł.
-O kuuurde, najkrótsza mi się trafiła. - podniósł złamaną zapałkę z łóżka.
-No mi też. Piątka. - wystawił dłoń w kierunku Pawła, a ten zacisnął pięść w celu przybicia żółwika.
-Wolę żółwiki. - oznajmił libero.
-Nie, piątki lepsze. - bąknął Pit.
-Nie, żółwiki lepsze...
-Chcesz coś zarzucić piątce?!
-A Ty żółwikom?! Patrz, nauczę Cię nowej odmiany... żółwik. - wystawił pięść. Zdziwiony Nowakowski także to zrobił. - Sikający, ha! - zaśmiał się, a Piter nagle pognał do toalety. - Obraził się? Nie chciałem go zasmucić... - posmutniał Paweł.
-Źle musiał to wszystko zrozumieć. - westchnęłam i wyszłam na korytarz, już miałam ich dość, ciągle coś kombinują. Nagle wpadł na mnie Guma.
-Agata, słuchaj, boli mnie brzuszek, masz jakieś tabletki? - zapytał.
-Jasne, chodź ze mną, to Ci dam. - oznajmiłam i zaprowadziłam go do siebie. Znalazłam odpowiednie opakowanie i wycisnęłam jedną na jego rękę. - A wiesz gdzie reszta bandy?
-U Sokala...
-U Sokala!? - pisnęłam.
-U, miałem nie mówić. - posmutniał i zniknął za drzwiami pokoju. Boże, masakra...
Zakluczyłam się w pokoju i już z niego nie wychodziłam. Szykowałam się do mycia, ale wtedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Wypad! - krzyknęłam.
-Co wypadło? - odezwał się.
-Jezu. - mruknęłam pod nosem i ruszyłam do drzwi. - Pit?
-No ja.
-Co chcesz?
-Spać.
-U mnie?
-Tak.
-Dlaczego?
-Bo tak jakoś... mam takie widzimisię.
-Bartek chrapie?
-No. - posmutniał. - Ale też mam najkrótszą, dlatego nikt mnie nie lubi. Pomijając Zatiego, ale to jak go nie lubię.
-Co masz najkrótsze?!
-Ee... - zastanowił się chwilę. - Nogi. A co myślałaś?
-Nie myślałam. - speszyłam się. - Właź, ale śpisz oddzielnie!
-O. - otarł wyimaginowaną łzę. Wszedł do środka i od razu położył się na moim łóżku.
-Pit... - wywróciłam oczami.
-Myślałem, że mnie nie zauważysz... - westchnął.
-Nie myśl lepiej. - mrugnęłam okiem.
-A mam myśleć gorzej? - zamyślił się.
-Szuraj na drugie łoże! Ide się myć... - wymamrotałam i zamknęłam się w łazience. Kilkanaście minut później usłyszałam tylko głośny huk, ale puściłam to mojej uwadze, myślałam, że to Nowakowski spadł z łóżka, gdyż tylko on tak potrafi. Wysuszyłam włosy, nasmarowałam ciało balsamem i świeża oraz czysta wyszłam z łazienki i zapaliłam światło, które nie wiedzieć czemu było zgaszone.
-Agata?! - usłyszałam głośny krzyk Kubiaka, który mierzył raz mnie, a raz śpiącego Pita, którego aktualnie przytulał i chyba właśnie odsunęłam go od pomysłu pocałowania środkowego w policzek.
-Michał?! - ja także wydałam z siebie dosyć piskliwy dźwięk.
-Dzik?! - przestraszył się Piter, który wyskoczył z łóżka jak poparzony.
-Myślałem, że to Ty tutaj leżysz... Piter też ma taką aksamitną skórę jak Ty...
-Ja aksamitną skórę?! Od dwóch dni się nie goliłem! No chyba, że Agatka też się nie goli...
Kubiak wyraźnie żałował swoich słów.
-Idę do Zatora, przynajmniej tam jest bezpiecznie... - wymamrotał siatkarz i wyszedł z pokoju.
-Co on tu w ogóle robił? - zapytał zszokowany przyjmujący.
-Chciał spać, bo ma najkrótszą... - skrzywiłam się nieco, nie wierząc w to co mówię.
