poniedziałek, 17 lutego 2014

~Rozdział 98~

-Stanisław Nowakowski... To chyba żadni krewni tego półgłówka, nie? - zapytał Kubiak, spoglądając na nazwisko wypisane na karteczce.
-Skąd mam wiedzieć. - burknęłam wysiadając z auta i kierując się w stronę klatki schodowej.
-Zdziwią się. - nopomknął, dochodząc do mnie. Wcisnął odpowiednią cyferkę w domofonie i czekaliśmy na reakcję.
-Ale popatrz, co chcesz im powiedzieć? "Dzień dobry, podmienili nam dziecko w szpitalu, oddawajcie je...".
-Kto tam? - usłyszeliśmy zmodyfikowany głos, który przerwał odgrywanie mojej scenki.
-Dzień dobry, ja nazywam się Michał Kubiak. Razem z moją narzeczoną mamy sprawę związaną z państwa dzieckiem. - wyrecytował.
-Naszym dzieckiem? - zdziwiła się kobieta.
-Tego nie da się rozwiązać przez domofon...
-Dobrze, jeśli tak... - usłyszeliśmy szczęk otwieranego zamka, po czym powędrowaliśmy na górę pod właściwe mieszkanie. Otworzyła nam młoda kobieta, która z małym przerażeniem zmierzyła nas wzrokiem od góry do dołu.
-Słucham? - ukryła się za drzwiami.
-Czy urodziła pani swojego syna dwudziestego piątego października, w szpitalu na ulicy Dąbrowskiego? - zapytał Misiek.
-Tak... - odparła niepewnie.
-Pomimo wszystkiego dobrze się składa... Gdyż nasz syn - wskazał na Szczepana. - Urodził się w tym samym czasie. Otóż szpital wykazał się szczególną niedbałością i zamienił troje dzieci urodzonych w tamtym okresie.
-Ale jak to? - kobieta jeszcze bardziej się przeraziła. Michał wymownie spojrzał wgłąb mieszkania, a do niej dopiero wtedy dotarło, żeby odbyć tę rozmowę w środku, a nie poprzez próg.
Razem z siatkarzem wszystko jej dokładnie wytłumaczyliśmy i zwróciliśmy się z prośbą wykonania badań DNA. Ta rodzina, jak i dwie pozostałe nie wykazały się chęcią zbadania swoich pociech. Tłumaczyli się tym, iż za długi czas upłynął od narodzenia, a oni sami zdążyli przywiązać się do malucha. Wtedy do nas też coś dotarło. Będziemy kochać Szczepana tak samo, pomimo tego, w jakiej rodzinie wychowuje się nasz biologiczny syn. Obiecaliśmy też, że będziemy w kontakcie razem z tamtymi rodzinami.
-Ciekawe, co kiedyś powie na to wszystko Szczepan.
-Masz zamiar w przyszłości powiedzieć mu, że jego biologiczna rodzina żyje możliwe, że z naszym dzieckiem, kilkanaście kilometrów stąd? - zapytałam.
-A chcesz żeby całe życie żył w kłamstwie?
-Chyba tak właśnie wolę... - mruknęłam i odłożyłam syna na tylnie siedzenie auta. Michał zdziwił się lekko, lecz już bez słowa usiadł za kierownicą.

~***~

Zaczął się sezon reprezentacyjny, Michała znów przez miesiące nie było w domu, opiekę nad malcem musiałam sprawować sama. Razem z nim śledziłam mecze w telewizji; chciałam aby od małego zaszczepił się pasją do siatkówki. Patrząc na te znane twarze siatkarzy tęskniłam za nimi, bo chciałabym żeby te czasy, przypominające siatkarskie sny powróciły... Pomimo tego, jak to się wszystko skończyło, powtórzyłabym to bez wahania, a w niektórych sytuacjach może postąpiła inaczej. Ale teraz nie ma co gdybać, trzeba żyć dalej, bo ma się dla kogo. Jeśli będę żyła przeszłością, nie będę mogła cieszyć się teraźniejszością, a co za tym idzie, jeszcze bardziej spieprzyć przyszłość. A na takie błędy nie ma miejsca. 

___________________________________________________________________________

To jest jakiś wstęp do epilogu. Tak kochani, dobrze czytacie, epilogu......... :(( Piszę to z ciężkim sercem, ale wszystko co dobre, szybko się kończy. Zostawiłam tutaj kawał swojego serca, poczucia humoru, łez i poświęcenia. Ale wywodzić i wspominać będziemy przy następnym rozdziale. Zakończyłam rozdział tak szybko, bo nie chciałam kończyć bloga już teraz, a jedynie trochę Was wprowadzić... Niestety.

