-Co proszę? - parsknęłam.
-Jedziemy do Włoch, chcą ze mną podpisać kontrakt! Rozumiesz to?! Włochy!
-Ale... - nie dokończyłam.
-Nie ma "ale", Szczepek już jest kumaty! - roześmiał się. - Mieszkanie dostanę od klubu, język w tych czasach to też nie problem! A poza tym, ten śródziemnomorski klimat... - rozmarzył się.
Miał rację, moje wątpliwości rozwiały się, a mąż siatkarz w końcu do czegoś zobowiązuje. Nic nie miałam do gadania, bo przecież musiał się rozwijać...
Do Maceraty wyjechaliśmy dokładnie pierwszego września. Początki wiadomo, zawsze bywają trudne; napotkałam kilka barier językowych albo problem z klimatyzacją w domu. Potem jednak zaaklimatyzowaliśmy się, poznaliśmy nowych przyjaciół, lecz z tymi z Polski również utrzymywaliśmy kontakt. Michała nie było w domu całymi dniami, pracował zaciekle, a ja zajmowałam sie domem. Nie satysfakcjonowało mnie to do końca, ale nie miałam innego wyjścia.
We Włoszech spędziliśmy trzy cudowne sezony, po czym postanowiliśmy, że znów wrócimy do Polski. Lecz w międzyczasie na świat przyszła jeszcze jedna Kubiakowa istota-Marysia. W ten oto sposób, w powiększonej wersji wróciliśmy do ojczyzny.
Dzieci podrosły, Szczepan poszedł w ślady ojca i rozpoczął karierę siatkarską, Marysia natomiast została dziennikarką. Michał po zakończeniu swojej drogi zawodnika, wskoczył na fotel trenera i sprawował rządy nad drużyną z Jastrzębia, a co za tym idzie, wróciiśmy na stare śmieci. Marzeniem Szczepana było dostanie się do kadry reprezentacyjnej, ale nie chciał, by cokolwiek zawdzięczał dzięki ojcu i nazwisku. Do wszystkiego chciał dojść własnymi umiejętnościami i ambicjami.
Ja pracowałam jako rehabilitant w szpitalu i od kilku lat wszystko układało się harmonijnie.
Na jednym z uroczystych obiadów, gdzie zebrała się cała rodzina, Szczepan przyszedł ze swoją nowozapoznaną dziewczyną. Przedstawił nam ją, a jak się potem okazało... Pracowała jako lekarz w sztabie. Czy to już nie przypomina jakiegoś scenariusza? Oby im od początku do końca przypominało to Siatkarskie sny...
*.*.*
-Ej, bo to kurde nie jest śmieszne.
Co nie jest śmieszne, Piotruś?
-Ciągle tylko Kubiak, Agata, Agata, Agata, Kubiak, Agata. My tutaj już nic nie znaczymy?!
Sorry, ale to oni mieli tutaj główne role.
-Ale my też się pojawialiśmy, hm?!
Dobra... Opowiedz co u Ciebie słychać.
-Nie lubię się przechwalać, ale dla Ciebie zrobię wyjątek. Pojechałem sobie do Rosji, tam zarobiłem kupę szmalu, zaręczyłem się z Susie, niedługo bierzemy ślub, dlatego wróciłem do Rzeszowa, niedowłady już mnie nie męczą, bo Susie robi mi wieczorne masaże, wiesz, to serio pomaga!
Okej. Co u innych?
-Żyja. Chyba.
To tak się interesujesz kumplami właśnie!
-Jeju, co ja mam za nimi latać, jak za dzidziusiami?!
Trochę uwagi zawsze możesz im poświęcić...
-Tak jak Ty mi? Dobre sobie... Pf.
Będziesz mi wypominać do końca życia? Kto Cię zrobił gwiazdą tego bloga? Kto wygrał ankietę dzięki mnie? Kto zrobił tak, że całe siatkarskie społeczeństwo widzi w Tobie tylko ciapę miewającą niedowłady?
-Ojaaaaacie, no dzięki bardzo, wiesz...
Beze mnie byłbyś takim szarym Piotrkiem Nowakowskim.
-Beze mnie, moja droga, to ten blog nie wzniósłby się na takie wyżyny!
Oczywiście, ale to JA Cię wykreowałam...
-Ej, nie widzieliście mojej walizki? Albo reklamówki... Albo... Czegokolwiek... Jeju, moje życie nie ma sensu.
To tak się interesujesz kumplami właśnie!
-Jeju, co ja mam za nimi latać, jak za dzidziusiami?!
