poniedziałek, 26 sierpnia 2013

~Rozdział 87~

To na początek małe sprostowanie... (Jak zawsze ostatnio, ale przepraszam, nic na to nie poradzę, a chciałabym, serio). Przeproszę Was kolejny raz, ale ja naprawdę chcę skorzystać z tych ostatnich dni wakacji. :c Stronę z blogiem mam otwartą cały czas i co chwila dopiszę tam słówko, albo zdanie. ZAWSZE! Kontakt jest ze mną przez twittera, i żeby być na bieżąco nie trzeba mieć konta. Po prostu wystarczy wejść i przeczytać co za farmazony tam wypisuję. :) Pretensje mogę mieć wyłącznie do siebie i mojej weny, która raz przychodzi, a potem nagle jej nie ma. ;o
Uf. Zapraszam do lektury! ;)

* * *

-To jak ja się z nią dogadam, jeśli jest zagraniczna?! - obruszył się przyjmujący.
-Przecież znasz się na angielszczyźnie! A poza tym, to po co ty masz z nią gadać, chłopie?! - wyminął Igła. 
-Chciałbym się chociaż dowiedzieć jak ma na imię... 
-Tak, a potem jakie jest jej hobby, jaki ma numer buta, a na koniec jakiej odżywki do włosów używa! 
-Możliwe. - posmutniał, a po chwili zadumy dodał: - Ale przecież ja nie prześpię się z obcą laską, no! 
-Ja pierdole... - odezwał się Kurek. - Chcemy ci pomóc, a ty jak zwykle swoje. 

-A ty byś to zrobił?!
-Głupio pytasz. - na bartkowej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
-Ale przecież... - Michał zaciął sie na chwilę, nie mogąc wypowiedzieć tego jednego, damskiego imienia.

-Co znowu... - westchnął libero. 
-Jesteście po prostu pojebani. - pokręcił głową, zanurzając usta w pomarańczowym soku. 

Znowu pakowanie, znowu Ferdek odstawiony do garażu, nagle Susie też gdzieś wyjeżdża i klucze musiałam oddać starszej sąsiadce, która na pewno zapomni podlać moje kwiatki, więc jeszcze za ich życia się pożegnam... Z ojcem podobno jest już lepiej, kiedy przyjadę ma być w domu. To po co ja w ogóle wracam?! Aha, bo Piotruś mi kazał...

Piotrek i jego życiowe refleksje, scena pierwsza!

 Kubi w aucie, już zmierza do Żor... Znaczy tak myślę, że do Żor, bo raczej nie wpadnie do Wałcza na matczyny obiadek, co nie? Susie już do mnie leci... Cii, nie do mnie, tylko do Michała. Tak, do Michała. Agata samolot ma za dwie godziny... Wszystko powinno się idealnie udać! Żeby tylko moje obliczenia się sprawdziły... Dlatego... To czas na herbatkę! Mmm, malinowa, dwie łyżeczki cukru...

Agata

Nienawidzę tego krzykliwego głosiku spikerki... Przyprawia mnie o dreszcze. Zgodnie z podanymi przez nią informacjami, samolot już stawił się na lotnisku, dlatego pospiesznie chwyciłam torbę i pognałam na odprawę. Odnalazłam swoje miejsce i wygodnie się w nim usadowiłam. Nagle mój telefon wydał z siebie sygnał przychodzącego sms'a.

Wyleciałaś już? Piotruś

Nie... 

7 minut opóźnienia!!! Pogoń ich tam... 

Uspokój się, to tylko parę minut. Zobaczymy się w Warszawie, muszę wyłączyć komórkę. ;*

NIE WYŁĄCZAJ TELEFONU!!!! MUSIMY BYĆ W KONTAKCIE!!!

"Za późno..." dopowiedziałam sobie w myślach i wsunęłam telefon do kieszonki w torebce. O, stewardessa z sokiem pomarańczowym! Nawet pani nie wie w jak prosty sposób może pani spełnić czyjeś marzenia...