Pozdrawiam, Sissi♥

16 komentarzy:

  1. Szkoda, że już kończysz. Ale rozumiem cię. Nic nie może trwać wiecznie. Spędziłam na tym blogu super czas, i na pewno będę go miło wspominać :* pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że taki krótki, a jeszcze bardziej, że przedostatni :(
    Nie dziwię się, że postanowili wychować Szczepana jak własne dziecko. Szczerze to dziwiłam się, jak można oddać dziecko, które wychowywało się już od jakiegoś czasu...
    Mam nadzieję, że nie szykujesz żadnej nieprzyjemnej niespodzianki na koniec i zakończenie będzie szczęśliwe ;)
    Miło się czytało ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że to już za moment się skończy :( I jeszcze wielka szkoda, że nie odzyskają swojego dziecka :( Taki trochę smutny ten rozdział. Zrób to dla nas by zakończenie było szczęśliwe, a nie z jakąś "tragedią" :P. Będę tęsknić jak zakończysz to opowiadanie. Do zobaczenia i pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  4. mweeeeeeee :( epilogu? why? nie rób nam tego :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Epilog? TRZY RAZY NIE! Ehh... Ale rozumiem i tak pojawiło się wiele rozdziałów, cudownych rozdziałów. Czekam na jakieś kolejne twoje opowiadanie :)***
    zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa nie tylko nie koniec! ja nie chcę! ja błagam! chyba że jest nadzieja że napiszesz jakiś nowy blog !


    z utęsknieniem twoja czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W 93 rozdziale Sisi napisała, że będzie nowy blog, ale dopiero wtedy gdy skończ ,,Siatkarskie sny"

      Usuń
  7. Pamiętam jak nadrobiłam 41 rozdziałów w całą noc :)
    Jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam, reklamówki Zatiego i niedowład Pita na pewno zapamiętam :)
    na dłuższe pożegnanie przyjdzie czas, do następnego/ostatniego :)
    pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak to; (
    Bedzie nastepny blog?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. jejku tylko nie koniec tak już się przyzwyczaiłam do tego bloga był (jeszcze jest) super!
    mam nadzieję że będzie jakiś kolejny który tak samo mnie wciągnie :)
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, ale to znaczy, że to 1/2 EPILOGU( aż mi smutno gdy to piszę)??
    Jeśli tak to skończysz na 99 rozdziale, ale będzie dziwnie. Przyzwyczaiłam się do tego, że codziennie wieczorem patrzę czy dodałaś rozdział. Będzie mi tego brakowało. Kilka razy czytałam to opowiadanie i zawsze taka sama reakcja, jak jest dobrze to się ciesz, ale jak się kłócili to aż płakać mi się chciało. Ale jak to powiedziałaś wszystko dobre szybko się kończy. Płakać mi się chce, ale spotkamy się przy nowym blogu ,, Kilka słów ma większą wartość niż diamenty, które są wieczne"
    Pozdrawiam MyLoveIsVolleyBall <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę rozumiem rodziny tych dzieciaków, że nie chcą testów. Ale z drugiej strony, gdybym była na ich miejscu, to chciałabym wiedzieć, które jest moje tak naprawdę. Poza tym już myślałam, że Kubiaczek i Agata znajdą swoje dziecko, dowiemy się, kto w końcu jest ojcem, chociaż liczyłam na Miśka i mam nadzieję, że to jednak on. Szkoda, że już koniec...

    OdpowiedzUsuń
  12. SZkoda zże już kończysz. ;c Polska służba zdrowia rozkłada mnie na łopatki.. Ale cóż.. No tak,.za bardzo zzyli się z dziecmi ale na dobra sprawę, nie zaszkodziłoby zrobić tych.badań.. Rozdział bardzo fajny ;( pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. KONIECCC ??!?!!!?! jaka szkoda ;c no ale wszystko się kiedyś kończy....
    Przyznam że co rozdział co raz bardziej zaskakujesz, oczywiście pozytywnie ;)
    Czekam na następny i na informację o kolejnym twoim blogu Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Nieee! Tylko nie epilog! Kocham to opowiadanie! Jest jednym z najlepszych jakie czytałam...Szkoda że już kończysz. Będziesz pisać jakiś inny blog czy już nie? Mam nadzieję że tak. Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://volleyball-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń