-Gdzie ty byłaś?! - wydarł się swoim charakterystycznym, skrzeczącym głosikiem.
-Wzięła sobie urlop. - Piter urwał temat.
-Tak się stęskniłem! Kiedy odwalamy melanż?! - wyszczerzył się.
-Uuu, no nie za szybko. - Nowakowski zaśmiał się pod nosem.
-Ja też potrafię mówić, jasne? - przewróciłam oczami. - Możemy coś odwalić... - roześmiałam się, spoglądając na resztę uradowanych skoczków. Co prawda siatkarze spojrzeli na mnie nieco innym wzrokiem, typu "upadłaś na łeb dziewczyno?!", ale puściłam to swojej uwadze. Przywitałam się z resztą i przysiadłam się do stołu, przy którym siedzieli już siatkarze.
-Wróciłaś do nas? - zapytał nieśmiało Igła. Nie wiedząc co odpowiedzieć spuściłam wzrok.
-Powiedz, że tak. - posmutniał Jarosz.
-Co dzisiaj smacznego serwują? - wyminęłam uśmiechając się wymuszenie.
-Gołąbki. - uciął Winiarski.
-Co z Bartmanem? - ponownie zapytał Krzysiu.
-Jest w szpitalu. - odparł krótko Kubiak. - Jakieś uszkodzenia kręgosłupa, będzie potrzebna operacja... - dokończył.
-A tak poza tym... To co słychać? - Kurek trącił mnie łokciem i podał miskę z gołąbkami.
-Nie wiem od czego zacząć. - prychnęłam.
-Powiedz po prostu, że tęskniłaś i to mi wystarczy. - wzdrygnął ramionami.
-Cholernie tęskniłam! - pogładziłam jego ramię.
-My też. - dodał mrugając okiem, lecz Igła wraz z Kubim nie podzielali nastroju reszty drużyny. Siedzieli cicho, w skupieniu zajadali się przysmakiem. Byłam świadoma tego, że niekoniecznie dla wszystkich jestem tutaj mile widzianym gościem, bo popsułam wszystko, zaraz po tym zmywając się bez słowa. Źle zrobiłam.
-Chciałabym was przeprosić. - wypaliłam w końcu.
-Za co? - parsknął Winiarski.
-Za to, że zniknęłam, rozbiłam wam drużynę, pojawiłam się i zniknęłam równie szybko. Przepraszam... - rozejrzałam się po ich zdezorientowanych twarzach.
-Spooooooko. - wyrwał Zatorski, a w tym samym momencie do stołówki wszedł trener Andrea. Od razu skierował spojrzenie w moją stronę, a na jego ustach pojawił się nikły uśmiech. Cieszył się? Tak wtedy wywnioskowałam. W mgnieniu oka pojawił się przy naszym stoliku. Przywitał mnie serdecznym uściskiem.
-Wypowiedzenie mogę podrzeć w każdej chwili! - ukazał rząd swoich zębów.
-Ale ja i tak nie wiem, czy ona będzie mogła długo zabawić na tym stanowisku. - udzielił się Piter z buzią zapchaną ziemniakami.
-Bo...? - zdziwili się wszyscy, a przerażony środkowy szeroko otworzył oczy.
-Jestem w ciąży. - poinformowałam ich, a zawartość prawie wszystkich jam ustnych już miała wylecieć na środek stołu.
-No nieźle. - skwitował Bartek. - Będę wujkiem... Tak staro się czuję.
-Będziesz mogła pracować do tego momentu, do którego będziesz mogła, naprawdę! - namawiał trener.
-Spróbuj. - chlipnął Winiar. Spojrzałam na Kubiaka, który niewinnie grzebał widelcem w gołąbkach, opierając się o łokieć.
-Dam ci trochę czasu na zastanowienie... - Anastasi położył dłoń na mym ramieniu, a ja posłałam krótki uśmiech. Po chwili odszedł w kierunku swojego stołu, lecz po chwili znów gwałtownie odwrócił się i krzyknął: A tak w ogóle, no to gratulacje!
Podziękowałam i znów usiadłam przy stole.
-Witamy na pokładzie... - powiedział Ignaczak, wstając od stołu. Jego czynność powtórzył także Michał i obydwoje zniknęli za drzwiami stołówki. Mój zapał natychmiast się ostudził.
-Co ich ugryzło... - prychnął Kuraś.
-Ja chyba wiem. - westchnęłam głęboko.
-Ej, nie myślisz chyba, że to przez ciebie. - zdziwił się Możdżonek.
-A przez kogo? - pisnęłam. - Zjawiłam się nagle po tym wszystkim, jakby nigdy nic... Rozumiem ich, nie miejcie im tego za złe... I może jednak lepiej będzie, gdy wyjadę.