Siatkarz pierwszy raz znalazł się pod takim budynkiem, w takim miejscu, o tej porze, tak ubranym, tak zestresowany... Koledzy załatwili mu niezłą przygodę, która niekoniecznie spotkała się z przychylną akceptacją Kubiaka. Ale cóż, niby chcą dobrze. Było tak ponuro, a jednocześnie kolorowo. Znaczy... Różowo. I cukierkowo. Michał poprawił kołnieżyk u swej koszuli, odchrząknął i zrobił pierwszy krok w stronę nieba niewyżytej płci brzydkiej. 
-Pan Michał? - usłyszał zza swoich pleców. Dynamicznie się odwrócił i ujrzał przed sobą piękną, blond postać. 
-Że... Ja? - wskazał palcem na siebie.
-To pan jest tym siatkarzem? Tak? - zerknęła na fotkę wyjętą z biustonosza. - No chyba... - przyjrzała się bardziej.
-Raczej tak. - skrzywił się słysząc swoją wypowiedź. 
-Proszę za mną. - kobieta od razu zmieniła ton swojego głosu, za którym podążyłby na pewno tabun facetów. 
-Za panią? Ale ja... - zaciął się, odwracając głowę w stronę klubu ze striptizem. 
-Chodź pan! - wrzasnęła, a Michał potulnie stawiał kroczki za kobietą. 

-Piotrek? Ale zjazd na Bełchatów już dawno minęliśmy... - zdziwiłam się.

-Jak śmiesz pouczać sensei jazdy drogowej?! - burknął, dodając gazu.
-Przepraszam, o mistrzu. - mruknęłam pod nosem, wbijając wzrok w mijające za oknem obrazki.
-A nie chce ci się przypadkiem spać? Taka męcząca podróż...
-Która trwała półtorej godziny? - prychnęłam.
-Na pewno jesteś zmęczona. - zarzucił mi, spoglądając na mój brzuch, na przemiennie z drogą.
-W sumie może masz rację... Co innego mi pozostało. - bezradnie poruszyłam ramionami, opierając głowę o szybę.
-Trzymaj. - odezwał się, przykrywając mnie swoją bluzą. Podziękowałam za ten gest i przymknęłam powieki. Jednak nie mogłam zasnąć, co chwila otwierałam oczy, a powoli zapalające się lampy na autostradzie raziły moje źrenice. Kiedy tylko mój mózg przyjął do wiadomości, że nastaje wieczór, zaczął przypominać sobie najwięcej znaczące dla mnie sytuacje.

-Co mam przez to rozumieć, że to jest porwanie? - przyjmujący zapytał grzecznie, przypatrując się, jak związują mu nadgarstki sznurem. 
-Co tu jest do rozumienia stary, nie tylko ty w tym siedzisz! - usłyszał dobrze mu znany głos. Z ciemności wynurzyła się postura przyjaciela. Dawnego przyjaciela. 
-Zaczynam się bać. - chlipnął Michał, kiedy drzwi furgonetki zatrzasnęły się z wielkim hukiem, a w jej wnętrzu został tylko on i Zbyszek. -Co to do cholery ma znaczyć? - przyjmujący był bliski wybuchu złości. - Ja chciałem po prostu iść sobie na laseczki! A tu nagle dopadła mnie jakaś babka, każe iść za sobą. No to ja pomyślałem, że to ta, co skombinował mi Piotrek... Ale głupi mogłem się domyślić, że ta nie miała specyficznego, angielskiego akcentu.

-O czym tym pieprzysz? - zdziwił się Bartman.
-Szkoda gadać. - westchnął. - A ty co tutaj robisz?
-Nie interesuj się. - warknął. 
-Tylko pytam... 
-Nic już nie mów!
-Nie rozkazuj mi!
-Zamknij dupę, stary! 
-Ej, no nie tak brutalnie... - posmutniał Kubi. - A odwiążesz mi ręce?
Zbyszek po krótkim namyśle odwiązał nadgarstki kolegi, a po sekundzie oberwał siarczystym ciosem w ramię. 
-Nie powinienem z tobą gadać w ogóle... - warknął Michał.
-Ty, no stary, wiem jak wyszło... 
-Nie, temat skończony. - zdobył się na nikły uśmiech. - Mieliśmy siedzieć cicho. W sumie już mam w dupie to, gdzie jedziemy, co się ze mną stanie, przecież straciłem wszystko, nie? 
-Serio? Myślałam, że będziesz panikował...