-Aaa, najkrótszą. - pokiwał głową. - Znaczy... jak to najkrótszą?
-No nogę najkrótszą, jaki Ty niedomyślny jesteś Kubiak!
-Po nazwisku to możesz do Nowakowskiego, a nie do mnie, mała...
-Dobra, dobra. - poklepałam jego policzek.
-Chcesz coś, bo idę spać.
-No ja też bym chciał się przespać...
-Przespać to możesz się z misiem, a nie ze mną, Kruszyno... - posłałam mu całusa w powietrzu.
-Uuu, riposta się wyostrza. - zagwizdał Piter.
-Co Ty tu jeszcze robisz?! - krzyknęliśmy oboje.
-Zostawiłem kapcie... - oznajmił i odebrał swoją własność. - Dobranoc, ale nie bądźcie za głośno... wiecie, jutro mecz.
-No, to idź spać, Kubiak. - zaakcentowałam.
-Dobra, Werner. - odparł siatkarz i rzucił się na moje łóżko.
-No i dobra... to ja też idę. - zgasiłam światło, wzięłam swoją mini poduszkę i ruszyłam do pokoju Zbyszka. On przywitał mnie bardzo otwarcie.
-Wiedziałem, że prędzej czy później znudzicie się sobą, ale nie wiedziałem, że aż tak szybko. - pokręcił głową. - Jak chcesz, to możemy złączyć łóżka, będzie cieplej... Bo wiesz, tutaj w Argentynie noce są dosyć zimne.
-Jasne. Mam kołderkę. - posłałam szeroki uśmiech i wskoczyłam na materac.
-Wypad Werner, moja miejscówka! - do pokoju wtargnął Misiek.
-Od dzisiaj moja... - wzruszyłam ramionami.
-To śpimy razem... - ułożył usta w dziubek.
-Oho, a potem miękkie kolana! - burknął atakujący.
-A podobno Pituś ma najkrótszą... - westchnął Kubiak i położył się obok.
-No i co znowu o mnie gadacie! - usłyszeliśmy zza drzwi.
-Bo masz najkrótszą!
-No wiem, ale nie musisz mnie dobijać!
-Idź spać, jutro rano trzeba wstać! - krzyknęłam, a wszelkie rozmowy się uciszyły.
***
-Zbiórka o 15! - krzyknął trener Anastasi.
-Ooo... - zasmucił się Piter. - Popołudniowa drzemka poszła się ...
-No dokończ Piter, dokończ... - ponaglał Krzysiu.
-Obiecywałem mamie, że nie będę dokańczał, jak mi każesz! Bo mi prezentu na Dzień Dziecka nie da...
-Kolejne gacie w owieczki? - westchnął Bartman.
-To były baranki! - burknął środkowy.
-Dobra, mamy dziesięć minut do zbiórki, brać toboły, skupić się i grać. - Winiar klasnął w dłonie, ale nikt go nie posłuchał. Piter robił sobie manicure, Bartman przyglądał się swoim wargom, Kubiak ćwiczył zeza, a Zator patrzył się na nich jak na debili, a przecież sam nim był!
Kilkanaście minut później siedzieliśmy już w autokarze na salę.
-Słyszeliście nową piosenkę Weekendu? - usłyszeliśmy głos Winiara.
-Nie. - odpowiedzieli wszyscy, oprócz Zatiego, bo on wiedział. On wie wszystko.
-No to Wam zanucę. - stwierdził Michał.
-Nieeee.... - jęknęli wszyscy siatkarze, plus ja.
-Zero szacunku dla artystów. - oburzył się przyjmujący i stuknął czołem o szybę. Dziku mądrala i inteligent przypomniał sobie, że musi założyć soczewki. Wyjął je z opakowania i w skupieniu zakładał je na oczy. Pomijając te nierówne, argentyńskie drogi. I Pita, który próbował go rozśmieszyć. Nie wychodziło, to takie smutne.
-Dobra, teraz coś widzę. - siatkarz pomrugał kilka razy oczami i uśmiechnął się szeroko. - Teraz jesteś sto razy piękniejsza... - wszyscy uderzyli się w czoło, tylko Zati głęboko westchnął, jakny rozpływał się nad słowami Miśka.
-Nie słódź, nie słódź... - pokręciłam głową.