-Dzika i tak nie ma w drużynie, to co on może mieć tutaj do gadania. - oburzył się Kurek.
-Nie pierdol, dobre? - udzielił się Zagumny. - Słyszałem jak gadał z Gardinim, chcą przywrócić tamtych dwóch, bo nie dajemy sobie niby rady, co jest według mnie istną porażką...
-Proszę, żeby wróciło wszystko do normy... - wtrącił Zati.
-Dokładnie, jak się zawaliło, to wszystko na raz... - Bartek rozłożył się na krześle, zakładając ręce za kark. Od tamtego momentu wszelkie rozmowy urwały się, a ja ciągle miałam mętlik w głowie. Nie wierzyłam, że jeszcze kiedykolwiek będzie tak jak przedtem. Gdy skończyliśmy posiłek, chłopcy niedługo potem mieli stawić się na trening. Na chwilę ukryli się w pokojach, co zrobiłam także ja, lecz nie było mi dane zaznać dłuższego odpoczynku.
-Chodź, dzisiaj obębnisz swój pierwszy dzień w pracy... Koniec tego urlopy kochanieńka! - oznajmił Winiar, wchodząc do pomieszczenia.
-Cię proszę... - prychnęłam z dezaprobatą.
-Wskakuj w ciuszek i zaraz widzimy się na hali. - rzucił koszulką w moją stronę i zniknął na korytarzu. Po wcześniejszym wyzwaniu siatkarza w myślach, chwyciłam ją i rozłożyłam. Moim zdaniem weszłoby w nią kilkanaście Możdżonków, a przecież to że jestem w ciąży nie oznacza, że aż tak przytyłam!
Po kilkunastu minutach ruszyłam w kierunku sali, z której już dochodziły odgłosy odbijanej piłki i podeszw szurających po parkiecie.
-Agata! - krzyknął Jarząbek od razu biegnąc w moją stronę. - Pomóż mi, pomóż mi, pomóż mi, proszę. - prawie błagał na kolanach.
-Ale w czym? - zapytałam rozbawiona jego zachowaniem.
-Zobacz, związek znowu jakichś protokołów sobie zażyczył... - przed moimi oczyma pojawił się plik spiętych ze sobą kartek.
-Serio laba się skończyła. - ułożyłam usta na kształt podkowy. - A ja jeszcze do końca się nie zdecydowałam...
-Co się nie zdecydowałaś, chodź! - chwycił mnie pod łokieć i zaprowadził do stolika. Od razu wręczył długopis i rozdzielił stosy kartek na dwie kupki.
-I tak dałem ci tych, którzy najmniej grają... - wyszczerzył się. - Będzie mniej do pisania...
-Dzięki, łaskawco. - przewróciłam oczami i zabrałam się do pracy. Próbowałam się skupić, lecz z boiska cały czas dochodził do mnie donośny głos trenera, który co chwila ganił Kubiaka. W sumie nie rozumiałam go, chłopak dopiero co dowiedział się, że wraca do kadry.
-Oskar... - zaczęłam.
-Noo... - wymruczał nie przestając pisać.
-Jak wygląda atmosfera w zespole? - zapytałam. On uniósł wzrok wzdychając głęboko.
-Było ciężko, bardzo ciężko. - odpowiedział. - Autentycznie straciliśmy już nadzieję, że cokolwiek da nam się ugrać, nikt ze sobą nie gadał, wszyscy chodzili spięci... Teraz zauważyłem, że kiedy wróciłaś razem z Dzikiem oni rozpromienili. Chociaż trochę, bo Krzysiu zaczał się minimalnie uśmiechać, a to dobry znak. Jeszcze niech tylko Zibi wróci do zdrowia, to już całkiem będzie najlepiej!
-A związek nie robił problemów, że w środku sezonu wywala się zawodników? - dopytywałam.
-Związek nie wiedział. - urwał statystyk, a ja uniosłam brwi w oznace zdziwienia. - Dlatego też nie będzie problemu z powrotem chłopaków. - ponownie się uśmiechnął.
-Będzie tak jak dawniej? - zadałam kolejne pytanie, ale nieco ciszej.
-Aga... Ja nie wiem o co poszło i ja nie chcę wnikać, ale każdy wie, że tak jak kiedyś nie będzie już nigdy. Dlatego trzeba być jak najlepszej myśli oraz starać się, by było jeszcze lepiej niż w przeszłości!
-Mądrze. - uznałam radośnie.
-Czasem mi się zdarzy. - odrzekł skromnie i obydwoje powróciliśmy do pracy, a nazwisko "Kubiak" obijało mi się od uszy coraz rzadziej. Uniosłam wzrok i wyjaśniło się dlaczego tak się nie czepiali. Siedział na ławie... Ale taka życia, no!