Michał zmierzył tylko siatkarza wzrokiem.
-Nie mam po co i dla kogo panikować...
-Rozmawiałeś z nią?
-Oszalałeś? Cud, że z tobą gadam... 
-Naprawdę cię przepraszam, to było wtedy jak nie byliście ze sobą.
-Skończ pierdolić, jeśli mamy o tym gadać, to już nie rozmawiajmy wcale! Było, minęło, nic nie da się naprawić. 

-Piooootrek, co to kurwa, jakieś "mamy cię"? Co to znaczy, że Żory?!


____________________________________________________________________

Takie to nijakie... Ale może przez to, że tak bardzo pokomplikowało mi się życie. ;o 
Ale nie chcę wylewać tutaj swoich żali, dlatego jestem szczęściarą, że mam mega przyjaciół!
Pozdrawiam, Sissi. ♥

AAAA!
No i dziękuję misiaczki za głosy! Zajęłam 3 miejsce, ale głosowania ciąg dalszy! ♥
Jesteście najlepsi! :*
LINK DO GŁOSOWANIA W ANKIECIE ! 





piątek, 9 sierpnia 2013

~Rozdział 86~

Ci dwaj osobnicy swawolnie hasający po moim mieszkaniu, co chwila rozbawiali mnie do łez. Nie wiem, czy świadomie, ale przy nich mogłam oderwać się od tych powracających co wieczór wspomnień i tęsknoty, która narastała. Michał śnił mi się co noc, brakowało mi jego uścisków i ciepła, którym mnie otaczał. W tej chwili oddałabym wszystko, aby móc zamienić z nim chociaż słowo, by pozwolił mi wszystko wyjaśnić, bo przecież tak wiele mamy sobie do wytłumaczenia.
Chłopcy przesiedzieli u mnie równy tydzień. Po tym krótkim urlopie spędzonym w deszczowym Londynie musieli wracać do treningów.
-Jesteśmy cały czas w kontakcie. - zapewnił Piotrek.
-Tak. - potwierdziłam, żegnając się z siatkarzami. Kto teraz będzie mi tak broił?
-A zauważyłaś w ogóle, że zaopatrzyłem się w nowy nabytek? - dumny z siebie Paweł wyprowadził z pokoju czarną walizkę. Tak, walizkę.
-No jestem pod wrażeniem. - wyszczerzyłam się.
-Po tym jak całe lotnisko we Włoszech mnie wyśmiało, mam traumę do końca życia. - posmutniał. - Nawet na zakupy będę chodził z walizką. - burknął. - Cholerne reklamówki...
-W końcu to do ciebie dotarło... - przemierzwiłam jego włosy.
-Ej, one przecież były całkiem w dechę!
-Dobra, taksówka na pewno już czeka... - westchnął Nowakowski i wypchnął kolegę za drzwi. - Trzymaj się. - mrugnął okiem, zamykając je za sobą.
-Pa... - odpowiedziałam, a mój głos rozpłynął się w całkowitej ciszy. Minęło kilka minut zanim otrząsnęłam się i dotarło do mnie, że cały czas stoję w miejscu. Zakluczyłam drzwi i przeniosłam się do salonu, gdzie spędziłam cały kolejny dzień...

-Pani do towarzystwa? Serio? - zdziwił się, obracając wizytówkę w palcach. 
-Serio, serio. - Krzysiowe łapsko poklepało kolegę po plecach. 
-Ale... To przecież takie niemoralne. - skrzywił się znacząco, wyobrażając sobie filmowe igraszki pań z dzielnicy czerwonych latarni. 
-Co niemoralne, chłopie, musisz się wyluzować, a przede wszystkim zapomnieć... 
-I myślisz, że ta lafirynda mi w tym pomoże? - prychnął z dezaprobatą. 
-Nie tylko w tym. - Igła charakterystycznie poruszał brwiami. 
-Tylko debil mógł wpaść na ten pomysł... - westchnął głęboko.
-Czytaj, Piter. - skwitował libero. 
-A... I wszystko jasne. - Michał uniósł kącik ust. - A jeśli zarazi mnie czymś?!

-To luksusowa usługa, widzisz przecież. - Krzysiek wskazał palcem na wizytówkę. 
-No nie wiem. - posmutniał przyjmujący.
-Dzwoń. Ja bym dzwonił. - uciął wzruszając ramionami i wyszedł z Kubiakowego auta i uprzednio się z nim żegnając, zostawiał kolegę z drużyny z nielada dylematem. 

