-No choodź do wujka Piotrusia, chodź... - Nowakowski wystawił ręce, w zamiarze przechwycenia słodkiego stworzenia.
-Piotrek, ale on może wcale nie chce iść do ciebie! - prychnął Zatorski.
-Chce. Widzisz jak bardzo? - mrugnął okiem i wziął istotę na ręce.
-Matko z ojcem, co to jest?! - wchodzący do ośrodka Andrea, złapał się za głowę.
-Trenerze, miłoby panu było, jakby na pana widok ktoś tak zareagował? - skrzywił się Winiarski.
-Jak to słodko merda ogonkiem... - dodał rozanielony Zati.
-Zabierzcie to stąd, zanim recepcjonistki zobaczą... - ponaglał Andrea. - No już!
-Winiar, bierz to do pokoju! - Piotrek podał przyjmującemu psa i uciekł z miejsca zdarzenia.
-Brać to do pokoju?! Żeby mi szczał po kątach?!
-Wyprowadź to, przywiąż do słupa, daj kartkę, że właściciel poszukiwany, no nie wiem... - gorączkował się Anastasi.
-Kipi z trenera okrucieństwo. - Michał zmrużył oczy i mocniej przytulił zwierzę. - Podrzucę Agacie, ona to taka Matka Teresa, wszystkim i wszystkimi się zajmie... - dumny ze swojego pomysłu Winiarski poczłapał w stronę pokoju doktorówny Werner.
-Wypindalaj mi z tym psem! - wydarłam się.
-No, ale... - nie dokończył.
-Wypindalaj!
-Ale spójrz na jego błagające oczka... One mówią "Agatko, jestem taki kochany, weź mnie, weź mnie, będę grzeczny, nigdy cię nie osiusiam..."
-Michał, noo... - westchnęłam głęboko.
-Agaatkaa... - pomrugał swoimi niebieskimi oczętami.
-Mogę go przechować, ale zero spacerów! - pogroziłam palcem.
-Dobra, po treningu przyślę do ciebie Nowakowskiego... - siatkarz cmoknął w powietrzu i szybko wybiegł z mojego lokum. Oni umieją się ustawić, a ja robię za Matkę Teresę, która wszystkim i wszystkimi się zajmie, tego się nie ceni.
*15 min. później*
-Kurde, psie... - jęknęłam, gdy znalazłam go za firanką, gryzącego sobie moje kapcie w najlepsze. - Jak ty się w ogóle nazywasz... Skąd oni cię wzięli, biedactwo, dlaczego nie uciekłeś, teraz jesteś skazany na ich tortury... - wyrwałam mu obuwie z pyszczka. Dobrze, że nie było to jakieś duże bydle, tylko malutki kundelek.
-Agatek, kupiliśmy mu karmę. - do pokoju wszedł Ignaczak. - Ale tu zajeżdża szczochem. - zatkał sobie nos.
-Nic nie mów. - syknęłam, siłując się ze zwierzęciem.
-Nie wiemy co lubi, więc kupiliśmy drób w galaretce, wieprzowinę w galaretce z dodatkiem marchewki i wołowinę w galaretce. - libero dokładnie czytał każdą etykietkę. - Dla małych psów, chyba go nie rozsadzi, nie?
-Szkoda. - warknęłam, kiedy zobaczyłam, że pod psem tworzy się kolejna mokra plama na podłodze.
-Ojj! - Krzysiu machnął ręką. - Ucz się fachu, za miesiąc będziesz miała takiego małego człowieczka, którego będziesz musiała przewijać...
-Ale ten mały człowieczek raczej nie będzie mi się opróżniał na podłogę, hę? - przewróciłam ślepiami.
-Różnie to bywa... - wzruszył ramionami. - Zostawiam ci to żarcie i zmykam trenować. Siema! - postawił puszki na telewizorze i także zwiał z pokoju zostawiając niedomknięte drzwi i to był błąd jego życia. Pies, jak pershing wyleciał na korytarz, zostawiając po sobie tylko odór.