Trochę uwagi zawsze możesz im poświęcić...
-Tak jak Ty mi? Dobre sobie... Pf.
Będziesz mi wypominać do końca życia? Kto Cię zrobił gwiazdą tego bloga? Kto wygrał ankietę dzięki mnie? Kto zrobił tak, że całe siatkarskie społeczeństwo widzi w Tobie tylko ciapę miewającą niedowłady?
-Ojaaaaacie, no dzięki bardzo, wiesz...
Beze mnie byłbyś takim szarym Piotrkiem Nowakowskim.
-Beze mnie, moja droga, to ten blog nie wzniósłby się na takie wyżyny!
Oczywiście, ale to JA Cię wykreowałam...
-Ej, nie widzieliście mojej walizki? Albo reklamówki... Albo... Czegokolwiek... Jeju, moje życie nie ma sensu.
_____________________________________________________________________
________________________________________________________
__________________________________________
___________________________
______________
______
__
_
The End
Dacie wiarę, że to już koniec? Bo ja pisząc ostatnie zdanie, niedowierzałam.
Kurczę, poświęciłam temu opowiadaniu kawał czasu. To był mój taki pupilek wśród wszystkich blogów, zawsze przyjemnością było pisanie dla Was rozdziałów, czy wymyślanie nowych epickich tekstów. Poczułam, że staliście się moją jakby rodziną, która zawsze przeczyta moje wypociny nie zależnie od tego jakie by one nie były, albo skrytykuje za to, że w ostatnim czasie tak bardzo dałam ciała. Nie wiedziałam, że dodając pierwszy rozdział Siatkarskich tak bardzo się z tym wszystkim zżyję. To stało się codziennością, czymś, bez czego nie mógł istnieć dzień. Pisanie epizodów, to jakby przeniesienie w inny świat, ten lepszy; oderwanie się od rzeczywistości, często zapomnienie o problemach. Tutaj mogłam być kimkolwiek tylko chcę. Podzieliłam się z Wami miłością do siatkówki i pisania, poczuciem humoru, pomysłowością. W moim tajnym dokumencie mam zapisane najlepsze komentarze od Was, które dodawały mi otuchy i wiary w siebie. ;)) Wiedziałam, że to dzięki Wam piszę to wszystko i ma to sens.
Dziękuję Wam za wszystko. Za to, że byliście, jesteście i mam nadzieję będziecie.
Przygodę z blogowaniem będę kontynuować, ale "siatkarskie sny" na zawsze zostaną tym opowiadaniem, które zapamiętam na zawsze i czuję, że dość często będę do nich powracać.
Jej, dobra, koniec tych wywodów, bo serio mam spocone oczy.;(
Jeszcze raz dzięki, dzięki, dzięki, dzięki!
Ostatni raz na tym blogu napiszę...
Pozdrawiam, Sissi♥
Gdy Ignaczak piłkę odbiera, to Zatorski na ławce trenera poniewiera, lecz jak Ziomek nam wystawi, to się atakujący w niebiosach sławi. Możdżon blokuje, świat zawojuje, a Winiarski ma odbiór wcale nie płaski, więc piłka leci do Zagumnego, on już wie co z nią zrobić, dla niego nic w tym trudnego. Będzie kiwka, zwód wspaniały, a potem w blasku fleszy moment chwały. Trener Andrea na nas się drze, ale to tylko pomaga naszej grze. Agata siedzi jak na szpilkach, jej brzuch jest wtedy cały w motylkach. Kuraś nasz guru, znów ze środka atakuje, niech powiedzą tylko, że my to zwykłe...
-Piotrek! - Igła przerwał jego genialny trans.
-Zbóje! Bartman i jego ręka nadzwyczaj mocna, wbija piłkę w parkiet, niczym w lato nadchodząca fala gorąca. Kubiak w trybuny za żołędziami poszedł, aż tłum ludzi momentalnie się rozszedł. Kogoś pominąłem w tej rymowance, jaką nawinąłem? O sobie już raczej nie będę wspominał, czyli to już chyba ostateczny finał...
-Piotrek! - Igła przerwał jego genialny trans.
-Zbóje! Bartman i jego ręka nadzwyczaj mocna, wbija piłkę w parkiet, niczym w lato nadchodząca fala gorąca. Kubiak w trybuny za żołędziami poszedł, aż tłum ludzi momentalnie się rozszedł. Kogoś pominąłem w tej rymowance, jaką nawinąłem? O sobie już raczej nie będę wspominał, czyli to już chyba ostateczny finał...