A teraz pobawmy się perspektywą Pita, co Wy na to? 


Ojaa, mam dziurawą kieszeń, dlatego te monetki mi tak uciekają, skubane... Nie wiem co mam o tym myśleć, to wszystko mnie tak przytłacza, a ja jestem taki bezbronny wobec czynów wszechświata. Uciekające monetki. Chryste, jak mi ich szkoda! Jeśli one tak uciekną, to co one potem robią ze swym życiem?! Gdzie się podziewają?! Kto je przygarnia?! A jak jakaś patologiczna rodzina?! Nie karmią ich, nie mają miejsca do spania i szlifowania swego połysku... To musi być przerażające przeżycie, tak uciec i nie wiedzieć co za chwilę się z Tobą stanie... I to wszystko przez dziurawą kieszeń! Wyrządzam krzywdę monetkom! Jestem mistrzem zła! Gdzie igła i nitka, przyda się ją zaszyć, bo kolejne monetki stracą wiarę w swój żywot. 

Pit, co Ty pierdzielisz, kochanieńki...?
Odbywam duchową rozmowę z samym sobą, coś nie pasi?

Miałeś kontynuować opowiadanie, Twój szyderczy plan zeswatania Agaty z Michałem, a Ty użalasz się nad uciekającymi monetkami, heloł!
Czy uciekające monetki nie mają prawa na chwilę uwagi?!

Nie, nie tutaj...
Zero tolerancji. W jakim towarzystwie ja się obracam... 

Możesz skończyć i powrócić do opowiadania?! Czytelnicy się gorączkują! Miałam dodać rozdział w tym tygodniu, a z Twoim zapłonem nie wiem, czy mi się to uda!
Dobra, już, kończę, tylko zaszyję tę kieszeń, okej?

Nie możesz potem? Teraz jesteś w pracy...
Całe życie jestem w pracy! A ja chcę tylko zaszyć kieszeń!

Dawaj te spodnie, ja Ci ją zaszyję...
Serio?

No...
Nie ufam Ci...
Nie, trzymajcie mnie, bo zaraz mu przyłożę...
Komu?

Tobie!
A ja się tak staram, żeby Twoje rozdziały były takie śmieszne, zapewniam Ci statystyki, czytelników, sympatię i prestiż. A Ty mi się tak odpłacasz? Chlip, co teraz... Zwalniam się!

No i się zwalniaj, Zator na pewno świetnie Cię zastąpi!
On nosił reklamówki zamiast walizki, serio w to wierzysz? 

No... Prawie.
No właśnie. Więc czym Twe opowiadanie będzie beze mnie...

SKOŃCZ Z TYMI FARMAZONAMI! ODBĘBNIJ SWOJĄ ROLĘ I BĘDZIESZ MÓGŁ SOBIE SZYĆ TE SPODNIE ILE TYLKO CHCESZ, ALE PROSZĘ CIĘ, WRÓĆ DO OPOWIADANIA, WCZUJ SIĘ!
Poświęcę się, ale tylko dla tych moich cudownych fanów... Patrz i ucz się od mistrza! 

Dobrze, mistrzu...

Uwaga, Pit się wczuwa! Grozi śmiercią! (nie, wcale nie, nie bójcie się, tak tylko mówię, żeby było bardziej dramatycznie...)


W kieszeni znalazłem kartkę z numerem telefonu Susie. Aby mój plan mógł się powieść szybko wbiłem rząd cyferek w telefon i usłyszałem pierwszy sygnał. Drugi sygnał... Trzeci... 