-No nieźle... - powiedziałam sobie cicho i nie mając już siły oparłam się o ścianę. To nie na moje nerwy, niech sobie go szukają, nie moja własność...
Po kilku minutach stworzenie jednak do mnie wróciło.
-Aga, miałaś się nim zajmować... - burknął Winiarski.
-Czemu ty? - zapytał Kubi, przeżuwając pełnowartościowego batonika.
-Jestem wybrańcem. - parsknęłam.
-Oho... - pokiwał głową z uznaniem.
-Skąd go w ogóle macie?
-Jakiś typek wyrzucił go z samochodu... No to co, Piter złote serce go przygarnął.
-Aaha, i oddał go mi, ta? - pokręciłam głową.
-Cii... - położył psa na ziemi, a ten zaczął łasić się do nogi Dzika. - Nazwijmy go Hubert. - udzielił się.
-Hubert, co? - zmarszczyłam czoło.
-Nie mów, że nie ładnie. - posmutniał. - A tak poza tym, to pasuje do niego. - podniósł go, pokazując na jego pyszczek. Rzeczywiście, jakby miał wypisane na nim "Jestem Hubert, wszystkie suczki moje".
-Okej, może być Hubert, ale robimy akcję poszukiwawczą!
-No, jasne, jasne... - poparli mnie.
-Mogę pogadać z Jarząbkiem i wydrukujemy kilka ogłoszeń, porozklejamy je na słupach, może ktoś będzie chciał Huberta.
-Trochę urozmaicenia w tej Spale... - westchnął Winiarski i razem z drugim Michałem znowu wrócili na trening. Andrea zabije najpierw Huberta, a potem po kolei każdego z siatkarzy. A sami nie będą wiedzieli za co.
-Jarząbek, kochany... - weszłam do pokoju statystyka. - Wydrukujesz kilka ogłoszeń? Pilne...
-Ogłoszeń? Co się stało? - zaciekawił się.
-Nowakowski wspaniałomyślnie przygarnął Huberta, to znaczy się psa, no i chcemy znaleźć dla niego właściciela...
-Mhm, no nie ma sprawy...
Wspólnymi siłami zredagowaliśmy kilka zdań, które wyrażały potrzebę znalezienia właściciela dla zwierzaka. Oskar wydrukował pliczek kartek, które wieczorem wylądowały poprzyczepiane na drzewach. Kubiak wciągnął się w opiekę nad psem i jak najszybsze znalezienie dla niego odpowiedniej osoby.
-Powinienem dać swoje zdjęcie, wtedy na pewno ktoś by się zgłosił... - uznał nieskromnie Kubi.
-Ehe... - przytaknęłam.
-Nie wzięłabyś psa, od PRAWIE światowej sławy siatkarza? - teatralnie zaczesał włosy.
-Może... - obojętnie wzdrygnęłam ramionami. On podszedł do mnie od tyłu, rękoma z bioder przechodząc na mój niemałych rozmiarów brzuch. Zastygłam, potrafiąc tylko przełknąć ślinę.
-Co... - nie dokończyłam.
-Daj mi się nacieszyć tą chwilą. - uciszył mnie, zanurzając nos w moje włosy. Niepewnym ruchem dotknęłam jego ciepłych dłoni, które co chwila przechodził lekki dreszcz.
-Kopnęło... - oznajmiłam z uśmiechem na twarzy. Poczułam jak on też się uśmiecha. Jeszcze chwilę staliśmy tak objęci, dopóki do pokoju z impetem nie wparował Piotrek.
-Mam następnego! - uradowany środkowy pokazał nam brązowego jamnika.
