-Misiek... - jęknęłam błagalnym tonem. Odpowiedziała mi cisza. Otworzywszy jedno oko, rozejrzałam się po wnętrzu pomieszczenia. Granatowy śpiwór leżał na podłodze idealnie złożony, a ja przykryta byłam kołdrą po same uszy. Nawet czułam mokry ślad całusa na swoim policzku. Wytarłam się dłonią i zrzuciłam z siebie nakrycie. Związałam żyjące własnym życiem włosy i zeszłam na dół, gdzie od razu przywitały mnie śmiechy i chichy mojej familii.
-Witamy, gorące parówki. - powiedziała moja rodzicielka, wyraźnie w dobrym humorze.
-Powiedziałaś to takim tonem, jakbyś witała gorące parówki, ale chyba aż tak źle ze mną nie jest, hm? - mruknęłam zaspana, siadając na jednym kolanie narzeczonego, który już wkupił się w łaski Wernerów. Skubany.
-Posmarować ci chleb? - zaświergotał, chwytając opakowanie margaryny.
-A parówki dostanę? - z politowaniem zerknęłam na pusty, biały talerz. Wszystkie spojrzenia skierowały się na małoletniego. - Fiflak, zeżarłeś ostatnią kiełbaskę?
-Ej, dorastam! - wybełkotał, mieląc mięso.
-Zobacz, sałata ma oczy. - zaśmiał się Michał, robiąc keczupowe kropki na kanapce z zieleniną.
-Co wyście zrobili z moim narzeczonym? - przeraziłam się, zabierając mu kromkę chleba od razu się w nią wgryzając.
-Kiedy będziemy mieć okazję poznać twoich rodziców, Michale? - do rozmowy wtrącił się Jarosław.
-Na ślubie! - wcięłam się. Rodzice tylko zgromili mnie wzrokiem, a ja szybko pochłaniając kanapkę, zaszyłam się w łazience. Wzięłam długi, orzeźwiający prysznic, a z niego wyszłam jak nowonarodzona. Mówię Wam, inny człowiek!
-Słuchaj, zostały nam trzy dni wolnego... Jeśli chcesz wypróbować moje łóżko, to... - Michał nie dokończył.
-Ciszej, panie Kubiak! - warknęłam, z impetem trzaskając drzwiami od sypialni.
-Uważać na szyby! - usłyszeliśmy z dołu.
-Już nie mogę się doczekać, aż nikogo wokół nas nie będzie. - zawadiacko przygryzłam wargę i położyłam dłonie na karku siatkarza. Zrozumiał moją aluzję, charakterystycznie poruszał brwiami i musnął moją szyję.
-Ty. Ja. Żory. Brązowe ściany. Satynowa pościel. Porozrzucane ubrania. - mówił między pocałunkami.
-Pakujemy się. - urwałam, zostawiając jeszcze jeden pocałunek na jego delikatnie rozchylonych wargach.
-A twoi rodzice? - zapytał zdziwiony, oblizując się.
-Zrozumieją. - powrzucałam kilka nowych ubrań do torby i zapięłam ją jednym szybkim ruchem.
-To trochę nie fair wobec nich... - skrzywił się, przewieszając moją torbę przez swoje ramię.
-Chcesz w końcu zademonstrować mi możliwości twojego materaca, hm? - trąciłam go łokciem.
-No chcę.
-To nie marudź!
-A wy... Już? - zdziwiła się Anna, wycierając talerze po śniadaniu.
-Terminy. - westchnęłam głęboko, rzucając się w jej objęcia.
-Terminy? - powtórzyła. Widziałam ten smutek wymalowany w jej spojrzeniu.
-Następnym razem zaprosimy was do nas. - ucałowałam jej policzek.
-Na drugi koniec Polski... - spuściła głowę, lecz zaraz pożegnała się także z Kubim. Pożegnawszy się z resztą rodziny, ruszyliśmy do samochodu.
-Żory! Żory, Żory, Żory, Żory! - wybuchnęłam niepohamowaną radością.