-Halo? - odezwał się kobiecy głosik.
-Cześć. - przywitałem się optymistycznie. - Tutaj Piotrek, przyjaciel Agaty.
-A, hej. - odparła nieco zdziwiona.
-Słuchaj, mam do ciebie taką maleńką prośbę...
-Tak?
-Możemy się spotkać? Wytłumaczę ci wszystko, bo przez telefon to niezbyt ciekawie...
-Pewnie, z chęcią. - przystała na moją propozycję. Umówiliśmy się na jakiejś ulicy, której nawet nie potrafię wymówić, ale pan taksówkarz świetnie sobie z nią poradził. Paweł narzekał, że już chciałby być w domu, ale dla tamtych dwojga trzeba się poświęcić. W końcu kto, jak nie my! Mam tylko nadzieję, że Igła zrobił swoje.
Susie zjawiła się punktualnie, a nawet minutę i cztery sekundy przed czasem. To się ceni! W trójkę weszliśmy do kawiarni, zajmując stolik w kącie sali. Zamówiliśmy sobie po kawie, a ja od razu przeszedłem do rzeczy.
-Pewnie doskonale wiesz jaka jest sytuacja pomiędzy Agatką, a Michasiem Kichasiem...
-Michasiem Kichasiem? - powtórzyła łamanym polskim.
-Michałem. - uśmiechnąłem się szeroko, a ona dopiero wtedy załapała. Ech...
-Tak, wiem... - urwała.
-Ja, wraz z moimi kolegami mamy niecne plany wobec nich i ciebie też planujemy do tego wciągnąć. - zniżyłem głos, a jej oczy zabłysnęły.
-Tajna misja? - zapytała, a ja razem z Pawłem powoli przytaknęliśmy głowami. - Gadaj!
Opowiedziałam jej wszystko z najdrobniejszymi szczegółami, coraz bardziej wierząc, że nasza akcja ukończy się powodzeniem. Susie bez chwili zastanowienia zgodziła się na udział w tym całym przedsięwzięciu i za to ją lubię! Znaczy... Bo to się ceni, że chce pomóc przyjaciółce... Jasne?!

Dzięki, rzeczywiście jesteś mistrzem, ale i tak wiedz, że beze mnie, nie byłbyś tym, kim jesteś. I wszystko.
Ludzie zaczęli mnie teraz kojarzyć z niedowładem! Więc z czego tu się cieszyć!

Hoho, Twoje, ich i moje życie już nigdy nie będzie takie samo...
Tu się zgadzam... Mogę już iść szyć te spodnie?

Owszem. Idź z Lucyferem...
Bo to on mi wtedy zabrał ręce!

No, oszukuj się dalej...
Nara!

Pozdrów Belzebuba!


A my tymczasem wróćmy do naszej załamanej Agatki. 


Wiadomość o tym, że mój ojciec jest w szpitalu, jeszcze bardziej zrujnowała mi patrzenie na świat. Nic nie miało sensu, a ja powoli traciłam wszystko. Bilety były zbyt drogie na to, aby wrócić do Polski, a przecież nie pojadę tam zardzewiałym garbusem! (i tutaj Ferdek foch; trzy, dwa, jeden... FOCH!) Piotrek gorączkował się bardziej ode mnie, zapewniając, że to on zapłaci za przejazd. Ale ja nie chciałam na nim polegać, wolałam być niezależna. Z drugiej strony patrząc, kolejny raz zostawię wszystko, walące się na łeb na szyję i wrócę do niczego. Nie chcę tak żyć, chcę spokoju, tym bardziej, że we mnie rozwijało się drugie życie. Coraz bardziej się uwidaczniające. 

Bo jak się wali, to wszystko na raz, prawda?
-Co z tobą nie tak?! Zamawiaj te bilety, ja prześlę ci pieniądze! - Piotrek darł się do telefonu.
-Nie Piotrek, nie chcę żyć na czyjś koszt! 
-W dupie mam twoje "nie chcę"! Zamawiaj, albo ja to zrobię! 
-Co ci tak zależy?!
-Bo stałaś się dzika, jak jakiś nieokiełznany zwierzak! Twój tata potrzebuje opieki, nie rusza cię to?!
-Dobra, zamawiam! - warknęłam.
-No, grzeczna dziewczynka. - spotulniał. - Zaraz prześlę pieniążki, miłego dzionka, papatki. - cmoknął do słuchawki, od razu się rozłączając. Totalna załamka!

-Hej, chłopaki, dlaczego ta laska gadała z tak bardzo angielskim akcentem?
-Może jakaś zagraniczna... To lepiej. 