-Nie. - posmutniałam. Kubiak jeszcze pocałował mnie w czubek głowy i jakby nigdy nic wyszedł z pokoju po drodze zabierając i psa, i siatkarza. Właśnie przeanalizowałam całą tę sytuację i poczułam się, jak kiedyś. Kiedy bez obaw mogłam się do niego przytulić i poczuć ciepły pocałunek na wargach, ale jednocześnie zdawało mi się, że jestem we śnie. Że to wszystko, co niedawno się zdarzyło to jedna wielka ściema. Milion myśli przeciskało się w mojej głowie, a ja nie mogłam wybrać tej jednej, racjonalnej. Nie wierzę w to, że jeden mężczyzna może tak skutecznie zawrócić w damskim mózgu. To niedorzeczne, z tym trzeba się rozprawić!
"Nie wiem jak ci to powiedzieć..."
Nie, nie mogę tak zacząć, bo ja doskonale wiem co mam powiedzieć.
"Misiek, to dla mnie bardzo trudne, ale..."
Misiek? Cholera... Kto przed poważną rozmową, zaczyna zdanie, od MISIEK?!
"Michał, musimy poważnie porozmawiać."
Tak, idealnie! Reszta pójdzie sama. W końcu ustalam ten scenariusz od długiego czasu.
Stanęłam przed drzwiami do jego pokoju i zapukałam. Byłam z siebie dumna, że tak mało czasu mi to zajęło. Michał otworzył mi, wycierając swoje mokre włosy, po potreningowym prysznicu.
-Michał, musimy poważnie porozmawiać... - wyrecytowałam.
-Kocham cię, Agata. - wyparował, jednocześnie puszczając ręcznik, przepasany na jego biodrach.
-Jezusie. - zasłoniłam panicznie oczy.
-Nie Jezusie, tylko Michał. - wciągnął mnie do środka. Chwycił szybko pierwsze lepsze szorty i założył je. Obrazu jego nagości nie mogłam wyrzucić z głowy.
-Na czym skończyliśmy... - zamyśliłam się.
-Na tym, że cię kocham. - uniósł jeden kącik ust.
-Aha, to dobrze, bo... bo ja ciebie też. - kiwnęłam głową.
-To tyle? - zaśmiał się.
-Nie wiem, chyba tak. - poruszyłam ramionami.
-Mogę cię pocałować? - zapytał nieśmiało. Przytaknęłam. Zbliżył się delikatnie i musnął moje wargi. Na moich policzkach zostały jeszcze krople wody po jego kąpieli.
-Zachowujemy się jak dzieci. - prychnęłam.
-Nie szkodzi. - jeszcze raz zanurzyłam się we wspólnym pocałunku, tym razem już bardziej zdecydowanym, pełnym uczuć i pragnienia. - Stęskniłem się... - szepnął.
-Ja też. - pogładziłam jego policzek. Wszystko poszło zbyt łatwo. Nie że narzekam, ale inaczej wszystko to sobie wyobrażałam... W sumie, Agata, zamknij się i ciesz się chwilą.
_____________________________________________________________________
Mam nadzieję, że długość tego rozdziału i taką długą przerwę wynagrodzi szczęśliwe zakończenie. :)
Planowałam coś dłuższego, ale po drodze napatoczył się mój brat i "wyprasuj mi koszulę", plus mama "poodkurzaj w domu", plus przyjaciółka "przyjdź do mnie wcześniej, pomożesz mi ze stołem i gastro", plus koledzy "chodź z nami do lidla, kupimy popitkę", plus jeszcze raz brat "to Ty piszesz tego bloga jeszcze?!" . Ten szerzący się fejm, rozumiecie... :c haha :D
Nic innego mi nie pozostaje, niż życzyć Wam kochani moi szczęśliwego Nowego Roku, spędzonego w miłej atmosferze, aby 2014 był jeszcze lepszy niż 2013, żebyście wykorzystali i czerpali z niego jak najwięcej się da! Wszystkiego najnajnajnaj, od Sissi.♥ KOCHAM WAS! :*:*:*
Jak spędzacie najbardziej hucznie obchodzone imieniny w roku? ;-)
Ostatni raz w 2013r...
Pozdrawiam, Sissi.♥