-Wytrzymaj te parę godzin w aucie. - przyjmujący przemierzwił moje i tak już rozwichrzone włosy.
-Nie mogę! - zapięłam pasy, które i tak zaraz uległy rozpięciu na skutek częstych zmian pozycji siedzenia.
-Jesteśmy. - ukochany obudził mnie swoim delikatnym głosem. Przeciągnęłam się we wszystkie możliwe strony i otworzyłam drzwi auta. Wciągnęłam nosem sporą ilość tutejszego powietrza i rozkoszując się tą chwilą przymknęłam powieki.
-Witam w domu. - poczułam jego uścisk w pasie. Od razu się tak poczułam. Dokładnie jak w domu. Już nie mogąc się doczekać, chwyciłam torbę, która przygwoździła mnie do ziemi. Ale mi to nie przeszkadzało, Agata przecież będzie mieszkać ze swoim narzeczonym przez okrąglutkie trzy dni...
-Daj, ja wezmę. - oznajmił rozbawiony Kubiak, odbierając ode mnie bagaż. Ja przejęłam klucze i pognałam do klatki schodowej. Jak na skrzydłach dotarłam pod właściwe drzwi i włożyłam klucz do otworu. Przemiły szczęk otwieranego zamka. Naciskam klamkę. I wchodzę do mieszkania, które tak cudownie pachniało Michałem. Zakochałam się. Poraz kolejny.
-Dlaczego tak długo zwlekałam z przyjechaniem tutaj? - zapytałam sama siebie, przejeżdżając opuszkiem palca po skórzanym obiciu fotela. Przeszłam do kuchni, a okno rzeczywiście pokazywało nam parking, na którym stała masa luksusowych samochodów. Nieliczne kwiatki ozdabiające Kubiakowe gniazdko wymagało natychmiastowej pielęgnacji.
-Widzę, że już się zadomowiłaś. - usłyszałam huk opuszczanych walizek na podłogę, a butelka z wodą w moich rękach zadrżała.
-Sam to urządzałeś? - rozejrzałam się jeszcze raz. On przecząco pokręcił głową. - A jak miała na imię?
-Kto? - zmarszczył czoło.
-Ta dziewczyna...
-Jaka dziewczyna? - prychnął śmiechem.
-Która pomagała ci urządzać!
-To mieszkanie klubowe, misiu... - mrugnął okiem, a moją twarz oblał rumieniec.
-Przepraszam. - rzuciłam się w jego objęcia. - Tutaj jest tak idealnie...
Objął mnie mocno, jednocześnie całując czubek głowy. We mnie rodziły się różne uczucia, od radości, przez dumę, aż do obawy. Chociaż po dłuższym namyśle, powinnam zostawić wszystko w tyle.
-Głodna? - zapytał.
-Jak wilk! - zawtórowałam, śmiejąc się głośno. Dzik przystąpił do robienia obiadu, a ja wysłałam SMS'a do mamy, że bezpiecznie dotarliśmy na miejsce.
Lubiłam przyglądać się się mu jak w skupieniu wykunuje daną czynność. Lubiłam myśleć, że on jest tylko i wyłącznie mój. Lubiłam myśleć, że jestem dla niego najważniejszą osobą w życiu. Lubiłam, gdy namiętnie rozmyślając błądził językiem po kącikach swoich ust. Lubiłam czuć na sobie jego dotyk. Lubiłam woń jego perfum.
-Zupka chińska? - wyszczerzył się, wskazując na mocno parujący posiłek.
-Obojętnie. - odparłam, rzucając się na przysmak. Uśmiechał się, widząc jak w mgnieniu oka pochłaniam czerwoną ciecz. Tak wspaniale się uśmiechał.
-Wiesz co... - zaczął, delikatnie smyrając moje ramię.
-Hmm...? - mruknęłam, obijając paznokcie o jego tors.
-Żeby dopełniła się moja obietnica sprzed kilku godzin, brakuje tylko porozrzucanych ubrań. - zaśmiał się cicho.