____________________________________________________________________

Dobra, miał być rozdział, jest rozdział! :D
Taki inny niż wszystkie, ale chyba nie gorszy? ;> Hipsterski trochę :D 
To teraz już spokojnie mogę wybrać się na wycieczkę, hm? ;-) 
A jutro, tak nieskromnie się pochwalę... Zestarzeję się o rok. :c Starość nie radość, młodość nie wieczność... ALE CO TAM, YOLO! ♥
Pozdrawiam, Sissi. ♥














wtorek, 6 sierpnia 2013

~Rozdział 85~

Już na wstępie Was przepraszam misiooooooooooooooooołki za to wszystko, za brak rozdziałów, za tę zwłokę i dziękuję za to, że cały czas jesteście ze mną pomimo tego, jak ciężko mi coś dodać. :c :*

JEDZIEMY! : )


-Dobrze trafiłem? - znana mi twarz wychyliła się z pomiędzy krwistoczerwonych róż i wyglądała co najmniej przezabawnie.
-To zależy... - uśmiechnęłam się szeroko.
-No nasza najlepsza pani doktor chyba by nas nie okłamała, nie? - środkowy wyszczerzył się, wręczając mi kwiatki i od razu rzucając mi się w objęcia. - Ał, kolce. - posmutniał, sycząc z bólu.
-Już problemy... - westchnęłam głęboko, wyciągając z szuflady opatrunek, jednocześnie przymykając nogą drzwi.
-Ej! - usłyszałam pretensje z zewnątrz. Zdziwiona jeszcze raz uchyliłam wrota, a za nimi stał rozżalony Zati. - Dzięki, co nie, zapamiętam.
-Przepraszam Pawełku. - jeszcze raz ukazałam rząd swoich zębów i wpuściłam go do środka. - Co wy tu robicie?
-No ja na przykład przed chwilą dostałem z drzwi, a ten pacan widzę już się pokaleczył... - wskazał na Nowakowskiego.
-Serio pytam. - zaśmiałam się.
-Dostaliśmy trochę wolnego przed Mistrzostwami, no to co, przyjechaliśmy, bo czemu mielibyśmy nie przyjechać, nie? - wciął Piotrek.
-Ja może nie będę przeszkadzać... - usłyszałam damski, speszony głosik z angielskim akcentem zza swoich pleców.
-O, a kimże jest ta zacna dziewoja? - Cichemu aż oko błysnęło, rażąc swym blaskiem wszystkich na około.
-Susie, Piotrek i Paweł, Piotrze i Pawle, Susie... - przedstawiłam sobie znajomych, a oni uścisnęli sobie dłonie.
-Zostań... - zwróciłam się do przyjaciółki, a ona niepewnie zmierzyła siatkarzy wzrokiem. - Umieją rozmawiać po angielsku... - dodałam rozbawiona, a ona rozpromieniała, zgadzając się na dłuższą wizytę w moim mieszkaniu. Ja skierowałam się do kuchni w celu ugoszczenia jakoś nowych przybyszów, którzy od razu poczuli się jak u siebie.
-Mmm, owocowa, wiesz jak mnie zadowolić... - wymruczał Zatorski, próbując swojej herbaty.
-Dobra, dobra. - zaśmiałam się, siadając na oparciu fotela. - Opowiadajcie...
-Co mamy opowiadać. - wydukał Paweł, pomiędzy niesamowicie głośnym siorbaniem napoju.
-Ty, w towarzystwie jesteś. - Piter przestrzelił potylicę przyjaciela, a ten wylał całą zawartość kubka na włochaty dywan.
-Debilu... - jęknął libero.
-Nie, naprawdę spoko... - westchnęłam, zmierzając po papier. Serio... To nie wiedziałam do czego on mi się przyda i tak będę musiała ten dywan wyprać, a Susie tylko śmiała się pod nosem. Zgarnęłam go i od razu zanurzyłam w wannie. Paweł naprawdę poczuł się jak u siebie robiąc sobie kolejną herbatę.
-Nie gniewasz się, nie? - zatrzepotał rzęskami.
-Na ciebie nigdy. - mrugnęłam okiem, wracając do salonu, a tam kolejne zaskoczenie jakim była rozmowa Susie razem z Piotrkiem. Chyba znaleźli wspólny język, bo przecież z nie każdym Cichy ma okazję pogawędzić o niedowładzie, prawda?
Po wyczerpującym wieczorze, który już całkiem nadwyrężył nasze gardła i pozbawił Pawła głosu, przygotowałam chłopcom wyrko do drzemania, a Susie obiecała, że wpadnie jutro ze swoim mistrzowskim wypiekiem. Na samą myśl ślinka mi cieknie...