-Zróbmy jakieś przywitanie, dawno nie mieliśmy okazji, żeby się rozerwać. - jęczał Piotrek, siedząc na skraju mojego łóżka.
-Trenujecie, żadnego melanżu! - warknęłam.
-Oj, no jedno piwko na zakwasy! - chlipnął.
-Jedno! - pogroziłam palcem. - A dla mnie soczek... - dodałam.
-Pomarańczowy? - uniósł brew.
-Pomarańczowy. - potwierdziłam, podkładając sobie poduszkę pod kark i wygodnie rozkładając się na materacu. Po kilkunastu minutach zbiegło się do mnie całe stado siatkarzy plus Żylątko. Już zapomniałam jak to kiedyś bywało...
-Boże, jak dobrze, że sześćdziesiątka szóstka znowu czynna... - stwierdził Kurek.
-Taa... - westchnął Winiar, otwierając puszkę z chmielowym trunkiem.
-A gdzie Kubi? - Ziomek rozejrzał się po pokoju.
-Nie było go w pokoju. - Nowakowski obojętnie wzruszył ramionami.
-Gdzie on polazł... - Winiar przewrócił oczami.
-Dajcie mu spokój. - wcięłam się.
-Kto to Kubi? - wtrącił zdezorientowany skoczek. - Kubisztal? Tak?
-Nie, Kubiak Michał... - zaśmiał się Piter.
-Kurde. - zasmucił się Żyła i wziął łyka piwa.
-To co, toaścik może jakiś? Za Agatkę naszą kochaną! - wydarł się Zatorski.
-Za Agatkę! - zawtórowali wszyscy.
-Dzięki. - odparłam nieśmiało i zanurzyłam usta w butelce z pomarańczowym sokiem.
Wieczór niesamowicie mi się dłużył. Może to dlatego, że ciągle rozmyślałam o Michale, co on teraz przeżywa, gdzie jest, co robi... Nie dawało mi to spokoju, miałam ochotę wyjść z tego pokoju i jak najszybciej go odnaleźć, jednak coś mi nie pozwalało; coś mówiło mi, żebym nie wnikała, zostawiła go samego, aby samodzielnie poukładał sobie wszystkie wnioski i zdarzenia. Nie chciałam na siłę go do siebie przekonywać, bo wiem, jak ciężko jest mu pogodzić się ze zdradą. Na jego miejscu zachowywałabym się tak samo, a może nawet nie chciałabym siebie znać. Wyrządziłam mu straszliwą krzywdę, a takie postępowanie nie zasługuje na wybaczenie i chyba czas się z tym pogodzić...
-Agata, grasz z nami? - głos Łukasza wyrwał mnie z przemyśleń.
-Ale nie na rozbieraneegoo. - jęknął Zati.
-Ty będziesz pierwszy do ściągania gaci, młodzieniaszku. - prychnął Kurek.
-To niefajnie zabrzmiało Bartek, nie mów tak. - dodał zniesmaczony Michał.
-So homo! - wydarł się Żyła. - Wchodzę w to!
-No nieźle... - skwitował Guma, sięgając po talię kart.
-Ja pasuję, pójdę się przewietrzyć. - poinformowałam i wcześniej chwytając czarną ramoneskę wyszłam na zewnątrz. Od razu spotkałam się z ciepłym wiatrem. Skierowałam się w stronę lasku. Bo przecież "yolo". Dreptałam wydeptaną już ścieżką i wspominałam te słoneczne, ciepłe dni, poranne bieganie, wymyślone dziki... Było naprawdę niezwykle. W końcu dotarłam do miejsca, gdzie związałam się z Michałem. Trawa nieco już zarosła, jednak widok pozostał niezmienny. Oczy naszły mi łzami, kiedy usiadłam na tym pamiętnym pieńku. Obwiniałam się, że zdołałam to tak zaprzepaścić. Wspomnienia stały się jeszcze bardziej dokładnie, a ja rozklejałam się coraz bardziej.
-Ja wiem, że lepiej byłoby nie czuć nic, albo cofnąć czas... - usłyszałam zza swoich pleców.
_________________________________________________________________
A, taki tam, adekwatny cytacik. :3
Wiem, że znowu krótko, ale i tak jestem z siebie dumna, że pomimo tego mojego braku weny zmotywowałam się i coś naskrobałam! ;o
Nieubłaganie zbliżamy się do końca... Już się zastanawiam jak to będzie, a po głowie chodzi mi kilka pomysłów. Jakoś damy radę! ;-)
P.S. Przespałam się już z myślą, że Antiga zostanie naszym trenerem, trochę ochłonęłam, ale ciągle nie wyobrażam sobie, że nie będzie już naszego Andreii. Tak bardzo mi żal... :c A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Pozdrawiam, Sissi. ♥