-To na co czekasz? - uniosłam brew, uśmiechając się sama do siebie.
-Na twoją zgodę. - odparł.
-Od kiedy ty zwracasz uwagę na moje zdanie? - prychnęłam.
-Masz rację. - szepnął, znajdując jak najkrótszą drogę do moich ust. Nie śpieszył się, wręcz przeciwnie. Całował delikatnie i z wyczuciem, co chwila nie mogąc pohamować swojego uśmiechu.
-Czemu się śmiejesz? - zapytałam równie rozbawiona, przerywając nasze pocałunki.
-Wszystko układa się tak, jak od początku sobie wymarzyłem. - zahipnotyzował mnie swoim spojrzeniem, poraz kolejny lekko przygryzając moją dolną wargę. Wokół roznosił się pogłos naszych szybko bijących serc. Jego ręce błądziły po mym ciele, wprawiając mnie w osłupienie. Rytmom naszych serc, zaczęły towarzyszyć przyspieszone oddechy.
-Kocham cię. - powiedział jeszcze, a ja odpowiedziałam mu głośnym jękiem rozkoszy.
Pozostałe dwa dni mijały nam na zwiedzaniu okolicy. Przynajmniej mi, Michał znał ją doskonale. Poznałam przesympatycznych sąsiadów, z którymi od razu złapałam świetny kontakt. Coraz bardziej kochałam to miejsce, lecz jak zawsze nastał moment wyjazdu. Znów ciężka praca, znów treningi.
-Witaj Spało. - westchnęłam ciężko, oparta o samochodowe okno.
-Ach ten entuzjazm. - wymamrotał Misiek. Z jednej strony brakowało mi tych reprezentacyjnych wariatów, ale chciałabym też jeszcze bardziej nacieszyć się Michałem, bo przecież nie mamy zbyt wielu takich okazji.
-Wykończył mnie ten maraton po kraju. - stwierdziłam po chwili.
-Mnie też. - odparł, skręcając w polną drogę, prowadzącą centralnie do ośrodka.
-Jak myślisz, wszyscy wybuchną niepohamowaną radością, że nas widzą?
-Na pewno. - uśmiechnął się szeroko. Po kilku minutach zaparkowaliśmy pod ogromnym gmachem budynku i wysiedliśmy z Infinity wdychając spalskie powietrze.
-Jeszcze trochę i wracamy do Żor. - powiedziałam, chwytając rękę narzeczonego. Przytaknął głową i skierowaliśmy się w stronę głównego wejścia. Odebraliśmy wcześniej zostawiony tutaj klucz i powędrowaliśmy do pokoju. Wobec "naszego" mieszkania, to jest mała klitka.
-Chyba jeszcze nikogo nie ma. - uznał, rzucając się na łóżko, co zrobiłam także ja.
-A pomyśleć, że mogliśmy spędzić w Żorach trochę więcej czasu...
_____________________________________________________________________
Powoli wracam do siebie, dlatego wena też postanowiła, że mnie odwiedzi. : D
Szkoda tylko, że dotyczy ona jednego bloga. :c Ale cóż, nie można mieć wszystkiego od razu. ;-)
Za praktycznie 10 dni zakończenie. Jak cudownie! ♥
Pozdrawiam, Sissi. ♥
Cudnyyy*-*
OdpowiedzUsuńDobrze że wena wróciła:)
Ty jakieś 10 dni....ja ponad 35:s
Cóż, pozdrawiam:*
Dziękuję. ♥
UsuńOesu! .__. nie dałabym rady! Ale trzymaj się! ♥
Oł jea! Czy Misiek dowie się o rozdziale 69? ;)
OdpowiedzUsuńnie... tak... nie wiem, muszę zapytać! : o
UsuńPodeślij jemu linka :D
UsuńZ pewnością! ♥ :D
UsuńU Kubiaków widzę sielanka, ale trzeba wrac do toboty :D
OdpowiedzUsuńJa wakacje zaczełam troche wcześniej , więc mam już spokój
Pozdrawiam , Luna :D
Oj tak, ale zaraz sielanka dobiegnie końca. xD
UsuńSzczęściara! Również pozdrawiam! ;-)
Żory, nie mieszkam tam zaledwie tydzień i już bym chętnie wróciła :)
OdpowiedzUsuńTak jak jest w opowiadaniu napisane, cudowne miasto :D
Pozdrawiam Klaudia :)
Byłam tam parę razy, miałam tam rodzinę, ale niestety przeprowadzili się do Zawiercia. :c
UsuńJa również pozdrawiam! ;-)
No, zakończenie roku szkolnego jest tak piękne, że aż boję sie uszczypnąć, żeby nie wybudzić się z tego snu na jawie :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział.