-Agata, możemy pogadać? - zza drzwi wychyliła się szczuplutka twarzyczka środkowego.
-Pewnie. - odłożyłam obenie czytaną książkę na półkę i usiadłam po turecku odgarniając z siebie kołdrę.
-W końcu jesteśmy sami. - westchnął, ściągając klapki i rzucając się na łóżko. Na te słowa zrzedła mi mina. - Zacznę prosto z mostu, bo wiesz dobrze, że ja w bawełnę owijać nie lubię.
-Mhm... - mruknęłam skinając głową.
-Obydwoje dobrze wiemy, jaka jest sytuacja pomiędzy tobą, a Michałem, oraz całą reprezentacją.
-Mhm... - piekliłam się.
-Nie wkurzaj się tylko na mnie, chcę wyjaśnić to wszystko raz, a porządnie. - uspokoił mnie gestem dłoni. - Pomyślisz sobie, że jestem za durny na tego typu gadaniny, ale jeszcze tylu rzeczy o mnie nie wiesz, niewiasto... - wyszczerzył się. I nie była to dobra reakcja na tego typu rozmowy. - Dobra, do rzeczy. - chrząknął. - Nie chcę wnikać co stało się z Bartmanem, bo to raczej wasza sprawa...
-Dokładnie. - wcięłam się, sycząc przez zaciśnięte zęby.
-Nie pytasz skąd wiem? - zdziwił się.
-A powinnam?
Przytaknął.
-Skąd wiesz? - przewróciłam oczami.
-Zbyszek wypaplał Michałowi, bo podobno ten najeżdżał na jego byłą...
-I dlatego powiedział, że się z nim przespałam?! - pisnęłam.
-Cały Zbyniu... - odparł. - Ale nie o to tutaj chodzi...
-A o co?!
-O to, że ja i mój długi język... - tutaj zrobił małą przerwę.
-Mów! - ponaglałam siatkarza.
-Michał już wie... - spojrzał na mnie skruszonym wzrokiem.
-O czym kurde wie!?
-O tym, że jesteś w ciąży...
-Piotrek kurwa! - schowałam twarz w dłonie.
-Przycisnął mnie, jasne?! - bąknął.
-Mówiłam ci, żebyś zatrzymał to dla siebie!
-Mówić to mi możesz różne rzeczy, on i tak zrobi swoje. - wystawił mi język.
-Teraz już w ogóle jestem na przegranej pozycji...
-Tak, jesteś. - urwał. - On myśli, że to dziecko Zbyszka...
-Jeszcze cholera lepiej! - wykrzyczałam.
-Ale ja wam pomogę. - szepnął.
-Nie Piotrek, już lepiej w niczym nie pomagaj. - po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. - Jesteś fajnym chłopakiem serio, ale... Dzięki.
-Uwierz mi, wiem, jak to wszystko naprawić. - zdobył się na dosyć nieśmiały uśmiech. - Po prostu mi zaufaj...
-Nie wiem, czy potrafię. - przygryzłam wargę z bezsilności.
-Potrafisz. Musisz. A! No i jeszcze jedno. Daj mi numer Susie, muszę się kiedyś z nią umówić. - ukazał rząd swoich zębów, a ja parsknęłam cichym śmiechem, dyktując mu rząd cyferek. - Dzięki. Dobranoc. - cmoknął mnie w policzek i wychodząc zgasił światło w pokoju, a ja padłam na poduszkę, wzdychając głęboko. Myśli znowu kłębiły mi się w głowie, przytłaczając mnie od środka, a ja wobec nich stawałam się maleńka. Nie chciałam niczego innego, jak spokoju i Jego przy moim boku. Ale na ten temat to mogłam sobie tylko i wyłącznie pomarzyć...

____________________________________________________________________

Przepraszam Was wszystkich... Totalnie nie wiem co się dzieje, ale przecież musicie mi wybaczyć. :c Są wakacje, czas przygód, (a może nawet miłości, hohoho :3) i nie siedzę non stop przy komputerze, a jeśli siedzę, to patrząc na tę białą stronę dobijam się jeszcze bardziej, że tyle Was czeka, a ja jak zwykle nie wywiązuję się z obowiązków. :c 
A zaraz znowu wyjeżdżam. Taka tam, spontaniczna wycieczka. ;-) 
Ale mogę Wam coś obiecać. W tym tygodniu NA PEWNO pojawi się nowy rozdział! SerioSerio! ♥
Pozdrawiam, Sissi. ♥