-Bo będzie jeszcze słodsza, niż dotychczas! - swoje trzy grosze dorzucił Zibi. Kubiak posłał mu złowieszcze spojrzenie.
Po odsłuchaniu kilku piosenek w intonacji Winiara dotarliśmy na miejsce. Chłopcy ruszyli do szatni, a ja usadowiłam się na korytarzu. Mieliśmy jeszcze dwie godzimy do meczu. Siaktarze rozgrzewali się, ja przygotowałam kilka papierów, pomogłam Oskarowi w statystykach. także ten czas minął bardzo szybko. Gdy doszło do rozpoczęcia spotkania, wszyscy byli bardzo zdenerwowani. Piter zaczął obgryzać swoje paznokcie, które wcześniej sobie przygotował, a przecież miał je zapuszczać!
W pewnym momencie meczu, gdy praktycznie akcja już należała do naszych, Kruszyna padł na boisko i nerwowo gładził dłoniami podłogę. Ziomek zatrzymał piłkę łapiąc ją w dłonie, a wszyscy ruszyli na pomoc Dzikowi. Ja także. Przerażona, już myślałam, że coś mu się stało.
-Stop, stop, stop, stop! - wymachiwał rękoma. - Zgubiłem soczewkę!
-Debil... no debil. - załamał się Zbyszek.
-Gdzie ona jest... - zastanawiał się Kurek.
-Jakbym wiedział, to bym tutaj nie klęczał! - odpyskował Kubiak.
-Hehe, musisz trenować. - odezwał się Nowakowski, dumny z siebie, a reszta siatkarzy naskoczyła na niego, nie wiem czemu. On chyba zrozumiał swój błąd, który nie wiedząc czemu popełnił. Argentyńczycy oburzeni opóźnianiem gry, zaczęli coś do nas krzyczeć, dlatego Igła poszedł załagodzić sytuację. Zati pokazał im jakże zacnego środkowego palca, przez co wszczęła się istna tragedia, więc wszyscy siatkarze ruszyli pod siatkę.
-Kuurna, mieliście stać w miejscu! - jęknął Misiek. - Teraz już jej nie znajdę...
-Misiek! - zawołał go trener. - Schodź z boiska! Zmienię Cię!
-Kuurna... - załamany ruszył na ławkę, idąc slalomem. chyba nie zauważył tej ławki, bo usiadł na podłodze. Z dosyć głośnym hukiem. - O, nie widziałem... - zawiesił sobie ręcznik na szyi i obserwował kłótnię swoich kolegów. Obserwował... chyba coś widział. Może. Chociaż zamiast na ławce, klapnął na ziemi. Nie wnikam.
_____________________________________________________________________
Zdrowia, szczęścia, pomyślności, zero kontuzji, wielu sukcesów, MNÓÓÓÓSTWA ŻOŁĘDZI, jeszcze nie jednej takiej legendarnej akcji, w której pójdzie jak DZIK W ZÓŁĘDZIE, no i spełnienia najskrytszych marzeń. (czyt. podróż na Majorkę, bo ładnie wygląda na zdjęciach. hehehehe, moja krew.)
Wszystkiego najlepszego, stary. ;*
Ty do mnie powiedziałeś "stary" ? :o
Coo, ale wtopa.
Lepiej mi powiedzcie co z prezentami!
O żesz kurczaczki niedokarmione... zapomnieliśmy o prezentach...
Widziałem, że Winiar ma torta...
Wcale nieee, to tylko kwiatek.
Ha, nie wiecie, że ja mam torta... ;>
Mmm, tort. :3
No to smacznego, ja jestem na diecie... : *
Żołędziowy tort.... : 3 Wiecie jak mnie zadowolić...
Patrzcie ile Magneto niesie wódy... : o
Mnie nie widzicie... ja nic nie mam.
Ja zaklepuję cytrynówkę!
Tobie już starczy!
A myślałem, że wcisnę się na imprezę i to ja przejmę cytrynówkę... :c
No to bawmy się! :D
Co się dzieje na imprezie Kubiaczka, zostaje na imprezie Kubiaczka... ;-)))
Chociaż mieliśmy małe przecieki..... :D
Pozdrawiam, Sissi. ♥
Idę balować razem z nimi. ;>