Z całego serca pozdrawiam Fiflaka, to mój ulubieniec w tym rozdziale.
Ciekawe dlaczego jeszcze ich nie ma w Spale ? :D
Gdzie oni sa ?:d
hahha, czekam na nn.
Zapraszam do mnie na nowy rozdział :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
Hahahah, dokładnie! :D
UsuńDziękuję. ♥ I widzę, że Fiflak zdobywa fanów, haha :D
oj tak, jeszcze 10 dni! :D chyba wszyscy się cieszą, chociaż pewnie 1/3 uczniów nie chodzi do szkoły ' bo nie ma po co' :D
OdpowiedzUsuńwgl fajny jest ten Fiflak ! :D
http://siatkarskielovestory.blogspot.com/
pozdrawiam! :D
u mnie w klasie jest teraz 8 osób, z 25 . ;-))
UsuńBardzo fajniee :)
OdpowiedzUsuńKiedyy następny?? ;)
Masz jakieś plany na wakacje? :D
Pozdrawiam ;)
Dzięki. ♥
UsuńNaprawdę nie wiem, teraz z ogarnięciem czegoś sensownego, to u mnie ciężko. :D
+ plany są, jasne. ;-)
UsuńBoże, jak ja ich uwielbiam tutaj :D I wiadomo, Spała fajnym miejscem jest, ale w domu zawsze będzie najlepiej. Tym bardziej, jeżeli jest to kubiakowy dom ^^
OdpowiedzUsuńTak, moja klasa jest teraz na wielkiej, pożegnalnej wycieczce (jakoś nie miałam ochoty z nimi jechać :D), więc tak naprawdę jeszcze tylko czwartek, piątek, poniedziałek i wtorek ♥ Piękne to jest :D
Pozdrawiam ;*
+zapraszam na pierwszy wstręt, jeżeli masz ochotę :D gorzka-prawda-rozczarowan.blogspot.com
Zgadzam się z Tobą w 1000 % ! :D I wakacje, wakacje, wakacje! *-*
UsuńRównież pozdrawiam i na pewno zajrzę! ;-) ;*
No i wyszło rewelacyjnie! Niewyżyci, ehh. Nie mogli się już doczekać aż stestują to łóżko. Ej Boże, Boże xD
OdpowiedzUsuń[volleyball-and-love.blogspot.com]
noo i wyszlo supeer.. Oby kolejne byly dluzsze :) oby sielanka trwala dlugoo, bo jest cudnie :) pozdrawiam i zapraszam do mnie milosc-na-nowo.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i postaram się! :D ;*
UsuńEj, a co z obiecaną dziewczyną Pita? Będzie? Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBędzie, bęęędzie. :D
UsuńJa również pozdrawiam! ;-*
jak zwykle genialny rozdział <3 <3
OdpowiedzUsuńKocham Cię i pozdrawiam :**
:-) ♥
Usuńkolorowy blog, niesamowity, świetny i jeszcze by można było wymieniać dużo. zapraszam: http://siatkowkaamoimzyciem.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńsuper rozdział i zapraszam do siebie :) http://siatkowkawmojejglowie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, szkoda, że taki krótki. Teraz tylko oczekuję na wesele Miśka i Agaty :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
http://prim-stories.blogspot.com/